Czeczeni w Polskich mediach

Czeczenka przemycała w autobusie cudze dzieci

Było o włos od tragedii. Strażnicy ze Świecka zatrzymali Czeczenkę, która wiozła do Paryża dwójkę wycieńczonych i chorych dzieci. W dodatku nie swoich. Kilka godzin później dwie ciężarne Czeczenki odnaleziono w naczepie tira. Chciały dojechać do Niemiec.

czeczenscy-imigranci

Pierwszą cudzoziemkę straż wyciągnęła z autokaru jadącego z Warszawy do Paryża. Kobieta przekonywała, że dzieci, które jej towarzyszą – w wieku pięciu miesięcy i dwu lat – są jej. Miał to być chłopiec i dziewczynka.

Okazało się jednak, że – po pierwsze – wiezie dwóch chłopców, a w dodatku, żaden nie jest jej dzieckiem.

Maluchy są przemęczone i chore. Jeden z nich ma obustronne zapalenie płuc i z granicy trafił do szpitala w Słubicach. Drugi jest przeziębiony. W szpitalu czekali na chłopców ich prawdziwi rodzice.

Więcej na: dziennik.pl

Mieszkanie dla Czeczenki, która straciła trzy córki

Kamisa Dżamaldinov, której trzy córki zginęły podczas nielegalnego przekraczania granicy polsko-ukraińskiej w Bieszczadach, otrzymała mieszkanie komunalne w centrum Wolsztyna (Wielkopolskie). Czeczenka zamieszkała w nim wraz z mężem i synem.

Przekazanie Czeczence lokalu o powierzchni 49 m2 zostało jednogłośnie przegłosowane przez radnych Wolsztyna. Rodzina już miesiąc temu wprowadziła się do mieszkania. Teraz odbyło się symboliczne przekazanie kluczy.

Cieszę się, że w tej całej tragedii udało się nam pomóc czeczeńskiej rodzinie i że zamieszka ona w naszym mieście – powiedział podczas uroczystości burmistrz Wolsztyna Andrzej Rogoziński.

W wyposażeniu nowego mieszkania pomogli uchodźcom lokalni przedsiębiorcy. Miasto znalazło natomiast kilka propozycji pracy dla uchodźców, a dwuletni Mahomet otrzymał miejsce w jednym z wolsztyńskich przedszkoli. W najbliższym czasie Kamisa i jej mąż Hampasza rozpoczną naukę języka polskiego.

Jesteśmy zadowoleni z tego że mieszkamy w Wolsztynie. To piękne miasto, a my się powoli aklimatyzujemy. Mąż kończy kurs spawacza, a ja wychowuję dziecko. Mam nadzieję, że nasze kłopoty się skończyły, ale o tragedii, która nas dotknęła trudno będzie zapomnieć – powiedział Kamisa Dżamaldinov.

Więcej na: wp.pl

Skandal! Uzbrojeni po zęby antyterroryści wpadli do mieszkania spokojnych ludzi!

Wtargnięcie uzbrojonej po zęby brygady antyterrorystycznej do mieszkania państwa Blochów w Łomży wywróciło do góry nogami życie całej rodziny. Pomyłka policjantów z Warszawy szczególnie źle wpłynęła na 9-letniego Mateuszka.

– Osmalone od granatów płytki można naprawić, ale synek szybko do siebie nie wróci – mówi Mariusz Bloch

To na oczach chłopczyka antyterroryści skuli w kajdanki dziadka. Kazali też mu się położyć pod lufy pistoletów. A szukani przez antyterrorystów Czeczeni byli w… sąsiednim domu.

– Zobaczyłem ich z okna
– opowiada Jan Jastrzębski, dziadek Mateusza. – Z sąsiednich domów słychać było seryjne huki. Przeszliśmy z wnukiem do salonu i wtedy usłyszałem łomot na dole. Potem na schodach rozległ się tupot.

Od granatów spadł nawet krzyżyk nad wejściem

Pan Jan oniemiał, kiedy zobaczył uzbrojonych po zęby mężczyzn w kominiarkach. Próbował tłumaczyć, że jest w domu sam z chłopcem, ale ci niczego nie chcieli słuchać.

– Kazali się kłaść, a zanim się obejrzałem, zostałem skuty
– kontynuuje Jastrzębski. – Mateuszkowi powiedzieli, by położył się obok. W domu ciągle dzwonił telefon.

Więcej na: wpolczesna.pl

Czeczeni na miejskim garnuszku

Oficjalnie, takich osób jak on w łomżyńskim Ośrodku dla Uchodźców przy ul. Wesołej mieszka 197, kolejne 88 pobiera pieniądze z ośrodka, ale stara się utrzymać na własną rękę. Z pomocy ośrodka w Czerwonym Borze korzysta ok. 230 uchodźców – 170 w nim mieszka, 60 przychodzi po comiesięczne wsparcie pieniężne. W rzeczywistości cudzoziemców jest więcej.

Przyjeżdżają do miasta, bo mieszka tu ich rodzina, bo słyszeli, że tu mogą liczyć na pomoc władz miejskich… Czeczeni są najliczniejszą mniejszością narodową w Łomży – mniejszością, która ma coraz więcej do powiedzenia, bo korzysta z tej samej puli pieniędzy, która została przyznana na pomoc dla rodowitych łomżyniaków.

Szukają łatwego zarobku

-– Po przyjeździe z kraju, uchodźcy z Czeczenii początkowo przebywają w ośrodkach na ul. Wesołej i w Czerwonym Borze. W chwili, kiedy uzyskają status uchodźcy, otrzymują świadczenia w wysokości 900 zł dla osoby samotnej, 1400 zł dla rodziny dwuosobowej i 1800 zł dla trzyosobowej – wyjaśnia Jadwiga Jadacka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. – Rodziny czteroosobowe dostają po 500 zł na każdego członka.

Więcej na: wspołczesna.pl

Nie chcemy u nas Czeczenów!

Łomża: Mieszkańcy miasta swymi licznymi petycjami i skargami spowodowali, że problemem czeczeńskich uchodźców w naszym mieście zajął się łomżyński poseł Lech Kołakowski. Złe zdanie łomżyniaków o przybyszach potwierdziły informacje z urzędów i instytucji w mieście.

Kołakowski wystąpił do Rafała Rogali, szefa Urzędu do spraw Cudzoziemców, o jak najszybszą likwidację ośrodka dla uchodźców przy ul. Wesołej.

To kwestia strachu

Do tej pory problem czeczeńskich uchodźców w imię politycznej poprawności był zamiatany przez lokalne władze pod dywan. Politycy nie lubią oskarżeń o ksenofobię i rasizm. A że problem istnieje, nikogo nie trzeba przekonywać.

– Od dłuższego czasu mieszkańcy miasta skarżyli się na problemy związane z cudzoziemcami, szczególnie w okolicach ośrodka przy ul. Wesołej. Niepokojące dane płyną ze wszystkich instytucji zajmujących się uchodźcami. Problemy sygnalizował m.in. komendant łomżyńskiej policji i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej – informuje Kołakowski.

Łomżyniacy mają w pamięci sprawę rytualnego porwania młodej Czeczenki, po którym wielu rodziców zaczęło obawiać się o swoje córki. Goście ze Wschodu wzbudzają mieszane uczucia łomżan.
– Nie jestem przeciwny cudzoziemcom! – twierdzi Kołakowski. – Rozumiem, że tragedia narodu czeczeńskiego często pokrywa się z doświadczeniami Polaków, ale łomżyniacy nie czują się w swoim mieście bezpiecznie.

Współczujemy Czeczenom, bo są ofiarami wojny. Ale postrzegamy ich jako nierobów, zajmujących się wyłudzaniem zasiłków i tworzących zorganizowane struktury przestępcze. Taki negatywny obraz uchodźców utrwaliła akcja warszawskich antyterrorystów, którzy w lipcu odbili w Łomży z rąk Czeczenów wietnamskiego biznesmena.

Więcej na: wspolczesna.pl

Poseł Lech Kołakowski nie chce wojny z Czeczenami

Problem łomżyńsko-czeczeński musi być rozwiązany, by nie doprowadził do konfliktu – powiedział poseł PiS Lech Kołakowski. W tym samym czasie Rada Miasta uznała, że konflikt został zbyt nagłośniony.

Piątkowe pobicie dwóch Czeczenek: Larisy Ismailovej i Ayzan Nukaevy nie miało nic wspólnego z propozycją zlikwidowania w Łomży ośrodka dla uchodźców, a łączenie obu faktów jest nieuzasadnione i krzywdzące – twierdził poseł Lech Kołakowski podczas zorganizowanej wczoraj konferencji prasowej. Polityk sprostował doniesienia ogólnopolskich mediów, które w ostatnim tygodniu informowały, że to poseł PiS sprowokował napaść na dwie kobiety.

W tym samym czasie Rada Miejska przyjęła stanowisko, w którym konflikt mieszkańców z Czeczenami określiła jako incydent chuligański.

Chciałem pomóc Czeczenom

– Moje wystąpienie wynikało z troski o jakość życia obywateli Łomży, było merytorycznie uargumentowane (stanowiskami policji, szpitala i urzędów zajmujących się cudzoziemcami – przyp. red.), ale nie nawoływało do agresji
– oświadczył Kołakowski.

Poseł argumentował, że pismo, które wysłał do Urzędu ds. Cudzoziemców obnaża nieefektywne postępowanie z uchodźcami – Czeczeni są bowiem zamykani w małych ośrodkach, które nie mają warunków, by im pomóc. To właśnie napięta sytuacja między cudzoziemcami a mieszkańcami miasta, również walczącymi o pracę i pieniądze, prowadzi do konfliktów.

Poseł podkreślił, że nie wycofuje się z apelu o likwidację ośrodka w Łomży.

Więcej na: wspolczesna.pl

Do końca roku ośrodek dla uchodźców może zniknąć z mapy naszego miasta

Wyzwanym od talibów kobietom pomogli jednak dwaj łomżyniacy. Jaki związek ma ten fakt z propozycją zamknięcia ośrodka dla uchodźców, podaną przez posła Kołakowskiego? – pyta Kamil Kamiński z fundacji Ocalenie, zajmującej się pomocą uchodźcom i zapowiada, że organizacje zajmą się integracją Polaków i Czeczenów.

Warszawska fundacja, podobnie jak stołeczny Urząd ds. Cudzoziemców, za wszelką cenę chcą utrzymać ośrodek dla uchodźców przy ul. Wesołej w Łomży. Mieszkańcy mają jednak dosyć przybyszów i w większości popierają inicjatywę posła Lecha Kołakowskiego, który w ubiegłym tygodniu zaapelował o zamknięcie łomżyńskiego ośrodka.

Strach wyjść na ulicę

– Popieram w stu proc. pomysł zamknięcia ośrodka. Wystarczy spojrzeć na ceny mieszkań przy ul. Wesołej. Spadają, bo takich sąsiadów nikt nie chce mieć! – twierdzi p. Joanna, mieszkanka okolic ul. Wesołej w Łomży.

Problem dostrzega większość mieszkańców Łomży. Coraz więcej osób poszkodowanych przez cudzoziemców zgłasza się na policję.

Komenda policji zanotowała kilkanaście zdarzeń z udziałem Czeczenów, m.in. zakłócanie porządku publicznego, kradzieże, groźby, usiłowanie rozbojów – czytamy w raporcie przygotowanym przez komendanta Andrzeja Ryńskiego i przekazanym do biura posła Kołakowskiego. Na konto uchodźców trzeba zaliczyć także napaść na funkcjonariusza, groźby (także pozbawienia życia), rozprowadzanie narkotyków czy wreszcie porwanie wietnamskiego biznesmena, którego w lipcu odbili stołeczni antyterroryści.

Więcej na: wspolczesna.pl

Czeczeni: Chcemy tylko żyć w spokoju

Ośrodki dla uchodźców powinny być lokowane w regionach lepiej rozwiniętych niż Łomża, ale likwidacja miejskiego ośrodka przy ul. Wesołej nie jest rozwiązaniem – takie stanowisko przyjęli przedstawiciele warszawskiej fundacji Ocalenie i poseł Lech Kołakowski.

Spotkanie obu stron odbyło się wczoraj, blisko dwa tygodnie po tym, jak poseł skierował wniosek o likwidację ośrodka dla cudzoziemców.

Chcemy wrócić do domu

– Jestem przekonana, że 95 proc. Czeczenów będzie chciało wrócić do ojczyzny, jak tylko skończy się tam wojna – przekonywała Malika Abdoulvakhabova, wiceprezes fundacji Ocalenie. – Na razie mieszkamy w Polsce i Polakom zawdzięczamy w zasadzie wszystko: pokój, pracę, wykształcenie dzieci.

Poseł Kołakowski apelował, by Czeczeni mieszkający w Łomży starali się lepiej integrować z mieszkańcami miasta.

Więcej na: wspolczesna.pl

Dom Czeczena jest w… Polsce

Łomża: Larisa Suleymanova mówi swojemu rodakowi : Jedź, szukaj szczęścia w większym mieście. A on na to, że Łomża to jego… dom. Pierwsze na ziemi miejsce, gdzie nikt nie ściga go z pistoletem, nie słyszy huku bomb.

Kiedy zakończył się pierwszy konflikt w Czeczenii, ludzie wracali z emigracji ciągnąc za sobą pełne walizki… Czeczeni przywozili w nich szczątki swoich bliskich, którzy nie doczekali wolnej ojczyzny. – My kochamy swój kraj i chcemy do niego wrócić, ale na razie nasz dom jest w Polsce – opowiada Malika Abdoulvakhabova, wiceprezes fundacji Ocalenie.

To taka wojna nerwów

Malika od 13 lat mieszka w Polsce. Od pięciu pracuje w warszawskiej fundacji, która pomaga odnaleźć się w naszym kraju kilku tysiącom Czeczenów, którzy właśnie w Polsce szukają schronienia przed wojną i wyrokami śmierci wydanymi przez rosyjskie władze. Kilkuset z nich mieszka w Łomży i oddalonym o 13 km ośrodku w Czerwonym Borze.

Irizwan miał dużo mniej szczęścia niż Malika. W Łomży znalazł się pięć lat temu. Jest dyplomowanym psychologiem, szczyci się dyplomem moskiewskiej uczelni. Przyznaje, że nigdy nie udało mu się wrócić do zawodu. Tak jak wielu jego rodaków, pracuje dorywczo na budowach.

Większość Czeczenów nie odnalazła się jeszcze w nowej rzeczywistości. Nie znają języka, nie szukają stałej pracy. Często przenoszą na łomżyński grunt zachowania, które w naszej kulturze budzą niepokój.
– Czeczeni za wszelką cenę starają się pokazać swoją siłę. Noszą noże, depczą trawniki i podbalkonowe ogródki, czasem stają na środku drogi tak, by samochód nie mógł przejechać. To taka wojna nerwów – opowiada Małgorzata, mieszkanka okolic ul. Wesołej w Łomży, gdzie funkcjonuje ośrodek dla cudzoziemców.

Więcej na: wspolczesna.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign