Nie stawiajcie terrorystów przed sądem

Daniel Pipes

Administracja Obamy sprowadziła do Waszyngtonu libijskiego terrorystę Ahmeda Abu Chattala. Jego losy pokazują w jaki sposób rząd postrzega zagrożenie islamistyczne i niestety nie jest to przyjemna wizja. Na szczęście istnieją alternatywne wyjścia.

20140621_USP005_0

Ahmed Abu Chattala

Abu Chattala został oskarżony o współudział w morderstwie ambasadora i trzech innych Amerykanów w Benghazi we wrześniu 2012 roku. Po niezwykle powolnym śledztwie, w czasie którego podejrzany żył na wolności a nawet udzielał wywiadów, amerykańskie wojsko pojmało go 15 czerwca. Po przetransportowaniu go do Waszyngtonu Abu Chattala został uwięziony. Przydzielono mu adwokata, Michelle Peterson, odczytano mu akt oskarżenia i po odsłuchaniu tłumaczenia postępowania na arabski, terrorysta oświadczył, że jest niewinny i zażądał wyżywienia halal. Grozi mu dożywocie.

Scenariusz ten rodzi dwa problemy. Po pierwsze Abu Chattala cieszy się pełnią ochrony zapewnionej mu przez amerykański system prawny (odczytano mu jego prawa, co oznacza, że może milczeć i konsultować się z prawnikiem), co czyni jego skazanie niepewnym. Jak tłumaczy „New York Times”, postawienie mu zarzutów będzie „szczególnie trudne” z powodu okoliczności ataków, które miały miejsce w czasie wojny domowej w kraju pełnym wrogości wobec Stanów Zjednoczonych, gdzie z powodów bezpieczeństwa amerykańscy śledczy musieli czekać tygodniami, by zebrać dowody z miejsca zbrodni. Prokuratura opiera się w dużym stopniu na zeznaniach libijskich świadków przywiezionych do Stanów, którzy mogą okazać się bezużyteczni w czasie przesłuchania.

Po drugie, co nam daje skazanie go? Jeśli wszystko pójdzie dobrze pomniejszy agent zostanie zdjęty z pola walki, w dalszym ciągu pozostawiając źródła ideologii i finansowania oraz całą strukturę dowódczą siatki terrorystycznej. Wieloletnia i kosztująca miliony operacja udowodni coś, ale nikomu nie zaszkodzi. Jeśli Abu Chattala zostanie skazany, administracja będzie bardzo z siebie zadowolona, lecz Amerykanie będą niewiele bezpieczniejsi.

Przypomina to lata 90-te, gdy ataki terrorystyczne były traktowane jako przestępstwa i zajmowano się nimi w sądach a nie z użyciem wojska. W odpowiedzi skarżyłem się w 1998 roku, że rząd amerykański widzi terroryzm „nie jako wojnę ideologiczną, lecz jako serię przestępstw”, co jest błędnym podejściem, zamieniającym amerykańskie wojsko „w rodzaj światowej policji, która musi być absolutnie pewna zanim wkroczy do akcji”, co wymaga zbierania dowodów, które można przedstawić w sądzie.

George W. Bush pozbył się tego paradygmatu ogłaszając „wojnę z terroryzmem” po 11 września. Było to niefortunne zdanie (jak można wypowiedzieć wojnę taktyce?) to jednak doktryna Busha wypowiedziała wojnę – w przeciwieństwie do akcji policyjnej – tym, którzy atakują Amerykanów. Jednak teraz, w 13 lat później i częściowo z powodu sukcesów w tej wojnie, administracja Obamy powróciła do systemu sprzed 11 września.

Zamiast tego amerykańska odpowiedź na ataki na amerykańskich cywilów powinna być natychmiastowa i zabójcza. Jak pisałem 16 lat temu: „każdy, kto grozi Amerykanom powinien wiedzieć, że odpowiedź będzie szybka i niemiła […]. Jeśli możemy odnaleźć dowody na to, że bliskowschodni terroryści skrzywdzili Amerykanów, powinniśmy użyć amerykańskiego wojska. Jeśli nie wiadomo dokładnie, kto jest odpowiedzialny, należy uderzyć w tych, którzy chronią terrorystów. Uderzyć w rządy i organizacje, które wspierają terroryzm, nie tylko w terrorystów”.

Odpuśćmy sobie dokładną analizę, kto jest odpowiedzialny za atak. Bezpieczeństwo nie jest zależne od procedur sądowych, lecz od zdolności odstraszania, którą buduje się przez „lata brutalnej odpowiedzi wobec tych, którzy skrzywdzą choćby jednego amerykańskiego obywatela”. Wrogowie muszą spodziewać się gniewu Stanów Zjednoczonych, jeśli ci skrzywdzą obywateli USA, co odwiedzie ich od próby przeprowadzania takich ataków w przyszłości.

Amerykańscy podatnicy płacą ponad 3 biliony dolarów w podatkach dla rządu federalnego i w zamian oczekują ochrony przed zagrożeniami z zagranicy. W szczególności dotyczy to obywateli, którzy wyjeżdżają zagranicę w imieniu swego kraju, tak jak czterech pracowników ambasady zabitych w Benghazi.

Przestępstwa wymagają dowodów, praw, prawników, sędziów i ław przysięgłych. Wojna wymaga pełnej odpowiedzi amerykańskiego wojska.

Tłumaczył: Mateusz J. Fafiński

pl.danielpipes.org

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Austria: promocja salafizmu na wiedeńskiej uczelni

Islamski radykalizm we Francji ma się dobrze

Wojna Izraela z Hamasem: błędy, groźby i antyizraelskie nastroje