Kłótnia o nielegalne osiedla

Paulina Biernacka

Oprotestowane ostatnio plany budowy osiedli obejmują terytoria, które we wszystkich projektach planu pokojowego i tak znajdą się po stronie izraelskiej

Izrael i uznana za niepodległą przez ONZ Palestyna okopały się na swoich pozycjach. Obie strony wysyłają sobie wyraźne sygnały, świadczące o braku zainteresowania powrotem do stołu negocjacyjnego. Izrael nie widzi powodu, dla którego miałby usprawiedliwiać słuszność swoich działań. Żydzi są jednak w błędzie. Propaganda Palestyńska robi swoje, a gromy sypią się na Izrael z całego świata.

Co się dzieje w Palestynie?

Palestyńczycy otrzymali w listopadzie od Narodów Zjednoczonych ogromny prezent – status państwa dla terytoriów okupowanych: bez zbędnych negocjacji i koniecznych wyrzeczeń na rzecz strony izraelskiej. Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas od trzech lat odwleka zarządzenie wyborów prezydenckich, gdyż jest tak słaby, że doskonale wie, iż w kolejnych wyborach nie miałby szans. Zamiast tego więc rządzi Autonomią niepodzielnie, ale już nie do końca legalnie.

W ostatnich tygodniach pojawiło się wiele wskazówek świadczących o chęci porozumienia Fatahu Abbasa z rządzącym (również nielegalnie) Gazą Hamasem. Hamas nie ma zamiaru uznać istnienia Izraela, lecz walczyć z tym państwem do jego ostatecznego upadku. Dlatego w przypadku ponownego porozumienia Hamasu z Fatahem możemy być pewni, że przywództwo Autonomii nie będzie zainteresowane jakimikolwiek negocjacjami z Izraelem. Jedyne, czego można się spodziewać ze strony palestyńskiej, to wybuch trzeciej Intifady na Zachodnim Brzegu, bo Fatah musi pokazać Hamasowi, że też jeszcze potrafi zabijać Izraelczyków, albo kolejny ostrzał rakietowy Izraela z Gazy, bo Hamas za chwilę ponownie się uzbroi. Pokoju zatem nie będzie.
Wbrew temu, co się dzieje w Autonomii Palestyńskiej, czy też, jak woli ONZ, Palestynie, przywódcy Palestyńczyków powtarzają jak mantrę, że Izrael nie chce z nimi negocjować, a swoimi działaniami doprowadza do zniszczenia marzeń o obustronnym zakończeniu konfliktu, gdyż w akcie odwetu za decyzję ONZ buduje osiedla i drogi na terytoriach okupowanych, dzieląc Zachodni Brzeg na pół.

Skąd poparcie dla Palestyńczyków?

Problem osiedli zelektryzował media na całym świecie. Najbardziej liczące się gremia międzynarodowe wydają po kolei oświadczenia potępiające Izrael za plany budowy osiedli, a lewicowe środowiska rozpętały kampanię nienawiści przeciwko państwu żydowskiemu. Krytyka i potępienie Izraela przychodzi wszystkim niezwykle łatwo. Równie łatwo jednak te zachowania wytłumaczyć.

Międzynarodowa opinia publiczna uważa, że Palestyńczycy są nieszczęśliwym narodem, który cierpi z powodu terroru reżimu izraelskiego i zmuszony jest do atakowania tych, którzy upokarzają ich i represjonują. Świat jest także ofiarą, ale fałszywej propagandy, w stosowaniu której Arabowie wyszkolili się przez lata praktyk.

Żydzi zaś przez wiele lat odrzucali PR jako środek działania na arenie międzynarodowej. Powodem tego było błędne założenie, że świat wie, iż sprawiedliwość jest po stronie Izraela – a państwo, które wierzy, że ma rację, nie rozsiewa propagandy i nie prowadzi działań mających na celu usprawiedliwienie swoich postępowań.

Nic dziwnego, że cały świat stoi murem za Palestyńczykami, którzy – zgodnie z ich przekazem – jako naród zamieszkujący Palestynę zostali wyrzuceni ze swojego państwa przez Żydów, tworzących na tym terytorium Izrael. Aby zmienić dominującą narrację, należałoby każdy artykuł zaczynać od opowiadania o arabskich mordach Żydów w latach 20-tych XX wieku, a kończyć na wyjaśnianiu, dlaczego Izrael jest ofiarą w wojnie z Hamasem.

Problem osiedli – od początku

Osiedla powstały na terytoriach okupowanych przyłączonych do Izraela w wyniku wojny sześciodniowej. Izrael przejął terytoria od Egiptu i Jordanii, gdyż traktował je jako kartę przetargową w przyszłych negocjacjach pokojowych z Arabami, w myśl zasady „ziemia za pokój”. Arabowie nie chcieli jednak negocjować.

W trakcie powojennej konferencji w Chartumie cały świat arabski wypowiedział słynne „trzy razy nie”: nie dla pokoju, nie dla negocjacji, nie dla uznania Izraela. Decyzja ta zaważyła na przyszłości terytoriów okupowanych, które miały przecież wejść w skład niepodległego państwa arabskiego. Państwa, w którym zamieszkałaby arabska ludność muzułmańska, zgodnie z rezolucją 181 ONZ. Ludności tej nikt nie chciał w swoim państwie, ani Jordańczycy, ani Syryjczycy, ani Egipcjanie. Mowa oczywiście o dzisiejszych Palestyńczykach – narodzie powstałym z ludności odrzuconej przez Arabów.

Izraelczycy przez wiele lat nie wiedzieli, co zrobić z terytoriami okupowanymi. Ludność palestyńska nie była na tyle zorganizowana, nie miała silnego przywództwa, które podjęłoby się utworzenia państwa. Dlatego też w pewnym momencie do głosu w Izraelu doszły skrajnie prawicowe frakcje głoszące ideę „Wielkiego Izraela” w biblijnych granicach, czyli obejmującego również terytoria okupowane. Rozpoczęła się budowa osiedli, które są największym dramatem i problemem dla dzisiejszego Izraela.

Po pierwszej Intifadzie Izrael podjął odważną decyzję o oddaniu terytoriów pod władze utworzonej w 1993 roku Autonomii Palestyńskiej. Wyznaczono wówczas trzy strefy: A, B i C. Terytoria należące do strefy A weszły automatycznie w skład Autonomii, terytoria B były jedynie nadzorowane przez Izrael, C zaś miały być przekazane na samym końcu – i to na nich wciąż działa prawo Izraela, a państwo żydowskie ma zgodnie z porozumieniami z Oslo prawa do budowania oraz planowania przestrzeni.

Wieloletnia budowa osiedli zmieniła dramatycznie demografię terytoriów okupowanych, na których obecnie zamieszkuje aż 340 tys. Izraelczyków. Dlatego też niemożliwym jest w dzisiejszych realiach oddanie Palestyńczykom stu procent ziem, które znalazły się na terytorium ich przyszłego państwa. Zmiany demograficzne spowodowały, że we wszystkich projektach ewentualnego porozumienia pokojowego między Izraelem a Palestyńczykami mowa jest o tzw. land swaps – zamianie terytoriów okupowanych gęsto zamieszkiwanych przez Izraelczyków na inne terytoria, które Izrael ma oddać Palestyńczykom.

Ideę zamiany terytoriów poparli zarówno Palestyńczycy, jak i głośno protestujący dziś Amerykanie. W 2004 roku prezydent USA George W. Bush napisał list do premiera Izraela Ariela Sharona, w którym zapewniał, iż w ostatecznym porozumieniu pokojowym trzeba wziąć pod uwagę realia, które mają miejsce na terytoriach okupowanych po 1967 roku. Oznacza to, że nie można oczekiwać, iż Izrael wycofa się całkowicie z Zachodniego Brzegu. Sharon przyjął te zapewnienia jako nagrodę za swoją wcześniejszą decyzję o całkowitym wycofaniu ze Strefy Gazy. Inną „nagrodą” dla Izraela po wycofaniu z Gazy okazał się nieustający ostrzał rakietowy terytorium Izraela prowadzony przez terrorystów ze Strefy.

Korytarz E-1

Oprotestowane ostatnio plany budowy osiedli oraz drogi na terenie tzw. korytarza E-1 obejmują terytoria, które we wszystkich projektach planu pokojowego znajdą się po stronie izraelskiej, właśnie w ramach zamiany terytoriów. Są to tereny mieszczące się w strefie C. Mowa o ziemiach znajdujących się pod jurysdykcją miasta Maale Adumim przylegającego do Jerozolimy. Wszyscy premierzy Izraela od czasu Icchaka Rabina popierali plan budowy osiedli w tym obszarze, gdyż jest on strategicznie ważnym dla Izraela z dwóch powodów.

Po pierwsze, osiedla te zapewnią, że miasto Maale Adumim, zamieszkiwane obecnie przez ponad 40 tys. Izraelczyków, znajdzie się po stronie Izraela. Po drugie zapewnią bezpieczeństwo istnienia jedynej linii obrony wzdłuż doliny Jordanu, przeciwko ewentualnej agresji ze wschodu. Terytoria te są więc kluczowe ze względów bezpieczeństwa państwa oraz utrzymania obszarów gęsto zaludnionych przez Izraelczyków w obrębie państwa Izrael.

Palstyńska propaganda antysemicka

Palstyńska propaganda antysemicka

Palestyńczycy rozpętali wojnę medialną argumentując, że plany budowy przetną Zachodni Brzeg na pół, co nie jest prawdą. Izrael planuje również budowę tras łączących Zachodni Brzeg, m.in. tuneli, dzięki którym Palestyńczycy będą mogli szybciej i łatwiej dostać się z jednej części Zachodniego Brzegu na drugą. Ponadto, argument o braku ciągłości Palestyny wydaje się być ironicznym w sytuacji, kiedy Strefa Gazy znajduje się w dużym oddaleniu od reszty Autonomii.

Międzynarodowe potępienie

Mimo tego, iż projekt budowy osiedli obejmuje tereny znajdujące się dziesięć minut drogi od Knesetu, a nie w głębi Zachodniego Brzegu oraz tereny zamieszkiwane przez Izraelczyków i będące we wszystkich planach pokojowych po stronie Izraela, jak i ziemie, na których przynależność do Izraela zgodzili się wcześniej i Palestyńczycy, i Amerykanie – mamy do czynienia z nagonką medialną oraz szkalowaniem państwa żydowskiego przez wszystkie ważniejsze władze oraz media światowe.

W ciągu kilku dni Izrael został potępiony zarówno przez Autonomię Palestyńską, Radę Bezpieczeństwa ONZ, Wielką Brytanię, Niemcy, Francję i Portugalię (wszystkie państwa Europy zasiadające obecnie w Radzie Bezpieczeństwa), jak i Stany Zjednoczone. Departament Stanu USA w nadzwyczajny sposób skrytykował Izrael słowami swojego rzecznika, Victorii Nuland, która nazwała plany budowy działaniami prowokacyjnymi. Pomimo tych słów USA zablokowały przegłosowanie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ kolejnej potępiającej Izrael rezolucji.

Wspólne oświadczenie Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Portugalii doprowadziło do tego, że Wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Catherine Ashton postanowiła zabrać głos w sprawie. Ashton oświadczyła, że UE będzie się przyglądać sytuacji oraz podejmować odpowiednie działania. Amerykański politolog Walter Russel Mead uważa, że europejska krytyka Izraela ma bardzo dobry wpływ na poparcie dla Benjamina Netanjahu w kraju przed kolejnymi wyborami. Mead uważa, że jeśli Europejczykom zależałoby na zablokowaniu budowy osiedli i zmuszeniu Izraela do powrotu do negocjacji, powinni byli zaczekać z krytyką państwa żydowskiego do czasu po wyborach. Im silniejszy bowiem będzie nowy prawicowy rząd Netanjahu, tym mniejsze szanse na jakiekolwiek rozmowy pokojowe.

Benjamin Netanjahu dokładnie wie, co robi, grając kartą osiedli przed wyborami. Krytyka ze strony Unii Europejskiej oraz rozbudowa osiedli w Jerozolimie zawsze sprawdzają się w walce o głosy Izraelczyków. Netanjahu nie planuje rozmów z Palestyńczykami – nie robił tego w trakcie ostatniej kadencji i nie ma powodu, dla którego chciałby tę sytuację zmienić. Zwłaszcza, że ze strony palestyńskiej mamy do czynienia z jednostronnymi działaniami, które jedynie pogarszają sytuację oraz z konsolidacją sił w walce przeciwko Izraelowi.

W trakcie obchodów 25-lecia istnienia Hamasu liderzy tej organizacji zapowiedzieli, że nie uznają istnienia Izraela i będą walczyć o Palestynę do samego końca. Liderzy Palestyńczyków o możliwości porozumienia z Izraelem mówią jedynie w rozmowach z zachodnimi mediami. W przemowach do swojej ludności nie kryją natomiast, że nie zamierzają wyrzec się walki zbrojnej. Terroryści są nazywani męczennikami, ich imionami władze nazywają place i ulice, wypłacają również ogromne pensje mordercom. Palestyńskie władze konsekwentnie odmawiają siadania do rozmów negocjacyjnych.

W ostatnich dniach prezydent Abbas zagroził rozwiązaniem Autonomii Palestyńskiej, jeśli Izrael będzie kontynuował rozbudowę osiedli. Abbas kolejny raz powiedział, że budowa korytarza E-1 ma na celu zaszkodzenie procesowi pokojowemu.

Obraz Izraela w Polsce

W polskich mediach nie brakuje słów krytyki pod adresem państwa żydowskiego. W artykule „Gazety Wyborczej” pt. „Izrael, narkoman wojny” Piotr Pacewicz próbuje usprawiedliwiać „szlachetne” działania Polskiej Akcji Humanitarnej, która planuje remontować studnie na terytoriach okupowanych bez pozwolenia władz izraelskich, czyli najprościej mówiąc: łamiąc prawo Izraela. Pacewicz rozmawia z głęboko lewicowym izraelskim obrońcą praw człowieka, wnukiem Zygmunta Baumana, który w imieniu, jak się wydaje, całego społeczeństwa wygłasza sądy nad państwem Izrael: „Zagrabić tyle ziemi, ile się da, z tak małą ilością Palestyńczyków, jak się da”. To tylko jedno zdanie z całego wywiadu opisujące rzekomą politykę Izraela w ostatnim czasie. To jedno zdanie ma jednak kluczowe znaczenie w kształtowaniu obrazu państwa żydowskiego przez polskie media, które dokładają cegiełkę do mozolnej pracy palestyńskiej propagandy.

Tego typu artykuły pojawiają się w prasie na całym świecie. Najbardziej absurdalnym tekstem, który można było przeczytać w ostatnich dniach, był artykuł Scotta Wilsona. Dziennikarz „Washington Post” w obszernym tekście wyjaśnia, dlaczego Żelazna Kopuła (antyrakietowy system obrony Izraela) jest złym wynalazkiem. Celem Żelaznej Kopuły jest ochrona obywateli Izraela przed rakietami wroga, czyli przed śmiercią. Według Wilsona natomiast wynalazek przyczynia się do tego, iż władze Izraela nie chcą negocjować pokoju z Palestyńczykami. Innymi słowy, autor uważa, że jeśli więcej Izraelczyków poniosłoby śmierć czy odniosłoby rany w konfliktach Izraela z wrogami, państwo Izrael byłoby bardziej skłonne do rozmów… Odkąd Izraelczycy są jedynie atakowani, a ich życie jedynie sparaliżowane, a nie odbierane, Izrael nie jest zainteresowany pokojem z Palestyńczykami.

Państwo Izrael ciągle przegrywa z Palestyńczykami na arenie międzynarodowej, nie wkładając najmniejszego wysiłku w obronę swoich racji. Wydaje się jednak, że w dzisiejszych czasach to opinia publiczna decyduje o tym, kto ma rację, a świat niekoniecznie stoi po stronie Izraelczyków.

Problem osiedli jest z pewnością jedną z najtrudniejszych kwestii, z jakimi zmagają się zarówno Izraelczycy, jak i Palestyńczycy. Główną przeszkodą na drodze do pokoju nie są jednak osiedla, a brak rozmów pokojowych i woli stron do ich prowadzenia.

————————————————————————-

*Paulina Biernacka – doktorantka Instytutu Studiów Politycznych PAN, aktualnie research fellow na Uniwersytecie w Tel Awiwie.

17.12.2012r.

Źródło: Forum Żydów Polskich http://www.fzp.net.pl/konflikt-na-bliskim-wschodzie/klotnia-o-nielegalne-osiedla

Artykuł ukazał się na portalu Instytut Obywatelski http://www.instytutobywatelski.pl/12459/komentarze/klotnia-o-nielegalne-osiedla

 

 

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign