Pakistańscy chrześcijanie boją się od zawsze

Tom Heneghan

Zanim jeszcze amerykańskie bombardowania sprzed 10 lat rozpoczęły proces odsuwania talibów od władzy, pakistańscy chrześcijanie już obawiali się odwetu, jaki mógłby ich czekać ze strony brutalnych miejscowych islamistów.

Byłem w tym czasie w Islamabadzie i pakistański ksiądz wyraził zaniepokojenie tą sytuacją podczas mojej wizyty w jego kościele. „Będą chcieli zemścić się na Ameryce, która jest narodem chrześcijańskim, więc zaatakują tych chrześcijan, którzy będą najbliżej” – powiedział. Natychmiast pojechałem do jednego z największych slumsów tego miasta – French Colony, zamieszkałego przez chrześcijan, którzy są tradycyjnie najniższą klasą w pakistańskim społeczeństwie. Mimo że French Colony nie zostało nigdy zaatakowane, w ciągu tygodni po rozpoczęciu bombardowań w Afganistanie uderzono w kilka kościołów. Presja na chrześcijan trwa tam do dziś.

W reportażu z roku 2001 tak opisywałem, co tam zobaczyłem.

* * *

Jeżeli wściekłość świata islamskiego eksploduje z powodu amerykańskiego ataku na Afganistan, lęk i niepokój będą prześladować wąskie uliczki pakistańskiego slumsu o nazwie French Colony. Jego mieszkańcy są już wystarczająco przerażeni. W ponurych wizjach wyobrażają sobie hordy muzułmanów robiących nalot na ich rudery z zamiarem ograbiania i palenia, a może nawet zabijania.

Ich problem? Śmieciarze i grabarze z French Colony są chrześcijanami, niewielką, pogardzaną mniejszością w islamskim Pakistanie i jednocześnie najbliższym celem w okolicy. Te same obawy pobrzmiewają wśród chrześcijańskich społeczności w całym Pakistanie, gdzie około dwa procent ze 140-milionowej populacji podąża raczej za Jezusem Chrystusem niż za Prorokiem Mahometem.

„Muzułmanie nie pojadą zemścić się do Ameryki, więc mogą zrobić to tutaj” – uważa ojciec William Rahat, katolicki ksiądz ze spokojnej stolicy kraju, Islamabadu.

French Colony – nazwana tak z powodu bliskości francuskiej ambasady – jest tak zaniepokojona, że niektórzy mężczyźni stoją każdej nocy na straży z kijami w pobliżu bram otoczonego murem slumsu. „Chrześcijanie boją się, że muzułmanie nas zaatakują, jeśli nastąpi amerykański atak na Afganistan” – mówi Szariq Asziq, 22-letni sprzątacz pobliskiego biura.- “Wszyscy się modlimy.”

Szantażowani bluźnierstwem

Postrzegani jako najniższa kasta, przeznaczeni głównie do brudnej pracy, której wykonywania odmawiają muzułmanie, chrześcijanie mieszkają w większości w ruderach na obrzeżach miasta, gdzie brudny strumień zaopatruje ich w wodę. Stali się jeszcze bardziej bezbronni od 1991 roku, kiedy rządzący Pakistanem uczynili bluźnierstwo przeciwko islamowi przestępstwem karanym śmiercią, by zadowolić islamskich fundamentalistów.

Zeznania muzułmanina, nawet poparte wątłymi dowodami, wystarczały do wsadzenia kogoś za kratki albo nawet gorzej. Grupy obrońców praw człowieka wkrótce zaczęły się skarżyć, że oskarżenia o bluźnierstwo stają się szantażem, używanym do wywierania presji na mniejszościach albo usprawiedliwienia ataku na nie. „Jeżeli jesteś oskarżony o bluźnierstwo, to koniec, nie ma już sprawiedliwości” – mówi ksiądz John Nevin, 64-letni pastor kościoła Naszej Pani z Fatimy, znadującego się niedaleko French Colony.

Nevin, katolicki ksiądz z Irlandii, który od 35 lat pracuje w Pakistanie, też uważa, że każde amerykańskie bombardowanie Afganistanu może być tutaj widziane jako atak chrześcijańskiego kraju na państwo islamskie i sprowokować miejscową reakcję: „Jeśli podczas nalotu na Afganistan amerykańskie bomby trafiłą w meczet, będziemy mieli tutaj problem” – mówi, dodając, że retoryka  Waszyngtonu podsyca nieporozumienia. “Używają takich określeń jak krucjata, to bardzo niebezpieczne. Dla świata muzułmańskiego to brzmi jak prowokacja.”

Ojciec Sarfraz Simon, pakistański wikariusz Nevina mówi, że coraz potężniejsi pakistańscy fundamentaliści podsycają napięcia między muzułmanami a chrześcijanami: „Starają się nadać temu wydźwięk wojny religijnej i dlatego się boimy. Jeżeli zwykli ludzie zaczną to postrzegać jako wojnę religijną, to w końcu zaatakują nasze kościoły”.

Katolicy stanowią większość wśród tutejszych chrześcijan, drugą co do wielkości grupą są odłamy protestanckie, łącznie z Kościołem Pakistanu.

„Tylko Bóg pomoże”

Sześciuset mieszkańców z French Colony uważa, że najgorsze już się zaczęło. „Muzułmanie zaatakowali kościół i zabili dwóch chrześcijan w Rawalpindi” – mówi 40-letni grabarz Musztaq Masih, jednak więcej w tym jego domniemania, niż faktów. W rzeczywistości była to tylko plotka. Mężczyźni twierdzą, że obecny prezydent, generał Pervez Muszarraf, jest autentycznie zatroskany o bezpieczeństwo mniejszości, czego nie można było powiedzieć o gen. Mahomecie Zia-ul-Haqu, który rozpoczął ruch ku islamizacji w latach 80.

Kościoła fatimskiego podczas mszy strzegą teraz policjanci, a patrole odwiedzają od czasu do czasu French Colony, lecz dla mieszkańców slumsu to słaba pociecha. „Policja nie jest tu na stałe, tylko tymczasowo” – narzeka Riaz Masih, 25-letni nauczyciel. – “Jeżeli będzie wojna, nie pomogą nam, ale muzułmanom. Tylko Bóg może nam pomóc. Jesteśmy sami, jesteśmy mniejszością i jesteśmy bezbronni.”

W mieszczącej się w jednej sali szkole Buszra Barkhe przerwała lekcję alfabetu arabskiego, żeby wyjaśnić, jak będzie się bronić na wypadek ataku: „Będziemy się modlić i czytać Biblię.”

Ksiądz Nevin uważa, że slumsy w Islamabadzie mają mniejsze powody do obaw, ponieważ znajdują się w stolicy, w bliskości armii zagranicznych dziennikarzy, relacjonujących kryzys afgański. „Prawdziwe problemy zaczynają się w głębi kraju, w Pendżabie i małych wioskach” – mówi. “Wykorzystują tam prawo o bluźnierstwie do rodzinnej wendetty i walki o ziemię.”

Jeden taki incydent miał miejsce w 1997 roku, gdy muzułmańscy demonstranci w południowym Pendżabie ograbili 13 kościołów oraz szkołę, i spalili oraz splądrowali setki domów, twierdząc, że niektórzy chrześcijanie dopuścili się bluźnierstwa, wrzucając podarte strony z Koranu do meczetu.

Bezbronni od dawna

Bezbronność, jaką czują chrześcijanie, nie jest niczym nowym. W czasach Indii Brytyjskich wielu niedotykalnych i biedaków przyjmowało religię kolonialnego pana, mając nadzieję na polepszenie przez to swojej pozycji. Inni nawracali się po pobieraniu nauki w misjonarskich szkołach i leczeniu w szpitalach. Jednak dla większości hinduistów w Indiach i muzułmanów w Pakistanie, pozostali oni najniższymi z najniższych.

Ich los był jeszcze bardziej skomplikowany w Pakistanie, który został ogłoszony państwem muzułmańskim w 1947 roku i jest równie mocno ideologicznie zakorzeniony w islamie, jak inne państwo powstałe w tym samym czasie, Izrael, jest zakorzeniony w judaizmie.

Mimo tego wszystkiego, chrześcijanie lojalnie gromadzili się w swoich kościołach w czwartek, by wziąć udział w Narodowym Dniu Solidarności, który ogłosił prezydent Muszarraf, by uzyskać masowe poparcie. W wypełnionym po brzegi kościele Naszej Pani z Fatimy zgromadzeni śpiewali hymn narodowy pod zawieszoną wysoko pakistańską flagą. „Jestem dumny z Pakistanu” – mówi  Szafiq Asziq.(p)

Islamabad, 27 września 2001 roku (Reuters).

Tłumaczenie Veronica Franco

http://blogs.reuters.com/faithworld/2011/10/11/flashback-to-2001-pakistani-christians-feared-backlash-from-attack-on-taliban/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign