Muzułmańska imigracja zalewa Amerykę

image001Zdjęcie: www.conservativereview

David Horowitz

Po 9/11 imigracja z krajów muzułmańskich do USA uległa podwojeniu. Według oficjalnych statystyk w latach 2001-2013 zielone karty otrzymało 1.628.854 osób z krajów muzułmańskich.

Znaczna część imigrantów przybyła z tak niestabilnych krajów jak Irak, Bangladesz i Pakistan. Nie możemy zapominać także o Somalii, skąd pochodzi zagrożenie rodzimym terrorem, jak w rejonie Minneapolis.

Z drugiej strony prawdopodobnie wielu muzułmanów imigruje do USA z niemuzułmańskich krajów europejskich czy Kanady. Wielu z nich otrzymało zielone karty, ale pochodzili na przykład z Czeczeni (jak zamachowcy z Bostonu) lub Indii. W tym samym czasie przeszło 886.000 obywateli indyjskich emigrowało do Stanów. Odsetek muzułmanów w Indiach wynosi 13,4%, więc zakładając taki sam dla imigrantów daje to 116.000 muzułmańskich imigrantów, których musimy dodać do ogólnej puli.

image003 Liczba zielonych kart przyznanych muzułmańskim imigrantom (2001-2013)

Ogólne szacunki mówią o 100.000 muzułmańskich imigrantów przybywających do USA każdego roku i jest to prawie dwa razy więcej niż w poprzedniej dekadzie. Stanowią oni 10% wszystkich imigrantów. Przy takim tempie ich napływu populacja muzułmanów w USA podwoi się do 2030 roku, a do 2050 ulegnie potrojeniu.

Rosnące zagrożenie

Nie ma wątpliwości, że niektórzy przyjeżdżają do Nowego Świata w poszukiwaniu lepszych warunków życia, jednak jeżeli tylko 10% z nich jest radykalnymi dżihadystami, daje to 160.000 tykających bomb zegarowych, przybyłych tylko po 11 września 2001 roku. Nawet jeśli w społeczności jest tylko mały odsetek skrajnych radykałów zaangażowanych w działania terrorystyczne, to prawdopodobnie są też setki tysięcy innych, którzy podzielają idee szariatu i poprzez swoją sympatię dla działań radykałów stwarzają dogodny klimat dla wzrostu rodzimego terroryzmu.

Ankieta instytutu Pew przeprowadzona w 2007 roku pokazała, że 26% młodych muzułmanów w Stanach popiera samobójcze zamachy bombowe w imię dżihadu. Jest to bardzo złowieszcza statystyka, pokazująca wzrost radykalizacji wśród młodych oraz rosnące zagrożenie cyber-dżihadem.

Szybki wzrost muzułmańskiej imigracji sprzyjał także gwałtownemu wzrostowi liczny meczetów powiązanych z ekstremistami, przy czym wiele z nich ufundowały kraje lub organizacje wspierające terroryzm. Ostatnim przykładem był atak na wystawę karykatur Mahometa w Garland (Teksas) przeprowadzony przez muzułmanów uczęszczających do meczetu w Phoenix. Jest on prowadzony przez Palestyńczyków i ma związki z Bractwem Muzułmańskim.

Liczba 1,6 miliona imigrantów nie uwzględnia wiz na pobyt czasowy, a ilość przyznanych wiz studenckich wzrosła ostatnio astronomicznie. Wliczając w to Arabie Saudyjską przyznaje się ich 10 razy więcej niż w poprzedniej dekadzie. Liczba mówiących po arabsku na amerykańskich campusach oraz wśród imigrantów ogólnie rośnie najszybciej.

Nie bez przyczyny dyrektor FBI powiedział ostatnio dziennikarzom, że zagrożenia terrorystyczne są dziś jak igły w stogu siana rozsiane w każdym zakątku USA. Niekończący się strumień imigrantów z obszarów, gdzie prowadzony jest dżihad, w połączeniu z wszechobecnym i skrajnie niebezpiecznym cyber-dżihadem sprawił, że administracja rządowa straciła kontrolę nad naszym bezpieczeństwem.

Czy Amerykanie chcą żyć w społeczeństwie, w którym z powodu zagrożenia terroryzmem nie obowiązuje jest pierwsza poprawka do konstytucji? Oraz, co bardziej istotne, czy Amerykanie chcą żyć w kraju, który jest stale zagrożony przez dżiahdystów żyjących między nami?

Jak dowodzi 150 zidentyfikowanych Amerykanów, którzy przyłączyli się do ISIS oraz udaremniony dopiero co zamach w Garland, zagrożenie wewnętrznym terroryzmem wciąż rośnie. Jeh Jonnson, sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (HSD) powiedział, że obawia się, iż terroryści “mogą uderzyć w każdej chwili” oraz, że powinniśmy być przygotowani na więcej ataków w wykonaniu „samotnych wilków”.

Michael McCaul, szef komisji bezpieczeństwa wewnętrznego w Kongresie powiedział z kolei w Fox News, że “zagrożenie terroryzmem” jest jednym z większych, jakie kiedykolwiek widział. Bazy wojskowe na terenie USA działają obecnie w podwyższonym stanie gotowości.

Rozproszenie

O ile władze rozpoznały w końcu zagrożenie, jakie niesie za sobą rodzimy terroryzm, o tyle nie dostrzegły prawdziwej przyczyny tego problemu. Dyskusja na ten temat prowadzi nieuchronnie do debaty na temat wysłania wojsk lądowych do Syrii i Iraku, i ponownego zaangażowania się USA w sunnicko-szyicką, islamską wojnę domową, zamiast zmierzenia się z prawdziwym problemem – otwartą i rosnącą imigracją z Bliskiego Wschodu oraz z innych regionów, w których dżihad i szariat są wiodącymi siłami.

Senator Lindsey Graham, zagorzały zwolennik otwartych granic, próbuje przekształcić strach przed rodzimym terrorem w dalsze zaangażowanie w niekończące się islamskie wojny domowe. Jak na ironię, to właśnie takie działania doprowadziły do tego, że Departament Stanu przyjmuje sunnickich i szyickich uchodźców, którzy przyczynili się do zagrożenia terroryzmem, któremu obecnie staramy się zapobiec.

Kto optował za taką polityką? Kiedy Amerykanie mogli jasno wyrazić swoje zdanie na temat radykalnej transformacji ich kraju? Jak wielu z nich poparłoby po wydarzeniach z 11 września decyzję o podwojeniu liczby islamskich imigrantów?

W innych czasach te pytania byłyby żarliwie dyskutowane na scenie politycznej przez członków Kongresu. Nie byłyby to pytanie stronnicze czy niewygodne. Byłby wyrazem zdroworozsądkowej troski o przetrwanie i bezpieczeństwo naszego narodu oraz o zachowanie zasad liberalnej demokracji.

Niestety, w czasach nie znającej granic politycznej poprawności nikt z polityków nie zawraca sobie tym głowy. Miejmy nadzieję, że nie będą zmuszeni do zmiany postawy przez następny atak terrorystyczny, któremu można było zapobiec.

Severus Snape, na podstawie https://www.conservativereview.com/

 

image005

 

 

 

 

 

 

 

 

David Horowitz (ur. 1939) – amerykański pisarz konserwatywny. Założyciel I szef think-tanku David Horowitz Freedom Center, redaktor FrontPage Magazine

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign