Islam oczami feministki

Muzułmańska feministka

Większość brytyjskich muzułmanów wolałaby, żeby Shaista Gohir nie wypowiadała się na temat małżeństw pod przymusem. Nie zmienia to faktu, że ta żona i matka trójki dzieci, absolwentka chemii i fizyki, przyjechała na konferencję do Birmingham, gdzie wygłosiła wykład o „tematach tabu”.

Ponieważ Gohir uważana jest powszechnie za najbardziej bezkompromisową feministkę na Wyspach, organizatorzy dali jej wolną rękę – a ona postanowiła się nie ograniczać. Stąd w agendzie pojawiły się zagadnienia homoseksualizmu, molestowania seksualnego dzieci, poligamii („Zjawisko to narasta”), obrzezania kobiet i zdrowia psychicznego. Wszystkie te tematy – jak przypomina prelegentka widowni – nie są postrzegane jako tabu przez szeroko pojętą kulturę brytyjską. – Jest wiele kwestii, o których brytyjscy muzułmanie nie rozmawiają – twierdzi Gohir. – Ale zamiatając je pod dywan nie sprawimy, że znikną.

Na koniec wykładu pewna muzułmanka przed czterdziestką wymyka się z sali. – Nie powinna pani podnosić tych tematów – mówi zdenerwowana. – Przez to nasza społeczność źle wypada.

Inna słuchaczka prosi o kilka słów na osobności. Jest zdezorientowana, ponieważ jej mąż przekonuje ją, że jeśli nie będzie uprawiać z nim seksu, kiedy tylko on ma na to ochotę, wówczas przeklną ją anioły. – A kiedy pytam moją matkę – mówi młoda kobieta – ona to potwierdza.

Gohir radzi jej, żeby zaczęła myśleć samodzielnie. – Nie wierz we wszystko, co mówi ci mąż czy rodzice. Mnie też nie wierz na słowo. Sama poczytaj Koran – zaleca. A na koniec dodaje: – Nie przeklną cię anioły. To nieprawda.

Piątkowy wieczór, program BBC News. Gohir poproszono o skomentowanie damskiego ubioru. Broni prawa do noszenia zasłony. Potem dostaje kilka e-maili. „Jak śmiesz pokazywać się w telewizji ubrana na zachodnią modłę? Z odkrytą głową, nałożoną szminką i makijażem!”.

Autor innego listu stwierdza, że Gohir nie jest muzułmanką, lecz „satanistką”, która może spodziewać się poderżnięcia gardła – tę groźbę adresatka zbywa lekceważącym machnięciem ręki. W trzecim e-mailu jego nadawczyni chce wiedzieć, dlaczego Gohir prowadzi stronę internetową, na której pokazywane są kobiety bez hidżabu. „W zasadzie dlaczego w ogóle pokazujecie tam kobiety? Będą na nie patrzeć mężczyźni i się podniecać”.

Ale treść listów od nie-muzułmanów jest równie brutalna. „Spier… do dziury, z której wypełzłaś – czytamy w jednym z nich. – Im szybciej ktoś spuści na was muzułmanów bombę atomową, tym lepiej”.

Muzułmańska feministka

Muzułmańska feministka

Kolejne spotkanie. Tym razem w państwowej szkole, w której przeważają uczniowie o pakistańskich korzeniach. Misja Gohir polega na rozbudzaniu aspiracji dziewcząt, dlatego opowiada im o osiągnięciach muzułmańskich kobiet. – W przeszłości muzułmanki były twórczyniami prawa. Teraz są tylko jego przedmiotem – mówi. – Wydawały nawet fatwy (opinia islamskiego teologa uczonego w Koranie – przyp. Onet). Niektórzy uczeni uważają, że prawie jedna czwarta islamskich praw pochodzi z pism Aiszy, żony proroka Mahometa.

Gohir opowiada też o współczesnych idolkach, takich jak baronowa Warsi albo komiczka Shazia Mirza. Ale kiedy kończy, tylko chłopcy podnoszą ręce. Dziewczęta potulnie wpatrują się w ławki. – Ok, wystarczy chłopcy – mówi po chwili. – Czy dziewczyny mają jakieś pytania?

Zapada długa i niezręczna cisza. Potem Gohir mówi mi, jak frustruje ją izolacja muzułmańskich dziewcząt. Ale wcale nie zaskakuje. – Dorastamy w przekonaniu, że kobiecie nie wolno tego, nie wolno tamtego. Lista nie ma końca. A gdzie lista rzeczy, które wolno, można robić? Tego muzułmankom nikt nie mówi. Jakiekolwiek nie padłoby pytanie, odpowiedź zawsze brzmi: „nie”.

W pewnym sensie nazywanie Gohir feministką jest dziwne. Wiele rzeczy, o które walczy – prawo kobiet do pójścia na studia albo to, że nie powinny padać ofiarą przemocy domowej – współczesna kultura brytyjska uważa za oczywiste. Ale, jak podkreśla działaczka, w wielu społecznościach muzułmańskich wcale tak nie jest. To jakby równoległa rzeczywistość.

– Kobiety boją się podważać status quo – wyjaśnia, chociaż sama nie wie do końca dlaczego. Ta samozadowolenie (czy lęk przed odrzuceniem?) brytyjskich muzułmanek irytuje ją szczególnie w zderzeniu z tym, co dzieje się w krajach rozwijających się. – Spójrzmy na kobiety z krajów Trzeciego Świata, gdzie panują trudne warunki, brutalne reżimy, społeczeństwo jest znacznie bardziej patriarchalne. Tam kobiety giną za upominanie się o swoje prawa, ale o nie walczą.

Podaje przykład prawa wprowadzonego przez generała Zię w Pakistanie w latach 70. Zgodnie z jego dekretem kobieta twierdząca, że została zgwałcona, musi przedstawić czterech świadków zdarzenia, jeśli sprawa ma trafić przed sąd szariatu. – Organizacje kobiece zaczęły mówić: chwila! To nie jest częścią islamu! Przewertowały cały Koran i udowodniły swoje racje. Zabrało to pewnie z 25 lat, ale prawo zmieniono.

Więcej na: onet.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign