Francja, islam i przedmieścia

Zespół naukowców pod kierownictwem politologa Gillesa Kepela dokonał szczegółowej analizy Clichy-sous-Bois i Montfermeil, dwóch wschodnich przedmieść Paryża, które były miejscami zamieszek w 2005 roku. Wyniki wskazują na rosnące wpływy islamu. Oto reakcje dwóch komentatorów.


Michèle Tribalat

Aby rozwiać obawy dotyczące islamu we Francji, politycy i analitycy próbowali umniejszać jego znaczenie lub starali się zrobić z niego element krajobrazu. Islam jest często przedstawiany jako integralna część historii Francji: jego obecność po prostu wynika z historii starożytnej. Podstawa dla tego argumentu jest chwiejna, gdyż odnosi się do czasów, gdy chrześcijaństwo – nie określane jeszcze jako zachodnie – było w odwrocie, pod naporem sił islamskich.

W rzeczywistości Europa zdobyła przewagę kilka wieków temu i do niedawna Islam był niemal zupełnie nieobecny w krajach zachodnich. Prawie wszyscy muzułmanie we Francji to imigranci lub dzieci imigrantów. Wzrost islamu jest związany z imigracją. To samo dotyczy większości innych krajów w Europie Zachodniej. Analiza liczby muzułmanów we Francji pozostaje niejasna i waha się między dwiema skrajnościami, albo zwracając uwagę na ich przynależność do mniejszości, albo podkreślając ich znaczenie. Ale jakie są fakty?

W 2008 r. we Francji mieszkało około 4 milionów muzułmanów, co stanowi 6,4% populacji (na podstawie badań Trajectories and Origins opublikowanych przez Narodowy Instytut Badań Demograficznych (INED) i Instytutu Statystyki i Badań Ekonomicznych (INSEE) w 2008 r.). Zdrowy rozsądek podpowiada, że 4 miliony osób nie zrujnuje naszych, jeszcze stosunkowo niedawnych, osiągnięć: sposobu życia i społecznego rozwoju czy relacji z religią.

Wśród młodych członków społeczeństwa, tylko jeden na 10 jest muzułmaninem. W grupie wiekowej od 18 do 50 roku życia na czterech katolików przypada jeden muzułmanin. W odniesieniu do na najbardziej zagorzałych wyznawców w tej grupie wiekowej, którzy przywiązują dużą wagę do swojej wiary, muzułmanie posiadają przewagę liczebną nad katolikami, wynoszącą 150 tysięcy osób. Wśród tych, którzy urodzili się we Francji w 1980 roku, stosunek ten wynosi 12:57. Islam staje się coraz popularniejszy we Francji, gdzie chrześcijan jest coraz mniej. Kolejne pokolenia rdzennych Francuzów prezentują coraz bardziej świeckie poglądy. W 2008 r. około 60% młodych ludzi przyznało, że nie wyznaje żadnej religii.

Wśród dzieci imigrantów z północnej Afryki, Sahelu i Turcji jest odwrotnie –  religia zyskuje na znaczeniu, zwłaszcza wśród młodzieży: w 2008 r. tylko 13% przyznało, że nie posiada wyznania religijnego. W 1992 roku jedna trzecia osób w wieku między 20 a 29 lat, posiadających dwoje rodziców, którzy wyemigrowali z Algierii, przyznała, że w nic nie wierzy. W 2008 roku w tej samej grupie wiekowej, w nic nie wierzy tylko 14% badanych.

Islam bazuje na bardziej dynamicznej populacji niż katolicyzm : duża część młodych ludzi przyjmuje religię rodziców, niewielu zawiera małżeństwo poza swoją wspólnotą religijną, przyrost naturalny jest wysoki, a imigrantów będzie przybywać. Ponadto muzułmanie są bardzo skoncentrowani w dużych miastach i w związku z tym bardziej widoczni oraz zdolni do mobilizacji: w 2008 r. ponad dwie trzecie muzułmanów we Francji żyło na obszarach miejskich o liczbie mieszkańców wynoszącej 200 tysiecy lub więcej, w porównaniu z 40% wyznawców innych religii lub niewierzących. W departamencie Seine-Saint-Denis, na północny wschód od Paryża, muzułmanie stanowią obecnie największą wspólnotę religijną.

Chociaż mało prawdopodobne jest, żeby wszyscy Francuzi  przeszli na islam, jego wpływ jest już widoczny w sprawach religijnych i w niektórych okręgach. We Francji myślano już, że dyskusja na temat religii się zakończyła, lecz islam z powrotem nadał jej wagę. Mamy skłonność do myślenia, że sekularyzm rozprzestrzenia się niczym nieunikniony trend historyczny, więc widzimy każdy odmienny ruch jako odchylenie od normy, które może być wyjaśnione przez wyobcowanie i rozpacz. Uważamy, że rosnący wpływ islamu jest chorobą: aby ją leczyć musimy zwalczać nie jej objawy, ale jej przyczynę, którą jest nieszczęście niektórych członków społeczeństwa.

Postawa ta oferuje trzy zalety: podtrzymuje złudzenia co do natury problemu, oferuje znane rozwiązanie i pozostawia nienaruszoną naszą wiarę w nieuchronny postęp sekularyzacji. Przy tak silnie ugruntowanym przekonaniu niewyobrażalny wydaje się fakt, że islam może zmienić nasz sposób życia. Postrzeganie islamu jako ofiary jest narcystyczne (jesteśmy przyczyną nieszczęścia innych) i protekcjonalne (inni są pozbawieni woli i możliwości wyboru). Taka postawa jest częścią relatywistycznych czasów, w których relatywizm chroni nas od wydawania wyroków na temat praktyk religijnych, być może w przeszłości potępianych, i który zachęca nas do otwarcia się na wpływy zewnętrzne. Ten sam proces prowadzi nas do lekceważenia umiarkowanych muzułmanów, którzy są raczej zbyt podobni do nas, i preferowania tych, których jedyną formą umiarkowania jest odrzucenie przemocy w obronie swojej racji.

Islam jest nadal religią mniejszości, ale już zdołał ograniczyć naszą wolność wypowiedzi, istotny element demokracji. Strach przed byciem zaliczonym do grona ksenofobów i islamofobów – mimo że jest to jedna z ulubionych broni radykałów w walce z wolnością słowa, pomysł ten odniósł znaczny sukces na Zachodzie – został wzmocniony przez zastraszenie, szczególnie w dyskusji nad  programami nauczania. Od czasu sprawy Salmana Rushdiego, koncepcja wzniecania nienawiści rasowej została wywrócona do góry nogami, a obecnie wydaje się, że głównie zastanawiamy się, jak nie prowokować gwałtownych reakcji zwolenników islamskich norm za każdym razem, gdy  poczują się urażeni – jak to miało miejsce w przypadku duńskich karykatur.

• Michèle Tribalat jest francuskim specjalistą w dziedzinie demografii i specjalizuje się w
imigracji

Gérard Mauger

Politycy, dziennikarze, socjologowie i eksperci w zespołach doradców boją się widma, którym jest „kwestia społeczna” w jej współczesnej postaci, czyli masowej wrażliwości i coraz bardziej powszechnych stref odrzucenia. Przez ostatnie 30 lat francuskie przedmieścia – ubogie osiedla nękane przez ubóstwo i symbol kryzysu klasy robotniczej – gościły w nagłówkach gazet, stanowiły priorytet polityczny i temat pracy socjologów.

Relokacja całych gałęzi przemysłu i transformacja form pracy zrujnowały tradycyjne zawody i przyniosły klasie robotniczej bezrobocie, ubóstwo i pracę dorywczą, pozbawiając pracowników ich wartości ekonomicznej i dewaluując bardziej symboliczne pojęcia, takie jak męskość, która odgrywała kluczową rolę w określaniu tradycyjnej tożsamości mężczyzny w klasie robotniczej. Niższe klasy jednak nie zniknęły, jak niektórzy chcieliby nam wmówić: spadek liczby pracowników – o prawie jedną czwartą ludności aktywnej zawodowo – częściowo równoważy się przez rozwój stanowisk produkcyjnych obecnie klasyfikowanych jako usługi.

Coraz bardziej niepewna i kłopotliwa sytuacja, determinacja, aby zabezpieczyć się przed bezrobociem i utratą statusu społecznego oraz dążenie do lepszych warunków, wyjaśniają dążenie do poprawy pozycji społecznej poprzez podejmowanie studiów wyższych i jednoczesny spadek popularności kształcenia zawodowego na rzecz studiów akademickich. Brak osiągnięć w szkole skazuje ludzi do pozostania w klasie robotniczej. Kontynuowanie edukacji utrzymuje iluzję możliwego awansu. Ale pomimo tych wysiłków, więcej uczniów szkół zawodowych jest w stanie zapewnić sobie długoterminowe bezpieczeństwo pracy.

Jak mamy zrozumieć transformację dawnych czerwonych przedmieść (o przekonaniach komunistycznych) w dzielnice biedy? Masowe programy przekwaterowania z lat 60 i 70  wzmocniły podział na pracowników przyuczonych i robotników imigrantów, oraz ich odpowiedników o wysokich kwalifikacjach, dla których zdobycie nowego domu symbolizowało zbiorowy rozwój. Pod koniec lat 70 polityka mieszkaniowa ułatwiła rodzinom robotniczym kupno własnego lokum, co prowadziło do masowego opuszczania mieszkań socjalnych przez zamożniejsze rodziny. Nie będąc  już synonimem sukcesu, duże osiedla mieszkaniowe straciły swoją siłę przyciągania.

W miejsce tych, którzy wyjechali, wkrótce pojawiły się rodziny imigrantów, podkreślając dodatkowo podział między pracowników, którzy posiadają dom i tych, którzy mieszkają na osiedlach. Pod koniec lat 70, kryzys w gospodarce wpłynął na najmniej wykwalifikowanych pracowników i nowo przybyłych imigrantów. Dla rodzin klasy robotniczej mieszkanie w tanim budownictwie odzwierciedlało niepewny charakter ich pracy. Był to także fizyczny wyraz ich równości z przybyszami.

Nie mając perpektyw na wyprowadzenie się ze swoich osiedli, pracownicy ci często stawali po stronie surowszego prawa i porządku, szczególnie dla miejscowej młodzieży. Kiedy rodziny imigrantów po raz pierwszy przybyły do tych osiedli, zamieszkanie tam wydawało się poprawą w porównaniu z ich poprzednimi, tymczasowymi mieszkaniami. Potem natomiast zaczęli się obawiać, że ich synowie mogą zacząć popełniać przestępstwa.

Publiczne postrzeganie tych problematycznych osiedli jest zabarwione nawracającymi problemami społecznymi: upadkiem prawa i porządku oraz trudnościami z integracją. W obu przypadkach te problemy są wyraźnie związane z imigracją.

W ten sposób kwestia społeczna, która przyczyniła się do powstania takich osiedli, stała się problemem imigracji. Wysiłki skrajnie prawicowej partii Front Narodowy i prawego skrzydła rządzącej centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) mają zapewnić „kwestii imigracji”  wysoką pozycję w programie politycznym. Transformacja jest tym bardziej skuteczna, że istnieją realne podstawy dla tych problemów: na tych osiedlach przestępczość łatwo się rozwija.

Problem integracji i kontrowersje na temat (republikańskiego) modelu francuskiego i jego (wielokulturowego) anglosaskiego odpowiednika znajdują uzasadnienie w islamskim odrodzeniu w ubogich dzielnicach.

Tradycyjne formy organizacji klasy robotniczej w „czerwonych” przedmieściach na wschód od Paryża zostały zastąpione przez nowe formy działań zbiorowych lub religijnych, począwszy od „wielkich braci” aż po imamów. Importowany z czarnych gett w USA hip-hop jest kulturą dominującą wśród młodych ludzi na osiedlach z co najmniej trzech powodów: po pierwsze, wprowadza on język i gesty, które rzekomo należą do takich osiedli; po drugie, raperom udało się w różnym stopniu wyrazić nieszczęścia trudnej młodzieży; po trzecie, być może najważniejsze, hip-hop stał się elementem dominującej kultury i wydaje się oferować sposoby na osiągnięcie symbolicznej rehabilitacji, a może nawet daje obietnicę bogactwa.

W konfrontacji z rozbieżnościami między statusem społecznym, do którego dążą i pustymi obietnicami oferowanymi przez dyplom, z dyskryminacją na rynku pracy i rynku nieruchomości oraz z codzienną ksenofobią, kilku młodych muzułmańskich absolwentów zdecydowało się działać.

Odrzucają oni obraz nieszczęśników, mających ciągłe kłopoty z policją, którzy ani nie wiedzą, jak się poprawnie zachowywać, ani jak kontrolować swoje dzieci. Odrzucają oni także bycie „Arabami z drugiej ręki”, którzy posiadają stanowiska kierownicze, nie mówią już po arabsku i mają francuskich partnerów. Zamiast tego odbudowują oni swoją tożsamość, co nadaje dodatkowe znaczenie społeczności,  kampaniom dla przywrócenia używania arabskiego i oczywiście religii.

Przesłanie islamu może uderzyć w gusta młodych ludzi żyjących na ubogich osiedlach, ale powody tego znajdują się w jego wartości symbolicznej, jego mocy przemieniającej piętno związane z byciem Arabem w wartość wyboru, równoznacznego z dumą z bycia muzułmaninem.

Importowanie wielokulturowego modelu przekształciło kwestię społeczną w kwestię rasową, zastępując  społeczeństwo z różnicami klasowymi mozaiką zróżnicowanych etnicznie społeczności i tym samym wzmacniając podziały wśród klasy robotniczej.(p)

• Gérard Mauger jest francuskim socjologiem i dyrektorem ds. badań w CNRS (Krajowe Centrum Badań Naukowych )

Tłum. Agaxs
Źródło: http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2011/nov/01/france-debate-class-islam-banlieues?newsfeed=true

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign