Gilead jest tu i teraz. W społecznościach islamskich

Scena z "Opowieści podręcznej". (Foto: https://www.flickr.com; Joe Flood)

Wyobraźcie sobie kraj, w którym kobiety nie mają pracy i praw, a ich wartość zależy od sukcesu reprodukcyjnego. Wyobraźcie sobie kraj, w którym dziewczynek nie uczy się czytać, żeby za wiele nie myślały.

Wyobraźcie sobie, że kobiety i dziewczynki muszą zakrywać się od stóp do głów w utrudniające ruchy czerwone suknie i białe czepki, żeby mężczyźni za wiele sobie nie myśleli. Wyobraźcie sobie publiczne wieszanie i kamienowanie „zboczeńców” w celu narzucenia terrorem paranoicznej czystości. Witamy w Republice Gileadzkiej.

Minęło niemal trzydzieści pięć lat, od kiedy Margaret Atwood napisała „Opowieść podręcznej”. Książka przedstawia wizję Stanów Zjednoczonych stających się teokratyczną dyktaturą z jej bizantyjskim okrucieństwem, inicjowanym przaśnymi purytańskimi zawołaniami w stylu „Pochwalony!”. Wraz z coraz częstszymi przypadkami bezpłodności,  parom należącym do elit przypisuje się w tym świecie tzw. „podręczne”, czyli kobiety, które mają wydać na świat potomstwo dla elitarnych par. Te nieszczęsne klacze rozpłodowe przejmują imiona od swoich Komendantów. Główna bohaterka powieści Atwood ma na imię Offred, czyli należąca do Freda.

Na początku września opublikowano kontynuację tej powieści, „The Testaments”. Nie była to jednak zwykła premiera książki. Atwood brylowała w Królewskim Teatrze Narodowym w Londynie, podczas gdy aktorka Lily James odczytywała jej powieść na głos. Wydarzenie transmitowano na żywo w kinach na całym świecie. Z całym szacunkiem dla błyskotliwości literackiej autorki, zainteresowanie jej nową książką było napędzane w dużej mierze telewizyjną adaptacją „Opowieści podręcznej” (nagrodzoną Emmy, obecnie trzeci sezon).

Dowodem na to, że powieść stała się prawdziwym kulturowym fenomenem jest fakt, że wpływowa celebrytka od makijażu, Kylie Jenner, zorganizowała z okazji swoich urodzin imprezę przebieraną z tematem przewodnim „Opowieści podręcznej”. Gościom wręczono „kultowe” czerwone sukienki, kobietom dopisano “Of” przed imionami i wszyscy pili na umór napoje o nazwach takich, jak „Chwalmy Wódkę” (nawiązanie do „Pochwalony!”) oraz „Tequila Pod Jego Okiem” (z ang. „Under His Eye Tequila”, tytuł nawiązujący do powieści Atwood, w której wszyscy byli obserwowani przed szpiegów traktowanych dosłownie jako oczy boga” – przyp. red.). Dwudziestodwuletnią miliarderkę skrytykowano wprawdzie za bycie głuchą na wszelkie gwałty i tortury [obecne w powieści], ale…dajmy przecież spokój. Głowa do góry – popularność Gileadu rosła!

Co najlepsze, Atwood chwalono za napisanie przepowiedni przerażającej, totalitarnej epoki Trumpa. Elisabeth Moss, aktorka, która wcieliła się w rolę Offred, powiedziała, że nie mogła nie dostrzec podobieństw między Ameryką Trumpa i brutalnym reżimem przedstawionym w powieści. Ale zaraz – czy Trump naprawdę zamroził konta bankowe kobiet i wcielił w życie prawa pozwalające na gwałcenie ich i przekazywanie ich dzieci klasie rządzącej? Cóż, nie całkiem, ale wiadomo – to takie „mrożące w żyłach podobieństwa”, tak „zastraszającą zasadne”…

Feministki w Stanach Zjednoczonych, równie nieświadome jak Kylie Jenner, przejęły więzienne ubiory podręcznych służebnic w postaci purpurowych sukni i białych czepków jako symbol ruchu #MeToo i protestowały przeciwko zagrożeniu prawami reprodukcyjnymi. „­­­­­Chciałabym, żeby ‘Opowieść podręcznej’ była szaloną ‘Grą o Tron’ i czystą fantazją”, ubolewała Moss. „Chciałabym, żeby tak było. Ale nie jest”, dodała.

Moss ma oczywiście rację – tylko że nie taką, jak jej się wydaje. Dla kobiet w Arabii Saudyjskiej, w kontrolowanym przez Talibów Afganistanie i w mniej odległych społecznościach islamskich, Gilead nie jest budzącym przyjemne oburzenie przedstawieniem w Teatrze Narodowym, po którym można kupić sobie awokado i sałatkę w fast foodzie – jest znienawidzonym, opresyjnym miejscem, w którym kobiety te żyją na co dzień.

Wycinanie kobietom łechtaczek nie jest wymysłem autorki powieści science-fiction. To potworny fakt, z którym mierzą się brytyjskie dziewczynki od Bradford aż po Bristol

Jak to możliwe, że zachodnie feministki czytają „Opowieść podręcznej” i widząc idącą ulicami kobietę w burce nie myślą sobie: „Chwila, to właśnie te dranie robią dziewczynce w Gileadzie!”. Podczas gdy w Iranie kobiety codziennie idą do więzienia za odwagę ściągnięcia chusty, ich siostry w Europie i USA wciąż są pożytecznymi idiotkami w rękach fundamentalistycznych brutali, którzy starają się utrzymać je w nieświadomości.

Atwood jest zdecydowanie zbyt wielką i zbyt mądrą powieściopisarką, żeby nie uchwycić tej sprzeczności. W „The Testaments” pisze o daremnych wysiłkach dziewczynki, która składa zawiadomienie o gwałcie. Jej głos „nie jest nic wart lub wart jest niewiele. (…) Nawet wśród dorosłych kobiet zeznanie czterech żeńskich świadków warte jest tyle, co zeznanie jednego mężczyzny”. Czym jest ten fragment, jeśli nie nawiązaniem do szariatu, w którym zeznanie kobiety warte jest połowy zeznania mężczyzny?

Przedstawione w nowej powieści nastolatki, „obecne w szkole, a pewnego dnia już nieobecne… znikające ze swego poprzedniego życia”, to oczywiste nawiązanie do przymusowych małżeństw. W ubiegłym roku brytyjska instytucja ds. przymusowych małżeństw (Force Marriage Unit) udzieliła wsparcia w 1764 tego typu przypadkach – o 47 procent więcej niż w roku ubiegłym. Lato to szczyt sezonu pod względem liczby uczennic odsyłanych „do domu” w celu poślubienia wąsatych starców. Dlatego też policja wraz ze służbami granicznymi rozpoczęła w lipcu operację „Limelight at Heathrow” (Reflektor na Heathrow). Ma ona za zadanie analizę lotów „z krajów ze skłonnością do nadużyć, obrzezania kobiet i prasowania ich piersi”.

Wycinanie kobietom łechtaczek nie jest wymysłem nominowanej do nagrody Bookera autorki dystopijnej powieści science-fiction. Jest to potworny fakt, z którym mierzą się brytyjskie dziewczynki od Bradford aż po Bristol. Wystarczy spojrzeć na szkołę Al-Hijrah w Birmingham, która wciąż segreguje chłopców i dziewczynki pomimo orzeczenia sądu, który zdecydował, że jest to niezgodne z prawem. („Oddzielne obszary dla mężczyzn i kobiet lepiej służą społeczeństwu”, mówi Komendant Judd w „The Testaments”). W styczniu inspektorzy brytyjskiej agencji rządowej Ofsted odkryli, że w Al-Hijrah nie pozwalano dziewczynkom zjeść lunchu, dopóki chłopcy nie skończyli posiłku.

Margaret Atwood (Foto: www.flickr.com – Mark Hill)

Podziwiam Atwood nie tylko za piękno jej prozy, ale również za odważne, często niemodne przekonania. W listopadzie autorka skończy osiemdziesiąt lat i nie daje sobie wcisnąć kitu. Po tym, jak wyraziła zastrzeżenia co do ruchu #MeToo i wezwała do uczciwego procesu w sprawie byłego profesora oskarżonego o nadużycia seksualne, Atwood musi stawiać czoła gwałtownym reakcjom w mediach społecznościowych. „Ich ideologia staje się religią”, napisała o feministkach, które polowały na nią jak na czarownicę. „Każdy, kto nie małpuje ich poglądów, postrzegany jest jako apostata, heretyk i zdrajca. Unicestwia się stojące pośrodku osoby o umiarkowanych poglądach”.

Była to najbardziej orzeźwiająca i zabójcza riposta w tych paskudnie przegrzanych czasach. Chciałabym tylko, żeby Atwood powiedziała swoim fanom, że nie pisze – a przynajmniej nie z założenia –  o tym, jaka będzie Ameryka Trumpa w przyszłości, lecz o tym, jak dziś wygląda życie kobiet w opresyjnych społeczeństwach islamskich. W porównaniu z nimi mamy ogromne szczęście. Przywdziewanie czerwonej sukienki i białego czepka, udawanie, że ich cierpienie jest naszym cierpieniem i mówienie o tyranii, to przejaw najbardziej odrażającej moralnej próżności.

Wyobraźcie sobie kraj, w którym kobiety nie mają pracy i praw, a ich wartość zależy od sukcesu reprodukcyjnego. Wyobraźcie sobie kraj, w którym dziewczynek nie uczy się czytać, żeby za wiele nie myślały. Wyobraźcie sobie kraj, w którym dziewczynki muszą czekać, aż chłopcy skończą jeść lunch. Wyobraźcie sobie, że kobiety muszą zakrywać się od stóp do głów, żeby mężczyźni sobie za wiele nie pomyśleli.

To smutne, ale nie musimy sobie tego wyobrażać. Istnieją miliony „podręcznych”. Koszmar Gileadu rozgrywa się właśnie tutaj.

Allison Pearson

Autorka pochodzi z Walii, jest pisarką i felietonistką; obecnie publikuje w „The Telegraph”. Napisała m.in. „Gorzej być nie może” i „Nie wiem, jak ona to robi”.

Tłumaczenie Bohun, na podst. https://spectator.us

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign