Nie ma ucieczki przed problemem muzułmańskiej imigracji

John Vinocur

Drugi poważny problem egzystencjalny Europy – dojście do porozumienia z mieszkającymi tam muzułmanami i społecznościami islamskimi – wygląda na dalszy od rozwiązania, niż pierwszy, czyli kryzys finansowy w strefie euro.

Jaka by dziś nie była reakcja rynków, Unia Europejska daje powoli do zrozumienia, że w kwestii kryzysu spróbuje czegoś więcej niż stosowane dotychczas zaprzeczanie rzeczywistości i zapobiegnie, za pomocą reform, zapaści swoich finansów.

Jednocześnie Europa nie ma żadnej przekonywującej odpowiedzi na pytanie, jak poradzić sobie z milionami muzułmańskich imigrantów i towarzyszącymi temu problemami terroryzmu, morderstw politycznych, dyskryminacji i strachu. Na razie obserwujemy standardowe, nieefektywne, indywidualne odruchy: polityczną poprawność, antymuzułmański populizm i czekanie, aż problem sam się rozwiąże.

Lecz problem narasta. Wyewoluował poza kwestię integracji i teraz skupiony jest wokół pytania, jak imigranci powinni się stosować do europejskich praw i zwyczajów. Nowe francuskie i niemieckie raporty skupiają się, z dużą dozą pesymizmu, na konfliktach zagnieżdżających się w czymś co przypomina równoległe społeczeństwa muzułmańskie.

Ostatnimi czasy możliwość narastania napięć jeszcze się zwiększyła. Europa zmiarza coraz bardziej ku recesji, przy prognozach wzrostu dla niemieckiej gospodarki na poziomie 0% w IV kwartale 2011 roku i 0,8% w 2012. Pracujący imigranci o ograniczonych umiejętnościach i kwalifikacjach odczują to prawdopodobnie najszybciej i najmocniej.

Prawie trzy miesiące po dniu masowego mordu w Norwegii dokonanego przez Andersa Breivika, nie widać niczego, co przypominałoby europejski konsensus odnośnie znaczenia tego aktu, ani żadnej ogólnoeuropejskiej społecznej presji, by rozwiązać szeroką kwestię muzułmańskiej imigracji.

Według konstytucji UE prawo imigracyjne, z pewnymi wyjątkami, jest w dużym stopniu indywidualną sprawą każdego państwa. Wynikiem tego jest ogólnoeuropejski brak spójności w tej sprawie. A bez „europejskiego alibi” – wytłumaczenia, że postępują właściwie, mając na uwadze całą Europę – politycy nie są skłonni do zdecydowanych działań w tak drażliwych sprawach, jak tworzenie miejsc pracy dla imigrantów  (być może zasadniczego bodźca do integracji) lub określenia parametrów ich asymilacji.

Europejski brak działań i życzeniowe myślenie o możliwościach integracji zderzają się z rzeczywistością, którą opisują francuskie i niemieckie raporty na temat aspektów najbardziej dzielących odrębne kulturowo społeczeństwa. Raport francuski jest wynikiem wielomiesięcznego badania, prowadzonego w Clichy-sous-Bois i Montfermeil, dwóch paryskich podmiejskich dzielnicach, gdzie w 2005 roku zamieszki z ogromnym udziałem muzułmańskiej młodzieży zmusiły rząd do ogłoszenia stanu wyjątkowego. Liczący sobie 325 stron raport stworzony został przez l’Institut Montaigne, organizację badawczą, pod przewodnictwem Gillesa Kepela, badacza nauk politycznych i arabisty, który jako pierwszy opisał w 1987 roku powstawanie muzułmańskich społeczności we Francji.

Podkreślając, że Clichy-Montfermeil stanowi symbol i wzór zachodzącego w całym kraju procesu, raport stwierdza, że zamieszki i ich następstwa w tych miejscach wstrząsnęły francuską „bajką” o muzułmanach akceptujących wartości republiki. Raport mówi, że w tym czasie  wzmocniła się w tych okolicach muzułmańska tożsamość, że halal – islamski kodeks, określający co w życiu codziennym jest akceptowane, a co niedozwolone – stał się powszechny, oraz że ilość małżeństw między muzułmanami zwiększyła się na tyle, iż rozwiała wszelkie nadzieje związane z integracją poprzez małżeństwa z osobami spoza społeczności. Raport mówi też o rosnących obawach o to, że „uprzejmość” – w tym kontekście wspólne poczucie ogólnej przyzwoitości i dobrego wychowania – jest zagrożona, nawet wśród małych dzieci na przedmieściach.

To wszystko pomimo milionów euro, zainwestowanych  przez rząd po zamieszkach w projekty związane z renowacją lub przebudową rozpadających się budynków mieszkalnych i przestrzeni publicznych.

Kepel upierał się wtedy, że zaangażowanie w islam było odpowiedzią na dostrzegalną alienację tych społeczności, a nie jego przyczyną. Jednak w rozmowie z francuskim reporterem o swojej pracy sprzed 25 lat, Kepel powiedział: Można było wówczas myśleć, że odnoszenie się do religii się rozpuści. Tak się jednak nie stało. Jest ono silniejsze i bardziej zróżnicowane.

Czy w Clichy-Montfermeil dochowywano w ogóle francuskiej tradycji sekularyzmu, gdzie religia i jej żądania są w jasny sposób podporządkowane zasadom i zwyczajom republiki? Kepel odpowiedział: Sekularyzm jest niemal nieobecny w doświadczeniu życia codziennego i nie postrzega się go już jako środka emancypacji, lecz raczej jako zewnętrzną normę.

Badanie niemieckie z kolei było ograniczone do przyczyn i możliwych środków zaradczych wobec problemów i słabych wyników w szkole dzieci imigrantów arabskich i tureckich. Napisane przez Ahmeta Topraka i Aladina El-Mafaalaniego, badaczy tureckiego i syryjskiego pochodzenia, dla Fundacji Konrada Adenauera, badanie wykazało, że po więcej niż trzech generacjach imigrantów, cele niemieckich szkół i nastawienie imigranckich rodziców nadal często są sprzeczne. Szkoły promowały u uczniów niezależność i wyrażanie swoich myśli i uczuć, zaś rodzice nie postrzegali tych cech za cele edukacyjne – wręcz przeciwnie. Możliwym rozwiązaniem mogło być więcej lekcji w szkołach podstawowych, a także zmiana roli rodziców imigrantów na bardziej akceptującą i wspierającą. Według jednej z gazet, El-Mafaalani wątpił jednak w prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji.

Głębia problemów związanych z imigracją muzułmańską zawiera dzisiaj tak dużą dozę desperacji (i ryzyka politycznego), że czynniki te mogą zniechęcać do umiarkowanej debaty w trakcie kampanii wyborczej. Podczas kilkugodzinnej, transmitowanej na żywo debaty w ubiegłym tygodniu, Martine Aubry i Francois Hollande, rywalizujący o mandat kandydata na prezydenta z ramienia Partii Socjalistycznej (wygrał Hollande), poświęcili tej sprawie niewiele uwagi. Stało się tak pomimo faktu, że raport na temat Clichy-Montfermeil był znaczącym wydarzeniem medialnym, a także pomimo sondaży wskazujących, że 61% Francuzów za przyczynę porażki wysiłków związanych z integracją muzułmanów uważa niechęć i odmowę samych imigrantów.

Prezydent Nicolas Sarkozy, ubiegający się o drugą kadencję, również być może postanowi trzymać się od tej kwestii z daleka. Podczas kampanii wyborczej w latach 2006-2007 obiecywał stanowczy program działań mających na celu wzmocnienie i afirmację francuskiej kultury, jednak nie zrealizował go, gdy został wybrany.

Jeśli Unia Europejska rzeczywiście chce wypracować sensowny plan okiełznania swojego kryzysu finansowego, nowe podejście wymaga zmian w unijnym traktacie oraz w konstytucjach niektórych państw członkowskich.

Na fali nowej wiarygodności – a także z uwagi na priorytet problemu imigracji – państwa członkowskie zechcą być może wówczas rozszerzyć wprowadzone zmiany, żeby ujednolicić w skali wspólnoty również prawo imigracyjne.

Wspólne podejście mogłoby stworzyć warunki chroniące nową wiarygodność  i większą skuteczność przy rozwiązywaniu problemu, przed którym – podobnie jak przed swym długiem – Europa nie może uciec.(pj)

Tłum. MM

Źródło: http://www.nytimes.com/2011/10/18/world/europe/18iht-politicus18.html?ref=europe

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign