Jak muzułmanie stworzyli islamofobię

Tahis Gora

Od lat toczy się wśród zachodnich inteligentów i polityków debata na temat tego, kto przemawia w imieniu muzułmanów na Zachodzie. Islamiści tylko zyskują na tych nieustających dyskusjach.

W Ameryce Pólnocnej istnieją setki organizacji islamistycznych i każda z nich chciałaby być „głosem zachodnich muzułmanów”. Czy chodzi jednak tylko o to? Nie powinno. Czy może chodzi o pokazanie lepszej twarzy islamu? Wątpię. Czy chodzi wreszcie o stawienie czoła lękowi przed wykreowaną przez samych muzułmanów islamofobią? Może.

Co mam na myśli mówiąc, iż islamofobia została stworzona przez muzułmanów? Czy chcę przez to powiedzieć, że jako taka nie istnieje ona wcale? Owszem, takie zjawisko nie istniało, jednak niektóre z naszych centrów islamskich stworzyły ten termin i rozpowszechniły go.

W jaki sposób? Odmawiając potępienia zbrojnego dżihadu wymierzonego w zachodnie społeczeństwa, do których sami należą, oraz  unikając nazwania po imieniu takich problemów jak zabójstwa „honorowe”, atak talibów na Malalę Yousafzai czy wojna Al-Kaidy przeciw mniejszościom religijnym na Bliskim Wschodzie, w Pakistanie i Afganistanie.

Obrazek 2Faktem jest, że 90% muzułmanów nie jest związanych z żadną islamską organizacją, a w meczecie pojawiają się nie częściej niż raz czy dwa razy w roku, jednak Ameryka powinna podejść sceptycznie do takich grup jak CAIR, ISNA, ICNA czy MSA*.

Ihsan Bagby, profesor i imam na Uniwersytetcie Shaw w Raleigh, po atakach terrorystycznych z 11 września napisał: „Wielu muzułmanów trzyma się swojej islamskiej tożsamości, nie chce jednak praktykować ani stosować zaleceń swej wiary w codziennym życiu. Duża część amerykańskich muzułmanów należy do tej grupy”. Raport autorstwa profesora Bagby: „The Mosque in America: A National Portrait” ujawnia, że na sześć milionów muzułmanów w USA, średnio jedynie 350 000 bierze udział w piątkowej modlitwie.

Tak więc niekończące się drążenie tematu islamofobii przez islamistów i organizacje powiązane z Bractwem Muzułmańskim wynika z ich własnych przekonań oraz z poglądów ich nielicznych amerykańskich zwolenników, ma natomiast niewiele wspólnego z opinią 90% amerykańskich muzułmanów, którzy nie mają zamiaru modlić się wraz z mizoginistycznymi i homofobicznymi imamami.

Gdyby jednak islamofobia istniała naprawdę, co powinniśmy z tym zrobić? Mój pomysł byłby taki: wszystkie islamskie organizacje powinny postanowić, że nauczą muzułmanów jak żyć normalnie i wyjść z roli ofiary.

Co to znaczy żyć normalnie?

Normalne życie dla  muzułmanów powinno oznaczać życie bez obsesji, takich jak kryzys tożsamości, nikab, hidżab, dżihad, alienacja i segregacja ze względu na płeć oraz pogarda dla radości.

Jako muzułmanie powinniśmy utożsamiać się z kulturą i krajem, w którym mieszkamy. Islam uczy również i tego, lecz na nieszczęście prawdziwie liberalne islamskie nauki nie są nam przekazywane przez tradycyjne organizacje muzułmańskie na Zachodzie, ponieważ te znajdują się w rękach islamistów.

Nikab, zbrojny dżihad, wyobcowanie i segregacja, to nie są tematy, które byłyby poruszane przez pierwotne nauki islamskie, ani przez ich współczesne interpretacje, jednak to właśnie związani z szariatem islamiści używają tych tematów, żeby realizować swoje cele.

Osoby krytyczne z pewnością powiedzą, że skoro większość muzułmanów na Zachodzie wiedzie zupełnie normalne życie, dlaczego martwimy się ich nienormalnym wizerunkiem na tymże Zachodzie?

Niestety, większość nie jest w ogóle widoczna w mediach, nie istnieje również dla zachodnich polityków ani ustawodawców. Sprawy mają się podobnie i w Kanadzie, i w USA. Tak więc odpowiedzialność za niezauważanie większości zwykłych muzułmanów, którzy są nieodłączną częścią naszych społeczeństw, spoczywa również na ośrodkach władzy świata zachodniego

Media wolą skupiać się na obrazach ubranych w hidżab czy nikab kobiet lub brodaczy w tradycyjnej kurcie (długiej koszuli – red.) jako reprezentantów islamu. Nasi politycy lubią robić sobie pamiątkowe zdjęcia z takimi „typowymi” muzułmanami i opowiadać o tym, jak bardzo kochają różnorodność.

Jeden z ostatnich przypadków to przykład Justina Trudeau – lidera Liberalnej Partii Kanady. Wziął on udział w konferencji Revival the Islamic Spirit w Toronto, gdzie wygłosił mowę. Liberalni muzułmanie zasugerowali, że nie powinien promować średniowiecznej agendy  islamskiego odrodzenia ze względu na fakt, że muzułmanie nie szanują praw homoseksualistów, równości ani prawdziwej wolności mężczyzn i kobiet, ani prawdziwej wolności wyrażania się i tak dalej.

Jednak Justin Trudeau wziął udział w konferencji. Przemówienie zaczął następująco: „Jestem tu dziś, ponieważ wierzę w wolność słowa”. Jest to bardzo sympatyczne stwierdzenie, jednak kompletnie bez sensu, ponieważ ten sam tłum, który oklaskiwał mówiącego o wolności słowa Trudeau, nigdy nie przyzna, że Salman Rushdie też ma prawo do „wolności słowa”. Płytcy politycy pokroju Justina Trudeau nigdy nie dostrzegą drugiej strony tego medalu.

Tak więc zadaniem świeckich, liberalnych muzułmanów Kanady i USA jest stworzenie alternatywy dla postępującego islamizmu, który chciałby odebrać większości muzułmanów ich normalne życie.

Pamiętajmy, że nie więcej niż 10% muzułmanów pasuje do stereotypu brodacza w ubraniu rodem ze średniowiecza, czy ubranej w hidżab kobiety w szpilkach, uszminkowanej na czerwono i z niebieskim tuszem na rzęsach. Większość z nas jest taka jak wy. Chodzimy na mecze, hotdogi jemy ciepłe, a piwo pijemy schłodzone.(pj)

Źródło: http://www.huffingtonpost.ca/tahir-gora/muslim-islamophobia_b_2416777.html
Tłumaczenie: GB

Tahir Aslam Gora jest mieszkającym w kanadzie pakistańskim pisarzem i dziennikarzem.
————————————-

*Council of American_Islamic Relations, Islamic Society of North America, Islamic Council of North America, Muslim Students’ Association.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign