Mówienie prawdy o islamie, a mowa nienawiści

Czy stwierdzenie: „zdecydowana większość muzułmanów przynajmniej formalnie identyfikuje się z nurtami islamu głoszącymi pogardę i nienawiść do niewiernych” jest mową nienawiści?

hate speechTrwający właśnie proces Geerta Wildersa o podżeganie do nienawiści to dobry pretekst do tego, by zastanowić się nad tym, jak mówienie prawdy o niektórych aspektach islamu ma się do pojęcia „mowy nienawiści”.

Wydaje się, że w polskich warunkach najlepszą definicją pojęcia „mowy nienawiści” znajdziemy w analizach prawnych Kancelarii Sejmu RP.

Według raportu zatytułowanego „Problemy dyskryminacji osób należących do mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce” przygotowanego przez Sławomira Łodzińskiego z Wydziału analiz ekonomicznych i społecznych Kancelarii Sejmu – biuro studiów i ekspertyz – w grudniu 2003:

„mowa nienawiści to odpowiednik angielskiego terminu hate speach – wypowiedzi ustne i pisemne (…) łżące, oskarżające, wyszydzające i poniżające grupy i jednostki z powodów po części od nich niezależnych – takich jak przynależność rasowa, etniczna, religijna, a także płeć, preferencje seksualne (…)”.

Usuńmy te fragmenty tekstu, które nie dotyczą omawianego tematu. Zostaje nam: „Mowa nienawiści to wypowiedzi ustne i pisemne oskarżające grupy i jednostki z powodów po części od nich niezależnych – takich jak przynależność religijna.”

Pomińmy to, że dość dziwnie brzmi uznanie przynależności religijnej za sprawę „po części niezależną” od danej osoby. Ważniejsze jest to, że w tej definicji nie jest zaznaczone, że chodzi jedynie o fałszywe oskarżenia. Czyżby nawet prawdziwe twierdzenia stawiające jakąś grupę, lub jednostki w złym świetle z powodu identyfikowania się np. z islamem można uznać za mowę nienawiści?

Czy stwierdzenie: „zdecydowana większość muzułmanów przynajmniej formalnie identyfikuje się z nurtami islamu głoszącymi pogardę i nienawiść do niewiernych” jest mową nienawiści? Jeśli tak, to sytuacja robi się interesująca, ponieważ to zdanie jest po prostu prawdziwe.

Wygląda na to, że „mowa nienawiści”, czy też podżeganie do nienawiści przynajmniej czasami pokrywa się z mówieniem prawdy o islamie. To jakby część wspólna dwóch zbiorów.

Przykład prawdy o islamie, nie będącej mową nienawiści: „Islam to religia monoteistyczna powstała w VII wieku na Półwyspie Arabskim”.

Przykład mowy nienawiści nie będącej prawdą: „Wszyscy muzułmanie to terroryści”.

Przykład prawdy o islamie będącej jednocześnie mową nienawiści: „Muzułmanie za idealnego człowieka i wzór do naśladowania uważają Mahometa, któremu islamska tradycja przypisuje liczne akty przemocy łącznie z przynajmniej jedną masową egzekucją”.

Jeśli ta hipoteza jest prawdziwa, to można przy jej pomocy wyjaśnić niechęć tak wielu intelektualistów, dziennikarzy, polityków, a nawet naukowców zajmujących się islamem do poruszania drażliwych kwestii związanych z samą naturą, czy doktryną tej religii. Po prostu poruszanie takich tematów jak związki tradycji Mahometa z islamskim terroryzmem, lub związki negatywnego stosunku islamu do niewiernych z trudnościami, na jakie napotyka integracja muzułmanów w Europie podpada pod przestępstwo ścigane z urzędu.

Zresztą nawet jeśli osoba z wymienionych kategorii zawodowych ostatecznie nie zostałaby skazana prawomocnym wyrokiem, to i tak samo oskarżenie o rasizm, faszyzm, podżeganie do nienawiści czy dyskryminację byłoby dla niej bardzo destruktywne. Przypuszczam, że arabista oskarżony o islamofobię musiałby poszukać sobie zupełnie innej pracy.

O wiele bezpieczniej jest tłumaczyć terroryzm wyłącznie przyczynami politycznymi i ekonomicznymi, (których oczywiście nie neguję), a problemy z integracją muzułmanów tym, że są dyskryminowani przez Europejczyków.(jk)

Kafir

Tekst pochodzi ze strony http://kafir.blog.onet.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign