Egipt: Zachód wspiera islamistów, Koptowie w potrzasku

Zachodnie media relacjonują trwający w Egipcie konflikt tylko w wygodnym dla siebie świetle, pomijając bądź zniekształcając fakty.

Typowym przykładem jest tu przemilczenie wypowiedzi Tahani al-Gebali, wiceprezes egipskiego Najwyższego Sądu Konstytucyjnego, która w wywiadzie telewizyjnym z 19 sierpnia domagała się upublicznienia materiałów świadczących o współodpowiedzialności administracji rządowej USA za aktualną sytuację w Egipcie. Al-Gebali wskazała na powiązania finansowe między Bractwem Muzułmańskim a działalnością brata Baracka Obamy.

Dotychczas egipskie źródła rządowe nie ujawniły żadnych szczegółów w tej sprawie. Chodzi przypuszczalnie o starszego przyrodniego brata prezydenta USA – Malika Obamę, jednego z liderów Islamskiej Organizacji Al-Dawa, wahhabickiego ugrupowania z siedzibą w Sudanie, oficjalnie wspieranego przez prezydenta Omara al-Baszira, członka Bractwa, ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za ludobójstwo i zbrodnie wojenne. Profil tej organizacji jest silnie antychrześcijański. Malik, zwany „Abongo”, prowadzi również amerykańsko-kenijską fundację Baracka H. Obamy Sr. (ojca prezydenta USA) finansującą m.in. wahhabickie szkolnictwo za miliony dolarów pochodzące z Kataru, Jemenu, Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej i USA. Fundacja ma ożywione kontakty z organizacjami kamuflażowymi grup terrorystycznych, m.in. Al-Kaidy.

Kontrowersyjną działalność Malika, ale i innych członków rodziny Obamów, relacjonowała arabska prasa, a w ślad za nią, intensywnie w ciągu bieżącego roku, media amerykańskie i brytyjskie. Jednym z podmiotów oficjalnie dotujących Fundację Obamy jest związane z Bractwem Muzułmańskim w Egipcie stowarzyszenie Al-Islah, które – jak wskazywały doniesienia BBC i bahrajńskiej „Gulf Daily News” sprzed miesiąca – sponsoruje dostawy broni dla islamskich rebeliantów w Syrii.

Sędzina Al-Gebali: rodzina Obamów ma powiązania z Bractwem Muzułmańskim

Sędzina Al-Gebali: rodzina Obamów ma powiązania z Bractwem Muzułmańskim

Szczególnie niepokojąco brzmi w powyższym kontekście zapowiedź podjęcia „decydującego działania” w Egipcie ze strony Amerykanów, złożona przez prezydenta Obamę w wywiadzie dla CNN 23 sierpnia. Wiele przesłanek wskazuje na to, że USA wspiera politycznie, ekonomicznie i militarnie grupy islamskich ekstremistów, aby tym sposobem osłabić pokolonialny ład świata arabskiego. „Demokratyzacja” państw arabskich faktycznie oznacza przecież polityczne upodmiotowienie radykalnych ugrupowań muzułmańskich.

Krwawy los chrześcijan został najprawdopodobniej wpisany w przewidywalny rachunek tej niebezpiecznej gry. – Ci, którzy podpalili kościoły w Egipcie, niszczą również Syrię – zauważył prawosławny arcybiskup Teodozjusz Hanna z Greckiego Patriarchatu w Jerozolimie. Utrzymanie takiego „status quo” na Bliskim Wschodzie będzie z pewnością przynosiło znaczne profity także dla Izraela.

Ryzyko załamania się tej strategii jest jednak bardzo wysokie. Yohanna Golta, katolicki biskup pomocniczy obrządku koptyjskiego w Aleksandrii, w wypowiedzi dla agencji „AsiaNews” ujawnił, że egipskie Bractwo Muzułmańskie uzyskało wsparcie Hamasu w zamian za obietnicę rozszerzenia Autonomii Palestyńskiej o terytoria należące do Egiptu – ostatecznym zaś jego celem jest zjednoczenie państw arabskich w strukturach islamskiego kalifatu.

Egipski rząd poinformował o aresztowaniu w ciągu ostatnich kilku dni ponad 75 liderów Bractwa Muzułmańskiego oskarżonych o terroryzm lub podżeganie do przemocy. Pod zarzutem udziału w antyrządowych zamieszkach i atakach na chrześcijan zatrzymano w całym kraju setki podejrzanych, w tym obywateli USA i Turcji. Na samym półwyspie Synaj w walce z siłami bezpieczeństwa zginęło 78 islamskich bojowników (46 Egipcjan i 32 obcokrajowców), 203 aresztowano; zlikwidowano także 343 tunele podziemne przy granicy z kontrolowaną przez Hamas Strefą Gazy. Zawieszono stosunki dyplomatyczne z Turcją i Katarem z powodu ingerencji przedstawicieli tych państw w wewnętrzne sprawy Egiptu.

Ekstremiści muzułmańscy zaatakowali 79 chrześcijańskich kościołów – 38 z nich uległo totalnemu zniszczeniu, spłonęło ponad 500 chrześcijańskich domostw, ale także sierociniec, klasztory, szkoły, biblioteki, siedziby stowarzyszeń biblijnych, rezydencje biskupie, prowadzone przez chrześcijan sklepy, apteki, hotele. Nieznane pozostają szacunkowe dane dotyczące liczby śmiertelnych ofiar tych aktów terroru. Doniesienia z 20 sierpnia informowały o zastrzeleniu dwóch Koptów ze wsi Sarakna w prowincji Asjut za odmowę zapłaty islamskiego podatku dla niewiernych – dżizji. Trzy dni później w wiosce Saft Laban położonej w prowincji Al-Minja w wyniku sąsiedzkich starć na tle religijnym zginął jeden muzułmanin i spłonęły 3 koptyjskie domy.

Niemal niezauważone przez zachodnie media zostały także wezwania do kontynuowania walk ze strony aresztowanego 17 sierpnia Muhammada al-Zawahiriego, lidera salafickich dżihadystów. Jego starszy brat Ajman, przywódca Al-Kaidy, na początku sierpnia oskarżył koptyjskiego papieża Tawardosa o konformizm polityczny, wyrażający się w początkowym wspieraniu Mursiego, później zaś – rzekomo w zamian za utworzenie koptyjskiej autonomii na południu kraju – jego przeciwników.

O tym, że ataki podejmowane na Koptów mogą być konsekwencją takich relacji, świadczy specyficzne położenie najstarszej i drugiej co do wielkości wspólnoty chrześcijańskiej w Egipcie – Prawosławnego Greckiego Patriarchatu Aleksandrii (Koptowie jako w pełni samodzielna grupa etniczno-religijna wydzielili się z jego struktur po 451 roku jako zwolennicy herezji monofizytyzmu potępionej przez Sobór chalcedoński – nie należą do kanonicznych kościołów prawosławnych, choć sami określają się takim mianem). Jego neutralność polityczna przełożyła się na stosunkowo niewielką agresję ze strony islamskiej: spalono jedynie jeden kościół w Suezie. W oficjalnym komunikacie z 16 sierpnia greckie MSZ poinformowało, że „kościoły i fundacje Patriarchatu są bezpieczne”. Ateny sprawują jednak stały monitoring nad sytuacją monasteru św. Katarzyny na górze Synaj, który został zamknięty dla odwiedzających z racji wzmożonej aktywności grup terrorystycznych w tym rejonie. Warto przypomnieć, że w 628 roku prorok Mahomet przekazał goszczącym w Medynie mnichom tego klasztoru przywilej wolności religijnej i nietykalności dla prawosławnych chrześcijan.

Koptowie, zarówno tradycyjni, jak i katoliccy – główni poszkodowani bestialskich zamachów, podczas pierwszej fazy pogromu – niejednokrotnie sugerowali sabotaż ze strony policji i straży pożarnej (pomimo, że informowano lokalne jednostki o wcześniejszych pogróżkach, nie zapewniono obiektom sakralnym żadnej ochrony, zaś podejmowane na wezwanie interwencje były opóźnione). Zmienili jednak politykę informacyjną na zdecydowanie prorządową: być może odpowiada to realnej poprawie stanu ich bezpieczeństwa, być może jest to wynik konsensusu, a może – retoryka wpisana w działania profilaktyczne przed możliwymi represjami ze strony nowej władzy. Nierozstrzygniętym paradoksem pozostaje zawarta w jednym z ostatnich oświadczeń koptyjskiego papieża Tawardosa krytyka milczenia i przekłamań zachodniego świata na temat sytuacji w Egipcie, a z drugiej strony – odrzucenie wszelkich form „międzynarodowej ingerencji w nasze wewnętrzne sprawy”.

Jedno jest pewne: islamski terror wobec chrześcijan dostarczył dodatkowej legitymacji społecznej dla działań przeciwników Mursiego – według badań niezależnego ośrodka sondażowego Baseera przeprowadzonych 19-21 sierpnia, 67% Egipcjan wyraziło swoje wsparcie, zaś 24% dezaprobatę dla sposobu interwencji sił rządowych w stosunku do protestujących. Podobne wyniki przyniosła ankieta sprzed miesiąca, według której 71% respondentów opowiedziało się przeciwko organizacji wieców poparcia dla Mursiego.

Presja wywierana ze strony muzułmańskiej większości sprawiła również, że liczba chrześcijan w Egipcie maleje: według danych „Pew Forum” z 2010 roku stanowią oni jedynie 5,3% populacji tego kraju (4,8% reprezentuje tradycję koptyjską bądź prawosławną, 0,4% stanowią różne denominacje protestanckie, zaś 0,2% – katolicy różnych obrządków). Różnicę między powyższym a powszechnie przywoływanymi rachubami, przeważnie wskazującymi na 10%, uzasadniać można wysoką liczną chrześcijan opuszczających tej kraj (ok. 510 tys. w samym 2010 r.).

21 sierpnia przedstawiono tymczasowemu prezydentowi Mansurowi wstępne propozycje zmian w egipskiej konstytucji, wokół której trwa właśnie debata społeczna. Pomimo, że postanowiono zachować zapis o tym, że islam jest religią państwową, zaś prawo szariatu źródłem prawodawstwa, modyfikacja aktualnego stanu prawnego zakłada wprowadzenie całkowitego zakazu funkcjonowania partii politycznych opartych na programie religijnym.

Ponieważ regulacja ta oznacza delegalizację blisko 40 islamskich partii politycznych w Egipcie, będą one prawdopodobnie wzywały do kontynuowania walk i bojkotu referendum konstytucyjnego.

Dr Paweł P. Wróblewski

Uniwersytet Wrocławski

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign