Niemcy: brak regulacji dla imigracji

Szef bawarskiej Izby Rzemieślniczej podał alarmujące dane: większość uchodźców przerywa kształcenie.

Niemieckie związki pracodawców stale podkreślają szansę, którą mają być przybywający do Niemiec uchodźcy. Jeśli znajdą pracę, nauczą się zawodu i języka, wtedy być może rozwiążą demograficzny problem Niemiec. Główny ekonomista Deutsche Banku, David Folkerts-Landau napisał nawet w artykule pt. „Pozwólcie im przybywać!”, że kanclerz Angela Merkel staje się wręcz historycznym przywódcą państwa dzięki kursowi na uchodźców, którzy bez ograniczeń mogą przybywać do Niemiec, uciekając przed wojną i prześladowaniami.

Nikt jednak nie zna odpowiedzi na pytanie, czy i jak uchodźcy są wykwalifikowani, czy łatwo i szybko uda się ich wprowadzić na rynek pracy oraz zintegrować ze społeczeństwem niemieckim.

Minister pracy Andrea Nahles ostrzegała już jakiś czas temu, że liczba bezrobotnych wzrośnie, bo nie każdy uchodźca znajdzie szybko pracę: nie będzie to nawet co dziesiąty z nich. Alarmujące dane podał Lothar Semper, dyrektor generalny Izby Rzemieślniczej w Monachium i Górnej Bawarii. Spośród imigrantów z Afganistanu, Syrii i Iraku, którzy we wrześniu 2013 r. rozpoczęli szkolenia, 70% ich nie ukończyło.

Średnia liczba wszystkich uczestników kształcenia zawodowego, którzy przerywają szkolenia wynosi w Niemczech 25%, a więc znacząco mniej. Lothar Semper twierdzi, że również w czasie trwania szkoleń należy uchodźców otoczyć wsparciem, w przeciwnym razie nie dadzą sobie rady. Izba Rzemieślnicza proponuje, aby specjalni doradcy uwrażliwiali szefów szkoleń w zakładach pracy na problemy uchodźców oraz pomagali w ich rozwiązywaniu.

Semper widzi dwa powody przerywania szkoleń przez imigrantów. Po pierwsze, wielu z nich nie zna na tyle języka, aby w ogóle rozpocząć szkolenia; po drugie, zbyt niskie uposażenie nie motywuje ich odpowiednio. „Wielu ma wyobrażenie, że w Niemczech szybko zarobią dużo pieniędzy, które będą mogli wysłać do domów”, mówi Semper. Im sprawniej i szybciej uchodźcy zostaną zintegrowani na rynku pracy, tym mniejsze koszty, związane z falą przybywających obciążą podatników.

Posępny obraz sytuacji maluje ekonomista z Freiburga Bernd Raffelhüschen. Niemcy nie są w żaden sposób przygotowane na przyjęcie więcej niż miliona uchodźców. „Skutkiem będą masowe podwyżki podatków” – mówił eskpert na konferencji Izby Doradców Podatkowych Mecklenburg-Vorpommern w Rostocku. Już teraz w Niemczech są setki tysięcy niewykwalifikowanych bezrobotnych. „Dochodzi do tego jeszcze 1,5 miliona uchodźców, z których ok. 70% jest niewykwalifikowanych”, szacuje Raffelhüschen. Twierdzi również, że większość przybyszów nie zintegruje się na rynku pracy, „będzie to raczej integracja w systemie socjalnym”.

Raffelhüschen przewiduje również wzrastające w najbliższych latach ubóstwo osób starszych. Obecni 30-latkowie, przybywający do Niemiec nie mają szansy, aby przez następne 45 lat płacić składki na emeryturę. Dlatego trzeba będzie rozbudować finansowany z podatków system emerytalny. Niemcy są, zdaniem Raffelhüschena, „jedynym na świecie krajem docelowym dla uchodźców, w którym nie ma żadnych uregulowań”. Należałoby wprowadzić zasadę: „Imigracja – chętnie, ale zapraszamy do pracy”. Raffelhüschen podkreśla, że Niemcy powinni brać przykład z innych krajów, np. Stanów Zjednoczonych. Ich „kultura powitania” odbywa się w konsulatach: „Tym, którzy są nieprzydatni, odmawia się wjazdu”.

Od dziesiątków lat jest jasne, że potrzeba uregulowań dotyczących imigracji w Niemczech. „Ale nikt się na to nie odważył, ponieważ regulacje kojarzą się z selekcją”. A ustawa imigracyjna ograniczałaby imigrację „tylko do tych, którzy byliby nam potrzebni”.

Agnieszka Goławska, na podst. http://www.faz.net/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign