Jak Ameryka powinna grać przeciwko islamistom

Ahmed Charai

Amerykańska polityka wobec islamistów powinna zostać poddana debacie w stolicach arabskich oraz na Zachodzie w kontekście działań kolejnych rządów Stanów Zjednoczonych.

Administracja Obamy wykazywała raczej przychylność islamistów – wyznawców współczesnej ideologii politycznej powstałej z poglądów islamu, w przeciwieństwie do samej religii islamu –  zarówno w krajach arabskich, gdzie wybory wygrywali zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego, jak też w Iranie, gdzie wybory były ustawiane przez mułłów.

Prezydent Trump dla odmiany dawał najpierw sygnały, że czuje odrazę do sunnickich i szyickich odłamów tej ideologii we wszelkiej postaci. Jednakże ponad rok od inauguracji jego prezydentury polityka Białego Domu wobec radykalnych odłamów islamizmu pozostaje niejasna.

Co się tyczy sunnitów, propozycja oznaczenia Bractwa Muzułmańskiego jako organizacji terrorystycznej, którą prezydent zdawał się początkowo popierać, została odłożona. W odniesieniu do Iranu oraz ich szyickich, islamistycznych pośredników, prezydent nie określił, w jaki sposób spełni swoje obietnice o powstrzymaniu ich.

Patrząc pozytywnie, nowe działania Departamentu Skarbu USA uderzyły w powiązania Hezbollahu w Afryce Zachodniej, Ameryce Łacińskiej oraz Libanie. Z drugiej strony, sekretarz stanu Rex Tillerson podczas pobytu w Bejrucie wygłosił ewidentnie sprzeczne opinie o Hezbollahu, posuwając się nawet do usprawiedliwienia utrzymywanej przemocą dominacji grupy nad polityką Libanu.

W świecie arabskim, gdzie rządzą teorie konspiracyjne, zarówno sojusznicy, jak i wrogowie USA podobnie interpretują niespójność stanowiska tego mocarstwa jako celowy wysiłek, mający wywołać pomieszanie. Dlatego, jako obywatel Maroka i przyjaciel Stanów Zjednoczonych czuję się zobowiązany powiedzieć, że bardziej wyraziste i spójne stanowisko wobec wyzwania islamizmu miałoby duże znaczenie dla wzmocnienia sojuszy amerykańskich w regionie.

Działania islamistów przez ostatnich czterdzieści lat powinny stanowić wystarczający materiał do wyciągnięcia wniosków i zaplanowania polityki.

Podczas gdy szyiccy islamiści rządzą Iranem od 1979 roku i stopniowo zdobyli pośrednią władzę w czterech stolicach arabskich, islamiści sunniccy mieli okazję rządzić albo pociągać za sznurki w Afganistanie, Egipcie, strefie Gazy, Libii, Sudanie, Tunezji, Turcji oraz częściach Syrii i Iraku.

W każdym z tych miejsc mieszkańcy mogą poświadczyć te same cztery tragiczne rzeczy:

Po pierwsze, islamiści ujawnili, że ich rzekoma czystość moralna jest oszustwem. Korupcja i brutalność są nie mniej powszechne w islamistycznym Iranie, co w teoretycznie świeckiej Algierii. Zepsucie moralne stało się filarem władzy islamistów: W Maroku i Tunezji widzieliśmy, jak członkowie elit islamistycznych brali sobie „żony” o dwie trzecie młodsze od siebie, a potem porzucali je po kilku tygodniach i usprawiedliwiali swoje zachowanie jako dopuszczalne przez prawo islamskie. W tym kontekście nie zaskakuje to, że w Paryżu Tariq Ramadan – islamistyczny przywódca intelektualny i wnuk założyciela Bractwa Muzułmańskiego – został aresztowany pod zarzutem gwałtu.

Po drugie, islamistom nie udało się nigdzie zrealizować obiecanej poprawy sytuacji socjoekonomicznej. Ich teza o posiadaniu tajemnej recepty na dobrobyt oparty na zasadach islamu okazała się być pustosłowiem. Wystarczy zapytać któregokolwiek z demonstrantów z miast irańskich, czy mułłowie zaprowadzili obiecaną sprawiedliwość społeczną. Możecie też zapytać cywilów z Gazy, ile szkół i szpitali zbudował Hamas na każdy tunel dla terrorystów.

Po trzecie, władza nie temperuje islamistów; utrzymują oni tę samą, wojowniczą ideologię, którą popierali będąc w opozycji. Na przykład, nawet lata po przejęciu większości foteli ministerialnych w Maroku, Partia Sprawiedliwości i Rozwoju nadal operuje teoriami o wyższości islamizmu. Tak samo postępuje Hezbollah – oprócz toczenia wojen z rywalami krajowymi i zagranicznymi – chociaż praktycznie kontroluje on Liban. Ekstremizm reżimu z Teheranu pomimo kilkudziesięciu lat przy władzy jest dla wszystkich oczywisty.

Po czwarte, islamiści wciąż pracują nad tym, żeby zakorzenić ich tokstyczne ideologie w młodych ludziach przez dominację w szkołach, meczetach i głównych mediach. Dzięki temu największa wyrządzana przez nich krzywda wydarza się przez pranie mózgów słuchaczy: to jest ich sposób na przeniesienie bojówkarskiego i szowinistycznego nastawienia do następnego pokolenia.

Ta gorzka spuścizna woła o to, żeby polityka USA i jego sojuszników podkopała dominację islamistyczną wszędzie, gdzie jest ona obecna, żeby zaszczepiła młodzież przeciwko naukom islamistycznym i promowała zamiast nich nowe, zdrowe ideały. Dokonanie tego oznacza wykorzystanie na początek różnych narzędzi – w tym działań zbrojnych, środków bezpieczeństwa, pracy wywiadowczej i presji gospodarczej – w celu osłabienia Iranu oraz jego arabskich odpowiedników.

Wymaga to również wzmocnienia relacji z tymi krajami arabskimi, które rozpoznały zagrożenia płynące zarówno z islamizmu sunnickiego, jak i szyickiego.

Jednakże jeden z najważniejszych aspektów polityki przeciwko islamizmowi nie leży w relacji USA – rządy arabskie. Trzeba pracować z niepaństwowymi aktorami, którymi islamiści gardzą najbardziej – czyli liberałami, sławiącymi równość, tolerancję, społeczeństwo świeckie oraz krytyczne myślenie. Zbyt długo Stany Zjednoczone zajmowały neutralne stanowisko w sprawie regionalnej debaty pomiędzy islamistami a liberałami arabskimi, zostawiając pole ideologiczne potężnej maszynierii islamistycznej, napędzanej przez petrodolary.

Teraz sytuacja się zmieniła dzięki niepowodzeniom islamistów oraz powszechnemu zrozumieniu niektórych rządów arabskich, że trzeba wspirać nowe, konstruktywne wartości w celu zabezpieczenia przyszłości regionu. Niektóre postępowe autokracje zapewniają obecnie liberałom większą przestrzeń na zaprezentowanie swojej sprawy osądowi opinii publicznej. Żeby ją wygrać, będą oni potrzebowali pomocy, ekspertyzy i wsparcia moralnego ze strony światowego mocarstwa.

Ahmed Charai jest pisarzem marokańskim; zasiada w zarządzie Atlantic Council i jest doradcą Center for Strategic and International Studies w Waszyngtonie

Tłumaczenie Veronica Franco, na podstawie: http://thehill.com

Publikowane artykuły niekoniecznie wyrażają poglądy redakcji Euroislamu

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign