Proces Wildersa – relacja naocznego świadka

Bezpośrednia relacja z holenderskiego procesu Geerta Wildersa. Jej autorem jest Thierry Baudet, prawnik i historyk, pracownik naukowy na Wydziale Filozofii Prawa na Uniwersytecie w Leiden w Holandii. Artykuł zamieścił 19 stycznia nowojorski kwartalnik „City Journal”.

wilders_legendUbiegłego roku brałem udział w holenderskim procesie stulecia – procesie Geerta Wildersa – lidera trzeciej co do wielkości partii w tamtejszym parlamencie. Przyczyną wysunięcia zarzutów przeciwko Wildersowi było około 50 zdań, które wypowiedział na temat islamu. Trzy najpopularniejsze, pochodzące z jego felietonów, dają pojęcie o reszcie: „Istotą problemu jest faszystowska natura islamu, chora ideologia Allaha i Mahometa wyłożona w islamskim 'Mein Kampf’ – w Koranie”, „Mamy ogromny problem z muzułmanami, którzy przekraczają dozwolone granice w każdej dziedzinie życia, a proponowane rozwiązania nie spowodują, że mysz wróci do swojej klatki” oraz „Islam jest brutalną religią. Jeżeli Mahomet żyłby dzisiaj, parlament zgodziłby się natychmiast na wygnanie go z kraju w niesławie”.

Wilders został oskarżony na podstawie artykułów 137c i 137d holenderskiego kodeksu karnego, które zabraniają zniesławiania grup, głoszenia nienawiści i podżegania do dyskryminacji. Proces był od początku kontrowersyjny, po części dlatego, że na wspomniane artykuły – wprowadzone w latach 30 w celu powstrzymania rosnącej fali antysemityzmu – rzadko się powoływano. Ponadto, fakt że przywódca silnej anty-establishmenckiej partii został postawiony przed sądem za swoje poglądy, rzuca niewątpliwie polityczny cień na całą sprawę.

Proces zdominował na wiele miesięcy debatę publiczną w Holandii, przykuł również uwagę reszty Europy. Taki stan rzeczy utrzyma się prawdopodobnie przez kolejny rok, ponieważ adwokatom Wildersa udało się skutecznie apelować. Wykazali oni stronniczość składu sędziowskiego zasiadającego w Amsterdamskim Sądzie Rejonowym. Proces będzie musiał zostać rozpoczęty od nowa. Poniżej zamieszczam relację opartą na bezpośredniej obserwacji tego niesmacznego epizodu.

Oskarżenie przeciwko Wildersowi zostało wniesione w zadziwiający sposób. Prokurator Paul Velleman początkowo odmówił postawienia mu zarzutów, ponieważ uznał, że Wilders nie złamał prawa swoimi wypowiedziami. Uzasadnił to stwierdzeniem, że słowa Wildersa „mogły być obraźliwe dla muzułmanów, „ jednak nie złamał on prawa, gdyż wypowiedzi pojawiły się „w kontekście publicznej debaty”. Velleman dodał, że Wilders nie podżegał do nienawiści i nie nawoływał do dyskryminacji, ponieważ jego komentarze „dotyczyły islamu jako religii, a nie muzułmanów jako grupy ludzi”. Stosowne prawa nie zabraniają krytykowania religii, skonkludował.

Jednak Gerard Spong, znany adwokat i krytyk Wildersa, zgłosił decyzję Vellemana do Sądu Apelacyjnego, który zgodnie z holenderskim prawem może mimo wszystko nakazać prokuratorowi wszczęcie postępowania. Stało się tak 21 stycznia 2009 roku, kiedy ów sąd orzekł, że „nie zgadza się z prokuratorem”. Trzech członków komisji stwierdziło, że wypowiedzi Wildersa są „karalne zgodnie z holenderskim prawem”, dodając że „w przeszłości inni, w tym politycy, byli skazywani z dużo błahszych powodów” (w załączonym odnośniku komisja powołała się na zaledwie jedną taką sprawę). Orzekając, że Wilders „nadużył wolności wypowiedzi” i „podżegał do dyskryminacji i nienawiści w stosunku do grupy ludzi lub związku wyznaniowego” Sąd Apelacyjny skandalicznie nadużył swoich uprawnień. Domniemanie niewinności jest w końcu jedną z centralnych zasad sprawiedliwego procesu. Zadaniem Sądu Apelacyjnego nie jest decydowanie o tym czy oskarżony jest winny, a jedynie czy proces jest uzasadniony. Jeżeli Wilders kiedykolwiek zostanie uznany winnym i zdecyduje się odwołać od wyroku, będzie musiał to zrobić przed sądem, który uznał go winnym jeszcze przed procesem.

Po tym jak Sąd Apelacyjny wydał orzeczenie, jedyną rozsądną decyzją Sądu Rejonowego w Amsterdamie, gdzie miał odbyć się proces, byłoby zamknięcie sprawy ze względu na stanowisko prezentowane przez prokuraturę od samego początku. Tak się jednak nie stało. W styczniu 2010, niemal rok po orzeczeniu Sądu Apelacyjnego, odbyło się wstępne posiedzenie w Sądzie Rejonowym mające na celu ustalenie toku postępowania.

Podczas tego posiedzenia główny obrońca Wildersa, Bram Moszkowicz, wniósł prośbę, aby kilkoro świadków mogło złożyć zeznania na temat islamu. Sąd nie zgodził się na wezwanie większości wymienionych osób. Niektórzy najprawdopodobniej nie stawiliby się przed sądem, jak np. Ahmed Jannati, przewodniczący irańskiej Rady Strażników, Jusuf al-Karadawi, ideolog egipskiego Bractwa Muzułmańskiego, czy Ajatollah Yazdi, były uczeń Ajatollaha Chomeiniego, a obecnie duchowy przywódca islamskich fundamentalistów w Iranie. Wielu jednak mogło przyjść i złożyć fascynujące zeznania popierające twierdzenie Wildera o „faszystowskiej” naturze islamu. Wśród nich mogliby się znaleźć Mohamed Bouyeri – islamski morderca filmowca Theo van Gogha, czy Fawaz Jneid – imam radykalnego meczetu As-Soenah w Hadze, który wyklął van Gogha i jego koleżankę Ayaan Hirsi Ali, na krótko przed zamordowaniem tego pierwszego i ucieczką z kraju tej drugiej.

Ostatecznie sąd zaakceptował powołanie tylko trzech świadków Wildersa, których zeznania słyszał jesienią, przed rozpoczęciem procesu: Hansa Jansena, arabisty i autora wielu książek na temat islamu, jego byłego studenta Simona Admiraala (ekspert w dziedzinie radykalnego islamu) oraz Wafy Sultan, amerykańskiej pisarki i dziennikarki, która dorastała w Syrii. Admiraal, który wystąpił jako pierwszy, oświadczył: „Islam jest ideologią. Jest to jasne jak słońce w południe”. Zeznał również przeciwko zarzutowi jakoby Wilders przetłumaczył nieprawidłowo wersety Koranu na potrzeby swojego filmu „Fitna” – przede wszystkim chodziło tu o werset 60 sury 8, którym film się rozpoczyna. Został on przetłumaczony w „Fitnie” następująco: „Przygotujcie przeciwko nim, ile możecie sił i oddziałów konnicy, którymi moglibyście przerazić wroga Boga i wroga waszego” (przekład Bielawskiego, Wwa 1986 – red.). Admiraal stwierdził, że takie tłumaczenie jest poprawne, w przeciwieństwie do stanowiska innych holenderskich arabistów, którzy utrzymywali, że oryginał jest mniej „islamofobiczny” i mówi jedynie o „wystraszeniu niewiernych”.

Jansen w swoim zeznaniu podkreślił, że islam szczyci się zniszczeniem chrześcijańskich i zoroastryjskich imperiów, które rozkwitały na Bliskim Wschodzie w okolicach siódmego i ósmego stulecia. „Nie istnieje umiarkowany islam, istnieją umiarkowani muzułmanie, lecz święte księgi nie stoją po ich stronie”, powiedział Jansen. Kiedy wskazał wersety z Koranu nakazujące muzułmanom zabijanie niewiernych, bicie żon, prowadzenie dżihadu i innych, Velleman poprosił Jansena, aby ten przyznał, że podobne treści można znaleźć też w Biblii. Jansen, który przewidująco przyniósł ze sobą Biblię, podał ją Vellemanowi z prośbą, aby ten wskazał fragmenty, które ma na myśli. Velleman odmówił, odburknąwszy, że tą sprawą być może zajmą się później.

Wafa Sultan, która zeznawała poprzez telekonferencję ze Stanów Zjednoczonych, powiedziała: „Islam jest największym problemem, jakiemu świat musi stawić czoła”. Sultan, której wielokrotnie grożono śmiercią, podkreśliła, że nierówność kobiet i mężczyzn, agresja wymierzona w niewiernych, brak ambicji i rozwoju nauki w islamskim świecie ma swoje korzenie w esencjonalnych naukach islamu.

Właściwy proces zakończył się 4 października 2010. Budynek sądu został otoczony kordonem policyjnych strażników i opancerzonych wozów, a upoważnieni wizytatorzy byli drobiazgowo przeszukiwani przed wejściem. (Warto zauważyć, że podczas gdy komentarze Wildersa nie spowodowały zakłócenia porządku publicznego wymagającego interwencji holenderskich organów prawa, on sam otrzymuje nieprzerwanie groźby śmierci i żyje pod ciągłą ochroną policji).

Najpierw ława składająca się z trzech sędziów odczytała wypowiedzi Wildersa, za które postawiono mu zarzuty. Następnie, odwołując się do stwierdzenia polityka, że gdyby usunięto wszystkie nienawistne wersy z Koranu, księga ta miałaby objętość komiksu z Kaczorem Donaldem, sędziowie zapytali oskarżonego, po co mieszał do tego popularną disnejowską postać. W odpowiedzi Wilders skorzystał ze swojego prawa do milczenia. Jeden z sędziów zwrócił więc uwagę, że Wilders ma opinię człowieka, który najpierw wznieca kontrowersje, by później unikać dyskusji. „Wygląda na to, że taką właśnie strategię próbuje pan stosować tutaj” – dodał sędzia.

W odczuciu, że komentarz ten był niestosowną refleksją, potępiającą postępowanie i charakter Wildersa jeszcze przed ustaleniem winy, obrona odwołała się do specjalnego komitetu wchodzącego w skład każdego holenderskiego sądu, zgłaszając coś, co w tamtejszym prawie określa się mianem „przejawów stronniczości”. Wilders złamał swoje milczenie, by powiedzieć, że ma wrażenie jakby konfrontował się raczej ze swoimi lewicowo-liberalnymi przeciwnikami politycznymi, niż z obiektywnymi sędziami w majestacie prawa (sprytnie odwołując się do wyników ostatnich badań, według których większość holenderskich sędziów głosowała na lewicowo-liberalne partie). Apelacja została odrzucona. Podczas gdy komentarz sędziego został określony jako „niefortunny dobór słów”, komisja orzekła, że nie nosił on znamion stronniczości.

Proces toczył się dalej z niezmienionym składem sędziowskim i w chłodnej atmosferze. Kolejne starcie miało miejsce tuż przed pokazem „Fitny”. Na chwilę przed projekcją pewna muzułmańska kobieta poprosiła o pozwolenie na opuszczenie sali sądowej, ponieważ nie chciała oglądać tego filmu. „Mogę to sobie wyobrazić”, odpowiedział jeden z sędziów. „To niewyobrażalne, że mógłby pan to sobie wyobrazić”, zareagował Wilders. Sędzia próbował bronić się stwierdzeniem, że jedynie „wyobrażał sobie, że ktoś może nie chcieć oglądać filmu”, i że ten komentarz nie był oceną treści samego filmu.

Po pokazie „Fitny”, Moszkowicz zażądał, aby Velleman odczytał na głos swoją wcześniejszą decyzję o niewnoszeniu oskarżenia przeciwko Wildersowi. Jeżeli teraz domagałby się skazania Wildersa, byłoby to niekonsekwentne z jego poprzednim stanowiskiem; jeżeli wniósłby o uniewinnienie, ośmieszyłoby to decyzję Sądu Apelacyjnego, sugerującą, że Wilders jest winny. Velleman pozostał odważnie przy swoim pierwotnym stanowisku. „Prawo kryminalne pełni ograniczoną rolę w społeczeństwie” – powiedział – „prokuratura nie chce wypowiadać się na temat polityki”.

Velleman odniósł się kolejno do wszystkich trzech zarzutów postawionych Wildersowi. Pierwszy, jak pamiętamy, oskarżał Wildersa o zniesławienie grupy, co jest w Holandii zabronione (w przeciwieństwie do znieważania symboli, książek czy religii). Jednak, jak zauważył Velleman, zniesławienie grupy jest karalne pod warunkiem, że zostało wymierzone w jednostki, czyli dotyczyło „nieodłącznych” cech poszczególnych osób, a jego użycie w publicznej debacie było „niepotrzebnie dotkliwe”. Większość wypowiedzi Wildersa nie dotyczyła jednostek, powiedział Velleman. Pozostałe zaś, dotyczyły ich zachowania, a nie nieodłącznych właściwości. (Przykładem było tu stwierdzenie Wildersa: „Ci marokańscy chłopcy są naprawdę brutalni. Biją ludzi z powodu ich seksualnych upodobań”, które odnosiło się do konkretnego działania tych ludzi, a nie do faktu, że są oni Marokańczykami).

Drugi zarzut dotyczył głoszenia nienawiści. Wypowiedź traktowana jest jako karalne podżeganie do nienawiści, kontynuował Velleman, jeżeli sugeruje nieunikniony konflikt pomiędzy ludźmi na podstawie ich nieodłącznej natury, a nie zachowania. Twierdzenie, że na podstawowym poziomie istnieje konflikt pomiędzy islamem i Zachodem, tak jak zrobił to Wilders, nie jest nielegalne, ponieważ islam jest jedynie systemem ideologicznym. Kwestia ta wyglądałaby inaczej, gdyby Wilders zasugerował, że konflikt z muzułmanami jest nieunikniony ze względu na czynniki będące nieodłączną częścią ich natury. W zasadzie, przypomniał Velleman, Wilders w jednej ze swoich wypowiedzi stwierdził, że „ma coś tylko przeciwko religii, a nie przeciwko ludziom”. Powiedział również, że jeżeli muzułmanie zasymilowaliby się, byliby w jego mniemaniu „równoprawnymi obywatelami, nie mniejszymi nawet na milimetr niż ty czy ja”. Co więcej, zwrócił uwagę Velleman, kiedy Wilders utrzymywał, że „toczy się walka i musimy się bronić” – co stało się kolejnym powodem do postawienia mu zarzutów – miał oczywiście na myśli wojnę ideologiczną, a nie fizyczną. Dlatego, w związku z oskarżeniem o głoszenie nienawiści, Wilders powinien zostać uniewinniony, skonkludował Velleman.

Velleman domagał się również uwolnienia Wildersa od trzeciego zarzutu, podżegania do dyskryminacji. Tutaj, pod wątpliwość zostały poddane propozycje Partii Wolności Wildersa, mianowicie zdelegalizowanie Koranu i powstrzymanie muzułmańskiej imigracji. Jednak propozycje te nie stanowią podżegania do dyskryminacji, powiedział Velleman, ponieważ partia nie wzywała nikogo do działania, lecz sugerowała rozwiązanie na drodze postępowania legislacyjnego. Mogły one być obraźliwe, ale nie łamały prawa.

Zgodnie z holenderskim prawem, to że prokurator domaga się uniewinnienia nie oznacza, że decyzja ta jest wiążąca dla sędziów. Dlatego też proces kontynuowano. Przed sądem zeznało kilka organizacji muzułmańskich oraz indywidualnych muzułmanów. Twierdzili oni, że poczuli „strach, gniew, żal i upokorzenie” z powodu słów Wildersa i wywołanej nimi atmosfery nietolerancji. Pomimo, iż strony stwierdziły, że doznany uszczerbek nie miał natury materialnej, domagały się one, aby Wilders wypłacił im symboliczne odszkodowanie w wysokości jednego euro. (W holenderskim prawie zakłada się, że wina w procesie kryminalnym pociąga za sobą odpowiedzialność cywilną, aby usprawnić postępowanie administracyjne, roszczenia cywilne mogą być zgłaszane w trakcie procesów kryminalnych, nawet przed ustaleniem winy).

Jeden z prawników powodów powiedział, że Marokańczycy i inni imigranci spoza Zachodu poczuli się poniżeni gruboskórnymi wypowiedziami Wildersa. Kolejny prawnik stwierdził, że Wilders oczernił dobre imię „marokańskiej społeczności”. Wśród pokrzywdzonych stron, które udzieliły zeznań, był Mohamed Rabbae, były lider małej zielono-lewicowej partii, który podczas kampanii przed wyborami w 1994 roku, popierał zdelegalizowanie „Szatańskich Wersetów” Salmana Rushdiego ze względu na ich „obraźliwy stosunek do muzułmanów”. Rabbae ostrzegł sąd, że przyczyną przestępstw dokonywanych przez holenderskich Marokańczyków są „rasistowskie poglądy” ludzi takich jak Wilders. Rabbae zacytował też wyniki badań psychiatrycznych, w których wykazano, że przypadki schizofrenii występują siedem razy częściej u Marokańczyków niż u innych ludzi, a powodem tego miało być, jak stwierdził Rabbae, że „nie czują się już mile widziani”.

Ponieważ żaden z tych argumentów nie był szczególnie przekonujący, adwokat obrony uznał, że nie musi się do nich odnosić. W zamian podkreślił, że „im więcej prawdy jest w słowach Wildersa, tym więcej wolności powinien mieć w ich wyrażaniu”. Jego proces, powiedział prawnik, powinien toczyć się pod hasłem „Nie zabijajcie posłańca przynoszącego złe wieści”.

Normalnie w takich okolicznościach proces powinien zmierzać ku końcowi. Rankiem, 20 października, strony miały wygłosić podsumowujące mowy, po czym skład sędziowski miał udać się na obrady. Jednak tego dnia dziennik „De Pers” opublikował artykuł ujawniający, że na kilka dni przed złożeniem zeznań, Hans Jansen uczestniczył w uroczystym obiedzie, gdzie jednym z gości był członek Sądu Apelacyjnego. Moszkowicz zażądał, aby obecny na sali Jansen został przesłuchany w celu ustalenia czy wywierano na niego wpływ. Sąd odrzucił wniosek. Moszkowicz zgłosił więc komisji, że sędziowie „wykazują stronniczość”. Tym razem komisja zgodziła się – częściowo ze względu na wcześniejszy incydent z muzułmańską kobietą i sympatyzującym z nią sędzią przed projekcją „Fitny” – rozwiązując w efekcie skład sędziowski. Teraz nowy zespół sędziów będzie musiał poprowadzić sprawę od początku. Przygotowania do ponownego procesu mogą potrwać rok.

Decyzja sądu wyższej instancji o stronniczości sądu niższej instancji naruszyła reputację holenderskiego sądownictwa. W Holandii nie prowadzi się spraw przeciwko sędziom. Jeżeli sędziowie nie potrafili zachować bezstronności, kiedy po raz pierwszy w historii skierowane były na nich oczy całego świata, jacy muszą być, kiedy nikt nie patrzy?

W wielu krajach Europy proces Wildersa zaognił przekonanie co do miejsca islamu w europejskim społeczeństwie. We Francji zabroniono noszenia burki, w Szwajcarii na drodze referendum zakazano budowania nowych minaretów, w Szwecji rezultaty ostatnich wrześniowych wyborów zostały określone mianem „katastrofy” przez muzułmańskich przywódców, ze względu na przewagę antyislamskiej partii Szwedzkich Demokratów, w Niemczech natomiast powstała partia oficjalnie „zainspirowana” Partią Wolności Wildersa (Freiheit). Niewątpliwie proces Wildersa odbił się echem nie tylko w Holandii.

Jednak to może być dopiero początek. Kiedy zostanie wyznaczony nowy skład sędziowski, być może zeznania będą mogli złożyć nowi świadkowie, tacy jak Mohamed Bouyeri – morderca van Gogha, weryfikując tym samym stwierdzenie Wildersa, że islam jest bardziej faszystowską ideologią niż religią. Nie tylko Wilders, ale i islam musi zostać postawiony przed sądem w Holandii. Przeciwnicy islamu od dawna mówili, że proces ten nie powinien mieć miejsca, za to zwolennicy islamu mogą niebawem żałować, że naciskali na jego wszczęcie.(jk/pj)

Tłumaczenie: Churchill na podstawie www.city-journal.org

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign