Psychiczne skutki imigracji u Niemców: brak danych

Wolfgang Meins

Ten artykuł miał przedstawić i omówić najważniejsze wyniki badań dotyczących psychicznych konsekwencji migracji, a dokładniej imigracji. Tym razem wyjątkowo nie u migrantów, lecz rdzennej ludności lub niektórych jej określonych grup.

Ale z powodu braku danych nic z tego nie wyszło.

Zagadnienie imigracji w Niemczech w ciągu ostatnich czterech lat poddało autorowi artykułu wiele pomysłów na  tematy badawcze w tej dziedzinie. Oto kilka przykładów:

  1. Jak miały się lub mają [obecnie] rodziny z Hamburga, które zaledwie kilka lat temu nabyły dom szeregowy w dobrej spokojnej dzielnicy, blisko centrum i które zostały praktycznie wywłaszczone, ponieważ – przy wydatnej pomocy policji – w ich najbliższym sąsiedztwie, na miejscu które właściwie nie posiadało zezwolenia na zabudowę, umieszczono schronisko dla 700 „uchodźców”? Kto by teraz kupił tam dom, chyba że z ogromną stratą finansową dla właścicieli?
  2. Jaka jest różnica w stanie zdrowia psychicznego między policją i innymi zawodami w okręgach o wysokim udziale „uchodźców” lub migrantów, czyli między tymi którzy bezpośrednio odczuwają tragiczne skutki utraty kontroli nad państwem, a tymi, którzy pracują i pełnią służbę na spokojniejszych obszarach.
  3. Co ze stanem zdrowia psychicznego przedstawicieli marnych resztek rdzennych mieszkańców, pozostałych w pewnych dzielnicach Berlina, Duisburga, Essen czy nawet Salzgitter?
  4. W jaki sposób nauczycielki, a także młode dziewczęta znoszą psychicznie fakt, że znaczna część chłopców w ich klasie lub szkole wywodzi się z kultury mizoginistycznej i reprezentuje charakterystyczne dla niej postawy?

* * *

Opublikowana w 2007 r. socjologiczna rozprawa Putnama,  która zyskała wiele uwagi w specjalistycznym dyskursie, dotyczy tematu imigracji i autochtonów. Znany na całym świecie amerykański socjolog, wykorzystując dużą próbę w Stanach Zjednoczonych, badał wpływ imigracji na tzw. kapitał społeczny – zaufanie, zasadę wzajemności i funkcjonowanie społeczności.

Wyniki pokazały, że im większy odsetek imigrantów, tym bardziej maleje zaufanie między miejscowymi i imigrantami, ale także – na co warto zwrócić uwagę – w obrębie obu tych grup. To mniejsze zaufanie znajduje odzwierciedlenie w wielu formach ograniczenia wzajemnych relacji. Miejscowi zamieszkujący dzielnice z wysokim udziałem imigranckiej społeczności wycofują się lub, jak ujmuje to Putnam, uciekają.

Taki rozwój sytuacji jest trudny do wyobrażenia bez towarzyszących mu psychologicznych skutków – co socjologa Putnama z oczywistych względów już nie zajmowało. Tak więc, z punktu widzenia badań psychologicznych i psychiatrycznych wciąż pozostaje w tej dziedzinie wiele do zrobienia. Potwierdzają to również regularne sondaże opinii publicznej w Niemczech, przeprowadzane w latach 2016 i 2017, według których temat imigracji i  integracji wywołał [u mieszkańców] obawy i lęki, porównywalne tylko do lęku przed bezrobociem dziesięć lat wcześniej.

Jednakże do tej pory nigdy nie spotkałem się z empirycznym badaniem psychologicznym lub psychiatrycznym tego lub podobnych tematów. Uznałem zatem, że najwyższy czas na systematyczne poszukiwania takich informacji.

Dokonałem tego w ponad dziesięciu wariantach w języku niemieckim i angielskim: między innymi pod hasłem „impact of immigration on mental health of natives” za pomocą Google i Google Scholar. Wynik: ani w niemieckiej ani anglo-amerykańskiej literaturze nie znalazłem nawet jednej publikacji. Ale za to są masy artykułów na temat problemów zdrowia psychicznego migrantów. Ten stopień jednostronności uważam za nieco zaskakujący, zwłaszcza że psychologia poświęca zwykle dużo uwagi nawet nietypowym zagadnieniom.

* * *

Jeśli natomiast zamiast niemieckiego hasła „zdrowie psychiczne” wpisać hasło „strach”, to nie tylko pojawi się artykuł z „Die Welt”  na temat wyżej wspomnianego sondażu, ale jeszcze trzy inne artykuły. Nie są to jednak badania naukowe, lecz tylko teksty prasowe: „Spiegel” online wykazuje, że [wszelkie] obawy są oczywiście bezpodstawne i omawia, jak najlepiej polit-taktycznie do nich podejść. Również w przypadku gazety „Tagesspiegel” obawy są „często bezpodstawne”,  „gdy miejscowi nagle stają się mniejszością”. Faktycznie pocieszające. Nieco niespodziewanie jednak, w innej gazecie znajdujemy dużo listów czytelników w materiale o obawach kobiet przed napaściami seksualnymi ze strony „uchodźców”.

Można by wobec tego stwierdzić, że badania naukowe nad psychologicznymi konsekwencjami migracji dla ludności tubylczej nie wnoszą dla tej ostatniej nic korzystnego, a najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji jest odpowiednia polityka. Może coś w tym jest.

Niezależnie jednak od takich rozważań, szokujący jest fakt, że uzasadnione przypuszczalnie cierpienia psychiczne części rodzimej ludności, powstałe w wyniku imigracji, najwyraźniej są uważane za przez naukę za nieistniejące lub nieistotne – zgodnie z hasłem: „Jak coś wzbogacającego może komuś zaszkodzić?”.

W rzeczywistości przyczyny tego braku zainteresowania prawdopodobnie mają więcej źródeł: są to obawy przed karmieniem argumentami niewłaściwych, niepoprawnych politycznie stronnictw, przewidywalne problemy z otrzymaniem dofinasowania na badania i oczywiście tchórzostwo, połączone z obawą o własną karierę. O kłopotach z drogimi kolegami [akademikami] i studentami nie wspominając.

Tłumaczenie Natalia Osten-Sacken, na podst. https://www.achgut.com

Wolfgang Meins jest neuropsychologiem, profesorem nadzwyczajnym psychiatrii. W ostatnich latach działał głównie jako ekspert sądowy w dziedzinie prawa socjalnego i cywilnego.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign