Jak Turcja (nie) walczy z Państwem Islamskim

Tomasz Otłowski

Na pierwszy rzut oka Turcja wykonała pod koniec lipca znaczącą woltę w swej dotychczasowej polityce wobec Państwa Islamskiego. Wiele wskazuje jednak na to, że mamy do czynienia nie tyle z rzeczywistymi zmianami w strategii, co raczej z propagandą i pozorowanymi akcjami militarnymi. Głównym celem Ankary nie jest bowiem walka z samozwańczym kalifatem, ale obalenie reżimu Baszara al-Asada w Syrii i torpedowanie wszelkich niepodległościowych zapędów Kurdów.

1
Gdy niespełna miesiąc temu Ankara – w reakcji na krwawy zamach islamistów w miejscowości Suruc w południowej Turcji – podjęła otwarte działania militarne przeciwko Państwu Islamskiemu (IS) i jego kalifatowi, większość komentatorów uznała to za oficjalne i jednoznaczne (choć mocno spóźnione) przystąpienie do wojny po stronie międzynarodowej koalicji. Niestety, rzeczywistość w regionie i w samej Turcji jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, podobnie jak stosunek Ankary do IS i głównych problemów w jej otoczeniu międzynarodowym. Warto zatem sprawdzić, jakie są rzeczywiste cele i interesy Turków w Lewancie i co oznacza – w sensie strategicznym i operacyjnym – to rzekomo nowe tureckie podejście do wojny z terroryzmem.

Aspekt strategiczny

Ogłaszając swe przystąpienie do wojny z kalifatem, Ankara uzasadniła to przy użyciu sformułowania będącego klasycznym propagandowym (ale też politycznym) „wytrychem”. „Wojna z terroryzmem” – określenie to, jako z pozoru oczywiste, umknęło uwadze zachodnich mediów, które nie zwróciły w większości uwagi na fakt, iż w ramach tak ogólnikowo sprecyzowanych celów wojny Turcja może walczyć nie tylko z IS (czego się po niej spodziewano i oczekiwano od dawna), czy Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), ale nawet – potencjalnie – z własnymi wewnętrznymi przeciwnikami politycznymi. A nawet z Kurdami z Syrii oraz Iraku, z tamtejszej autonomii regionalnej. Wiadomo bowiem, że pojęcie walki z terroryzmem jest niezwykle pojemne i niejednoznaczne, a wypełnienie go konkretną treścią zależy tylko od inwencji i wyobraźni (oraz politycznej kalkulacji) tych, którzy o tym decydują. Historia ostatnich lat, także z geograficznie bliskich Polsce regionów, pełna jest przykładów, gdy terrorystami określano przeciwników politycznych czy ugrupowania walczące o suwerenność.

Cały artykuł tutaj: www.wp.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign