Jak małe, ciche francuskie miasteczko zostało matecznikiem salafizmu

Colin Randall

W burzliwej historii Ecquevilly, miasteczka leżącego zaledwie trzydzieści kilometrów od Wersalu, odbija się ciągłe dążenie Francji do harmonijnych relacji z postkolonialną populacją muzułmanów.

Na pierwszy rzut oka Ecquevilly – społeczność licząca jedynie 4200 osób – robi wrażenie jednego z wielu elementów otaczającego Paryż obszaru, z którego ludzie dojeżdżają do pracy w stolicy. Znajdziemy tam ładne domki jednorodzinne, niektóre z dumnie powiewającymi trójkolorowymi flagami, kilka kroków od bezbarwnych, ale funkcjonalnych bloków z tanimi mieszkaniami.

Zróżnicowana populacja kojarzy się z wielokulturową drużyną piłki nożnej, która ostatnio zdobyła mistrzostwo świata. Ale nie każdy zgodzi się z tym, że zwycięstwo sportowe, czerpiące ze wszystkich etnicznych źródeł, może naprawdę przyspieszyć proces integracji i zainspirować do tego, co Francuzi nazywają „vivre ensemble” – wspólnym życiem we wzajemnej tolerancji i szacunku.

Mniejszość francuskich muzułmanów chce żyć osobno od sekularnego, zachodniego społeczeństwa. To pragnienie stało się tak bardzo widoczne w Ecquevilly, za sprawą urodzonego i wychowanego w tym mieście charyzmatycznego kaznodziei, że dwójka reporterów z katolickiego dziennika „La Croix, spędziła tam trzy tygodnie, obserwując życie codzienne.

Ich kilkustronicowa relacja, której tytuł można z grubsza przetłumaczyć jako „Salafizm w życiu codziennym”, wpłynęła na mieszkańców, urzędników i przywódców społeczności.

Do czasu ataków terrorystycznych w Paryżu w 2015 roku, Ecquevilly miało tętniący życiem meczet na parterze budynku mieszczącego na piętrze przedszkole, w pobliżu imponującego ratusza, który zagrał zameczek w filmie opartym na komiksie „Tintin”.

Na piątkowe nabożeństwa przyjeżdżali tam wierni nawet z Belgii, przyciągani siłą przekonywania imama Youssefa Bounouadera, którego islamskie wykształcenie było dość ograniczone, ale przedzierzgnął się w Abou Anasa i wprowadził rygorystyczną praktykę islamu po powrocie z podróży do Jemenu i Syrii. Według niej niewskazane są muzyka, taniec i telewizja, podobnie jak kontakty z chrześcijanami i Żydami.

Rok po zamordowaniu przez ISIS 130 osób w Paryżu, 13 listopada 2015 roku, narastające obawy dotyczące tego meczetu doprowadziły do zamknięcia go przez francuskie władze na podstawie przepisów o sytuacjach nadzwyczajnych.

Zamknięty meczet

Zamknięty meczet

Długie policyjne śledztwo dało prefektowi departamentu Yvelines, Serge’owi Morvanowi, możliwość uzasadnienia tej decyzji, poprzez wskazanie na propagowanie „dyskryminacji, nienawiści, a nawet przemocy” przez kierownictwo meczetu. Decyzja wywołała żywą dyskusję. “Abou Anas uważał, żeby nie przekroczyć granicy, dzielącej radykalne nauki od tych nielegalnych –  powiedział „The National” umiarkowany muzułmanin znający imama od dzieciństwa. – On zawsze balansował na krawędzi.”

Imam, który nadal naucza online, stanowczo skrytykował paryskie ataki i późniejsze masakry ISIS oraz z samobójczy atak bombowy na koncercie w Manchesterze w maju 2017.

Wiele osób uznało jednak jego  kazania i sztywne poglądy za niepokojące. “Według niego jestem kuffar – niewierny – ponieważ noszę zachodnie ubrania, a nie tradycyjne szaty” – mówi praktykujący muzułmanin pochodzący z Maghrebu.

Blokowisko Parc

Blokowisko Parc

Wielu mieszkańców blokowiska, czystego lecz bezdusznego, bez sklepów czy kafejek, poddało się wizji Abou Anasa na temat tego, jak muzułmanie powinni żyć i się ubierać. Anas otoczył się wysoce zmotywowanymi młodymi zwolennikami. Za jego wizją podążyła na tyle duża liczba muzułmanów, że powstało wrażenie, jakby miasteczko odcięło się od głównego francuskiego nurtu. Nie dostrzegali oni  sprzeczności w tym, że jednocześnie pobierają zasiłki społeczne i korzystają z usług publicznych.

Lokalni urzędnicy twierdzą, że problem ogranicza się do części miasteczka zwanej Parc, gdzie zamieszkuje tylko 20 procent mieszkańców. Nie wszyscy byli entuzjastami propagowania przez Abou Anasa „cichego salafizmu”, w formie, która unika zaangażowania politycznego i nawoływania do zbrojnej przemocy, ale – cytując jednego z muzułmanów – “podążyli za nim jak barany”.

Miejscowy urzędnik wyższego szczebla, który najpierw wypowiadał się swobodnie dla „The National” ale potem poprosił, żeby go nie przedstawiać, gdyż nie byłoby to „pomocne” dla Ecquevilly, mówił o wspólnej strategii salafitów, żeby kupować lub wynajmować sąsiadujące budynki czy mieszkania, „stopniowo budując coś na kształt własnego osiedla w mieście”.

“Rdzeń tej salafistycznej kombinacji to jakieś dwadzieścia  domostw”, mówi jeden z dobrze zorientowanych miejscowych i dodaje: “To jest wewnętrzny krąg, ale jest jeszcze jeden, większy, obejmujący dodatkowo może z czterdzieści domów, a także kolejny, największy, krąg sympatyków.”

W rezultacie tego wszystkiego muzułmanie w Equevilly musieli radzić sobie bez własnego meczetu. Prace nad następnym, zaplanowanym jeszcze przed zamknięciem starego, są na ukończeniu i kosztowały 700 tysięcy euro, które podarowali muzułmanie z całej Francji. Jednak umiarkowani muzułmanie mówią, że nie można go uruchomić bez przywódców, którzy byliby zdystansowani od zwolenników Abou Anasa.

 El Jaouhari

“Na razie jest to trudne” – mówi Abdelaziz El Jaouhari, sekretarz generalny muzułmańskich instytucji w tym regionie oraz przywódca meczetu w sąsiadującym Mantes. El Jaouhari uważa, że Abou Anas zastosował raczej subtelne metody niż oskarżenia i zastraszanie, żeby poruszyć ludzi. Jako prominentna postać, otoczona muzułmanami w podobnych strojach i o podobnych postawach, przekonał  innych, że jego droga jest właściwa. “Ja nie potępiam salafizmu – mówi El Jaouhari. – Jest kilka szkół islamu i każdy muzułmanin musi dokonać osobistego wyboru. Ale przymuszanie do   takiego wyboru jest złe.”

Jego poglądy przypominają argumenty, którymi posługiwał się Vincent Brengarth, prawnik, który bezskutecznie przeciwstawił się zamknięciu meczetu. W najwyższym sądzie apelacyjnym Brengarth powiedział: “W naszym przekonaniu walka  z  terroryzmem nie uzasadnia kneblowania wszystkich form islamu, tylko dlatego, że nie w pełni pasują do kanonu islamu republikańskiego ”.

Podczas publicznego zebrania w Ecquevilly w maju, jeden z  uczestników powiedział, że władze zastosowały w stosunku do lokalnych muzułmanów odpowiedzialność zbiorową, pozbawiając ich meczetu i w rezultacie stygmatyzując ich za wydarzenia, z którymi nie mieli nic wspólnego. “Przecież  nikt stąd nie wyjechał na dżihad (do Iraku i Syrii)” – stwierdził.

Kontrast z innym francuskim miasteczkiem jest pod tym względem uderzający; dziesiątki młodych ludzi z Lunel, położonego na południowym zachodzie, przystąpiły do walki, a kilku z nich zginęło, w konfliktach syryjskim i irackim.

Jednym promyczkiem nadziei w podzielonej społeczności Ecquevilly jest stowarzyszenie Mosaique, gdzie różne grupy młodych ludzi spotykają się, by uczestniczyć w szerokiej gamie aktywności kulturalnych i sportowych. Młodzież francuskiego, maghrebskiego i subsaharyjskiego pochodzenia wzięła ostatnio udział w rajdzie rowerowym, pokonując w tydzień czterysta kilometrów, a przy tym zebrali 7000 euro na organizację charytatywną walczącą z rakiem.

“Nasza misja jest prosta – mówi dyrektor Mosaique Idriss Amazouz, syn algierskiego imigranta. – Zachęcamy młodych ludzi, żeby sami siebie reprezentowali.” Promienne twarze młodych, szykujących się do przedstawienia z okazji Halloween, wiele mówią o sukcesie Mosaique.

Bruno Millienne, poseł z okręgu Yvelines i wiceszef parlamentarnej grupy „Modem”, współpracującej z prezydentem Macronem, uważa, że praca Mosaique miała kluczowe znaczenie dla budowania więzi między ludźmi o różnych korzeniach etnicznych. Millienne mówi, że doktryny salafitów i Bractwa Muzułmańskiego są obecne wszędzie we Francji: “Ich zwolennicy są teraz bardziej dyskretni, ale gdy tylko coś się dzieje, ujawniają się równie szybko, jak się ukrywali.”

Millienne

Millienne

Konserwatywny pisarz i nauczyciel Christian de Moliner stwierdził, w alarmistycznym tonie, że uniknięcie wojny domowej we Francji będzie możliwe jedynie poprzez przyznanie częściowej autonomii “tym 30 procentom muzułmanów, według których prawo szariatu powinno dominować nad prawem krajowym”. Ta wypowiedź spotkała się z ogólnym potępieniem.

Jednak Bruno Millienne potwierdza, że Francja “nie jest w stanie uniknąć równoległych społeczeństw”, ponieważ “one zawsze istniały” i zawsze będą istnieć. “Z drugiej strony, możemy znacząco zmniejszyć ich wpływy przez edukację i kulturę” – mówi.

Ecquevilly, zdystansowane już wobec oddziaływania Abou Anasa, lecz zatroskane, że zwolennicy imama zechcą kontrolować nowy meczet, gdy już zostanie otwarty, zaskakuje gości jako miejsce spokojne, a nawet dziwnie ciche. Jak zauważył „La Croix”, w dzielnicy Parc rzadko widuje się ludzi, poza czasem, gdy prowadzą lub odbierają dzieci ze szkoły.

Widać pewne oznaki polepszającej się atmosfery. Nikt jednak nie powiedziałby z przekonaniem, że radykalny wpływ Abou Anasa się znowu nie ujawni. Imam ma nadal zwolenników i ciągle można go zobaczyć w okolicy, gdy odwiedza swoją matkę, chociaż unika mediów.

“To tak, jakby uciąć wężowi głowę – mówi jeden z nielicznych chętnych do rozmowy muzułmanów. – Ale ciało ciągle się porusza.”

Tłumaczenie GJ/PJ, na podst.: https://www.thenational.ae/world/europe/ecquevilly-the-quiet-salafist-town-resisting-french-integration-1.790502

 

Tytuł – red. Euroislamu

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign