Francja w kleszczach radykalizmów

Piotr Ślusarczyk

Protesty żółtych kamizelek trwają. W tle kryzysu społecznego rozgrywa się również inny konflikt, w którym kością niezgody pozostaje stosunek do islamizmu. We Francji zorganizowano ostatnio dwie manifestacje – jedną przeciwko islamofobii, drugą przeciwko islamizacji. Trzecia nie doszła do skutku, ponieważ zablokowały ją władze.

Atak na meczet i protesty przeciwko islamofobii

10 listopada ulicami stolicy Francji przeszła manifestacja, będąca protestem przeciwko aktom przemocy wymierzonym w muzułmanów. Wzięło w niej udział ponad 13 tysięcy osób. Na transparentach można było przeczytać hasła: „Stop islamofobii”, czy „Tak dla krytyki religii, nie dla nienawiści wobec wierzącego”. Podobne wydarzenie lewicowi i muzułmańscy działacze zorganizowali w Marsylii. Tam na transparentach można było przeczytać zdanie: „Islamofobia zabija”.

Protesty te podzieliły środowiska lewicowe oraz zwolenników sekularyzmu. Partia Socjalistyczna nie przyłączyła się do tej inicjatywy, ponieważ jej zdaniem łamie ona zasadę laickości państwa. Jej działacze z kolei zapowiedzieli protesty przeciwko rasizmowi.

Za bezpośredni powód organizatorzy manifestacji przeciwko islamofobii uznali niedawny atak na meczet. 28 października emerytowany wojskowy chciał podpalić meczet w miejscowości Bayonne (południowo-zachodnia Francja). Uniemożliwiły mu to dwie osoby, które zamachowiec ranił. Świadkowie mówili, że mężczyzna miał ze sobą butle z gazem oraz broń palną. Media podały, że kandydował w wyborach samorządowych z listy prawicowego Zjednoczenia Narodowego. Liderka ruchu, Marine Le Pen, odcięła się od sprawcy ataku. Czyn ten potępił też prezydent Francji.

Protesty przeciwko islamizacji

17 listopada także ulicami Paryża przeszła manifestacja zorganizowana w rocznicę zamachów terrorystycznych na klub Bataclan. Jeden z jej uczestników mówił: „Nigdy nie zapomnimy i nigdy nie wybaczymy. (…) W ostatnich latach terroryzm islamski zabił ponad 300 osób. Ponad tysiąc rannych. Setki rozdartych bólem rodzin”.

Manifestujący przeciwko islamizacji w Paryżu nieśli portrety islamskich terrorystów

Uczestnicy wznosili okrzyki także przeciwko szariatowi. Ilu dokładnie demonstrantów przyciągnęło hasło: „Stop islamizacji”, tego dokładnie nie wiemy. Niektóre źródła mówią o „setkach młodych ludzi”, ale trudno te informacje zweryfikować.

Manifestacja, której zabroniono

Władze francuskie zakazały demonstracji, której uczestnicy chcieli uhonorować pamięć terrorysty Michaela Harpona. Zamachowiec ten na komisariacie policji zabił cztery osoby. Dziesięć lat temu przeszedł na islam. Zatrudniony był w departamencie policji odpowiedzialnym za zwalczanie radykalizmu. Mimo tego demonstranci planowali się zebrać na przedmieściach Paryża, w dzielnicy Gonesse, w której mieszkał sprawca zamachu, uznając go za ofiarę dyskryminacji, nie zaś za islamskiego radykała.

Ostatecznie minister spraw wewnętrznych Francji Christophe Castaner zakazał tej manifestacji, oświadczając, że „Planowana w Gonesse demonstracja na rzecz mordercy policjantów w Paryżu jest aktem zniesławienia i zniewagą pamięci naszych policjantów”.

Podzielona Republika

Jeśli prześledzimy dynamikę wydarzeń w ostatnich paru miesiącach we Francji to doszło do paru bardzo niepokojących wydarzeń, świadczących o głębokim kryzysie społecznym. Przyjrzyjmy się faktom.

3 października policjant Michael Harpon zabija swoich czterech kolegów z pracy. Początkowo media informują, że powodem ataku był „spór płacowy z przełożonymi”. Okazało się jednak, że 45-letni mężczyzna dziesięć lat wcześniej dokonał konwersji na islam, zaś szefowa zamachowca od czterech lat miała informacje, wskazujące na jego radykalizację.

28 października były wojskowy o politycznych ambicjach ranił dwie osoby, próbując przeprowadzić atak na meczet.

15 listopada francuskie władze zamknęły 12 miejsc kultu muzułmańskiego, oraz 9 stowarzyszeń muzułmańskich, które propagowały polityczny islam. Zdaniem władz w tych miejscach propagowano wyższość prawa koranicznego nad prawem stanowionym.

To krótkie kalendarium pokazuje skalę napięć i eskalację przemocy, której dopuszczają się zarówno islamiści, jak i skrajna prawica. Dziś opisując Francję można zaryzykować twierdzenie, że kraj ten stał się terenem ostrego konfliktu. Po jednej stronie mamy potężne organizacje islamistyczne, po drugiej rosnącą falę prawicowego radykalizmu.

Przyczyn tego stanu rzeczy zwolennicy myślenia w kategoriach neomarksistowskich upatrują w nierównościach społecznych oraz niechęci wobec muzułmanów. Inni zaś wskazują na sprzeczność między ideami laickiego państwa, a podstawowymi założeniami ideologii islamistycznej, która z definicji odrzuca rozdział religii i państwa.

Abstrahując od racji jednej czy drugiej strony, mamy bezspornie do czynienia z zagrożeniem dla społecznej spójności. Trwający od dłuższego czasu spór przechodzi na naszych oczach w fazę konfliktu, której ofiarami stają się przypadkowi ludzie. Ofiary Michaela Harpona straciły życie za to, że nie były muzułmanami, zaś ofiary emerytowanego wojskowego miały zostać zabite właśnie za to, że są muzułmanami.

Kategoria upolitycznionego wyznania religijnego staje się w teoretycznie laickiej Francji osią niebezpiecznych waśni. Pogłębianie się tego problemu może doprowadzić to tego, że V Republika w nieodległej przyszłości stanie się miejscem zderzenia dwóch ekstremizmów.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign