Pastor i pracownik budowlany rzucają wyzwanie islamowi

Pastor z Florydy, Terry Jones, oraz pracownik budowlany z Nowego Jorku, Andy Sullivan, chcą mówić o kwestiach związanych z islamem i prawem szariatu, jednakże robią to na dwa bardzo różne sposoby.

usa eagle

Jones zwrócił uwagę prasy paląc Koran w swoim kościele oraz prześmiewczym procesem Mahometa. Reakcje Amerykanów balansowały od widzenia tego jako wyraz wolności słowa i wysiłku, by wskazać na pewien problem, aż do postrzegania go jako osoby nieodpowiedzialnej, nieczułej, uwłaczającej i śmiesznej. Sam Jones przyznał, że celem było „przyciągnięcie uwagi do radykalnego islamu”, jak twierdzi w artykule lokalnego wydania CBS w Los Angeles. Pomimo iż wielu nie zgadza się z jego metodami, z pewnością osiągnął sukces i pokazał swój punkt widzenia: jeśli muzułmanin gorliwie praktykuje islam i dokładnie podąża za Koranem, to islam nie jest wtedy pokojową religią. Śmierć ludzi w Afganistanie, o którą obwinia się go z powodu zamieszek, które rzekomo spowodował swoim wystąpieniem (nie ważne, że cały Bliski Wschód był już niestabilny), są tego świetną ilustracją, tak samo jak 400 gróźb śmierci, jakie do tej pory otrzymał. Jones z pewnością zapłacił wysoką cenę za egzekwowanie swojego prawa do wolności słowa.

Innym człowiekiem, który korzysta ze swojego prawa do wolności wypowiedzi jest budowlaniec z Nowego Jorku, Andy Sullivan. Ostatnio, w swojej wymierzonej przeciwko politykom kampanii “911 Hard Hat Pledge” zawarł m.in. „przysięgę przeciwko prawu szariatu, która nawołuje podpisujących się pod nią ludzi do aktywnego protestu i głosowania przeciwko uznaniu muzułmańskiego prawa w USA” – podało w środę One News Now. Sullivan nie omieszkał też wygłosić w zeszłym roku swojej opinii na temat kontrowersyjnego meczetu, budowanego niedaleko strefy zero. Wielu określiło ten pomysł jako nieczuły, nieodpowiedzialny, śmieszny i obraźliwy zarówno dla tych, którzy przetrwali katastrofę oraz dla pamięci tysięcy kobiet, mężczyzn i dzieci pozbawionych życia przez muzułmańskich ekstremistów, bez żadnego ostrzeżenia. Amerykanie nie chodzili i nie zabijali przypadkowych, zamieszkałych w Ameryce muzułmanów i nie wywoływali zamieszek, tak jak niektórzy muzułmanie w Afganistanie – zabijali chrześcijan i Amerykanów lub amerykańskich reprezentantów, jakich napotkali na swojej drodze.

Kiedy Sean Hannity, prowadząc z Jonesem wywiad w swoim programie radiowym z września, pytał go o spalenie Koranu, ten odparł, że kontaktowali się z nim członkowie armii, popierający jego pomysł. Wyrazili oni swoje głębokie przerażenie z powodu zarządzeń, jakie dostali z Waszyngtonu – zmuszały ich one do nie reagowania, gdy kościoły i szpitale z chrześcijanami w środku były palone w muzułmańskich krajach, w których stacjonowali.

Kiedy Hannity zapytał, czy Jones nie był zaniepokojony możliwością urażenia muzułmanów jako ogółu, ten wskazał, że jego celem nie było obrażanie umiarkowanych muzułmanów, choć zdał on sobie sprawę z tego, iż mogą oni potraktować spalenie Koranu osobiście. Dodał też, iż obawa przed urażeniem kogoś nie jest powodem do wycofania się. W końcu sondaże pokazują, że ci, którzy budują meczet w strefie zero, obrażają amerykańską większość, a pomimo to budowniczy meczetu (z których część ma powiązania z ekstremistycznymi muzułmanami z Hamasu) nie zmieniają swoich planów.

Interesujące jest to, jak FBI reagowało na „ekstremistyczne” grupy chrześcijańskie. Jednym z incydentów, przychodzących na myśl, jest sprawa 9 ekstremistycznych chrześcijan, którzy w marcu zeszłego roku zostali oskarżeni o planowanie zbrojnego ataku na pewnego oficera oraz procesję pogrzebową, w nadziei na wywołanie antyrządowego powstania. Ekstremiści nazwali swoją grupę The Hutaree. I co zrobiło nasze FBI, gdy wywęszyło ich radykalne działania? Skonfrontowało się z nimi. Kropka. Pracownicy FBI zajmujący się tą sprawą byli bardziej przejęci przyszłością obywateli tego kraju niż możliwością obrazy chrześcijan jako ogółu lub byciem poprawnym politycznie. I taka właśnie reakcja była właściwa.

Artykuł w One News Now z września 2010 roku donosił, że „obywatel Nashville i otwarty przeciwnik budowy mega-meczetu w  Murfreesboro w Tennessee otrzymał dwie groźby śmierci…” Jeżeli Sullivan także takowe otrzymał, media o tym nie doniosły.

Laurie Cardoza-Moore, założycielka i prezes organizacji Proclaiming Justice to the Nations ( Proklamowanie Narodom Sprawiedliwości) uważa, iż aktywność islamskich ekstremistów powinna wywoływać we wszystkich Amerykanach głębokie zakłopotanie i wskazuje na Europę jako przykład tego, w jaki sposób ekstremiści muzułmańscy chcą przejąć Amerykę: „Czy tego właśnie chcemy dla Stanów Zjednoczonych Ameryki? Popatrzcie na to, co się stało w Europie, popatrzcie na to, co stało się w innych krajach, gdzie tkwią tego korzenie. Oni nie są tutaj dlatego, że chcą cieszyć się naszymi wolnościami – przybyli tu, by podporządkować nas prawu szariatu”.

Innym artykułem, który potwierdza jej słowa jest publikacja World Net Daily z października 2010 roku, zatytułowana: „Obserwator islamu International Christian Koncern – Jonathan Racho mówi, że w powiększającej się społeczności muzułmańskiej w zachodniej Europie przybywa nie tylko ludzi, ale i wojowniczości.”

Racho twiedzi, że „jeśli odwiedzisz Wielką Brytanię i Francję oraz niektóre miasta w Szwecji czy Holandii, to istnieją już pewne miasta, gdzie muzułmanie są bardzo znaczącą siłą z  powodu swojej ilości”.

„W wielkiej Brytanii są miejsca, w których jest tak wielu muzułmanów, iż niemuzułmanie nie mogą tam chodzić. Nazywa się je ‘miejscami wyjętymi spod prawa’ dla niemuzułmanów, gwałci się tam prawa człowieka. Odnotowano ataki na chrześcijan na pewnym osiedlu w Wielkiej Brytanii: protestanci zostali zatrzymani przez policję za głoszenie Ewangelii. Muzułmański policjant zatrzymał ich i powiedział, że nie mogą jej głosić w tej okolicy”, mówi Racho.

Dodał też, że „było kilka przerażających sytuacji. Nie chcę być panikarzem, po prostu mówię o faktach. Sytuacja chrześcijan jest naprawdę zła w niektórych okolicach w Europie, gdzie muzułmanie stanowią obecnie większość”.

Racho wyjaśnił później, iż istnieją takie społeczności w Europie, gdzie prawo szariatu jest praktykowane pomiędzy muzułmanami i „stało się to znaczącym problemem, ponieważ populacja muzułmańska w pewnych krajach Europy Zachodniej zaczęła bardzo głośno wyrażać swoje zdanie.”

Zauważył on pewien wzór: kiedy prawo szariatu zostaje dozwolone w jakimś miejscu, presja na niemuzułmanów zwiększa się. Dodał też, że „w niektórych miejscach w Europie, muzułmanie nawołują do stosowania przemocy”.

Populacja muzułmańska w Ameryce również rośnie, a razem z nią zwiększa się zapotrzebowanie na nowe meczety. Jednakże Racho ostrzega, by zauważyć to, jak budowa meczetu odnosi się do islamskiej ideologii. Upomina, że „niektóre grupy muzułmańskie używają wolności wyznania panującej w USA do importowania radykalnej ideologii islamskiej. Jest to ideologia, która stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Twórcy polityki USA powinni być czujni wobec muzułmańskich grup w tym kraju, które w imieniu islamu czy religii eksploatują system.”

Jedna kluczowa wskazówka, którą wymienił, brzmi: „musimy się upewnić, że pieniądze na meczety pochodzą ze źródeł nie podległych radykalnemu islamowi. To bardzo ważne. Widzieliśmy raporty o tym, że w wielu meczetach, budowanych przez Saudyjczyków, uczy się bardzo brutalnych form islamu. Musi tu być jakieś poczucie odpowiedzialności, ponieważ jeśli pozostawimy im wolność do plucia swoimi nienawistnymi ideologiami, to zapłacimy za to. A cena będzie naprawdę wysoka”.

Amerykanie muszą być świadomi faktu, iż według szacunków FBI „10% meczetów w Stanach Zjednoczonych jest powiązanych z radykalną ideologią dżihadystów. Inni szacują, że 80% meczetów jest zdominowanych przez ekstremistyczną ideologię wahhabicką, popieraną przez Arabię Saudyjską. I wolno im to wszystko praktykować, zgodnie z amerykańskimi zasadami wolności wyznania” – donosi sierpniowy artykuł na www.americanthinker.com. Innymi słowy, FBI jest również świadome istnienia „uśpionych komórek” powiązanych z meczetami w Ameryce, co oznacza, że nie tylko są one złożone z muzułmańskich ekstremistów, ale wiele z nich tworzy wyszkolony wojskowo, wspierający dżihad personel.

Te fakty są na pewno powodem do zmartwienia, lecz przez moc modlitwy oraz przez wysiłki zaniepokojonych obywateli takich jak Andy Sullivan, Amerykanie stawiają u władzy przywódców, którzy chcą dać naszej armii prawo do tego, czego chcą podatnicy – chronić nasz naród – Ameryka ma więc przynajmniej szansę na utrzymanie bezpieczeństwa narodowego.(ziu)
Tłumaczenie Veronica Franco

http://www.examiner.com/christianity-politics-in-national/terry-jones-and-construction-worker-sullivan-challenge-islam

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign