Los chrześcijan w Egipcie: ucisk i przemoc

W artykule w oficjalnej gazecie egipskiej “Al-Ahram” egipski poeta Ahmed Abd Al-Muti Higazi twierdzi, że chrześcijanie w Egipcie doświadczają szeroko rozpowszechnionego nękania, którym władze się nie zajmują, i są często obiektem przemocy w rezultacie muzułmańskiego podżegania.

Higazi pisze, że władze są współwinne antychrześcijańskiej przemocy, ponieważ zamiast podjąć skuteczne kroki w ich obronie, umożliwiają stosowanie tradycji średniowiecznej, a mianowicie lokalnych komisji arbitrażowych, które mają na celu pogodzenie chrześcijan z muzułmanami bez udziału systemu sądownictwa. Higazi pisze, że te komisje – w skład których wchodzą dzisiaj duchowni muzułmańscy, przedstawiciele społeczności chrześcijańskiej i sił bezpieczeństwa – nie wymierzają sprawiedliwości, ponieważ na ogół faworyzują muzułmanów.

Ahmed Abd Al-Muti Higazi (Zdjęcie: Al-Ahram, Egipt, 29 grudnia 2009)

Ahmed Abd Al-Muti Higazi (Zdjęcie: Al-Ahram, Egipt, 29 grudnia 2009)

Oto fragmenty tego artykułu:

Kłamiemy sami sobie, kiedy zaprzeczamy istnieniu problemu sekciarstwa w Egipcie, ponieważ ten problem pogorszył się w ostatnich dziesięcioleciach i stał się pełnym przemocy i napięć kryzysem. (…) Ci sami ludzie, którzy podżegają muzułmanów przeciwko chrześcijanom, są tymi, którzy przewodniczą komisjom arbitrażowym mającym pogodzić dwie strony sporu… Tyle tylko, że jedna strona jest większością w dzielnicy lub we wsi, a druga mniejszością i musi być uciskana, ponieważ stosunki społeczne w Egipcie w dzisiejszych dniach nie opierają się na sprawiedliwości, a na sile. Od kilku już dziesięcioleci atmosfera panująca w Egipcie nie skłaniała się ku temu, co sprawiedliwe, ale ku temu, co honorowe. Nie jest to honor, który wynika z historycznego przywództwa, niezwykłego talentu, nieczęstej odwagi lub kosztownego poświęcenia – ale raczej ze zdolności deptania i ranienia innych. Tak więc, nawet jeśli większość jest uciskająca, będzie zawsze miała słuszność, a prawa mniejszości będą odmawiane mniejszości.

Przez kilka dziesięcioleci atmosfera panująca w Egipcie była podobna do dżungli, gdzie siła jest prawem i gdzie można robić cokolwiek, jeśli należy się do silnej strony. W tej sytuacji każdy zuchwały chłopak może narzucić swoją wolę słabszej stronie i rozniecić pożar, jeśli cokolwiek mu przeszkadza. Jest tak, ponieważ ten [chłopak] nie podlega prawu, ale tradycji. Jakiej tradycji? Tej samej [arbitralnej] tradycji, która była powszechna w wiekach średnich, zanim mieliśmy państwo, prawa obywatelskie, personel bezpieczeństwa, sądy i sędziów.

Według tej tradycji my, Egipcjanie, nie jesteśmy jednym narodem i nie podlegamy zasadom [wspólnej] narodowości, konstytucji [którą właśnie] sformułowaliśmy dla siebie i regułom, które stosują się do wszystkich. Zamiast tego [jesteśmy] dwiema grupami lub dwoma narodami – zwycięskim i poniżonym; muzułmańską większością i dhimmi [nie-muzułmanami żyjącymi pod rządami muzułmanów]. W tej sytuacji jesteśmy podporządkowani regułom odziedziczonym po Mamelukach i Osmanach.

Jest prawdą, że chrześcijanie nie muszą już nosić niebieskich ubrań [żeby odróżnić ich od muzułmanów] ani płacić podatku dżizja i – odmiennie niż w przeszłości – wolno im jeździć na koniach i wielbłądach. Nadal jednak mają zakaz odnawiania swoich kościołów z powodu Hatt-i humayun, które jest prawem osmańskim z 1856 r., kiedy Egipt był prowincją Imperium Osmańskiego. To prawo zabrania chrześcijanom budowy nowych kościołów lub renowacji starych bez aprobaty Sułtana, którego [później] zastąpił prezydent republiki [egipskiej].

Dzięki ruchowi nacjonalistycznemu Egipt został wyzwolony spod Osmanów i Brytyjczyków i stał się niepodległym królestwem, a później republiką obywatelską, której konstytucja wyraźnie mówi o całkowitej swobodzie praktykowania swojego wyznania. Niemniej prawo osmańskie nadal nie pozwala chrześcijanom egipskim na budowanie swoich kościołów, podczas gdy każdy, kto zajmuje się religią [islamu] może położyć ręce na ziemi państwowej, żeby zbudować meczet z czterema megafonami. Uważane to jest za dobry uczynek [który umożliwi mu] dołączenie do partii rządzącej i branie udziału w wyborach bez poddawania się osmańskiemu lub jakiemukolwiek innemu prawu.

Mimo że chrześcijaństwo jest obecne w Egipcie od pierwszego wieku n.e. i było religią większości w Egipcie przez tysiąc lat i nadal jest religią milionów Egipcjan, jest jak anonimowe i zapomniane dziedzictwo w naszym systemie edukacyjnym. Kultura koptyjska nie ma miejsca w naszych szkolnych programach historii, język koptyjski nie ma miejsca na naszych wydziałach językowych, a sami Koptowie są wykluczeni i lub niemal wykluczeni w swojej ojczyźnie, ojczyźnie ich ojców, matek, dziadków i babek. [Jest tak] od kiedy atmosfera [publiczna] przekształciła Egipt z jednego narodu w dwie sekty – większość, której członkowie mają monopol na władzę, i mniejszość, która nie ma żadnego wpływu na władzę. Ta atmosfera powoduje, że chrześcijanie są marginalizowani po tym, jak osiągnęli niektóre ze swoich praw w pierwszej połowie ubiegłego stulecia. [Od tego czasu] chrześcijanie stracili te prawa po straceniu obywatelstwa i powrocie [do podrzędnego statusu] jako część kultury, którą szerzyły organizacje politycznego islamu, a [później] przyjął reżim Rewolucji [Wolnych] Oficerów w lipcu 1952 r. Ten reżim przywrócił do życia starodawny reżim Mameluków w nowoczesnych regaliach, jak gdyby Mamelucy wrócili z Masakry Cytadeli, żeby zemścić się na nowoczesnym państwie, które zostało założone na ruinach ich państwa.

Jako część tego nowego reżimu Mameluków straciliśmy jedność narodową, prawa demokratyczne, świecką konstytucję i naszą kulturę intelektualną. Powróciliśmy – muzułmanie i dhimmi – do sprzedawania naszych głosów za olej i cukier i za obietnice zarezerwowania miejsca w raju. Jest zgoła naturalne, że nie ma między nami miejsca dla chrześcijan, ani na tym świecie, ani na następnym; jest naturalne, że są oni przedmiotem [nękania] od lat 1970 – ich kościoły są niszczone, ich domy palone, ich sklepy plądrowane, a ich synowie i córki porywani. Reżim ze swej strony spiskuje przeciwko nim i nie broni ich, ponieważ broni tylko siebie, i nie da się uniknąć spisku między nim a tymi, którzy mu grożą, to znaczy tymi, którzy prowadzą wojnę przeciwko chrześcijanom.

W tym państwie chrześcijanie nie mają wyboru [i muszą] zwracać się do komisji arbitrażowych, które są dziwacznym organem sądowniczym, w którym sędziami są ich rywale, tacy jak [duchowni] Safwat Higazi, [Muhammad] Heweny i [Abu Iszak] Hassan. Świadkami w tych procesach są członkowie personelu bezpieczeństwa, którzy nie są członkami komisji w celu narzucenia rządów prawa, ale tylko po to, żeby przekonać chrześcijan do odejścia. Czy rozwiązuje to problem sekciarstwa? Nie!

Wręcz przeciwnie – [ten problem] tylko pogarsza się i eksploduje [nam w twarze]. Ale czy jest nadzieja na rozwiązanie go? Tak, kiedy pozbędziemy się średniowiecza z jego przestarzałymi tradycjami, tyrańskimi reżimami i komisjami arbitrażowymi, i kiedy podejmiemy na nowo nasze nowoczesne przebudzenie.

Tłumaczenie Małgorzata Koraszewska
Źródło: www.memri.org

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign