Tysiące studentów i adwokatów manifestowało dzisiaj w stolicy Jemenu Sanie, żądając dymisji prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, który próbuje uniknąć rewolty na ulicach, dążąc do porozumienia z opozycją.
„Po Mubaraku – Ali” – skandowali manifestanci w Sanie, porównując Salaha do prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka, który został obalony w piątek po blisko 30 latach rządów. „Lud domaga się upadku reżimu” – krzyczeli protestujący, powtarzając hasła egipskiej rewolty.
Poniedziałkową manifestację, podobnie jak demonstracje w ostatnich dniach, zorganizowali studenci i – jak to określono – przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego. Wśród protestujących nie było opozycji parlamentarnej, która zdecydowała się podjąć dialog z prezydentem.
Z kolei w Taizz na południu Jemenu kilka tysięcy osób manifestowało przeciwko obecnym władzom. Według świadków, osiem osób zostało rannych podczas rozpędzania demonstracji przez siły bezpieczeństwa.
Wczoraj antyrządowi demonstranci starli się w Sanie z policją próbującą powstrzymać ich przed marszem w kierunku pałacu prezydenckiego. Tuż przed zamieszkami opozycja zgodziła się rozpocząć negocjacje z prezydentem, któremu zależy na tym, by uniknąć rewolty w stylu egipskim. Jemen jest jednym z sojuszników USA w walce z Al-Kaidą.
Więcej na: interia.pl