Harem na socjalu. Muzułmańscy poligamiści żyją w Niemczech na koszt państwa

Mogłoby się wydawać, że mężczyzna żyjący z kilkoma żonami to sytuacja z „Baśni 1001 nocy” albo z arabskiego sułtanatu. Tymczasem wielożeństwo jest popularniejsze w Niemczech, niż się powszechnie sądzi.

Eksperci szacują, że 10 do 20 proc. małżeństw muzułmańskich w Niemczech to tylko tak zwane małżeństwa religijne, które zawierane są przed imamem w meczecie. Nie są one ważne w świetle prawa obowiązującego w Niemczech, ale są istotne w świetle prawa islamskiego – szariatu. W tym kręgu kulturowym mają nawet wyższą rangę niż małżeństwa zawierane w urzędzie stanu cywilnego.

Coraz częstsze zjawisko

Dane te potwierdza Claus Roechert z berlińskiej policji zajmujący się kwestiami integracji i migracji. – Wielożeństwo w arabskich kręgach jest często spotykanym zjawiskiem, szczególnie wśród Libańczyków i Palestyńczyków – przyznaje.

Działający w tych kręgach palestyński opiekun młodych przestępców Nader Khalil ocenia, że 20 proc. jego przyjaciół w Berlinie ma dwie żony. Także libański pracownik socjalny Abed Chaaban uważa, że 30 proc. mieszkańców Berlina pochodzących z krajów arabskich to bigamiści: z jedną żoną wzięli ślub cywilny, z drugą ślub religijny. I jak wszyscy zgodnie podkreślają, zjawisko to w ostatnich latach zdaje się stawać coraz częstsze.

Bezsilne władze

Niemieckie władze przyznają, że problem ten jest im znany, lecz ze względu na jego marginalność nikt nie rozdmuchuje tego tematu.

Carsten Kosterski z urzędu pracy w Berlin-Mitte przyznaje, że jak do tej pory znane są mu „pojedyncze przypadki”. Jenny Brautzsch, pełnomocniczka tego urzędu ds. migracji, przyznaje, że sytuacja jest „niezadowalająca”. – Jesteśmy oszukiwani – mówi.

Bezsilność władz bierze się stąd, że nie mają prawie żadnych możliwości udowodnienia kobietom, że kłamią, kiedy zapewniają one, że nie ma u ich boku żadnego mężczyzny i nie wiedzą, kto jest ojcem ich dzieci.

Znawca kultury islamskiej, poseł SPD w parlamencie miasta-landu Berlina (Izbie Deputowanych) Erol Oezkaraca uważa tę sytuację za groteskową. – Nie ma kobiet chodzących w burkach, które miałyby nieślubne dziecko. W takich przypadkach natychmiast musi nasuwać się podejrzenie, że jest to druga lub trzecia żona poligamisty – mówi.

Pomimo że powoli zaczyna się publicznie mówić o tym problemie, można się spodziewać, że po artykule, jaki ukazał się na ten temat w „Die Welt”, dyskusja rozwinie się na dobre. Organizacje imigranckie jak do tej pory uparcie milczą na ten temat, odpierając wszelkie próby skłonienia ich do zajęcia stanowiska w tej sprawie.

Więcej na: www.gazeta.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign