Front uciszania krytyków islamu

Jan Wójcik

Adam Szostkiewicz, dziennikarz „Polityki”, potrafi dojrzeć problemy z integracją muzułmanów we Francji, ale mówienie o islamizacji to dla niego rasistowska propaganda, a Niemcy protestujący przeciwko niej to rasiści.

image001

Przyznam się, że po ciągu maili wymienionych z redaktorem Szostkiewiczem i kolejnych jego wpisach blogowych dotyczących Pegidy i „Charlie Hebdo”, nadal go nie rozumiem. Z jednej strony po reakcjach francuskich muzułmanów na zamachy potrafi uznać, że „Francja ma z nimi problem”. Z drugiej strony Niemcom, zaniepokojonym takim rozwojem sytuacji w Europie, odmawia prawa odbywania pokojowych demonstracji i nie ukrywa pewnej „Schadenfreude”, kiedy z powodu ryzyka zamachów dżihadystów kolejny marsz Pegidy został odwołany.

W dalszym ciągu podtrzymuję (pierwszy polemiczny tekst powstał na początku stycznia i „Polityka” odrzuciła go), że w swojej ocenie ruchu Szostkiewicz jest jednocześnie niesprawiedliwy i arogancki.
Większość postulatów Pegidy popiera według sondaży prawie 50% Niemców, a dodatkowe 25% częściowo. Kim zatem jest dziennikarz „Polityki”, by krzyczeć, że nie mają „prawa ukrywać się pod hasłami patriotyzmu i obrony Zachodu”?

Szostkiewicz jednak nie zajmuje się w ogóle ich postulatami, podobnie jak większość prasy niemieckiej tworząc „front odmowy” wobec członków ruchu.   Przecież postulat przyjmowania uchodźców, postulat szybszego rozpatrywania wniosków i deportacji nie spełniających kryteriów, jest postulatem rasistowskim. Postulat przeciwstawiania się ideologii wrogiej kobietom i akceptującej przemoc polityczną, ale nie działania przeciwko mieszkającym w Niemczech muzułmanom, to czysta ksenofobia. Zapis prawny obowiązku integracji to już islamofobia. I tylko szkoda, że także imam, prof. Selim Chazbijewicz uważa, że muzułmanów w Europie trzeba „całkowicie kulturowo asymilować”.  Też islamofob?

Dla dziennikarza polskiego tygodnika Pegida to ksenofobiczny populizm, wymierzony w muzułmanów, „to powtórka z czasów hitlerowskich, kiedy w takiej negatywnej roli obsadzono Żydów”. Może są to więc różnice w ocenie samego ruchu. Szostkiewicz bazuje tu na informacjach z mainstreamowych mediów niemieckich. W jednym z wpisów blogowych powołuje się na „Spiegla”, który wytknął cytowanie na Facebooku Hitlera jednemu z liderów Pegidy. Sam „Spiegel” jednak cytatów nie pokazał. Tym niemniej sami zwolennicy Pegidy przyznają, że tak, miało to miejsce. Hitler cytowany był na okoliczność jego zachwytów nad religią islamu i współpracy z Wielkim Muftim Jerozolimy Aminem Husejnim, który w imię wspólnych interesów Palestyny i hitlerowskich Niemiec pomagał wysyłać Żydów do komór gazowych. Czy takie przytaczanie słów Hitlera czyni z kogoś zwolennika faszyzmu, jak chciałby to przedstawić „Spiegel”? Innych dowodów brak. Tymczasem to o Pegidzie jej przeciwnik, były szef Zielonych Cem Ozdemir, mówi używając słowa „Mischpoke” – sitwa. To język faszystów z lat 30-tych, którzy w ten sposób wskazywali na wrogą, „żydowską klikę” rządzącą państwem.

Kolejny dysonans poznawczy wiąże się, ze stwierdzeniem Szostkiewicza, że „islamizacja jest wymysłem propagandy nacjonalistyczno-rasistowskiej”. Jak więc można ulegać tej propagandzie i twierdzić, że Francja ma problem z muzułmanami? Przecież islamizacja to proces demograficzny, społeczny, polityczny, który może przekształcić kontynent europejski w obszar z przewagą kultury islamskiej – proces ten opisany został przez profesora Bassama Tibiego (muzułmanina) w formie krótkiej alternatywy: „Albo islam europejski, albo islamska Europa”.

Czy demografia jest wymysłem? Co prawda spada dzietność populacji muzułmańskiej w Europie w kolejnych pokoleniach, jednak mamy do czynienia z taką sytuacją, że w Belgii czy Holandii połowa dzieci dzisiaj rodzi się w rodzinach wyznających islam. Co oznacza, że za 30 lat połowa pracujących, głosujących 30-latków prawdopodobnie będzie muzułmanami. Narastają ruchy imigracyjne.

Może samo w sobie nie byłoby to problemem, ale tak się składa, że społeczność muzułmańska się radykalizuje i Europa przestaje już sobie radzić z problemem domorosłych dżihadystów. Na to nakładają się inne problemy, jak strefy szariatu w miastach, alternatywne sądy szariackie, obszary, gdzie boi się zapuszczać policja (no-go zones), rosnąca liczba antysemickich napaści (jeżeli już odwołujemy się do przykładu Żydów), problemy z edukacją, z integracją i szerokie wśród muzułmanów poparcie dla idei sprzecznych z liberalną demokracją, która jest tak droga redaktorowi Szostkiewiczowi.

Uczestniczą w tym procesie mniej lub bardziej radykalne organizacje i grupy fundamentalistów. Dla jednych narzędziem jest przemoc (eurodżihadyści, „Charlie Hebdo”), inne próbują przejąć szkoły (Brimingham, afera Koń Trojański) czy wychowywać kolejne pokolenia muzułmanów w salafickiej wersji islamu (Mission Dawah, Anjem Choudary). Są też takie, które biorą udział w różnych forach współpracy z europejskimi rządami, nie rezygnując jednak ze swoich ideałów islamistycznego państwa (organizacje nurtu Bractwa Muzułmańskiego). Cele ich są zbieżne – to wprowadzanie praw zgodnych z fundamentalną interpretacją ich świętej księgi, podyktowanej rzekomo przez Boga.

W trakcie gdy Szostkiewicz zamieszczał kolejne wpisy blogowe, światło dzienne ujrzały następne badania. Jeden z najbardziej uznawanych instytutów gospodarczych, niemiecki IFO, publikujący wskaźniki wyczekiwane przez inwestorów, oświadczył, że Niemcy rocznie tracą na imigrancie średnio 1900 euro. Powstaje więc pytanie o interes samych Niemców w przyjmowaniu coraz większej liczby imigrantów.

W dwa tygodnie później WZB, Berliński Ośrodek Nauk Społecznych, opublikował badania, z których wynika, że 50% muzułmanów w Europie Zachodnie (wyłączając Wielką Brytanię) jest religijnymi fundamentalistami, którzy wierzą w trzy czynniki łącznie: wyższość prawa szariatu nad świeckim, w jedyną słuszną interpretację swojej religii i w powrót do religijnych fundamentów. Co więcej, 70% z nich nienawidzi Żydów, homoseksualistów i Zachodu. We Francji czołowy historyk Alain Besançon skrytykował nadmierną wiarę w asymilację muzułmanów.

Skoro ludzie słyszą takie oświadczenia, czytają media, a z drugiej strony widzą owe media i polityków nie potrafiących wyjść poza ogólniki o tolerancji, to co robią? Wychodzą na ulicę. I tu napotykają „front odmowy”, który funkcjonuje jak trzy małpki: „Nie widzę zła, nie słyszę zła, nie mówię nic złego”.
W brytyjskim Rotherham przez ostatnie 10 lat „małpki” wolały odwrócić głowę, niż narazić się na oskarżenia o rasizm; w efekcie pakistańskie gangi przymusiły 1 400 dziewczynek do prostytucji. Kiedy słychać huk kolejnego zamachu, „małpki” zatykają usta, by nie wypowiedzieć słowa na „i”. Kiedy społeczeństwo mówi, że się niepokoi, że czuje się niebezpiecznie w tej nowej przyszłości, która przed nim się rysuje, „małpki” zatykają uszy. Tworzą „front odmowy”.

Małpki nie napiszą czegoś takiego, jak wielki Salman Rushdie: „Ten religijny totalitarianizm stworzył śmiertelną mutację w sercu islamu i jego tragiczne konsekwencje widzimy dzisiaj w Paryżu”. Nie powiedzą tego, co mieszkający w Egipcie muzułmanin Piotr Ibrahim Kalwas: „Tu się nie ma co oszukiwać. (…) W islamie od niepamiętnych czasów dominuje literalizm religijny. Fundamentaliści z tego korzystają. To nie tylko nauka ich imamów z piekła rodem, to także, niestety, po troszę jest przekaz mainstreamowego islamu”. Zaprzeczą, nawet nie odnosząc się do prac Bassama Tibiego, że w przyszłości może zaistnieć jakaś „islamska Europa”.

Podsumowując: może sobie redaktor Szostkiewicz pisać o liberalnej zachodniej demokracji, która pozostanie taką, jak sobie będą życzyli Europejczycy, ale „koniec wolności słowa to koniec demokracji”. Tak zatytułowaliśmy (Stowarzyszenie Europa Przyszłości) prawie dziesięć lat temu list, podpisany przez polskich intelektualistów w obronie prawa do korzystania z tej wolności przez Orianę Fallaci – i jest to przesłanie dzisiaj jak najbardziej aktualne.

Wolność słowa kończy się wtedy, kiedy za satyrę grozi śmierć, a dziennikarze przyjmują z zadowoleniem ograniczenia prawa obywateli do pokojowych demonstracji.

Jan Wójcik obserwuj autora na twitterze @jasziek

Polemika dotyczy artykułów:

http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1604643,1,przez-niemcy-przetacza-sie-fala-protestow-przeciwko-islamizacji-europy.read

http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2015/01/07/jaka-europa-po-masakrze-w-charlie-hebdo/

http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2015/01/09/charlie-hebdo-i-granice-tolerancji/

http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2015/01/19/pegida-dzis-nie-pomaszeruje/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign