Pieski salonowe demokracji

Swój sobotni program o wydarzeniach ze świata – „Horyzont” – TVN24 reklamowała m.in. wzrostem znaczenia skrajnej prawicy w Europie, która zdobywa głosy dzięki antyislamskim sloganom. Najpierw ekran pokazał demonstrację, a potem płaczące dziecko, prawdopodobnie Murzynkę. Czy rzeczywiście ta dziewczynka płakała z powodu odbywających się demonstracji? Czy też może tak pasowało to realizatorom, żeby zestawić złych, brunatnych rasistów, z wizerunkiem płaczącego dziecka?

W poniedziałek „Wprost” opublikował artykuł Waldemara Kedaja „Ciemna strona Szwecji” na ten sam temat. Kedaj przejmuje się wzrostem nastrojów ksenofobicznych w Szwecji, a na świadków powołuje fikcyjnych bohaterów szwedzkich kryminałów m.in. komisarza Wallandera, policjanta z powieści Henniga Mankella. Jedynie mimochodem wspomina o podstawowym problemie, który wywołuje niechęć wobec muzułmanów. „W osiedlach o dźwięcznych nazwach, np. Mały Bagdad, tubylcy boją się postawić stopę(…) często nie bez racji”, pisze autor. Jednak jak uważają szwedzcy socjaldemokraci cytowani przez autora, podawanie informacji o imigrantach to kreowanie „atmosfery lęku i nienawiści”.

Totalitaryzm islamski w Europie

Totalitaryzm islamski w Europie

Dwa tygodnie temu „Dzień Dobry TVN” w osobie Magdy Mołek i Andrzeja Sołtysika zajęło się kontrowersyjnym tematem związków Europejek z muzułmanami, zapraszając orientalistów reprezentujących tylko jeden słuszny pogląd. Czego się dowiedzieliśmy? Wszystko zależy od człowieka, jaki jest ten konkretny mąż. Nowość! Tylko po co nam media, nauki społeczne (których reprezentantkami są orientalistki) i polityka, jeżeli nie wolno nam uogólniać i syntetyzować danych? Na koniec nie uniknęliśmy tematu radykalnej, prawicowej Europy. Pani Mołek i Sołtysik zaczęli bić się w piersi za prezydenta Sarkozy’ego i zakaz noszenia burek, jako przejaw naszej ksenofobii i nietolerancji.

Wszystko byłoby może i pięknie, gdyby jeden fakt nie psuł wspaniałych, tolerancyjnych postaw przedstawicieli świata mediów. Te same media donoszą o większości problemów z imigracją z krajów muzułmańskich, z powodu których (co tak trudno dojrzeć) narastają nastroje anytimigranckie.

Może media powinny być wobec tego tak „odpowiedzialne” jak opisała to w swojej książce dyrektorka jednego z belgijskich liceów Karin Heremans i nie przedstawiać informacji, które budują niekorzystny wizerunek mniejszości? Za czasów jej kierownictwa radykalni muzułmanie protestując przeciwko zakazowi noszenia chust w szkołach, skandowali Allah Akbar i wyrażali zadowolenie, że „ludzie się nas boją,” bo „taka jest wola Allaha”. Obecne przy zdarzeniu media uległy prośbom niektórych muzułmanów i powstrzymały się od emisji tych obrazów.

Media wybrały milczenie, a przecież ten fakt miał miejsce. Czy chcemy takich mediów, które będą sterować naszymi poglądami przez nieujawnianie faktów; przez niedochodzenie do prawdziwych przyczyn zjawisk; przez schizofreniczne donoszenie o zdarzeniach i jednocześnie krytykowanie tych, którzy wnioski z tych zdarzeń wyciągnęli?

To, co może wydarzyć się w Europie Zachodniej, można było przewidzieć wcześniej, biorąc pod uwagę, że tzw. mainstream ignorował doniesienia o problemach integracyjnych z muzułmanami. Wspominana przez Kedaja Szwecja oficjalnie od lat była tolerancyjna, a w środku kipiało. Wystarczyło zestawić badania na temat deklarowanego pozytywnego stosunku do imigrantów, z niechęcią do osiedlania się w dzielnicach przez nich zamieszkałych. Dzisiaj nie ma co drzeć szat, że inne partie zaczynają przejmować te głosy. Warto zamiast tego wysilić się i sprawdzić, co to są za partie. Mówienie o Wildersie „rasista” jest śmieszne; to samo dotyczy English Defense League, której członkami są i żydzi i ciemnoskórzy, a projekt zakazu burki do francuskiego parlamentu wprowadziła komunistyczna lewica – socjaldemokraci wybrali wstrzymanie się od głosu w tej sprawie.

Kiedyś Ayaan Hirsi Ali, współpracowniczka zamordowanego przez islamskiego fanatyka, reżysera Theo Van Gogha, powiedziała do holenderskich dziennikarzy: „Zderzenia i konflikty są naturalną częścią tych zmian – dopóki są rozwiązywane za pomocą słów, a nie przemocy. Nie przejmujcie się więc zarzutami polityków, że powiększacie różnice i podsycacie konflikty. Musicie sygnalizować niebezpieczeństwa i rozumieć zagrożenie. Musicie troszczyć się o to, by władze chroniły dziennikarzy i liderów opinii publicznej. Jesteście psami łańcuchowymi demokracji.”

Widocznie niektórzy to jednak salonowe pieseczki zbyt przywiązane do michy i drapania za uchem, żeby mieć ochotę na ryzykowne, głośne ujadanie, kiedy pojawiają się ludzie chcący wywrócić do góry nogami mieszkanie.

Jan Wójcik

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign