Arno Tausch
Artykuł podsumowuje wyniki analizy przeprowadzonej przez autora, która wkrótce zostanie opublikowana pod tytułem “Islamizm, Arabska Wiosna i przyszłość demokracji: rozwój perspektyw światowych wartości”.*
Szesnaście lat temu, pięknego słonecznego poranka w Nowym Jorku islamistyczny terroryzm skierowany przeciw Zachodowi wszedł w nową fazę. W atakach, które zaczęły się o 8:46 czasu lokalnego, zginęło 2996 ofiar.
Zrównywanie “muzułmanów” z terroryzmem jest niesprawiedliwe – wystarczy przywołać heroiczny przykład jordańskiego pilota wojskowego spalonego żywcem przez ISIS po katastrofie jego samolotu F-16 w trakcie operacji nad terytorium opanowanym przez ISIS. On także był wierzącym muzułmaninem i jordańskim patriotą. Pojęcie “muzułmanie” dzisiaj zawiera także tych 9 procent arabskiej populacji które, według danych ACRPS Institute w Katarze, jest za uznaniem dyplomatycznym Izraela, pomimo przeważającego klimatu antyizraelskiej histerii.
Donald Rumsfeld, ówczesny Sekretarz Obrony USA, odpowiedział na pytanie dziennikarza, o to, co świat muzułmański myśli o atakach terrorystycznych z 11 września, stwierdzeniem: “Nie wiem, tego nie można zbadać sondażami Gallupa.”
Od tego czasu miało miejsce wiele dyskusji o tym, czy akty terroru przeprowadzane przez ugrupowania takie, jak Al Kaida lub ISIS są potępiane przez większość muzułmanów, czy też istnieje masowe poparcie dla terroryzmu, a nawet – jak to ostatnio zadeklarował terrorysta z ISIS w ich niesławnym magazynie “Dabiq” (nr 15) — że “Islam” nie “jest religią pokoju” i że „my muzułmanie, nienawidzimy was niewiernych”.
Czy brutalny, globalny islamski terroryzm, który tylko w 2016 roku przyznał się do 21 237 ofiar w 59 krajach, jest głęboko zakorzeniony w doktrynie religijnej, czy też terroryzm jest jedynie sprawą niewielkiej, zradykalizowanej mniejszości?
Doświadczalne dowody, pokrótce tu zaprezentowane, oparte na rzetelnych globalnych badaniach przeprowadzonych przez PEW, Arab Barometer, World Values Survey i przez Arab Center for Research and Policy Studies, mogą rzucić pewne światło na tę kwestię.
Dopiero w 2008 roku Instytut Gallupa próbował zareagować na słowa rzucone przez Sekretarza Obrony Rumsfelda. Badanie Gallupa “Who Speaks for Islam” (Kto mówi w imieniu islamu) zostało przeprowadzone na reprezentatywnych próbach wśród 90% globalnej populacji świata muzułmańskiego.
Autorzy tego badania, John Esposito i Dalia Mogahed, żarliwie twierdzili, że tylko 7% muzułmanów na świecie jest za terrorem. Ich hipoteza bardzo odpowiadała administracji Obamy: dawała bezpieczeństwo prawie wszystkim muzułmanom, razem z Bractwem Muzułmańskim i AKP Erdoğana, jednocześnie pozwalając zwalczać wyłącznie te ugrupowania, które aktywnie przyłączały się do działań terrorystycznych przeciwko samej Ameryce.
W trakcie dyskusji nad wynikami tego badania Esposito i Mogahed musieli przyznać niepokojący fakt, że “7% wspierających terroryzm” to te osoby, które jawnie odpowiedziały, iż ataki terrorystyczne z 1 września były „całkowicie uzasadnione”. Badający potwierdzili również, że ponadto 6,5% ogólnej liczby muzułmanów uznawało ataki za „uzasadnione”, a dodatkowo jeszcze 23% uważało, że są one w „pewnym stopniu” uzasadnione.
Daje to 36,6% ogólnej liczby muzułmanów, którzy nie potępiają tych ataków, i tworzy środowisko składające się z setek milionów osób.
Współczesny terroryzm, bazujący na antyzachodniej i antysemickiej ideologii islamizmu, odpowiedzialny za 128 935 ofiar od 1 stycznia 2010 roku, jest zjawiskiem, którego liczbę ofiar, według Światowej Organizacji Zdrowia, można porównać ze wskaźnikami śmiertelności w trakcie takich naturalnych katastrof, jak na przykład dżuma.
Niestety idee Osamy Bin Ladena, “mózgu” ataków z 11 września 2001, wciąż rozwijają się w świecie muzułmańskim. Szesnaście procent tej populacji, według danych PEW, dalej otwarcie popiera Al-Kaidę, 17% popiera talibów, 21% Hezbollah i 22% Hamas. 27% muzułmanów na świecie nie jest przeciwko samobójczym atakom bombowym.
Skąd się bierze ten cały radykalizm – włączając w to 8% muzułmanów, którzy obecnie popierają ISIS?
Czterech na pięciu Arabów chce demokracji, lecz tylko 20% odrzuca twierdzenie, że mężczyźni są lepszymi politycznymi liderami od kobiet. Amerykański socjolog Ronald Inglehart miał rację twierdząc, że konflikt kulturowy nie jest związany z demokracją, ale z kwestią płci.
92% muzułmanów na świecie nie chce, by ich córka wyszła za mąż za chrześcijanina, 86% wierzy, że kobiety powinny być posłuszne swoim mężom, 86% uważa, że jedynie islam prowadzi do nieba i 70% pragnie, aby szariat był obowiązującym prawem w ich kraju.
45% popiera kamienowanie jako karę za cudzołóstwo, a 45% jest za „zabójstwem honorowym” kobiety, która pogwałciła rodzinny kodeks honorowy. 35% jest za karą śmierci dla osób odchodzących od islamu, a 32% wyraża aprobatę dla poligamii.
Zachód może wygrać wojnę z terroryzmem jedynie wtedy, gdy nie zaniecha swoich centralnych wartości: oświecenia, demokracji, tolerancji i sprawiedliwości w obszarze płci, w konfrontacji z archaicznym i brutalnym światem islamizmu. Błędnie pojmowana tolerancja wielokulturowa nie powinna prowadzić do tego, żeby Zachód chronił antydemokratyczne kultury wewnątrz islamu. Przeciwnie, powinien on energicznie wspierać liberalne i kosmopolityczne odczytywanie islamu, które zawsze istniało, i które dziś – pilniej niż kiedykolwiek – potrzebuje zachodniej solidarności.
Grażyna Jackowska na podst.: www.telospress.com
* Arab Spring and the Future of Democracy: Developing a World Values Perspective. Springer Publishers, New York
Arno Tausch jest austriackim politologiem. Wykłada na Uniwersytecie w Innsbrucku i Uniwersytecie Korwina w Budapeszcie