Europa – Turcja: relacja w kryzysie

Strefa buforowa pomiędzy Grecją i Turcją na Cyprze (flickr.com – Marco Fieber)

Bruksela mogłaby utrzymywać transakcyjne podejście do stosunków z Ankarą i pogłębić te relacje dopiero wtedy, gdy ta ostatnia przeprowadzi wewnętrzne reformy i przemyśli na nowo swoją politykę zagraniczną.

Niektórzy opisują relację Unii Europejskiej z Turcją jako zbyt ważną, by ponieść na tym polu porażkę. Jednak ostatnie wydarzenia sugerują, że ta relacja naprawdę się popsuła. W ostatnim miesiącu Turcja unieważniła porozumienie z Europą w sprawie imigracji podpisane w 2016 roku i aktywnie zachęcała uchodźców do udania się w kierunku greckiej granicy. Gdy ich nie wpuszczono, tysiące osób znalazło się na ziemi niczyjej. Niektórzy doświadczyli bicia i gazu łzawiącego.

Niedola uchodźców bardzo przygnębia. Poszukujący lepszego losu, żeby poprawić życie sobie i swojej rodzinie, budzą naszą sympatię. Nikt nie chce być świadkiem ich cierpienia, szczególnie gdy są ofiarami manipulacji politycznej – tureckie władze zachęciły ich do udania się nad granicę, w pełni świadome, że jest ona zamknięta.

Podczas gdy Unia Europejska mogłaby przemyśleć swoją politykę migracyjną, Europejczycy mają również prawo się oburzać. Turcja spowodowała ten ostatni kryzys w celu zmuszenia Brukseli do wsparcia niebezpiecznej i szalonej polityki Ankary dotyczącej Syrii.

Co gorsza, turecki prezydent Erdogan przyrównał taktykę Greków do nazistowskiej, a to co najmniej złośliwa przesada. Erdogan miał również śmiałość w złości opuścić spotkanie z europejskimi przywódcami, którzy zebrali się dla znalezienia rozwiązania dla tego problemu. W międzyczasie Turcja przesunęła swoje wojska w kierunku granicy i sfilmowano, jak przecinają ogrodzenie graniczne w akcie, który może być opisany jedynie jako jawne naruszenie greckiej suwerenności.

Jednak jest to tylko ostatni z wielu incydentów, w których Turcja działała przeciwko interesom bezpieczeństwa Unii Europejskiej.

Niektóre inne przykłady to: przymykanie oczu na dziesiątki tysięcy bojówkarzy udających się do Syrii przez Turcję, by dołączyć do ISIS; sabotowanie sankcji nałożonych na Iran poprzez praktykę złoto-za-ropę administrowaną przez turecki bank; arbitralne aresztowania europejskich i amerykańskich obywateli, używanych następnie jako karty przetargowe w celu uzyskania ekstradycji osób podejrzanych o członkostwo w organizacji Gülena, który Turcja oskarża o próbę zamachu stanu w czerwcu 2016 roku.

Turcja również konsekwentnie groziła, że zakończy korzystanie przez NATO z tureckich baz i odmówiła niemieckim posłom prawa do odwiedzin ich oddziałów w tych bazach. Zakupiła rosyjski system pocisków S-400 pomimo powtarzanych ostrzeżeń o tym, że mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa hardware’u NATO, i groziła przed szczytem NATO w grudniu ubiegłego roku, że zawetuje plany obrony krajów nadbałtyckich.

W takich warunkach europejskie relacje z Turcją nie mogą po prostu zostać „wyzerowane”, jak to niektórzy zasugerowali.

Bruksela działała przy błędnym i nieaktualnym założeniu, że w interesie Ankary jest dążenie do reform demokratycznych, rządów prawa i niezależności sądów, ponieważ to przyniesie jej ekonomiczne i polityczne nagrody ze strony Europy.

Dopóki Turcja nie przejdzie wewnętrznych reform i nie przemyśli swojego wojowniczego podejścia do spraw międzynarodowych, najlepiej żeby Bruksela trzymała do niej dystans.

Było to niejawne założenie umowy migracyjnej z 2016 roku. W uzupełnieniu do kwoty 6 milionów euro, którą miała otrzymać Turcja za opiekę nad syryjskimi uchodźcami, Europejczycy oferowali także liberalizację przepisów wizowych i modernizację unii celnej między UE a Turcją, jako środki do ułatwienia procesu jej akcesji do Unii. Jednakże Unia podkreślała, że ważne jest, by Turcja poprawiła swoje przepisy antyterrorystyczne, które są zbyt ogólnie i szeroko zdefiniowane.

Tymczasem nie było woli ze strony Erdogana poprawienia tych przepisów. W okresie po podpisaniu umowy posłużył się nimi w celu wyeliminowania politycznych przeciwników, czołowych postaci ruchu obywatelskiego i przywódców Partii Pracujących Kurdystanu.

Później, po próbie zamachu stanu w 2016 roku, Erdogan skoncentrował w swych rękach bezprecedensową władzę polityczną z pomocą referendum konstytucyjnego, które zniszczyło mechanizmy gwarantujące zachowanie równowagi politycznej. Objął prezydenturę podczas gdy kraj wciąż jeszcze znajdował się w stanie wyjątkowym.

W stosunkach z Europą Erdogan i jego rząd, zamiast dyplomacją opartą o zasady, wolą posługiwać się instrumentami siłowymi i przymusem, żeby zapewnić sukces własnym strategicznym interesom. Tureckie władze uważają, że ich kraj jest sam w sobie wielką potęgą i dlatego nie zawahały się zaangażować w szereg wrogich aktów przeciwko członkom Unii Europejskiej.

Turcja próbowała zablokować wydobywanie podmorskiego gazu przez Cypr, podczas gdy sama dąży do nielegalnych odwiertów na wyspie. Jednostronnie przesunęła granice morskie z Libią, ignorując greckie żądania w sprawie wyłącznych stref ekonomicznych przy wyspach takich jak Kreta.

Szukając inspiracji w imperialistycznej, otomańskiej historii swojego kraju, Erdogan i jego zwolennicy utrzymują fantazje o roli Turcji w sprawach zagranicznych. W ich umysłach Turcja nie będzie nic winna Europie. Jeśli już, to raczej Bruksela powinna paść na kolana, z powodu milionów uchodźców gotowych do chwycenia za broń i ruszenia na europejskie granice.

Dopóki Turcja nie przejdzie wewnętrznych reform i nie przemyśli swojego wojowniczego podejścia do spraw międzynarodowych, najlepiej żeby Bruksela trzymała do niej dystans. Europa powinna przeciwstawić się tureckim próbom zastraszania i udzielić dodatkowego wsparcia Grecji i Bułgarii, dwóm krajom  borykającym się z ochroną swoich granic.

Pewnie, że Europa musi utrzymać silne ekonomiczne relacje z Turcją. Ale w sprawach bezpieczeństwa i strategii powinna ograniczyć się do wzajemnie korzystnych ustaleń transakcyjnego bezpieczeństwa w każdym pojedynczym przypadku.

Simon Waldman

Tłum. Grażyna Jackowska na podst.: https://www.thenational.ae

Opinie autorów publikowanych artykułów nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji Euroislamu

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign