Czy przyjąć dzieci z greckich wysp?

Jako część unijnego programu pomagania Grecji w kryzysie imigracyjnym, Komisja Europejska proponuje przyjęcie przez chętne kraje dzieci, głównie pozbawione opieki, a przebywające w obozach dla imigrantów na greckich wyspach.

Nie chodzi o imigrantów na granicy turecko-greckiej tylko o tych, którzy przybyli do Grecji w ostatnich kilku latach. W obozach mieszka obecnie 42 tysiące osób, w tym około 5500 dzieci nieletnich bez opiekunów. Część z nich jest poważnie chora, a dziewczynki zagrożone są gwałtami, które w obozach regularnie się zdarzają. W tym tygodniu do Grecji udaje się na rozmowy w sprawie dzieci unijna komisarz Ylva Johannson.

Chęć przyjęcia dzieci wyraziło pięć krajów unijnych: Niemcy, Francja, Portugalia, Luksemburg i Finlandia. Same Niemcy gotowe są przyjąć do 1500 dzieci, chęć ich przyjęcia zgłosiło 140 niemieckich miast. Według niemieckich władz chodzi o dzieci poważnie chore, albo w wieku poniżej 14 lat i nie mające opiekunów, głównie dziewczynki.

Polska mogłaby przyłączyć się do tej „koalicji chętnych”, przyjmując kilkadziesiąt dzieci potrzebujących pomocy medycznej albo tymczasowego domu. W niczym nie zagroziłoby to bezpieczeństwu naszego kraju; taka liczba nie groziłaby też przyszłym przekształceniem się w enklawy imigracyjne – nawet gdyby do dzieci przybyli rodzice. W Polsce przebywa w tej chwili co najmniej kilkanaście tysięcy pracowników tymczasowych z krajów muzułmańskich i nie stanowią problemu, tym bardziej problemu nie stanowiłyby dzieci.

Warunkiem podstawowym musi być jednak zapewnienie, że rzeczywiście przyjadą potrzebujące pomocy dzieci, a nie dorośli, którzy udają nieletnich, jak to się masowo działo w Niemczech i Szwecji, gdzie nie przeprowadzano badań wieku „ze względu na godność imigrantów”. Medyczne badania wieku powinny być obowiązkowe i zgoda wydawana tylko w nie budzących wątpliwości przypadkach osób poniżej 14 lat.

Gotowość Polski do przyjęcia grupy dzieci z Grecji byłaby symbolicznym gestem, pokazującym, że jesteśmy gotowi pomóc w rozwiązaniu problemów z obozami na greckich wyspach i że nasz sprzeciw wobec niekontrolowanej imigracji nie oznacza, że jesteśmy nieczuli na cierpienia dzieci. Znalazły się one w greckich obozach niezależnie od swojej woli, nie powinny więc cierpieć ani za decyzje swoich rodziców wysyłających je w niebezpieczną drogę, ani za niesprawność Grecji w radzeniu sobie z przybywającymi na wyspy dorosłymi imigrantami.

Decyzja, którą podjęła Komisja Europejska, nie grozi zalewem Unii przez tłumy nieletnich, pozbawionych opieki. Rodzice wysyłają ich wtedy, gdy widzą szanse na dostanie się dzieci do Europy i stanowią one tylko niewielki procent ogółu imigrantów. W tej chwili, gdy Grecja broni swojej tureckiej granicy, szanse te są bardzo niewielkie. Jeśli z jakichś powodów znajdą się sposoby na docieranie nielegalnych imigrantów do Europy, to będziemy mieli głównie problemy z dorosłymi, młodymi mężczyznami, a nie z nieletnimi dziewczynkami.

Polska opinia publiczna jest przeciwna przyjmowaniu imigrantów i ich relokacjom; to stanowisko, z którym się zgadzamy, ponieważ relokacja nie rozwiązuje problemu, lecz jedynie napędza imigrację. Ale uważamy, że w sytuacjach nadzwyczajnych trzeba ważyć rozmaite racje i skoro nie ma zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa, to powinniśmy dać głos współczuciu.

Stowarzyszenie Europa Przyszłości, wydawca portalu Euroislam.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign

Grzegorz Lindenberg

Socjolog, dr nauk społecznych, jeden z założycieli „Gazety Wyborczej”, twórca „Super Expressu” i dwóch firm internetowych. Pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Harvarda i wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. W latach '90 w zarządzie Fundacji im. Stefana Batorego. Autor m.in. „Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy”. (2018), "Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce" (2019).

Inne artykuły autora:

Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców

Afganistan – przegrany sukces

Pakistan: rząd ustępuje islamistom