Człowiek, który nie bał się karykatur Mahometa

Elizabeth Winkler

O Flemmingu Rose mówiono, że nienawidzi muzułmanów, że jest nazistą oraz duńskim szatanem. Jednocześnie grożono mu śmiercią i obwiniano o śmierć ponad 200 niewinnych osób na całym świecie.

2

Od września 2005, gdy zamówił dla duńskiej gazety „Jyllands-Posten” okryte dziś złą sławą karykatury Mahometa, Rose stał się ogniskiem sporu na temat relacji między szacunkiem dla odmienności kulturowych, a ochroną demokratycznych wolności.

Wizerunek Rose’a jako provocateur extraordinaire trudno pogodzić z nim samym: łagodny w słowach i refleksyjny, sprawia wrażenie wciąż trochę zaskoczonego tym, jaki konflikt wywołał. “Nie jestem osobą z natury prowokującą” – wyjaśnia, gdy spotykamy się w Waszyngtonie. “Nie poszukuję konfliktu dla niego samego i nie sprawia mi przyjemności, gdy ludzie się obrażają z powodu tego, co powiedziałem lub zrobiłem”. Wprawia go w zakłopotanie to, że ludzie Zachodu nie postrzegają jego decyzji o publikacji karykatur jako aktu obrony wartości, które leżą u podstaw liberalnych demokracji.

Rose zamówił karykatury – także tę autorstwa Kurta Westergaarda, która stała się zarzewiem konfliktu, przedstawiającą Mahometa z bombą w turbanie – po to, żeby podkreślić rosnący problem z autocenzurą w Europie. W Londynie Tate Gallery wycofała z wystawy instalację przedstawiającą Biblię, Talmud i Koran podarte na strzępy. Administracja muzeum bała się obrazić muzułmanów, szczególnie w świetle zamachów bombowych z czerwca 2005 roku. \

W Danii, autor piszący dla dzieci nie mógł znaleźć ilustratora dla książki o życiu Mahomenta; grafik, który się w końcu zgodził, zrobił to pod warunkiem zachowania anonimowości. Tymczasem minister sprawiedliwości Holandii użył sprawy morderstwa filmowca Theo Van Gogha, by argumentować za wprowadzeniem prawa zabraniającego mowy nienawiści. Upierał się, że gdyby istniało wtedy to prawo, nie doszłoby do tego morderstwa, ponieważ film krytykujący traktowanie kobiet przez islam, „Submission”, nigdy nie ujrzałby światła dziennego.

Krytykowanie islamu nie łamało prawa, ale społeczny nacisk, żeby zachować się ze wzmożoną ostrożnością, był ogromny. Karykatura miała być metodą wspierania wolności wypowiedzi; miała też pokazać, do jakiego stopnia ta wolność jest zagrożona w niektórych wiodących światowych demokracjach. “Czyż nie powinno być znakiem cywilizacji to, że w obliczu barbarzyńskiej agresji odpowiadamy jedynie przy pomocy ołówka karykaturzysty?”, pyta Rose.

Tak czy inaczej, muzułmanie na całym świecie zareagowali wybuchowym protestem. Zaatakowano duńskie ambasady; somalijski muzułmanin włamał się z siekierą i nożem do domu Westergaarda; biura „Jyllands-Posten” ewakuowano z powodu gróźb ataków bombowych; a duńskie radio, wiodące medium publiczne, pytało Rose’a ile jeszcze bomb musi wybuchnąć, zanim przeprosi.

Od tego czasu Rose spędził wiele lat występując na uniwersytetach i w panelach dyskusyjnych, broniąc swojej decyzji i analizując ją. “Stwierdziłem, że potrzebuję refleksji nad własną historią i tym, skąd pochodzę”, powiedział. Jego nowa książka, „Tyrania milczenia: Jak jedna karykatura wznieciła debatę o przyszłości wolności słowa”, stanowi część jego “osobistych poszukiwań” sensu w szaleństwie, które odcisnęło piętno na ostatniej dekadzie jego życia.

Książka oscyluje między aspektem osobistym i historycznym, między intelektualną ewolucją Rose’a – szczególnie pod wpływem lat spędzonych jako korespondent w Rosji – a siłami historii nowoczesnej Europy. Postrzega kryzys państwa demokratycznego, jego niemożność pogodzenia wewnętrznych różnic społeczeństwa wielokulturowego. Zamiast powiększać różnorodność ekspresji, różnorodność kulturowa zmniejsza wolność słowa. Rose wierzy, że od roku 2005 autocenzura tylko się zwiększyła. Na przykład w sierpniu tego roku szwedzki artysta został skazany za „podżeganie do nienawiści” na sześć miesięcy więzienia za wystawienie ”rasistowskich” prac w prywatnej galerii. Rose czuje ducha orwellowskiej “myślozbrodni”, ale w Europie, jak utrzymuje, “wolność nie zostanie nagle zlikwidowana – raczej odbędzie się to po cichu i stopniowo”.

Rose przypisuje ten rosnący przypływ politycznej poprawności pozornie nieszkodliwej ludzkiej potrzebie życia w harmonijnym społeczeństwie. Odnosi się ze zrozumieniem do faktu, że grupy etniczne, szczególnie te stanowiące mniejszość, chcą się bronić przed krytyką – ale krytyka stanowi część składową demokratycznego społeczeństwa. Bez niej, jak przekonuje, istnieje ryzyko powrotu do stanu umysłu sprzed Oświecenia. “Przed epoką Oświecenia Kościół postrzegał słowne ataki na doktrynę jako fizyczne ataki na siebie. Osiągnięciem Oświecenia było oddzielenie słów i czynów. Dla mnie jest to bardzo ważna różnica między krajami cywilizowanymi i niecywilizowanymi”, mówi.

W europejskich debatach dotyczących krytykowania mniejszości religijnych i etnicznych pojawia się szczególnie Holocaust. W satyrycznych karykaturach islamu zwolennicy cenzury dostrzegają analogię do antysemickiej propagandy nazistowskich Niemiec. Rose ciągle odpowiada na te argumenty, że pełne nienawiści obrazy i pełna nienawiści mowa prowadzą do pełnych nienawiści czynów. Lecz upiera się, że jest to błędna interpretacja historii. De facto, w Republice Weimarskiej prawo chroniło Żydów przed mową nienawiści. Joseph Goebbels, minister propagandy Hitlera, kilkakrotnie stawał przed sądem za antysemickie uwagi, a Julius Streicher, wydawca nazistowskiej publikacji „Der Stürmer”, dwukrotnie trafił do więzienia.

Te prawa nie były szczególnie skuteczne — po części, ponieważ czyniły Goebbelsa i Streichera drobnymi bohaterami. Za każdym razem gdy magazyn Streichera trafiał do sądu (36 razy w ciągu 10 lat), przyciągał uwagę mediów. Tłumy wiwatowały na jego widok, a młody Hitler nawet czekał na niego przed więzieniem. Ale prawo zawiodło także dlatego, że słownym atakom na Żydów towarzyszyły też ataki fizyczne. W ciągu pierwszych czterech lat Republiki Weimarskiej Rose doliczył się około 400 morderstw politycznych; co oznacza, że co trzy czy cztery dni miało miejsce polityczne morderstwo dokonane przez radykalną lewicę lub radykalną prawicę. I chociaż przypadki mowy nienawiści były ścigane, większość ataków na Żydów ścigana nie była. Panowała atmosfera niebywałego zastraszenia – choć odmienna jeśli chodzi o intensywność, to nie, jeśli chodzi o istotę. Wydaje się, że Rose sugeruje tu odmienność od tego zastraszenia, które ma miejsce w zachodnich społeczeństwach obecnie. “Historia Republiki Weimarskiej”, argumentuje, “jest historią bardzo słabego państwa, które nie było w stanie chronić praw”.

Rozwiązaniem, które widzi Rose, jest dozwolenie na słowną i wizualną krytykę każdej i wszystkich grup, przy jednoczesnym zdecydowanym ściganiu agresji fizycznej. Przytacza przypadek Aryeha Neiera, Amerykanina ocalonego z Holocaustu, który w 1977 roku bronił prawa nazistów do przemaszerowania przez Skokie w stanie Illinois, miasteczko gęsto zamieszkane przez Żydów, którzy uciekli tam w czasach Hitlera. Ta sprawa jest po części kwestią zasad: musimy bronić wolności słowa jako prawa demokratycznego, nawet jeśli nie podobają nam się wypowiedzi. Ale, jak twierdzi Rose, jest w tym też interesująca lekcja strategiczna: ponieważ nazistom wolno było się zgromadzić, to nie uzyskali takiego zainteresowania, na jakim im zależało – i ruch się rozpadł.

Jednak najbardziej intrygującym argumentem za wolnością wypowiedzi, który przytacza Rose, jest ten, że cenzura nie jest tylko zbrodnią polityczną i pogwałceniem podstawowych praw obywatelskich, lecz również zbrodnią przeciw naturze ludzkiej. Redukuje ludzi do biernych obiektów; zaprzecza wrodzonemu ludzkiemu instynktowi posługiwania się językiem, wyrażania się i opowiadania. Argument ten ma egzystencjalną, a nie jedynie polityczną jakość i pewnie to on podtrzymywał prawie dziesięcioletnią obronę kilku karykatur przez redaktora „Jyllands-Posten”..

Jeśli cenzura jest pogwałceniem ludzkiej natury, to nasuwa się pytanie: czy presja, żeby być “wrażliwym” na odmienności kulturowe wykuwa inny polityczny temat na Zachodzie? Kim się stajemy? Rose odpowiada: “Skończymy, jak w tytule mojej książki, w tyranii milczenia. Tego się obawiam”.

Tłumaczenie Grażyna Jackowska
Źródło: www.newrepublic.com
Tytuł: red. Euroislam.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign