Ekstremizm na uczelniach trudny do zwalczenia

Portal PublicServiceEurope.com pisze o działalności organizacji Student Rights, która między innymi tropi przejawy islamskiego radykalizmu na uczelnianych kampusach.

Głównym zadaniem Ruperta Suttona, działacza SR, jest monitorowanie około 130 grup na Facebooku. Wypatruje on śladów radykalizmu na kampusach uniwersyteckich, zwłaszcza tych, które wywodzą się ze środowisk muzułmańskich. Jako badacz organizacji – „niezależnego ugrupowania wspierającego równość, demokrację i wolność od ekstremizmu” – dostaje sygnały od swych ateistycznych informatorów i członków wspólnot homo-, bi- i transseksualnych na temat prelegentów zapraszanych przez organizacje studenckie. Jego zadaniem jest dopilnowanie, żeby studenci biorący udział w tego rodzaju wydarzeniach mieli dzięki nim dostęp do bardziej wyważonego – a przez to mniej ekstremistycznego – źródła informacji.

Nie jest to łatwa praca. Nacisk na to, by społeczności studenckie moderowały przepełnione nienawiścią przemówienia swoich gości, może je zmusić do usunięcia po prostu takiego wystąpienia z kampusowego programu. „Istnieje związek – mówi Sutton – między ekstremizmem na kampusach, a lokalnymi instytucjami religijnymi. Nierzadko społeczności studenckie decydują się zdjąć z programu kampusu wystąpienia kontrowersyjnych prelegentów”.

Abu Usamah Adh Dhahabi, kaznodzieja nienawiści, zaproszony przez brytyjski uniwersytet

Wcześniej tego roku London Metropolitan University zabronił wstępu na teren kampusu kaznodziei nienawiści, Abu Usamah Adh Dhahabiemu, który twierdził, że homoseksualizm powinno się karać śmiercią, a na wideo nagranym w 2007 mówił też, że należy zabijać apostatów. Wystąpienie odbyło się w pobliskim meczecie i od tamtej pory wszelkie tego typu wydarzenia odbywają się właśnie tam, „całkowicie wymykając się jakiejkolwiek formie nadzoru”. Często się też zdarza, że ugrupowania studenckie blokują swobodny dostęp do swych portali społecznościowych, jeszcze bardziej potęgując swoją izolację.

Rząd brytyjski nie do końca jest tu pomocny. Program rządowy „Prevent”, który oficjalnie ma na celu „chronienie szczególnie podatnych młodych ludzi przed radykalizacją”, postrzegany jest przez wielu studentów jako kiepsko zakamuflowany system przeznaczony do szpiegowania muzułmanów. Według Suttona studenci muzułmańscy „szczerze nie znoszą” tego programu. Różne ugrupowania studentów oraz sami wykładowcy byli proszeni przez „koordynatorów” z Prevent o zidentyfikowanie członków społeczności islamskich. W pewnym skandalicznym przypadku jeden student – Rizwaan Sabir – został bezprawnie aresztowany i zatrzymany na siedem dni po tym, jak próbował przeglądać w internecie materiały do swojego projektu badawczego. W dodatku okazało się później, że policja sfabrykowała dowody przeciwko niemu.

„Powtarzamy ludziom z Prevent, że powinni kłaść większy nacisk na prawicowy ekstremizm, aby uniknąć ogólnego wrażenia, że program wiąże się wyłącznie z islamem”, powiedział Sutton dla PublicServiceEurope.com. Brytyjski Narodowy Związek Studentów do tego stopnia „nie żałuje sobie krytyki” wobec Prevent, że związkowcy wysyłają sobie na Tweeterze wiadomości o „prewencji Preventu”. Mówi się, że na brytyjskich kampusach prawicowi rekruterzy naśladują techniki islamskich radykałów, jednak nie są w tym aż tak biegli. Największym problemem pozostaje jednak radykalizm islamski, przyznaje Sutton.

Jako przeciwwagę wobec sprawy Rizwaana Sabira Sutton podaje przykład byłego studenta, którego w 2007 roku uznano winnym kilku przestępstw terrorystycznych – łącznie z prowadzeniem szkoleń w zakresie posługiwania się bronią. Widziano jak na terenie uniwersytetu człowiek ten wchodził na strony internetowe o charakterze ekstremistycznym, ale „nauczyciele obawiali się podjąć jakiekolwiek kroki z obawy przed zarzutem o pobudki rasistowskie”. Jeden ze sprawców ataku bombowego w londyńskim metrze miał również wprowadzić nauczycieli w konsternację, gdy na swym notesie napisał „Kocham Bin Ladena”. I tym razem nie podjęto żadnego działania.

Wraz z nasilaniem się kryzysu ekonomicznego walka z ekstremizmem nabiera nowych podtekstów politycznych. Islamscy kaznodzieje występują przeciwko programom „zaciskania pasa” i grubym rybom z sektora bankowego, naśladując w tym radykalną lewicę, zauważa Sutton. Lewicowcy i islamiści wcale nie stoją po przeciwnych stronach spektrum politycznego. Zrozumienie tego pomóc może w wyjaśnieniu niechęci studentów wobec programu Prevent. Islamska gospodarka finansowa zabraniająca lichwiarstwa i kładąca nacisk na „twardy pieniądz” promowana jest jako alternatywa wobec kapitalizmu.

„Nie ma nic złego w tym, że ktoś jest radykałem, po prostu podważa on zastane status quo”, mówi Rashid Ali, były przywódca islamistycznej grupy Hizb ut-Tahir. Podobnie jak Sutton, Ali występuje publicznie w Brukseli podczas spotkania zorganizowanego przez Europejską Fundację na rzecz Demokracji (EFD), promującą „wolność indywidualną i równość”. Ci, którzy namawiają do nietolerancji, nie powinni jednak czerpać korzyści z funduszy podatników, mówi Ali. Debatę kończy wypowiedź egipskiego dziennikarza skierowana do uczestników dyskusji panelowej, że nie ma nic złego w walce EFD z ekstremizmem, jednak jej założenia nie powinny obowiązywać Palestyńczyków, którzy są bojownikami o wolność. Bliski Wschód jest „skomplikowany” – odpowiada Lorenzo Vidino, moderator EFD. Koniec końców ekstremizm – podobnie jak terroryzm – jest pojęciem bardzo subiektywnym.

Tłumaczenie: Bart
Źródło: http://www.publicserviceeurope.com/article/2729/fighting-islamist-extremism-on-university-campuses

Aktualizacja:
Abu Usamah Adh Dhahabi, kaznodzieja nienawiści, miał wystąpić pod koniec listopada na Brunel University w Londynie za zgodą władz uczelni. Jak podaje „Huffington Post”, studenci zapowiedzieli milczący protest przeciwko temu wystąpieniu. (red.)
Wideo z protestu: www.youtube.com

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign