Czy miłosierdzie wszystko usprawiedliwia, czyli jak pomóc uchodźcom

Morze Śródziemne stało się cmentarzyskiem imigrantów. Ich rejs ku lepszemu życiu za wszelką cenę często kończy się tragicznie. Uciekają przed wojną, okrutnymi reżimami, ale także przed biedą.

107,5 tys. imigrantów dotarło do granic Unii Europejskiej tylko w lipcu – jak podaje Unijna Agencja ds. Granic FRONTEX. Tym samym w ciągu siedmiu miesięcy tego roku ich liczba sięgnęła aż 340 tysięcy. Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców podaje, iż do Grecji przypływają głównie obywatele Syrii, Iraku, Afganistanu oraz Somalii, czyli państw, w których toczy się wojna. Do Włoch z kolei uchodźcy z Somalii i Erytrei, w których łamane są prawa człowieka. Do tego należy dodać jeszcze tych, którzy szturmują hiszpańskie enklawy w Afryce – Ceutę i Melillę.

image001

Ludzie, którzy uciekają przed śmiercią potrzebują naszej pomocy i nie możemy ich ot tak odesłać z powrotem. Musimy jednak zapytać czy ta pomoc ma oznaczać bezwarunkowe otwarcie się na nie kończący się strumień imigrantów? Często są to nie tylko uchodźcy, ale także ci, którzy przybywają do Europy w celach wyłącznie ekonomicznych. Jedną z liczniejszych grup imigrantów, którzy nie mają szans na azyl, są mieszkańcy Nigerii, która –
co prawda – jest nękana przez wojnę z islamskim ugrupowaniem Boko Haram, jednak sam obszar, na którym toczone są walki, jest niewielki i w małym stopniu zaludniony. Poza tym Nigeria od kilku lat przeżywa okres boomu gospodarczego i jest największą gospodarką w Afryce.

CZY AFRYKA POCHŁONIE EUROPĘ?

Okazuje się, że wszelka pomoc mająca na celu poprawę warunków życia w krajach afrykańskich, mająca na celu zatrzymanie imigracji osiąga cele przeciwne do zamierzonych. „Emigracja w państwach rozwijających się – mówi Michael Clemens z Centrum Globalnego Rozwoju w Waszyngtonie – generalnie zwiększa się wraz ze wzrostem gospodarczym aż do czasu, kiedy PKB osiągnie poziom ok. 8 tysięcy dolarów per capita. Dopiero potem spada. To o tyle znaczące, że państwa Czarnego Lądu, których gospodarka znajduje się powyżej tego progu, jest zaledwie siedem. PKB per capita większości krajów waha się między 1 a 3 tysiącami dolarów.”

Dodatkowo Prognozy demograficzne dla Afryki wskazują, że problem imigracji będzie wzrastał. Sprzyja temu nie tylko demografia i wzrost gospodarczy, ale obecność imigrantów w Europie, która ułatwia kolejnym grupom decyzję o osiedleniu. Liczba Europejczyków w ciągu przyszłych trzech dekad zacznie się kurczyć – według tegorocznych prognoz ONZ w 2050 roku ubędzie nas około 30 milionów, natomiast w połowie stulecia populacja Afryki ma wynieść prawie 2,5 miliarda, czyli będzie ponad trzy razy większa niż w Europie.

Nie wiadomo dlaczego do moralnego obowiązku solidarności, w szczególności, wobec współwyznawców Allaha, nie poczuwają się bogate kraje Zatoki Perskiej. Tam nie byłoby ani problemów finansowych, ani religijnych, a ewentualne bariery kulturowe byłyby znacznie mniejsze. Choć sami nie przyjmują imigrantów, za to hojnie łożą petrodolary na „ośrodki kultury” muzułmańskiej, meczety i inne tego typu inicjatywy mające na celu krzewienie Islamu w państwach niewiernych. Podobnie w Afryce, nikt nie zastanawia się jak pomóc imigrantom z biedniejszych, sąsiednich krajów. Aresztowania i deportacje czekają nielegalnych imigrantów w Republice Południowej Afryki, a także w Nigerii, w Namibii, Kenii oraz muzułmańskim Egipcie, Algierii i Maroku.

Z jednej strony mamy więc dramat jednostki, której nie można odmówić pomocy, a z drugiej problem polityczny na ogromną skalę. Nawet ci, którzy bezkrytycznie chcieliby witać wszystkich imigrantów w Europie, muszą przyznać, że także możliwości najbogatszych krajów Europy są w tym zakresie ograniczone i kiedyś będzie trzeba powiedzieć „dość” wbrew woli pomocy każdemu bez wyjątku. Wtedy argumenty pragmatyczne przeważą te, które odwołują się do idei praw człowieka. Pomagać należy w sposób pozbawiony naiwności i deklaracji niemożliwych do realizacji. Szacuje się, że w tym roku do samych Niemiec dotrze 800 tys. imigrantów. Możliwości przyjmowania imigrantów są ekonomicznie i logistycznie ograniczone. Rodzą za to poważne problemy związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uchodźcom, lecz przede wszystkim własnym obywatelom. Powstaje dodatkowo pytanie czy ci, którzy dotarli na statkach do Europy są akurat tymi, którzy najbardziej potrzebują naszej pomocy? Najprawdopodobniej najbardziej bezradne i najuboższe ofiary wojny pozostały na miejscu. Nie stać ich na wydatek kilku tysięcy euro za transfer do Europy, jaki zapewniają imigrantom zorganizowane grupy przestępcze, niejednokrotnie powiązane z samymi islamistami.

JAK POMAGAĆ UCHODŹCOM?

Tomasz Sawczuk z Kultury Liberalnej pisze, że „Polska powinna przyjąć imigrantów dobrowolnie lub nie”, ponieważ jest to nasz moralny obowiązek. Przymusowe miłosierdzie z nakazu Komisji Europejskiej? A gdzie jest naród jako suweren, który powinien podejmować decyzje w sprawach, które jego dotyczą? Nie jest dobrze opisywać pewien deal polityczny językiem właściwym dla opisu dylematów, jakie powinny rozgrywać się w sumieniu jednostki. Nie sądzę, aby decyzja naszego rządu dotycząca przyjęcia uchodźców była podyktowana miłosierdziem. To raczej akt uległości, na który nie przystała np. Austria czy Węgry. Tak więc pięknoduchy, które naczytały się dzieł Emmanuela Levinasa bez zrozumienia i którym łatwo jest szafować morałami o nieuwarunkowanej odpowiedzialności, powinny mieć na uwadze, że miłosierdzie i poczucie odpowiedzialności za bliźniego jest przede wszystkim sprawą indywidualnego sumienia i sprawiedliwości, która stawia warunki. Cała reszta jest polityką, od której wymagamy przede wszystkim skuteczności w działaniu.Unia Europejska z jednej strony narzuca kwoty imigrantów swoim członkom, a z drugiej strony, sama jest po części winna obecnej sytuacji z powodu braku wspólnej polityki w zakresie imigrantów. Wojciech Wilk – prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej i były wieloletni pracownik ONZ mówił Polskiemu Radiu, że dzięki takiej polityce potencjalni imigranci wiedzieliby, czy mają w ogóle szanse znaleźć schronienie w Europie. „Taką politykę ma Kanada czy Stany Zjednoczone. To są dokumenty, które ułatwiają działalność instytucjom państwowym, a dla osób szukających osiedlenia się, są jasnym kryterium. Unia Europejska nie ma takiej polityki. Pomimo, że kryzys imigrantów, przepływających przez Morze Śródziemne trwa 10 lat, taka polityka nie została wypracowana”.
Należy jeszcze dodać, że Unia nie posiada także polityki odsyłania tych, których nie należy się status uchodźcy. Jedynie około 40% osób, którzy nie uzyskały azylu, wraca skąd przybyło. Reszta gdzieś „znika”.

Wreszcie działania pomocowe powinny być ukierunkowane na pomoc udzieloną „na miejscu”, tj. w obozach w Libanie, Jordanii i Turcji. I wreszcie najtrudniejsza sprawa. Dopóki nie będzie radykalnych rozwiązaniach politycznych, likwidacji źródła kryzysu, tj. pokonania
ISIS, które zostało wyhodowane na karygodnej polityce mocarstw światowych wobec Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, która Belzebuba zamieniła na całą hordę Lucyfera, kryzys ten nie będzie miał końca.

Przyjęcie uchodźców wiąże się z szeregiem poważnych problemów, których nie można ignorować. Kłopoty te nie zawsze są winą kiepskich programów rządowych, niedostatecznej pomocy materialnej i czy rzekomej ksenofobii, a ciągłe zagrożenie terrorem islamskim na pewno z tego powodu się nie zmniejszy. Biorąc to wszystko pod uwagę, przy zachowaniu odpowiednich środków bezpieczeństwa, powinniśmy – mimo wszystko – przyjąć pewną ograniczoną liczbę imigrantów, który otrzymali status uchodźcy. Wymaga tego czysto ludzka solidarność nie tylko wobec ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji życiowej, ale także solidarność względem Grecji, Włoch i Hiszpanii, które nie mogą zostać z problemem katastrofy humanitarnej osamotnione.

Pojawia się przy tym problem czy uchodźcy ci naprawdę chcą mieszkać w Polsce? Z grupy 31 nielegalnych imigrantów złapanych ostatnio w Szklarskiej Porębie, w której było 23 Syryjczyków i 3 osoby z Jemenu, żaden nie zgłosił chęci ubiegania się o azyl w naszym kraju. Nie zostali wydaleni z Polski ze względu na trwający w ich krajach konflikt, lecz puszczeni wolno. Trzy dni później złapano ich pod Zgorzelcem przy próbie przekroczenia granicy z Niemcami.

CZY MOŻNA MIŁOSIERDZIEM WSZYSTKO USPRAWIEDLIWIĆ?

Decyzja o przyjęciu uchodźców powinna być suwerenną decyzją polskiego rządu poprzedzoną konsultacjami społecznymi i rzetelną debatą informującą o wszelkich aspektach sprawy. Pewnie idea konsultacji społecznych nie podobałaby się tym środowiskom, które uważają polskie społeczeństwo za ksenofobiczne i antyislamskie. Przyjęcie uchodźców rodzi problemy i nie należy udawać, że problemy te są tylko w głowach Polaków. Obawy te nie sprowadzają się bynajmniej do troski o estetykę naszych plaż, czy schyłek europejskiej cywilizacji.

Orędownicy bezwarunkowego przyjęcia uchodźców głoszą prymat miłosierdzia nad sprawiedliwością. Lecz niestety, jeśliby miłosierdzie miało być alternatywą dla sprawiedliwości, okazuje się ono koniec końców swoją własną parodią. To, iż pomagać należy wszystkim bez względu na pochodzenie etniczne czy religijne, jest oczywistością, której nikt rozsądny nie kwestionuje. Nie unieważnia to jednak naturalnego porządku solidarności, w którym dbam przede wszystkim o tych, którzy są mi z pewnych względów bliżsi.

Ojciec, którego syn tonie w jeziorze wraz ze swoim kolegą, ratuje najpierw swojego potomka. Nie rzuca w tej sytuacji monetą, któremu z nich ma pomóc w pierwszej kolejności. Nasi „moraliści” zapewne uznaliby jego wybór za karygodne hołdowanie kryterium więzów krwi. Prof. Michael Sandel w swojej książce Sprawiedliwość. Jak postępować słusznie? przywołuje przykład operacji Mojżesz, jaką przeprowadził rząd izraelski w 1984 roku, by uratować około 7 tysięcy etiopskich Żydów w sytuacji, gdy około 400 tysięcy Etiopczyków uciekło przed głodem do sąsiedniego Sudanu, gdzie umierali masowo w obozach dla uchodźców. Czy kryterium etniczne lub/i religijne zastosowane w tej sytuacji było jakąś formą dyskryminacji? Na rządzie spoczywa szczególny obowiązek ochrony zarówno własnych obywateli, jak i przedstawicieli tej samej grupy etnicznej poza ogólnoludzkim obowiązkiem niesienia pomocy wszystkim ludziom będącym w potrzebie.Gdy nie ma możliwości pomocy wszystkim, pomoc tym, którzy są nam z pewnych racji bliżsi, nie jest aktem dyskryminacji. Aktem dyskryminacji byłoby odmówić komuś pomocy, choć mamy taką możliwość, ze względu na to, że przynależy do innej grupy etnicznej, jest innego wyznania lub z jakiegokolwiek innego powodu. Niby to takie proste, a jednak tak wiele kontrowersji wokół tego tematu.

A powołując się tak często na miłosierdzie, zapominają, że istnieje równie ważny porządek sprawiedliwości, według której państwo winno w pierwszym rzędzie wywiązywać się z obowiązków wobec własnych obywateli, którzy płacą podatki na jego utrzymanie. Kiedy więc nieuleczalnie chore dzieci żebrzą o życie w rozmaitych fundacjach, wielu Polaków zostało zmuszonych, aby tułać się po świecie, bo własny kraj nie stworzył im warunków do godnego życia, czy chociażby wciąż są nasi rodacy, którzy w Kazachstanie czekają, aż ojczyzna wyciągnie do nich rękę, mówienie o prymacie miłosierdzia nad sprawiedliwością, jest po prostu nie na miejscu.

Witek z Epistrofy

Źródło: http://www.epistrofy.pl/

Publikacja za zgodą autora.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign