Emir Kataru kupuje głosy muzułmanów dla laburzystów

Katarski emir – Szejk Hamad bin Khalifa al Thani przekazał 1,5 miliona funtów na budowę pięciokondygnacyjnego meczetu w brytyjskim mieście Blackburn – hrabstwo Lancashire. Katarskiemu sponsorowi pomagał w przekazaniu dotacji brytyjski minister sprawiedliwości Jack Straw, by zyskać tym samym głosy dla swojej partii.

Szejk Hamad bin Khalifa Al Thani, Emir Kataru (fot. Reuters)

Szejk Hamad bin Khalifa Al Thani, Emir Kataru (fot. Reuters)

Szejk Hamad bin Khalifa al Than powiązany jest z Bractwem Muzułmańskim – islamską organizacją, której członkowie wspierają samobójcze ataki. Szejk Hamad jest również sprzymierzeńcem prezydenta Iranu – Mahmuda Ahmadineżada oraz sudańskiego prezydenta generała Omara el Baszkira – oskarżonego o zbrodnie wojenne w Darfurze.

Informacja o katarskim wsparciu spowodowała pewne obawy, że niektóre państwa mogą przemycać fundamentalne idee i tym samym wpływać na poglądy muzułmanów mieszkających na wyspach. Sami muzułmanie przyznają, że wielu zagranicznych darczyńców oczekuje w zamian za wsparcie finansowe realizowania konkretnych celów politycznych. Meczety mają często odzwierciedlać ekstremalne przekonania i bezpodstawne lęki sponsorów – mówi Harasa Rafiqa z Rady Muzułmanów Sufickich.

Katar był  jednym z kilku bliskowschodnich „mecenasów” meczetu we wschodnim Londynie, który już dał się poznać ze swojej radykalnej strony. Sama postać Szejka Hamada bin Khalifa al Taniego, pomimo jego wizerunku reformatora, jest dość kontrowersyjna. Uzyskał on władzę w 1995 roku w wyniku bezkrwawego zamachu stanu, wkrótce potem powstaje najbardziej znana nadająca 24 godziny na dobę arabska telewizja informacyjna – Al-Jazeera. Coraz to większą „popularność” Al-Jazeera zawdzięcza kolejnym transmisjom taśm z udziałem Osamy bin Ladena oraz pozostałych przywódców Al-Kaidy, czym doprowadza do furii rządy USA i Izraela. Oliwy do ognia dolewają prezenterzy; tacy jak  Jusuf al-Qaradawi, który otwarcie popiera samobójcze ataki w Iraku. Oczywiście słowa al-Qarawiego nie przeszły bez echa – nie wydano mu wizy do Wielkiej Brytanii oraz dostał dożywotni zaraz wjazdu do USA.

Jack Straw, współbohater w sprawie katarskiej dotacji, jest od 1979 roku członkiem brytyjskiego parlamentu. Ten ostatni fakt sprawił, że zainteresowała się nim Partia Liberalno-Demokratyczna, stwierdzając, że zaangażowanie Strawa zostało wykorzystane przez jego macierzystą partię do pozyskania głosów od Muzułmanów z okręgu Blackburn. I faktycznie Straw cieszy się sporym szacunkiem wśród Muzułmanów z Blackburn oraz ma u nich ogromny kredyt zaufania, jak twierdzi Salim Lorgat radny liberalnych demokratów w Blackburn.

W sprawę zaangażowany jest także przyjaciel i polityczny sojusznik Strawa, lord Patel prezesem dotowanego  meczetu. Jednego z trzydziestu pięciu meczetów w Blackburn. Patel opowiedział o swoich staraniach o fundusze od kilku bliskowschodnich rządów  i o tym, że Straw napisał list polecający do emira, który miał ułatwić Patelowi uzyskanie dofinansowania. List ten był typowym listem przedstawiającym moją osobę emirowi – twierdzi lord Patel.

Rzecznik Jacka Strawa twierdzi, że Straw jest dumny ze swoich wysiłków jakie włożył w wspomaganie wszystkich grup społecznym w mieście Blackburn; nie wie natomiast, czy jego wizyta w Katarze miała jakikolwiek wpływ na otrzymanie dofinansowania na rzecz meczetu. Ponadto uznał, iż sugestie o pozyskiwaniu głosów ekstremistów są całkowicie bezpodstawne

Gosia na podst. The Times

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Islamski radykalizm we Francji ma się dobrze

Wojna Izraela z Hamasem: błędy, groźby i antyizraelskie nastroje

Dzihadyści zaatakowali w Rosji