Rada Facebooka: po stronie wolności słowa, czy cenzury?

Facebook, największy serwis społecznościowy świata, powołał Oversight Board, radę nadzorującą wypowiedzi publikowane w serwisie. Jej zadaniem jest rozpatrywanie skarg na usunięte przez portal wpisy i formułowanie zaleceń dotyczących swobody wypowiedzi użytkowników. 

Za kilka miesięcy ma też zajmować się skargami użytkowników na treści, których Facebook nie usunął, a które są sprzeczne z jego zasadami.

Powstanie Rady Zuckerberg zapowiedział w 2018 roku, a jej tworzenie trwało od czerwca ubiegłego roku. Polegało głównie na rozpatrywaniu kandydatur na jej członków. Dziś na jej czele stoi czterech współzarządzających, którzy spośród 1200 kandydatów wybrali 16 kolejnych osób; docelowo Rada ma liczyć 40 członków. Rada jest od Facebooka niezależna organizacyjnie i finansowo – jej działanie zapewnia dotacja z FB; to 130 mln dolarów na osobnym koncie.

Ustalenia Rady mają być dla Facebooka wiążące, czyli powinien je wprowadzać w życie, chyba, że są niezgodne z prawem (co raczej nie jest prawdopodobne). Czy pod wpływem tych ustaleń platforma będzie również zmieniać zasady, jakim kierują się osoby podejmujące decyzje o usuwaniu treści – a nie tylko przywracać ewentualnie pojedyncze posty – nie jest jasne, ale przypuszczalnie tak.

Facebook ma dziś 2 miliardy użytkowników i decyzje, co i jak wolno publikować na jego stronach, są kluczowe dla publicznych dyskusji na świecie. Zatrudnia tysiące osób, które decydują o usunięciu albo nieusunięciu postów, które są ich zdaniem niezgodne z zasadami platformy. Wspomagają ich algorytmy sztucznej inteligencji, które mają wynajdować posty i komentarze mowy nienawiści. FB oskarżany jest często o odchylenie lewicowe, usuwanie komentarzy z prawicy znacznie częściej niż lewicowych, o udostępnianie miejsca dla głosów islamistycznych, a nawet dla terrorystów.

Dlatego Zuckerberg zdecydował się na stworzenie niezależnego ciała, które zdejmie z Facebooka ciężar odpowiedzialności za to, co na portalu można publikować. Czyli ciało, które ma określić granice wolności słowa na Facebooku (i  na należącym do Facebooka Instagramie).

Jak pisze na swojej stronie Rada: „Stawało się coraz jaśniejsze, że Facebook nie powinien samodzielnie podejmować tylu decyzji dotyczących wolności słowa i bezpieczeństwa użytkowników. Oversight Board powstała, żeby pomóc Facebookowi odpowiedzieć na niektóre z najtrudniejszych pytań dotyczących wolności wypowiedzi w Internecie: co usunąć, co pozostawić i dlaczego”. A zasadą podstawową ma być „promowanie wolności słowa”.

Rada działać będzie jak coś w rodzaju sądu najwyższego Facebooka. Będą mogli do niej odwoływać się ci, których posty usunął i nie zgodził się na przywrócenie. „Skupimy się na wybieraniu przypadków, które wpływają na realny świat, są istotne dla dyskursu publicznego i stawiają pytania dotyczące aktualnej polityki” – pisze Rada.

Przypadki, którymi zajmie się Rada, to na przykład takie, w których trzeba zbadać granicę między satyrą a mową nienawiści. Rozpowszechnianie szokujących obrazów po tragicznych wydarzeniach czy nieprawdziwe treści umieszczane przez polityków powinny być traktowane inaczej, niż takie same treści zamieszczane przez zwykłych użytkowników”, napisali w „New York Times”. Taki przypadek będzie rozpatrywany przez kilkuosobowy panel, a jego decyzja będzie dyskutowana i głosowana przez całą Radę.

To, jakie będą decyzje Rady, zależy oczywiście od jej członków. Wśród czterech współzarządzających jest dwoje Amerykanów (profesorowie prawa z Uniwersytetu Columbia i Stanfordu), była premier Danii i była specjalna przedstawicielka Organizacji Państw Amerykańskich ds. wolności słowa. Wśród jej członków połowa to kobiety, a oprócz jeszcze trojga amerykańskich profesorów prawa są redaktorzy gazet (były naczelny „Guardiana” i  jeden z aktualnych redaktorów”Jakarta Post”) i profesorka mediów z Tajwanu,  prawnicy z Brazylii, Australii, Indii, Tajwanu, Węgier i Izraela, działacze NGO zajmujący  się wolnością słowa i Internetem z Kenii, Senegalu, Kamerunu/Francji i Jemenu/Turcji.

Skład Rady może wzbudzać niepokój nie tylko z powodu obecności byłego naczelnego „Guardiana”. Znalazły się w nim trzy osoby związane z organizacjami finansowanymi przez George’a Sorosa, który finansuje setki organizacji pozarządowych na świecie, w tym wiele walczących o prawa człowieka, zwalczających korupcję i propagujących demokrację. Ale jednocześnie Soros uważa Stany Zjednoczone za największą przeszkodę dla sprawiedliwego porządku światowego, doradza Europie przyjęcie milionów imigrantów z Bliskiego Wschodu, a zagrożenie ze strony fundamentalistycznego islamu lekceważy.

Znalazła się też w Radzie laureatka pokojowej Nagrody Nobla z Jemenu, obecnie mieszkająca w Turcji Tawakkol Karman. Jest dziennikarką, stworzyła w Jemenie organizację Women Journalists Without Chains wspierającą kobiety-dziennikarki, była przez lata jedną z organizatorek antyrządowych demonstracji, które w końcu w 2011 roku obaliły prezydenta Saleha.

Tawakkol Karman (Flickr.com)

Jednocześnie jednak należała do kierownictwa islamistycznej partii politycznej związanej z Bractwem Muzułmańskim i twierdziła, że Bractwo „jest ruchem, który walczy o wolność”, a ponieważ „jest integralną częścią tego regionu, będzie rządziło w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich”. Po otrzymaniu Nobla Karman odwiedziła duchowego przywódcę Bractwa, fundamentalistę Jusufa al-Karadawiego i wychwalała jego nauki.

Pochodząca z Egiptu publicystka Nervana Mahmoud napisała na Twitterze, że Karman jest „twardą islamistką, która nie powinna być arbitrem tego, co wolno, a czego nie wolno publikować na Facebooku”.

Facebook ogranicza nie tylko wypowiedzi – wielokrotnie nie dopuszczał u siebie reklamowania tekstów z naszego portalu. Po pierwszych decyzjach Rady będziemy wiedzieli, czy jest głosem za wolnością słowa, czy za ograniczaniem tej wolności w imię politycznej poprawności, czego można się zasadnie obawiać.

Czy stanie po stronie walczących z terroryzmem i fundamentalizmem islamskim czy po stronie apologetów terroryzmu i fundamentalizmu?

Grzegorz Lindenberg

Od redakcji Euroislam.pl: autor tekstu był w latach 90. członkiem zarządu Fundacji Batorego, finansowanej przez George’a Sorosa.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign

Grzegorz Lindenberg

Socjolog, dr nauk społecznych, jeden z założycieli „Gazety Wyborczej”, twórca „Super Expressu” i dwóch firm internetowych. Pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Harvarda i wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. W latach '90 w zarządzie Fundacji im. Stefana Batorego. Autor m.in. „Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy”. (2018), "Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce" (2019).

Inne artykuły autora:

Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców

Afganistan – przegrany sukces

Pakistan: rząd ustępuje islamistom