Kuriozalny występ premiera Turcji w Radzie Europy

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy było niedawno świadkiem żenującego wystąpienia tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana.

Na podium Erdogan został zaproszony przez nie szczędzącego mu pochwał Mevluta Cavusoglu, który zachowywał się bardziej jak turecki lobbysta niż przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego. Cavusoglu to jeden z członków założycieli rządzącej w Turcji partii AKP i członek tureckiego parlamentu.

W swym przydługim przemówieniu turecki premier bezwstydnie pouczał europejskich posłów o zasadach demokracji i wolności. Wobec fatalnych notowań Turcji w zakresie przestrzegania praw człowieka, Erdogan w ogóle nie powinien wypowiadać się na ten temat! Twierdząc, że akcesja Turcji „leży w żywotnym interesie Unii Europejskiej” określił mianem „głupców” tych, którzy sprzeciwiają się członkostwu Turcji „kierując się populistycznymi, fałszywymi pobudkami”.

Wysuwając wiele wątpliwych, mocno przesadzonych twierdzeń na temat osiągnięć swego rządu, Erdogan zapewniał: „Turcji udało się przeprowadzić historyczne reformy, zwłaszcza w dziedzinie demokratyzacji… Rząd zniósł wiele ograniczeń w zakresie swobód obywatelskich, które zostały wzmocnione w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Teraz można swobodnie dyskutować na tematy, na które nie wolno było rozmawiać dziesięć lat temu. Zabroniono stosowania tortur, usunięto bariery blokujące wolność wypowiedzi. Ktoś sugerował, że istnieją u nas jakieś ograniczenia swobody wypowiedzi, ale to nieprawda… Prasa jest wolna, może bez przeszkód krytykować wszystkich… 26 tureckich dziennikarzy w Turcji zostało zatrzymanych lub uwięzionych, ale to dlatego, że są przestępcami, a nie dlatego, że są dziennikarzami”. Nie do wiary, że słowa te wypowiadał premier, który nie waha się pozwać gazety do sądu za to, że opublikowała jego karykaturę!

Kiedy Erdogan zakończył przemówienie, Cavusoglu uchronił go przed jeszcze większą kompromitacją pozwalając tylko kilku parlamentarzystom zadać półminutowe pytania.

Premier nie krył niezadowolenia, kiedy szwajcarski parlamentarzysta Andreas Gross przypomniał mu o “ciemnych stronach tureckiej historii” i zapytał, dlaczego laureat literackiej nagrody Nobla Orhan Pamuk jest prześladowany za korzystanie z prawa do swobody wypowiedzi.

Odpowiadając na pytanie parlamentarzystki Anne Brasseur (Luksemburg) dotyczące cenzury, Erdogan stwierdził, że „tureckie sądy są niezależne i mogą przeprowadzać dochodzenia wedle własnego uznania, w sprawach, które uznają za stosowne.”

Armen Rustamyan, przewodniczący komisji spraw zagranicznych armeńskiego parlamentu zapytał Erdogana, jaki był sens podpisywania protokołów ormiańsko-tureckich, skoro Turcja nie ma zamiaru otworzyć swej granicy z Armenią aż do momentu, kiedy konflikt o Górny Karabach zostanie rozwiązany.  Premier odpowiedział, że nie może pozwolić, by Armenia “uzurpowała sobie prawa do Azerbejdżanu” i oczywiście nie otworzy granicy, dopóki kwestia Górnego Karabachu nie zostanie rozwiązana. Następnie Erdogan wygłosił szereg dziwacznych twierdzeń. Mimowolnie przypomniał europejskim słuchaczom o tureckich deportacjach Ormian podczas eksterminacji w 1915 roku, twierdząc, że Turcja, chociaż mogłaby, nie deportuje 40 tysięcy nielegalnych armeńskich robotników! Uskarżał się też na Armenię, która nie wywiera wystarczająco zdecydowanego wpływu na swoją diasporę. Premier Turcji wydaje się zapominać, że kilkumilionowa rzesza Turków mieszkających w Europie też mogłaby zostać deportowana! Erdogan starannie unikał też odpowiedzi na pytanie Rustamyana o swój rozkaz rozebrania pomnika przyjaźni ormiańsko-tureckiej w Kars.

Najbardziej żenującą częścią spotkania w Zgromadzeniu Parlamentarnym była niegrzeczna odpowiedź premiera na pytanie francuskiej parlamentarzystki Muriel Marland-Militello o ochronę praw mniejszości religijnych w Turcji. Erdogan obraził ją twierdząc, że w języku tureckim „ktoś z Francji” oznacza ignoranta i że jej przypadek w sposób oczywisty potwierdza prawdziwość tego powiedzenia! Zaprosił ją do Turcji, żeby dowiedziała się czegoś więcej o jego kraju. Ku rozczarowaniu Erdogana okazało się, że Marland-Militello wie o wiele więcej na temat mniejszości w Turcji niż sam premier. Ujawniła ona w zorganizowanej później konferencji prasowej, że sama jest potomkiem ormiańskiej rodziny, która uciekła z Turcji w czasach zagłady! Erdogan twierdził również (niezgodnie z prawdą), że ormiański kościół Świętego Krzyża na wyspie Akhtamar „został otwarty dla wiernych”. Prawda jest taka, że rząd turecki przekształcił kościół w muzeum państwowe i tylko raz pozwolił na odprawienie w nim liturgii świętej.

Inna parlamentarzystka, Naira Zohrabyan, nie mogła zadać Erdoganowi pytania, ponieważ Cavusoglu nie dopuścił jej do głosu. Dlatego po spotkaniu pobiegła za Erdoganem, przedarła się przez jego ochronę i wręczyła premierowi album fotograficzny ze zdjęciami ormiańskich dzieci zamordowanych w czasach eksterminacji.

Być może premier z łatwością robi wrażenie na swych oddanych zwolennikach w Turcji. Jednak  podczas swego wystąpienia w Strasburgu całkowicie się skompromitował. Po wysłuchaniu jego rażąco kłamliwych, zwodniczych wypowiedzi pozostaje mieć nadzieję, że to nie jego ostatnie wystąpienie przed europejskimi słuchaczami. Nikt inny niż sam Erdogan nie może dostarczyć bardziej przekonujących argumentów na to, że Turcja nie ma czego szukać w Europie!(pj)

Harut Sassounian, The California Courier

Tłumaczenie: rol
www.aysor.am

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign