Nie udał się podbój Wiednia, może upadnie Berlin?

Burak Bekdil

Mniej więcej trzy miesiące temu najwyższy islamski duchowny Turcji, profesor Mehmet Görmez wprowadził nowe rozumienie pojęcia „podboju”.

Według profesora Görmeza: „W historii tureckiej nigdy nie było okupacji… ale zawsze był podbój”.

Jakie rozróżnienie próbuje uczynić Görmez między podbojem, a przejęciem siłą czyjegoś terytorium? Według profesora Görmeza to, co Turcy robili przez całą historię, nie było „[okupowaniem] ziem lub niszczeniem miast i zamków”, a było po prostu „podbojem serc”. Innymi słowy Turcy nie okupowali — na przykład — Konstantynopola, a jedynie „podbili bizantyjskie serca”. Jakie to romantyczne!

A jakie to wyszukane określenia szef tureckich ulemów uznał za najwłaściwsze do opisania trwającego przez tysiąclecia parcia Turków na zachód? Według profesora Görmeza: „Jednym z dwóch filarów podboju [serc] jest otwarcie umysłów na islam i serc na Koran”. Ciekawy pogląd.

Czym więc było działanie, kiedy armie chrześcijańskie odebrały ziemie, które Turcy zabrali chrześcijanom? Okupacją. Czym zaś było, kiedy Turcy zabierali innym ziemie siłą? Podbojem serc. Jaka jest różnica? Kiedy my okupujemy, nie okupujemy, ale dobrotliwie otwieramy nie-muzułmańskie umysły na islam i nie-muzułmańskie serca na Koran. Bardzo dobrze. W takim razie dlaczego nie-muzułmanie, których serca musiały zostać podbite przez muzułmańskich Osmanów, pozostali przez stulecia nie-muzułmanami i przy pierwszej okazji podnieśli rewoltę przeciwko swoim dobrotliwym zdobywcom, żądając wolności?

Podbicie wiedeńskich serc było kiedyś już bardzo bliskie, ale Wiedeńczycy stracili tę wielką szansę. Nie wątpię, że przez wieki będą żałować. Teraz Niemcy mają tę samą wielką okazję stojącą u ich progu i jestem pewien, że zawsze racjonalni, mądrzy, inteligentni i sprytni Niemcy nie powtórzą błędu, za który Wiedeńczycy pokutują do dnia dzisiejszego.

Według danych mieszczącej się w Berlinie firmy badawczej Info GmbH tylko 15 procent z 2,7 milinów Turków mieszkających w Niemczech uważa, że Niemcy są bardziej ich domem niż Turcja. Niemal połowa z nich (45%) planuje powrót do Turcji, ale 78 procent mówi, że chce zintegrować się ze społeczeństwem niemieckim, chociaż 62 procent mówi, że woleliby żyć w otoczeniu Turków (w górę od 40 procent w 2010 r.) Dezorientujące? Tak, jak wszystko, co tureckie.

Dziewięćdziesiąt jeden procent Turków niemieckich powiedziało, że uważają, iż dzieci pochodzenia tureckiego muszą nauczyć się niemieckiego we wczesnym wieku, podczas gdy 95 procent powiedziało, że dla społeczności tureckiej niezbędne jest zachowanie tożsamości tureckiej. Jest to prawdopodobnie nazywane pragmatyzmem tureckim. Tymczasem tylko 39 procent Turków żyjących w Niemczech uważa, że naród ich gospodarzy jest godny zaufania. 87 procent zaś uważa, że społeczeństwo niemieckie, któremu nie ufają, powinno czynić wielkie wysiłki, by liczyć się z obyczajami i tradycjami imigrantów tureckich.

Czy Turcy liczą się z „innymi”? Niemal jeden na pięciu Turków żyjących w Niemczech uważa, że Żydzi są gorszymi ludźmi, a niemal jeden na dziesięciu uważa, że chrześcijanie są gorszymi ludźmi. Ale ponad 90 procent z nich uważa się za ludzi religijnych.

Podbój serc… A sedno sprawy: według tego samego sondażu niemal połowa Turków (1,3 miliona) mówi, że mają nadzieję, iż w przyszłości w Niemczech będzie więcej muzułmanów niż chrześcijan. Podbój serc.

Historia mówi nam, że misjonarska mentalność nie jest czymś specyficznie muzułmańskim. Ale brzmi to po prostu żałośnie, kiedy 1,3 miliona Turków chce zrobić muzułmanów z ponad 80 milionów Niemców, lub kiedy garstka hindusów chciała zmienić Amerykę na wyznawców hinduizmu, albo kilku chrześcijan chciało zmienić Chiny w kraj chrześcijański.

Nawiasem mówiąc, dlaczego 6,5 miliona Żydów nigdy nie chciało zamienić 300 milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych na żydów?

Tekst ukazał się równolegle na portalu Racjonalista.pl

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska,

Tekst oryginału

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign