”Oczy zasypane piaskiem” Pawła Smoleńskiego – recenzja

Recenzja książki ”Oczy zasypane piaskiem – notatki z Palestyny” Pawła Smoleńskiego, Wydawnictwo Czarne, 2014, zamieszczona na portalu Erec Israel.

* * *

Publicysta Gazety Wyborczej Paweł Smoleński uważa, że między Arabami i Żydami jest źle i będzie jeszcze gorzej. Bohaterami pozytywnymi jego książki są radykalni lewicowcy żydowscy, diabłami w ludzkiej skórze są żydowscy mieszkańcy Judei i Samarii (tzw. osadnicy), a Arabowie są właściwie potraktowani jako tło. Nie dowiemy się też o zinstytucjonalizowanej kulturze nienawiści wzywającej do mordowania Żydów, która się leje nieustannie i oficjalnie z państwowych mediów Autonomii czy tamtejszych szkół.

Smoleński tradycyjnie dopuścił się bardzo wielu błędów rzeczowych, przeinacza fakty, myli osoby, ofiary, miejsca, daty etc. Znowu kłamie, insynuuje i zniesławia.

W tej recenzji, pisanej ze łzami w oczach, skupiamy się jedynie na części spraw poruszonych w książce. Przepraszamy, że jest taka długa. I przepraszamy, że jest zbyt krótka.
Paweł Smoleński zacytował swojego redaktora naczelnego Adama Michnika na okładce „Oczu zasypanych piaskiem”.

Michnik napisał m.in. „… w Palestyńczykach widzi Smoleński Żydów Bliskiego Wschodu […] tę książkę gorąco polecam tym wszystkim, którzy chcą rozumieć złożoność świata naszych wyborów moralnych”.
Do Michnika jeszcze później wrócimy…

________________________________________

Oto jak Smoleński opisuje atak terrorystyczny w Itamar:
11 marca 2011 roku około północy dwunastoletnia Tamar Fogel wróciła do domu w osiedlu Itamar na Zachodnim Brzegu. Mieszkają w nim przede wszystkim ideologicznie motywowani osadnicy, religijni nacjonaliści; niektórych można śmiało nazwać fanatykami. […] Tamar wraca do domu, ale wnet wybiega z przerażającym krzykiem. Zobaczyła zasztyletowane ciała najbliższych: ojca Ehuda, matki Ruth, braci: Joawa (jedenaście lat), Elada (cztery lata) i Hadasa (trzy miesiące). Wedle niektórych relacji Hadas miał głowę odciętą tak, jak fanatyczni islamiści odcinają głowy swoim ofiarom. […]

Trzymiesięczna Hadas nie była chłopcem – była dziewczynką… A młodziutka Tamar Fogel nie mogła wejść do domu, więc zaalarmowała sąsiadów, którzy rozwalili drzwi.

Poniżej wszystkie 5 ofiar na zdjęciu. Największą „fanatyczką” była Hadas.
1

Smoleński dalej snuje swoją opowieść:

Początkowo odpowiedzialność za zbrodnię przyjęła w oficjalnym oświadczeniu Brygada Męczenników Al-Aksy – zbrojne ramię Fatahu rządzącego Autonomią. Napisali, że była to „bohaterska operacja” i „naturalna odpowiedź” na izraelską okupację i opresję. Pospieszyli się lekko, gdyż morderstwo (wedle niezależnych badań opinii publicznej) potępiło sześćdziesiąt trzy procent Palestyńczyków, władze Autonomii, od zbrodniarzy odżegnał się nawet Hamas.

Bzdury. Hamas skrytykował mordowanie dzieci po angielsku, ale zdecydowanie pochwalił po arabsku – szczegóły tutaj. To samo zrobił Fatah. Prezydent Abbas elegancko potępił zbrodnię po angielsku, ale państwowa telewizja Autonomii nie ma problemów z gloryfikowaniem sprawców tej zbrodni – wideo z tłumaczeniem na język polski tutaj. Wg tego samego sondażu 32% mieszkańców Autonomii Palestyńskiej pochwaliło ten zamach. Dlaczego tylko 1/3 była zachwycona? Z reguły takie zamachy cieszą się poparciem rzędu 80%. Otóż rodzina pomordowanych Foglów od razu po zamachu zdecydowała się na absolutnie bezprecedensowy ruch – na wrzucenie do Internetu policyjnych zdjęć z miejsca zbrodni. Ta ich decyzja będzie jeszcze długo komentowana, ale oni uważali, że ludzie nie uświadomią sobie skali zbrodni i bezgranicznej nienawiści bez takich zdjęć. Jedno z tych zdjęć (wcale nie najbardziej drastyczne) można zobaczyć tutaj.

Następnie Smoleński opisuje śledztwo izraelskiego wojska. Wojsko zabezpieczyło materiał DNA dwóch arabskich morderców na miejscu zbrodni. Terroryści – kuzyni Amjad Awad oraz Hakim Awad – zostawili też ślady prowadzące do arabskiej wsi Awarta. Morderczy kuzyni Awadowie należą do tego samego klanu, zamieszanego w szereg zamachów terrorystycznych, który stanowi połowę mieszkańców Awarty. Wojsko prowadziło we wsi liczne przeszukania i częściowo udawane przesłuchania, bo tak naprawdę chodziło o pobranie od mieszkańców DNA w celu ustalenia sprawców. Do tego wystarczy kropla śliny czy włos.

Smoleński przez całą książkę powołuje się na działaczki z radykalnie lewicowej organizacji Machsom Watch, które po prostu głęboko podziwia. Machsom Watch oficjalnie zajmuje się monitorowaniem punktów kontrolnych (po hebrajsku punkt kontrolny to machsom, po angielsku checkpoint) między Izraelem a Autonomią Palestyńską i wyszukiwaniem nieprawego zachowania izraelskich żołnierzy pracujących na granicy, ale taknaprawdę jest to skrajnie lewicowa organizacja dotowana setkami tysięcy dolarów z całego świata, która ma na celu udowadnianie, że Żydzi w Judei i Samarii nie mają prawa żyć. Machsom Watch wzywa też na forach międzynarodowych do bojkotowania Izraela.

Jedna z działaczek Machsom Watch pojechała pocieszać matkę jednego z morderców z Itamar, która żaliła się w prasie Autonomii Palestyńskiej na surowe przesłuchania. To było jeszcze przed ujawnieniem tożsamości sprawców zbrodni, którzy z uśmiechem na twarzy przyznali się w sądzie do winy i byli z siebie bardzo dumni.

2

Arabskie media z Autonomii i ich lewaccy przyjaciele z zachodu – przykładowy tekst tutaj – płakali wtedy nad surowością izraelskiego wojska i sugerowali, że zbrodni dokonał pracownik sezonowy z Tajlandii, który miał być źle potraktowany przez zamordowanych Foglów. Ale Foglowie nigdy nie zatrudniali nikogo z Tajlandii – nie było ich na to nawet stać, bo byli biedną, wielodzietną rodziną. Rodzina „pani w chuście” została poddana szczegółowemu przesłuchaniu, a dom dokładnej rewizji.

Pani w czerwonym sweterku (z Machsom Watch) zamieściła też na swojej stronie zdjęcie z domu „pani w chuście”. Widzimy na nim ubrania porozwalane na łóżku. Potłuczonego szkła i krwi nie widać.

3

Smoleński nie może się pogodzić z krytyką jaka spadła w Izraelu na „panią w czerwonym sweterku” z Machsom Watch z powodu tego zdjęcia z „panią w chuście” i boli go z tego powodu serce.

Oto jak to komentuje Smoleński:

…wojsku puściły hamulce… Gdy pierścień blokad nieco zelżał, w wioskach pojawili się izraelscy obrońcy praw człowieka.

Myślę, że do dzisiaj babcie z Machsom Watch nie otrząsnęły się w sprawie rodziny Fogelów, mimo że nie są winne; rzeczywiście Awarta w dni po zabójstwie wyglądała jak przedwojenna dzielnica żydowska w Kijowie lub Kiszyniowie tuż po pogromie. Oszukano je po prostu, najpewniej nie ostatni raz.

Smoleński porównał śledztwo izraelskiego wojska w arabskiej wiosce Awarta (izraelskie wojsko nikogo nawet nie skaleczyło) z antyżydowskimi pogromami w carskiej Rosji…Dlaczego Smoleński użył tego porównania? Przecież nie zrobił tego przypadkowo – zrobił to na zimno i z premedytacją.

W 1905 roku motłoch w Kijowie zamordował ok. 100 Żydów. Poza mordowaniem dochodziło do grabieży, podpaleń i brutalnych gwałtów na kobietach. To samo działo się w Kiszyniowie w 1903 roku – 47 Żydów zabitych, 100 rannych, 700 domów i sklepów zrabowanych i zniszczonych. Dalszy komentarz jest raczej zbędny. Chociaż nie… Smoleński nie napisał, że terroryści skazani przez Izrael otrzymują na swoje konta od Autonomii Palestyńskiej wielotysięczne pensje w dolarach. O tym fenomenie można przeczytać tutaj. Warto zobaczyć też ten materiał wielokrotnie emitowany w publicznej telewizji palestyńskiej, który linkowaliśmy wyżej. Występują w nim matka i ciotka jednego z morderców i chwalą dzieło mordowania żydowskich dzieci (o tym Smoleński się w książce nawet nie zająknął).Niech to posłuży za komentarz.
Smoleński próbował też błysnąć znajomością hebrajskiego:

„Ayreh” to po hebrajsku lew. Ale też – akronim złożony z pierwszych liter imion zamordowanych Fogelów.
Lew to po hebrajsku ARYEH (w polskiej transliteracji ARJEH), a w oryginale tak: אריה

________________________________________

Smoleński opisuje na przykład nowe izraelskie domy w jerozolimskiej dzielnicy Nof Zion, która leży tuż nad arabską wioską Dżabel Mukaber (ta wioska leży na obrzeżach Jerozolimy, ale w granicach miasta – właściwie to dzielnica Jerozolimy).

… Palestyńczycy są gospodarzami we wschodniej części miasta, a Żydzi gośćmi […] Nof Zion jest nastroszone jak paw, a Dżabel Mukaber wścieka się na jego jaskrawe barwy. Stąd pochodził terrorysta, który w 2008 roku zastrzelił uczniów jerozolimskiej jesziwy.

Jaskrawe barwy? Poniższe zdjęcie pokazuje widok na arabskie Dżabel Mukaber i żydowskie Nof Zion. Chyba tylko jerozolimczycy odróżnią te dwie dzielnice. O masakrze w jesziwie można poczytać tutaj (tę zbrodnię poparło 84% obywateli Autonomii Palestyńskiej). Wszystkie domy są obłożone tzw. kamieniem jerozolimskim [dlaczego tak się dzieje? wyjaśnienie tutaj]. Dżabel Mukaber rzeczywiście wścieka się na Nof Zion, ale nie z powodu kolorystyki, tylko z powodu nienawiści do Żydów. Smoleński insynuuje: „ta oaza dostatku powstała – zaznaczmy – na ziemi kupionej przez Żydów, a przynajmniej tak uznał sąd”. Zapewne sąd był rasistowski i nie uwierzył na piękne oczy w arabskie baśnie z tysiąca i jednej nocy…

Dżabel Mukaber (na pierwszym planie) i Nof Zion, fot. wikicommons

Dżabel Mukaber (na pierwszym planie) i Nof Zion, fot. wikicommons

Żydzi są tam gośćmi? Żydzi mieszkają tam (z przerwą na lata 1948-1967) od tysiącleci.

W tzw. wschodniej Jerozolimie mieszka obecnie ponad 200 tys. Żydów i prawie cała populacja arabska całego miasta. Stosunek ludności żydowskiej do muzułmańskiej w tzw. wschodniej Jerozolimie to 40% do 60%.

Tzw. „wschodnia Jerozolima” to określenie na tę część miasta (wraz ze Starym Miastem!), która w latach 1948-1967 była okupowana przez Jordanię. Jordania wypędziła w 1948 r. wszystkich Żydów i zrównała z ziemią wiele synagog, jesziw i cmentarzy żydowskich. Dzielnica Żydowska Starego Miasta została zrównana z ziemią. Dopiero od 1967 roku (od zjednoczenia miasta) wierni wszystkich religii mają swobodny dostęp do swoich świętych miejsc. Na przykład w 1844 roku Jerozolima (to przecież tereny tzw. wschodniej Jerozolimy) była ograniczona jedynie do Starego Miasta.

Pruski konsul dr Ernst-Gustav Schultz zanotował w 1844 roku, że w Jerozolimie mieszkało wtedy 7120 Żydów, 5000 muzułmanów i 3390 chrześcijan. W 2011 roku w całej zjednoczonej stolicy Izraela – Jerozolimie – mieszkało już 801,000 ludzi, z czego 497,000 (62%) stanowili Żydzi, 281,000 (35%) muzułmanie, 14,000 (ok. 2%) chrześcijanie oraz 9,000 (1%) pozostali.

Żydzi są gośćmi?

Smoleński pisze jeszcze coś takiego:

Znajdujemy się w Silwan, palestyńskiej części Jerozolimy Wschodniej, brudnej, biednej, bez bieżącej wody i kanalizacji, a na dodatek zbuntowanej.

Dzielnica Silwan nie jest „palestyńska”, bo leży w granicach Jerozolimy – stolicy Izraela.Dzielnica Silwan została w niemałej części wybudowana na terenach, których właścicielami byli jemeńscy Żydzi, wypędzeni przez wojska jordańskie po 1948 roku.Jeszcze 100 lat temu te tereny były niemal bezludne. Silwan, rozbudowane do dzisiejszych rozmiarów w czasach jordańskiej okupacji, nie grzeszy czystością, ale do biednych, nawet jak na Izrael, nie należy (arabskiej biedy należy szukać w Egipcie, Syrii, Jemenie etc.). W Silwan mieszka 30 tys. ludzi, a wody i kanalizacji nie mają tylko samowolki budowlane – wybudowane przez Arabów nierzadko na starożytnych żydowskich grobach, które Arabowie obrzucają śmieciami (zdjęcie poniżej). Więcej na ten temat po angielsku tutaj.

5

Smoleński chce wmówić polskim czytelnikom, że 30 tys. ludzi – i to przy samym Starym Mieście – nie ma wody i toalety? Tak, on chce to zrobić, ale kłamstwo ma krótkie nogi.

W polskiej tradycji biblijnej to miejsce nazywa się Siloam. Siloam (Σιλωάμ) to zniekształcona przez Greków hebrajska nazwa Sziloach (שילוח). Natomiast Arabowie nazywają je Silwan (سلوان). Nawet etymologia mówi wszystko.

__________________________________

WSTĘP TEORETYCZNY
/bez niego nie ruszymy z miejsca w sprawie dalszych kłamstw Smoleńskiego/
Judea i Samaria (Zachodni Brzeg) to tereny podzielone zgodnie z izraelsko-palestyńskimi porozumieniami z Oslo na 3 strefy:

A (Autonomia Palestyńska ma 100% władzy – cywilnej i w sprawach bezpieczeństwa) ,

B (cywilna władza Autonomii Palestyńskiej i palestyńsko-izraelski nadzór w sprawach bezpieczeństwa),

C (Izrael ma 100% władzy – administracyjnej i wojskowej).

W strefie A i strefie B mieszka aż 97% obywateli Autonomii Palestyńskiej.

Natomiast w strefie C mieszka 350 tys. żydowskich Izraelczyków i tylko 48 tys. Arabów palestyńskich.
Izrael dokonuje wyburzeń samowolek budowlanych wyłącznie w strefie C.

Strefa C (ok. 60% Judei i Samarii) to w większości niemal bezludne tereny doliny Jordanu i pustynia. Bez zrozumienia tych faktów nie da się merytorycznie rozmawiać o konflikcie arabsko-żydowskim.

________________________________________
________________________________________
________________________________________

Smoleński stawia karkołomną tezę w przypadku beduińskiego koczowiska Rahawa koło Hebronu:
Po prostu tutaj nikt – przed żydowskimi osadnikami – nie spisywał umów o ziemię. Może dlatego, że było jej dość; wszędzie tak samo trudna i sucha. A może kiedyś ludzie wierzyli sobie na słowo.

To jest znana śpiewka w antyizraelskiej propagandzie, ale całkowicie nieprawdziwa. Państwo Izrael honoruje akty własności nawet z czasów panowania Imperium Osmańskiego. Jak można mówić o akcie własności w przypadku Beduinów, którzy są ludem koczowniczym i wędrują całe życie z miejsca na miejsce? To dlatego ich „wioski”, a „wioskami” je konsekwentnie nazywa Smoleński, wyglądają tak fatalnie, bo sami Beduini nie uważają ich za docelowe miejsce osiedlenia, ale jedynie za czasowy przystanek dla nich i wypasanej przez nich rogacizny. Beduini, w przeciwieństwie do Arabów, nigdy nie kupowali ziemi. Próby ich osiedlania podjął Izrael. Na izraelskim Negewie powstały pierwsze beduińskie pełnoprawne miasta już kilkadziesiąt lat temu.

Smoleński się zastanawia:

Niedawno wojsko przyniosło demolition order [nakaz rozbiórki]. Dlaczego? Nikt nie ma pojęcia.

Trzeba się zlitować i wyjaśnić: dlatego, że koczowisko Rahawa powstało w strefie C, a w dodatku całkowicie nielegalnie z punktu widzenia porozumień z Oslo i późniejszych porozumień. W dodatku na ziemi, która do tych Beduinów nie należy. Stąd się wziął demolition order [nakaz rozbiórki]. Warto nadmienić, że to właśnie w Rahawie Polska Akcja Humanitarna (PAH) budowała nielegalne instalacje wodne. Pracownicy PAH oznajmili też polskiej prasie, że nawet nie starali się o zgodę od Izraela.

Dużo ciekawszy jest kolejny opis naszego weterana z Gazety Wyborczej, który dotyczy innej beduińskiej osady, tym razem w dolinie Jordanu (zaznaczamy ją na mapie od razu pod cytatem ze Smoleńskiego).

Fasajil to przedziwna wieś, podzielona na dwa: pierwsza z prawem do życia, druga – niekoniecznie. […] To skutek porozumien z Oslo: lepsza strona Fasajil stoi w strefie A, gdzie Palestyńczycy mogą wszystko, gorsza zaś w B, gdzie niewiele im wolno.[…] Można odwołać się do sądu i wówczas spawa ślimaczy się, a jej finał bywa (rzadko) szczęśliwy. Demolition order [nakaz rozbiórki] dostają ci Palestyńczycy, którzy budują w strefie B. Cokolwiek: dom, namiot, zagrodę dla kóz. To również wstęp do teatru absurdu: wiadomo, że nikt nie posłucha takiego nakazu, zatem trzeba wymusić go siłą.

Niby krótka wypowiedź Smoleńskiego, a znalazła się w niej spora liczba kłamstw. Po pierwsze beduińska osada Fasajil jest zlokalizowana w… tak, macie, rację… w całości wstrefie C. I tylko dlatego te wyburzenia w ogóle mogły nastąpić.

Beduińska osada Fasajil, co widać na mapie, jest zlokalizowana w otoczeniu kilku osad (moszawów) żydowskich na ogromnej pustyni.

Izrael nie ma prawa burzyć czegokolwiek w strefie B. To samo dotyczy oczywiście strefy A(tam Żydzi nie mają nawet prawa wstępu).

Dlaczego Beduini nie budują się www. strefach, tylko w izraelskiej strefie C? Smoleński pisze na stronie 35, że „osadnicy [żydowscy] mają Beduinów za złodziei”. Problem polega na tym, że za złodziei mają ich również Arabowie palestyńscy i nie chcą ich u siebie.

Ostatnie wyburzenia nielegalnych koczowisk w Fasajil skrajnie lewicowa organizacja izraelska B’tselem odnotowała w 2011 roku. Nawet udostępniła zdjęcie:
6

Z beduińskich koczowisk doliny Jordanu Smoleński zabiera nas do pobliskiej żydowskiej osady Tomer. Tutaj trzeba zaserwować kilka charakterystycznych cytatów z nowej książki Pawła Smoleńskiego – strona 139:

Jednak zanim zaczęto cokolwiek, było Słowo. W tysiącletnich księgach napisano, że dolina Jordanu słynęła z daktyli. Archeolodzy nie znaleźli wprawdzie śladów palm w pradawnych żydowskich osadach, ale Słowo ma siłę sprawczą […]
Następnie, dla oczywistego efektu publicystycznego, Smoleński serwuje kawałek o żydowskich daktylach na stronie 140:

Te żydowskie, między innymi z palm należących do moszawu Tomer, są z całą pewnością lepsze niż z Izraela, lecz nie trzymają do końca barwy, kształtu i wewnętrznej słodkości, bo Żydzi po prostu nie potrafią zabiegać o palmy, Bóg nie dał im rolniczych talentów. Leją pod drzewa wodę nie taką, jak trzeba, dlatego na daktylach wyskakują liszaje i przebarwienia. Przecież każdy wie, że palestyński daktyl to daktyl lepszy niż inne.

W klimat daktyli Smoleński wprowadził czytelników już na początku „Oczu zasypanych piaskiem”, na stronie 40:

…wieść niesie, że daktyle hodowane przez Palestyńczyków są lepsze od tych z osiedli [żydowskich], a szkopuł tkwi w wodzie, którą podlewa się palmy: Żydzi z oszczędności używają wody z odzysku, uzdatnianej, a Arabowie – wprost ze źródeł, bo do innej nie mają dostępu. Od tego żydowskie daktyle ponoć chorują, mają niejednolitą barwę i ciemne plamki. Palestyńskie może są mniejsze, lecz zdrowsze, słodsze, bardziej soczyste.

Zacznijmy od Biblii, z której ironizuje Smoleński. Nauka już dawno udowodniła coś zgoła innego, a my obalamy te brednie w fotoreportażu „Wzruszająca historia zmartwychwstania palmy judejskiej”. Starożytne nasionka ze starożytnego glinianego słoiczka znalezionego na starożytnej fortecy – Masadzie – zetknęły się z izraelskim high-tech. I zdarzył się cud. Palma judejska (judzka), wydawałoby się wymarły gatunek palmy uprawianej tysiące lat temu przez Żydów, zmartwychwstała z nasion sprzed tysięcy lat! Cud, może niewielki, ale jednak porównywalny do odrodzenia języka hebrajskiego i żydowskiej niepodległości w Ziemi Izraela.

Stek bredni na temat dostępności wody w Izraelu i Autonomii, które Smoleński powtarza przez całą książkę, omawia prof. Haim Gwircman w eseju „Palestyńskie problemy z wodą” . Profesor Gwircman jest wykładowcą hydrologii na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie i pracuje w Instytucie Nauk o Ziemi. Pracował również na Stanford University w Kalifornii i w Instytucie Weizmanna w Rechowot. Profesor jest również ekologiem, który jest związany z izraelskim Urzędem Przyrody i Parków Narodowych. Znajomość faktów przytaczanych przez profesora w eseju jest niezbędna, żeby zrozumieć specyfikę konfliktu i wodną sytuację całego regionu.

Arabowie korzystają ze źródlanej wody w rolnictwie, bo po prostu nie chcą za nią płacić, a nie dlatego, że nie mają dostępu do innej wody. Poza tym uzdatniana (odzyskiwana) woda niczym nie zmienia jakości produktów rolnych na niekorzyść w porównaniu do wody z podziemnych warstw wodonośnych.

________________________________________

Zatrważające jest też podejście Smoleńskiego do historii. Smoleński konsekwentnie nazywa jordańską kontrolę nad Judeą i Samarią (Zachodnim Brzegiem) w latach 1948-1967 „władzą” i sugeruje jej prawomocność.

Jordania zdobyła te tereny w wojnie z 1948 roku. Izrael zdobył te tereny w wyniku wojny sześciodniowej w 1967 roku.

Ale już izraelska obecność w Judei, Samarii, a nawet w części Jerozolimy, jest dla Smoleńskiego „okupacją”.
Smoleński pisze, że „Jordania zrzekła się praw do Zachodniego Brzegu na rzecz Palestyńczyków”.

Jakich praw??? Jordania zwyczajnie zabawiła się w Zagłobę, który rozdawał Niderlandy. Jordania nie miała prawa dysponować terenami dawnego Mandatu Palestyny, który powstał na gruzach ogromnego Imperium Osmańskiego decyzją Ligi Narodów, żeby stworzyć dla Żydów „siedzibę narodową”. Liga Narodów dała Brytyjczykom zarządzanie nad mandatem. W tamtych czasach naród palestyński w ogóle nie istniał, a Arabowie nazywali te tereny Południową Syrią. Stąd się wzięło właśnie wyszydzane przez Smoleńskiego hasło „ziemia bez narodu dla narodu bez ziemi” (a land without a people for a people without a land).Oczywiście, że mieszkali tam Arabowie (i mieszkają nadal), jak i inne narody, ale wtedy wśród Arabów nie istniała świadomość narodowa palestyńska (pojawiła się po 1967 roku wraz z eksplozją terroryzmu Arafata nie tylko przeciwko Żydom, ale również przeciwko Jordanii).

Mandat miał stworzyć żydowskie państwo, w którym inne narody powinny być szanowane. Smoleński zresztą nazywa Królestwo Jordanii „państwem Beduinów”. W rzeczywistościJordania, ta brytyjska quasi-kolonia, jest państwem, gdzie większość mieszkańców stanowią Arabowie palestyńscy, a rządzi nimi dynastia zaimportowana przez Wielką Brytanię z dzisiejszej Arabii Saudyjskiej, a jej władza opiera się na beduińskich klanach, które są może elitą władzy, ale Beduini są w Jordanii zdecydowaną mniejszością. Jordania została wydzielona z oryginalnego Mandatu Palestyny.

Więcej w eseju „O legalności i nielegalności Izraela”  oraz w eseju „Jordania mówi ”nie” spiskowi Kerry’ego”.

7

________________________________________

Smoleński opisuje też miasto Dżenin (Jenin) w Autonomii Palestyńskiej (strefa A), ale zatrzymamy się tylko przy jednej dżenińskiej sprawie (z 2002 roku), czyli bitwie między terrorystami Arafata a izraelskim wojskiem, bo na resztę gawęd Smoleńskiego szkoda czasu (recenzja nie może być objętości książki).

Smoleński donosi:

Bitwa o Dżenin skończyła się po dziewięciu dniach. Opancerzone buldożery zniszczyły kilkaset domów […] Obóz uchodźców zamienił się w morze gruzów.

Poniższe zdjęcia udowadniają, że domów nie było kilkaset, a walki toczyły się na małym kawałku „obozu”

1. Pierwsze zdjęcie z 2002 zrobiono jeszcze przed bitwą. Przedstawia widok Dżeninu (Jeninu) z lotu ptaka. Teren „obozu uchodźców” zaznaczony jest kwadracikiem. Tutaj trzeba dodać, że „obozy uchodźców” niczym się nie różnią od jakichkolwiek dzielnic arabskich miast – to zwyczajne osiedla zrośnięte z innymi miastami. Optycznie są nie do odróżnienia. Więcej o tym fenomenie w kapitalnym reportażu Adiego Schwartza, tutaj.
8

2. Drugie zdjęcie przedstawia „obóz uchodźców” już po bitwie. Czarnym kółeczkiem zaznaczono teren walk izraelskiego wojska z terrorystami. Gołym okiem widać, że walki toczono na niewielkim terenie „obozu” – mniej więcej 100 metrów na 100 metrów.
9

3. Kolejne zdjęcie pokazuje strefę walk z mniejszej odległości.
10

Wszystkie zdjęcia zostały wykonane przez izraelskie lotnictwo w 2002 roku tuż po walkach, żeby obalić kłamstwa Arafata, który wrzeszczał w zachodnich mediach o ludobójstwie i obronie „Dżeningradu” (zginęło w tych walkach 23 izraelskich żołnierzy, 48 palestyńskich terrorystów oraz 5 palestyńskich cywilów). Izrael robi wszystko, żeby nie ryzykować życiem palestyńskich cywilów i stąd były takie duże straty izraelskiego wojska. Bo przecież wystarczyłoby zbombardować ich z góry, ale tego celowo nie zrobiono.

________________________________________

Hebron jest jedynym miastem Autonomii Palestyńskiej, w którym mieszkają Żydzi. Mieszka tam raptem 500 Żydów, a Arabów jakieś 200 tysięcy. Żydowskiego kwartału, który leży nieopodal Groty Patriarchów, strzeże izraelskie wojsko. W przeciwnym razie już dawno ci Żydzi by zostali zamordowani. Jak to się dzieje, że Arabowie żyją bez strachu o swoje życie w Hajfie, Jerozolimie czy Tel Awiwie (Izrael), a Żydów w Hebronie, który znajduje się pod administracją Autonomii Palestyńskiej, musi strzec izraelskie wojsko?

Pisaliśmy już o tym wielokrotnie, ale trzeba to powtórzyć: Hebron jest pierwszym żydowskim miastem w Erec Israel, domem i miejscem spoczynku Abrahama (hebr. Awraham), Izaaka (hebr. Icchak), Jakuba (hebr. Jakow), Sary, Rebeki (hebr. Riwka) i Lei. Król Dawid rządził z Hebronu ponad 7 lat aż w końcu przeniósł stolicę do Jerozolimy. Hebron to święte miasto dla każdego Żyda na świecie. Żydowska obecność w Hebronie to ponad 3700 lat. Na miejscu archeolodzy odkopali liczne królewskie pieczęcie sprzed 2700 lat wypisane starożytnym hebrajskim. Biura obecnej społeczności żydowskiej Hebronu są zlokalizowane w dzielnicy założonej w 1540 r., a wybudowanej przez Żydów wypędzonych z Hiszpanii w 1492 r.

W 1835 roku amerykański misjonarz chrześcijański Fisk odwiedził Hebron i zanotował, że mieszka tam 400 rodzin arabskich i 120 rodzin żydowskich.

Żydowska obecność w Hebronie została przerwana dopiero w sierpniu 1929 r., kiedy arabski motłoch zamordował tam (w pogromie organizowanym przez Wielkiego Muftiego Jerozolimy i późniejszego współpracownika Adolfa Hitlera) 67 Żydów, a ranił 70. Wszyscy ocaleni zostali przymusowo wysiedleni przez wojska brytyjskie. Mała grupa Żydów (30 rodzin) wróciła tam w 1931 r., ale w 1936 r. zostali wyrzuceni przez Brytyjczyków. Żydzi mogli wrócić do Hebronu dopiero po wojnie sześciodniowej w 1967 r.

Jednak Smoleński opisuje hebrońskich Żydów językiem bulgoczącej nienawiści i najchętniej by ich chyba wypędził.

Smoleński nawiązuje do masakry na Arabach, której dokonał żydowski fanatyk Baruch Goldstein, i gładko przechodzi do opisu tamtejszych Żydów:

Niektóre ulice, zwłaszcza te przechodzące pod nosem żydowskich siedlisk, zamknięto dla palestyńskich samochodów i przechodniów.

Smoleński opisuje antyarabskie graffiti i pokazuje palcem na „znak partii Kah, rasistowskiej, terrorystycznej formacji rabina Meira Kahanego, zdelegalizowanej przez izraelskie prawo„.

Rabin Meir Kahane został zamordowany w 1990 roku w Nowym Jorku przez Amerykanina egipskiego pochodzenia, a nie „Palestyńczyka”, jak pisze Smoleński. Natomiast żydowski terrorysta Baruch Goldstein zamordował w Hebronie 29 Arabów dopiero w 1994 roku. To tak gwoli prawdy historycznej.

Insynuacje Smoleńskiego w rozdziale o Hebronie polegają na tym, że Smoleński maluje wszystkich żydowskich hebrończyków na duchowych sprzymierzeńców Barucha Goldsteina, co jest nie tylko kłamstwem, ale i podłością. Smoleński pisze, że nawet żydowskie dzieci (grupa żydowskich dziewczynek!) dokonują aktów przemocy w arabskich dzielnicach. I dochodzi do wniosku, że „prawo okupacyjne stanowi, że kiedy atakuje Żyd – to czyn kryminalny. Kiedy Arab – terroryzm”. Przecież to kompletna bzdura.

Dajmy głos Smoleńskiemu:

…osadnicy są jak czarny lud z bajek, które mają przestraszyć. Agresywni, zaczepni rasiści i dewoci, często całkowicie bezkarni. Nie ma tygodnia, by nie wszczynali awantur. Urągają żołnierzom, gdyż – ich zdaniem – izraelska armia chroni Palestyńczyków zamiast strzelać do nich jak do tarcz. Nienawidzą policji z tego samego powodu, a policja odpłaca im pięknym za nadobne, również dlatego, że policjanci to często druzowie. Osadnicy biją arabskie dzieci, szturmują palestyńskie domy, wybijają okna, atakują dziennikarzy, wyzywają kobiety od najgorszych. Kilkuletni żydowscy chłopcy, za zgodą i podpuszczeniem rodziców, demolują zamknięte arabskie sklepy. […] Gdy satyrycy [izraelscy] rysują ich [osadników] w gazetach, widzimy złe twarze z pejsami i zagiętymi nosami.

Wszystkie te historie Smoleński usłyszał od tamtejszych Arabów oraz żydowskiego działacza z radykalnie lewicowej organizacji Breaking the silence (Szowrim sztika), a organizacja ta otrzymuje z całego świata milionowe dotacje za „pilnowanie pięciuset Żydów w Hebronie”. Ich praca polega rzekomo na dokumentowaniu i pilnowaniu przestrzegania praw człowieka, ale tak naprawdę Szowrim sztika żyje z oczerniania tamtejszych Żydów, a skoro świat daje miliony euro, to i fantazja jest niemała. Jeśli się maluje 500 osób za pomocą mniej niż bardziej osadzonych w rzeczywistości incydentów, a pomija zwyczajne, dobrosąsiedzkie relacje, to obraz jest taki jaki jest.

Smoleński się chwali na koniec, że tamtejsza arabska dzieciarnia (licząc na pieniądze) wyciągnęła mu z kieszeni mu jego ulubioną jarmułkę i papierosy. Smoleński chwali się, że zwyzywał te dzieci w soczystym języku arabskim. Smoleński zna arabski tak samo dobrze jak hebrajski, czyli wcale. Kolejna bujda. Poza tym arabskie dzieci z Hebronu, czyli miasta do którego wielu turystów boi się przyjeżdżać, są dla turystów wręcz przemiłe (a ich rodzice mają z tego dodatkowy dochód). Wielu czytelników i twórców tego portalu bywa w Hebronie na własną rękę.

Smoleński wpisuje się w tabloidową narrację: Żydzi atakują nieustannie Arabów, a Arabowie Żydów. W rzeczywistości jest tam z każdym rokiem coraz spokojniej, a żydowska mniejszość niemal nie ma styczności z arabską większością. Nawet mają oddzielnie dni na modlitwy w Grocie Patriarchów.

Nie lepiej niż hebrońskich Żydów potraktował rabinów, którzy wypowiadają się na tematy żydowskiej obecności w Judei i Samarii. Wymienił wszystkich znanych mu radykałów (Kahane, Lior, Eliyahu, Shapira), ale pominął tysiące rabinów, których nazwiska nie trafiają do prasy, bo nie wypowiadają się prowokacyjnie, ale zwyczajnie pracują. Większość rabinów z Judei i Samarii zdecydowanie potępia działania grupy radykałów, bo uważają, że ich prowokacje zagrażają obecności Żydów na tych terenach, a przede wszystkim stoją w sprzeczności z ideałami Tory. Ale przecież takie oświadczenia nie są dla Smoleńskiego medialnie atrakcyjne, bo on pisze pod wiadomą tezę.

Wszyscy Żydzi, których Smoleński chwali w swojej książce, to przedstawiciele komunistycznej i radykalnej lewicy izraelskiej. Jedną z takich osób jest Amira Hass z niszowego lewackiego dziennika Haarec, z którą Smoleński umawia się na spotkanie. Amira Hass, choć jest Żydówką, chyba uważa się za arabską rewolucjonistkę. Na początku zeszłego roku napisała, że „Palestyńczycy mają prawo rzucać kamieniami [w Żydów]” i dodała, że „oporu powinno się ich uczyć w szkołach” (jakby nie uczono). Jej wypowiedź wywołała w Izraelu ogromny skandal. Niedawno wzywała, żeby Unia Europejska wprowadziła dla izraelskich Żydów wizy w formie kary. Wielokrotnie przyłapywano ją na nierzetelności w opisywaniu wydarzeń w Autonomii Palestyńskiej. O tym Smoleński nie wspomina, ale z lubością podpiera się jej autorytetem.

Na 122 stronie swojego nowego dzieła Smoleński pisze o Druzach i Beduinach.

Najgorsi to ochroniarze z prywatnych firm. Zatrudniają izraelskich druzów i Beduinów. Pieniądze marne. Niby to tacy sami Arabowie, ale między nimi nienawiść do Palestyńczyków jest największa.

Kompletne bzdury. Druzowie to unikalna grupa etniczna i religijna. Zawierają małżeństwa tylko ze sobą. Nie uważają się za Arabów, choć mówią po arabsku i są lojalni wobec państwa żydowskiego. Muzułmańscy Arabowie uważają ich za heretyków i zdrajców. I chyba zasłużyli na to, żeby ich pisać wielką literą? Tacy z nich nienawistnicy? Zaraz, co ten Smoleński pisze, to już nie wśród hebrońskich Żydów „nienawiść do Palestyńczyków” jest największa?

Smoleński pisze jeszcze o żydowskim fanatyku Jigalu Amirze, który zamordował izraelskiego premiera Icchaka Rabina. W dwóch poprzednich książkach Smoleński ohydnie zniesławił zamordowanego premiera (kłamstw nie odwołał). Teraz zajął się jego mordercą. Smoleński pisze tak:

Zabójca Rabina był absolwentem [uniwersytetu] Bar-Ilan, co nic nie znaczy lub znaczy bardzo wiele (po zamachu naukowcy z innych izraelskich uczelni powzięli plan bojkotu uniwersytetu, bo wiadomo, kto tam uczy i jakich absolwentów wypuszczają).

Jigal Amir (ur. 1970) zamordował Rabina w 1995 roku. Miał wtedy 25 lat. Już w wojsku, przed rozpoczęciem studiów, wyróżniał się fanatyzmem, co sprawiło, że śledziły go izraelskie służby specjalne. Studia na Uniwersytecie Bar Ilan zaczął w 1993 roku. Nie był żadnym absolwentem, ale studentem informatyki, prawa i studium religijnego. Amir urodził się w rodzinie Żydów jemeńskich, ale zakochał się w dziewczynie z religijnej rodziny aszkenazyjskiej. Jej rodzice nie zgodzili się na ślub z Żydem z religijnej tradycji sefardyjskiej. Wtedy się załamał i chwycił za broń, którą wycelował w znienawidzonego przez siebie aszkenazyjskiego premiera Icchaka Rabina podczas wiecu w Tel Awiwie na placu Królów Izraela (dzisiaj placu Rabina).

Uniwersytet Bar Ilan powstał w 1955 roku. Można go porównać z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Bar Ilan łączy żydowską wrażliwość religijną ze świeckimi kierunkami studiów. Studiują na nim Żydzi (religijni i świeccy), Arabowie (muzułmanie i chrześcijanie), Druzowie, Beduini, a także studenci wielu ras i religii z całego świata.Muzułmanie mają tam swój własny meczet, bo żydowskie władze uczelni uszanowały ich duchowe potrzeby. Na Bar Ilan można studiować m.in. matematykę, arabistykę,biotechnologię, prawo, medycynę, zaawansowane studia judaistyczne, inżynierię, a nawet gender studies. Jest to po prostu konserwatywny uniwersytet o bardzo wysokim poziomie nauczania. Absolwentami Bar Ilan jest też wielu polityków izraelskiej lewicy.

Tymczasem na uniwersytetach w Autonomii Palestyńskiej Żydów w ogóle nie ma (bo wg Arabów nie może ich tam być). Są za to wiece na cześć niemieckich nazistów. Czy jakaś polska gazeta odważy się o tym napisać? Póki co tylko polski tygodnik Angora o tym wspomniał. Smoleński, jak i GW, milczą.

I teraz Smoleński uważa, że dawny student Bar Ilan – zapuszkowany na dożywocie fanatyk ze zranionym sercem i dumą – w jakiś sposób obciąża i hańbi tę uczelnię, bo zdaniem Smoleńskiego jest jej produktem. Oczywiście żadnego bojkotu Bar Ilan nie było! Kilku komunistów żydowskich (absolutny folklor w Izraelu) sobie pokrzyczało w niszowym Haarec i na tym sprawa się skończyła.

Smoleński uznał w radiowej Trójce, że nasze 2 poprzednie recenzje jego książek pisali „moczarowcy”. I teraz warto wrócić do cytatu z wypowiedzi Adama Michnika, którą Smoleński umieścił na okładce „Oczu zasypanych piaskiem”.

A co można w takim razie powiedzieć o Gazecie Wyborczej, która zwolniła z pracy chorego na raka bohatera „Solidarności” Jacka Kalabińskiego, a nie miała oporów moralnych przed dawaniem pracy już zdemaskowanemu esbeckiemu kapusiowi Lesławowi Maleszce? Temu samemu Maleszce, który polską opozycję wykańczał, a na łamach GW (przed zdemaskowaniem go przez Bronisława Wildsteina) pisał eseje przeciwko lustracji? Pisała o tym żona zmarłego Jacka Kalabińskiego. Jej list z 2008 roku można przeczytać tutaj.

Niech każdy sobie sam na to pytanie odpowie.

Nasze recenzje dwóch poprzednich książek Smoleńskiego poniżej:
1. ’’Arab strzela, Żyd się cieszy”
2. „Balagan. Alfabet izraelski”

________________________________________

No i sprawa chrześcijan. Smoleński zdaje się widzieć ich losy całkiem w niezłych kolorach. No, może nie w Strefie Gazy, ale już w Judei i Samarii jego zdaniem nie jest tak źle. Książka miała być o Autonomii Palestyńskiej, ale Smoleński z upodobaniem wraca do kilku masakr dokonanych przez chrześcijan w Libanie. Jego chrześcijańskimi rozmówcami są palestyński mediator na usługach terrorystów z Fatahu oraz gruba ryba z Ramallah Raja Shehadeh, którym już się kiedyś zajmowaliśmy – można poczytać tutaj.

Czyli wg Smoleńskiego w sumie dobrze jest, a masowy exodus chrześcijan z terenów kontrolowanych przez Fatah (strefa A i B) nie jest warty zainteresowania. Raja Shehadeh zakładał organizację „praw człowieka” Al Haq, która jest powiązana z marksistowsko-leninowskimi terrorystami palestyńskimi. Smoleński niewygodne tematy pomija.

Sprawę arabskiego chłopca imieniem Mustafa, który miał być rzekomo wzięty na żywą tarczę przez izraelskie wojsko, omówiliśmy już wtedy, kiedy Smoleński opublikował fragment swojej przyszłej książki kilka miesięcy temu. Sprawa Mustafy jest omówiona tutaj. Po tej publikacji Smoleński dostał szału, ale jednak stracił rezon i w książce dopisał sporo znaków zapytania.

Warto by było jeszcze napisać m.in. o Michaelu Sfardzie (który jest wnukiem polskich komunistów: Dawida Sfarda i Zygmunta Baumana – Smoleński uważa Michaela Sfarda za swojego bohatera), ale ten wątek wymagałby co najmniej 4 stron A4, więc innym razem.

Sprawę autobusów w mieście Ariel też z bólem serca pomijamy – pisaliśmy już o tym tutaj.
Zmuszeni jesteśmy pominąć też kilka innych wątków.

Na sam koniec maleńki smaczek. Smoleński opisuje na początku książki ulicę Daniela Yanovskiego w Jerozolimie. Tabliczki z nazwą tej ulicy wyglądają tak:
11

Smoleński pomylił go z kanadyjskim szachistą Danielem Yanofskym, który się nazywał prawie tak samo jak prawdziwy patron jerozolimskiej ulicy Daniel Yanovsky. Tak to jest jak się wpisuje po angielsku w googla i leci na to, co pierwsze wyskoczy.

Gdyby Smoleński znał język hebrajski choćby w stopniu minimalnym, to by wiedział, że to nie był szachista. Bo tabliczki oznajmiają po hebrajsku w kilku słowach kim byli ich patroni.A Yanovsky – żeby powiedzieć dokładnie – był adwokatem, wojownikiem Irgunu, działaczem Histadrutu w Kupat Cholim (czyli związku zawodowego w kasie chorych) i budowniczym Jerozolimy, który skończył historię, filozofię i prawo na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Studiował też za młodu w jesziwie w Grodnie, skąd pochodził.

Dlaczego piszemy na koniec o takim drobnym i niewiele znaczącym szczególiku? Ktoś może powiedzieć, że to skrajna małostkowość. Ten detal pokazuje prawdziwe zdolności poznawcze Pawła Smoleńskiego, który kreuje się na znawcę Izraela i Żydów, przechwala się w stacjach radiowych swoją znajomością hebrajskiego i arabskiego w stopniu komunikatywnym, a nie radzi sobie nawet ze znakami drogowymi…

Erec Israel to małe izraelsko-polskie czasopismo, a książka Pawła Smoleńskiego jest wspierana przez media AGORY (GW, radio TOK FM), radiową Trójkę, wp.pl, Przegląd Polityczny, lubimyczytac.pl oraz moje opinie.pl.
Bardzo Was prosimy o udostępnianie tej recenzji na portalach społecznościowych i dzielenie się nią z przyjaciółmi.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign