Dokąd pójdą Syryjscy uchodźcy?

Obóz uchodźców z Syrii na granicy tureckiej (Foto: https://pl.m.wikipedia.org ; autor: Henry Ridgwell)

Grzegorz Lindenberg

Narastającą niechęć tureckiego społeczeństwa do syryjskich uchodźców wykorzystał skutecznie wybrany na burmistrza Stambułu kandydat opozycji Ekrem Imamoglu.

Kandydat opozycyjnej, Republikańskiej Partii Ludowej CHP, wygrał zdecydowanie wybory na burmistrza Stambułu 23 czerwca z kandydatem rządzącej partii islamistycznej prezydenta Erdogana, AKP. W kampanii wyborczej Imamoglu mówił, że uchodźcy są ekonomicznym ciężarem dla Turcji i dla Stambułu. Jego partia wielokrotnie krytykowała wcześniej politykę Erdogana przyjmowania syryjskich uchodźców. Kwestia ta jest obecnie jednym z podstawowych czynników zmniejszających popularność Erdogana i jego partii – w niedawno przeprowadzonym sondażu dwie trzecie badanych było „niezadowolonych z obecności Syryjczyków w Turcji”.

Niezadowolenie to zauważył sam Erdogan, który oświadczył, że naruszający prawo Syryjczycy będą wydalani z kraju. Pogłoski o przestępczości Syryjczyków są w Turcji szeroko rozpowszechnione, ale związany z AKP Komitet Praw Człowieka twierdzi, że w rzeczywistości popełniają oni statystycznie mniej przestępstw niż Turcy, bo tylko 1,23% przestępstw w Turcji w okresie 2014-2017 popełnili syryjscy uchodźcy, stanowiący ponad 4% ludności.

Niechęć do Syryjczyków wyraża się nie tylko w mediach społecznościowych, gdzie popularność zdobywają hasztagi takie, jak „Wypieprzajcie stąd Syryjczycy”, czy „Nie chcę w moim kraju Syryjczyków”, ale czasami również w atakach fizycznych – jak po wyborach w czerwcu b.r., gdy tłum rozbijał w Stambule okna syryjskich sklepów, gdy rozeszła się pogłoska o próbie gwałtu na tureckiej dziewczynce, rzekomo popełnionej przez syryjskiego uchodźcę.

Jeśli niechęć tureckiego społeczeństwa do Syryjczyków będzie się nasilać, to dla Erdogana wyjściem będzie dyskretne zachęcenie Syryjczyków do emigracji na Zachód, czyli powtórka roku 2015

Źródłem wrogości do Syryjczyków jest pogarszająca się sytuacja gospodarcza Turcji, wysoka inflacja i rosnące bezrobocie, przekraczające obecnie 13%. Przybysze postrzegani są jako konkurujący z Turkami o pracę, ponieważ pracują głównie na czarno, za stawki poniżej wynagrodzenia minimalnego. Żeby pracować oficjalnie powinni mieć zezwolenie na pracę, ale takich zezwoleń – i pozwoleń na prowadzenie biznesu – Turcja wydała niewiele ponad 20 tysięcy, więc około 800 tysięcy osób pracuje na czarno, w tym wiele dzieci.

Pracują nie tylko taniej, ale i znacznie dłużej niż normalni pracownicy. To zaniża zarobki oficjalnie pracujących Turków i utrudnia im znalezienie pracy. Ograniczanie zezwoleń na oficjalną pracę, które miało prawdopodobnie chronić tureckich pracowników, doprowadziło do sytuacji, której miało zapobiegać – do skutecznej, ale nielegalnej, konkurencji.

Jeśli niechęć tureckiego społeczeństwa do Syryjczyków będzie się nasilać, to dla Erdogana wyjściem będzie dyskretne zachęcenie Syryjczyków do emigracji na Zachód, czyli powtórka roku 2015

W Stambule syryjskich uchodźców jest około pół miliona, w całej Turcji około 3,5 mln. Z wyjątkiem 100 tysięcy osób przebywających w kilkunastu obozach przy granicy z Syrią, pozostali mieszkają w normalnych, wynajętych mieszkaniach w całej Turcji, w miejscach, na które dostali pozwolenia. Połowa spośród uchodźców to nieletni; wśród dorosłych jest lekka przewaga mężczyzn. Ilu jest uchodźców tak naprawdę nie wiadomo, bo rząd turecki nie pozwala UNHCR (Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców), na weryfikację ich liczby. W 2018 UNHCR szacował, że jest ich 2,9 mln a nie 3,5 mln.

Zawyżanie liczby uchodźców przez rząd turecki miało być propagandowym atutem w stosunkach z krajami muzułmańskimi – „my najbardziej pomagamy Syryjczykom” – jak i w stosunkach z Unią Europejską – „potrzebujemy na to mnóstwo pieniędzy”. Podobnie działać miało podawanie sum, jakie rzekomo na uchodźców wydano – Erdogan twierdził, że jest to 37 mld euro. Tymczasem liczby te stały się podstawą do rozpowszechnionych w społeczeństwie tureckim plotek, że syryjscy uchodźcy dostają za darmo domy i stałe zasiłki, co jest nieprawdą.

Ile pieniędzy Turcja wydała na Syryjczyków też nie wiadomo, wiadomo natomiast, że Unia Europejska wydała na nich 6 mld euro, zgodnie z zawartym w marcu 2016 porozumieniem o powstrzymaniu emigracji z Syrii. Pieniądze te nie przepływały jednak przez konta rządu tureckiego, lecz były przeznaczane bezpośrednio na pomoc dla uchodźców, między innymi na zasiłki dla rodzin posyłających dzieci do szkoły. Problem w tym, że te pieniądze przeznaczone były na trzy lata i najprawdopodobniej skończą się w ciągu najbliższych kilku miesięcy.

Co dalej będzie z syryjskimi uchodźcami w Turcji? Chociaż Erdogan powtarza, że kiedyś wrócą do Syrii – ale nie mówi już o obaleniu syryjskiego prezydenta Assada, a rząd turecki twierdzi, że 300 tysięcy już wróciło (czego nie widać w jego statystykach) – to Syryjczycy nie kwapią się do powrotu. Wiele dzieci nauczyło się mówić po turecku i nie pamięta swojego kraju, ich rodzice żyją biednie, ale jednak w kraju nieporównanie bardziej demokratycznym i bezpieczniejszym niż Syria. Swoje nadzieje wiążą jednak z islamistycznym prezydentem, a nie świecką turecką opozycją, którą popiera Zachód, bo Erdogan na pewno nie zdecyduje się na przymusowe usuwanie ich z Turcji – to zniszczyłoby obraz, który stara się prezentować w świecie muzułmańskim, obraz „obrońcy muzułmanów” i nowego władcy, „sułtana”.

Jeśli niechęć tureckiego społeczeństwa do Syryjczyków będzie się nasilać – a podsycana pogarszającą się sytuacją gospodarczą i wystąpieniami opozycji na pewno będzie – to dla Erdogana wyjściem będzie dyskretne zachęcenie Syryjczyków do emigracji na Zachód, czyli powtórka roku 2015. Być może wcześniej będzie jednak chciał nowych pieniędzy od Zachodu, aby pokazać społeczeństwu, że utrzymanie imigrantów przestaje być problemem. Dla uniknięcia powtórki kryzysu imigracyjnego z 2015 Europa będzie gotowa dać Erdoganowi dowolne pieniądze i trudno liczyć na to, że prezydent Turcji ich nie zażąda. I tak będzie to lepsze dla Unii rozwiązanie, niż kolejne miliony syryjskich imigrantów.

Paradoksalnie, to islamistyczny prezydent Turcji a nie świecki, popierany przez Europę burmistrz Stambułu, może być dzisiaj sojusznikiem Europy w zapobieżeniu nowemu kryzysowi imigracyjnemu.

Na podstawie: Syria Direct, New York Times, Reuters, DW

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign