„Publiczną konfrontację z islamem pozostawiono prawicy”

Przemówienie Miny Ahadi* na temat „Prawicowy ekstremizm, rasistowska i antysemicka przemoc w Berlinie w 2017 r.” wygłoszone 21 marca 2018 r, z okazji „Międzynarodowego Dnia Przeciwko Rasizmowi”.

* * *

Wszyscy jesteśmy zaniepokojeni utrzymującym się wysokim poziomem przemocy na tle rasowym i antysemickim. I nie tylko ten problem unaocznia nam przerażająca codzienność fizycznych i psychicznych ataków. Pokazują one również, jak mocno w społeczeństwie obecna jest wrogość do ludzi należących do określonych grup i jak zatruwany jest w ten sposób klimat społeczny. Na przykład w Berlinie widzimy, jak prawicowi ekstremiści atakują uchodźców i obcokrajowców, oraz jak islamiści domagają się na ulicach zniszczenia Izraela i rozpowszechniają antysemickie hasła. Pomimo wszystkich wysiłków, jakie poczyniliśmy na rzecz pokojowego współistnienia w ostatnich latach, nadal napotykamy te problemy i musimy uczciwie zadać sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje.

Centralnym punktem w odpowiedzi na to pytanie, moim zdaniem, jest nasze podejście do islamu politycznego. Niestety, ruch ten zyskał na sile i potędze w Niemczech, a jednocześnie jest przez dużą część polityków przedstawiany jako nieszkodliwy, a nawet wręcz zabiega się o jego względy. Głównie partie lewicowe i intelektualiści nazwali jakąkolwiek legalną krytykę islamu „islamofobiczną”, a nawet „rasistowską”, a krytyków i osoby związane z tematem, takie jak ja, nazywają prawicowcami.

Publiczna debata na temat islamu została więc pozostawiona prawicy, która bardzo skorzystała na tej sytuacji, ponieważ siły rasistowskie mogły wykorzystać wiele nierozwiązanych problemów i obwołać  się rzecznikami  niezadowolonych.

Mam nadzieję, że polityka niemiecka faktycznie zajmie wreszcie konkretne stanowisko wobec politycznego islamu i okaże solidarność wszystkim, którzy chcą wyzwolić się z okowów nadmiernej ingerencji religijnej

Często pomija się fakt, że prawicowi populiści i ekstremiści reprezentują podobnie autorytarne, homofobiczne i seksistowskie – w skrócie: mizantropijne – stanowisko, podobnie jak islamiści. Ze swoim tradycyjnym, patriarchalnym wizerunkiem rodziny, niechęcią do zaawansowanej edukacji seksualnej i zacofanym podejściem do praw człowieka i nauki, obie grupy śnią w zasadzie ten sam fundamentalistyczny sen. Oba kierunki redukują ludzi do grupowej tożsamości, a nie traktują pojedynczych osób jako jednostek, z dostrzeganiem  wszystkich dzielących je różnic. I obie odrzucają liberalną demokrację jako wyraz tak zwanej „zachodniej dekadencji”.

Aby odpowiednio reagować na to podwójne zagrożenie ze strony prawicowych ekstremistów i islamistów, powinniśmy wyraźniej niż poprzednio bronić zasad otwartego społeczeństwa – wolności, równości, indywidualności, racjonalności i świeckości. Oznacza to w szczególności, że w żadnym wypadku nie wolno nam tolerować łamania praw człowieka i podżegania do niego. Politycy powinni także zerwać z ugodową i pełną ustępstw polityką wobec islamskich organizacji i stowarzyszeń oraz zapobiec wpływowi poszczególnych interesów religijnych na system edukacji, opiekę zdrowotną, media i badania naukowe.

Nie tylko reakcyjny ruch islamski, ale także obóz ksenofobiczny zostałyby w ten sposób zepchnięte na margines społeczeństwa. Tylko wtedy nasze dzieci będą mogły wzrastać razem w bardziej ludzkim i pokojowym społeczeństwie, bez nienawiści i brutalności. Tylko w ten sposób można zapobiec fanatyzmowi i radykalizacji.

Dlatego mam nadzieję, że polityka niemiecka faktycznie zajmie wreszcie konkretne  stanowisko wobec politycznego islamu i okaże solidarność wszystkim,  którzy chcą wyzwolić się z okowów nadmiernej ingerencji religijnej. Zwłaszcza działaczki praw człowieka i feministki powinny wreszcie chcieć zobaczyć, jak obecnie w Iranie protestuje się przeciwko reżimowi mułłów i przeciw obowiązkowi chusty i jak wielkie ryzyko podejmują protestujący.

Ponieważ chusta to nie tylko nieszkodliwy kawałek materiału lub normalny element ubrania, ale symbol kultury patriarchalnej, w którym kobiety nie są uznawane za równe [mężczyznom]. Jest to narzędzie polityczne do zakotwiczenia religii w życiu prywatnym ludzi i do sprawowania władzy nad nimi.

Życzę sobie w Niemczech dumy i odwaga irańskich kobiet. Ponieważ zamiast błędnie rozumianej tolerancji należy wreszcie zająć się obroną wartości humanistycznych i oświeceniowych. Wrogowie społeczeństwa otwartego – rasiści, islamiści i antysemici – mieliby wtedy ogromny problem.

—————————————————–

* Mina Ahadi pochodzi z Iranu, mieszka w Niemczech, jest przewodniczącą  Zentralrats der Ex-Muslime (Centralnej Rady Byłych Muzułmanów) i świecka aktywistką. Należy do irańskiej partii komunistycznej.

Tłumaczenie Natalia Osten-Sacken, na podst. http://www.achgut.com

Redakcja Euroislamu niekoniecznie utożsamia się z poglądami wyrażanymi w publikowanych tekstach

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign