Co papież myśli o muzułmanach

Andrew Roberts

Mająca się wkrótce ukazać autobiografia magnata prasowego Conrada Blacka ujawnia, że papież Benedykt XVI ubolewał nad „powolnym samobójstwem Europy” spowodowanym muzułmańską imigracją.

Na stronie 48 autobiografii byłego właściciela wielu tytułów prasowych Conrada Blacka zatytułowanej A Matter of Principle (Kwestia zasad) znajdziemy odpowiedź na palące pytanie, które wszyscy sobie zadają sobie od kilku lat: Jaki jest prawdziwy pogląd papieża na imigrację islamską w Europie? Co ten najwyższy w hierarchii Kościoła rzymsko-katolickiego kapłan, duchowy autorytet dla niemal 1,15 miliarda wiernych w głębi serca sądzi o przyszłości zachodniej cywilizacji na kontynencie, który od pół wieku jest obiektem masowej imigracji muzułmańskiej?

Wszyscy pamiętają międzynarodową wrzawę, która wybuchła po wykładzie Benedykta XVI na uniwersytecie w Ratyzbonie we wrześniu 2006. Papież zacytował wtedy słowa cesarza bizantyjskiego Manuela II, jednego z ostatnich władców chrześcijańskich przed upadkiem Konstantynopola: „Pokaż mi, gdzie Mahomet przykazał coś nowego, a znajdziesz tam tylko zło i nikczemność, jak choćby to, że nakazał szerzyć mieczem wiarę, którą głosił”. W wielu krajach muzułmańskich wybuchły zamieszki, parlament pakistański żądał odwołania tej wypowiedzi, pod kościoły chrześcijańskie zaczęto podkładać bomby. Pięć z zaatakowanych kościołów znajdowało się na Zachodnim Brzegu i w Gazie – naszym wspaniałym nowym państwie palestyńskim. Stu muzułmańskich duchownych napisało list otwarty krytykujący przemówienie, chociaż papież zacytował tylko słowa kogoś innego. Wokół bazyliki Św. Piotra wzmocniono środki bezpieczeństwa, zaś Watykan wystosował oficjalne przeprosiny, w których napisano, że papież „szczerze żałuje, iż pewne fragmenty jego przemówienia mogły wrażliwym wiernym muzułmańskim wydać się obraźliwe i zostały zrozumiane w sposób zupełnie niezgodny z jego intencją.”

Benedykt XVI

Jednak wiarygodna i bardzo interesująca autobiografia lorda Blacka ujawnia, że na nieoficjalnym obiedzie wydanym przez kardynała Geralda Emmetta Cartera, arcybiskupa Toronto w 1990 roku, ówczesny kardynał Joseph Ratzinger „ubolewał nad ‘powolnym samobójstwem Europy’: jej populacja maleje i starzeje się, a w miejsce nienarodzonych dzieci europejskich pojawiają się nie dający się zasymilować imigranci. Miał nadzieję, że Europa ocknie się z odrętwienia, ale przewidywał, że czeka ją trudny okres.” Black skomentował tę wypowiedź następująco: „podobnie jak inni znani mi kardynałowie (włącznie z naszym gospodarzem), był on dalekowzrocznym arbitrem potrafiącym wyrokować w istotnych sprawach świeckich.”

Obiad, na którym obecne były cztery osoby (czwarta to kanclerz kardynała Cartera), odbył się niemal dziesięć lat przed zamachami z 11 września i 16 lat przed wykładem w Ratyzbonie, po którym papież przepraszał, podkreślając, że obraźliwe słowa nie pochodziły od niego, ale od dawno nieżyjącego cesarza bizantyjskiego. Od tego czasu bardzo widoczna jest niechęć Kościoła rzymsko-katolickiego do występowania w roli orędownika wartości zachodnich w odpowiedzi na coraz liczniejsze i coraz bardziej agresywne wypowiedzi radykalnych islamistów.

Gdzie był Watykan kiedy wybuchła wrzawa wokół duńskich karykatur Mahometa, kiedy ogłaszano fatwę przeciwko Ayaan Hirsi Ali, gdy w Szwajcarii debatowano nad minaretami, a we Francji trwała dyskusja dotycząca noszenia hidżabu? Pomijam już wielorakie, moralne i etyczne aspekty globalnej walki przeciwko terroryzmowi. Najczęściej był zupełnie niewidoczny, w najlepszym razie zajmował wygodną pozycję, zarzucając NATO i Amerykanom „nadgorliwość”. Stanowczy sprzeciw Watykanu wobec przyjęcia Palestyny, która nadal domaga się zniszczenia Izraela, do klubu (wzajemnej adoracji) narodów, byłby nieoceniony. Jednak współczesny Kościół Katolicki, mający obsesję na punkcie poprawności politycznej, oczywiście nie wykaże się taką, i tak już bardzo spóźnioną, mądrością.

Jednak dzięki fascynującej książce lorda Blacka wiemy, co papież naprawdę myśli i myślał w roku 1990, czyli już na dwie dekady przed masową imigracją do Europy z muzułmańskich państw Afryki i krajów Bliskiego Wschodu. Stwierdzenie „nie chcący się asymilować imigranci” nie może się odnosić do nikogo innego, ponieważ nie było w tym czasie innej, masowej imigracji do Europy, która pasowałaby do tego opisu. Jego Świątobliwość niewątpliwie miał na myśli odmawiającą z reguły zasymilowania się muzułmańską populację w Niemczech, Francji, Holandii, we Włoszech i w  Wielkiej Brytanii. W jego mniemaniu to ona przyczynia się do „powolnego samobójstwa Europy”, a przynajmniej chrześcijańskiej Europy, której głównym orędownikiem powinien być on sam. Arnold Toynbee, autor poświęconego wielu cywilizacjom dzieła The Study of History, stwierdził, że „cywilizacje giną w wyniku samobójstwa, nie zabójstwa”.  Teraz wiemy, że papież się z nim zgadza, ale tylko jako osoba prywatna, nie publiczna, gdyż obawia się niemiłych reakcji.

Wspaniałe w byciu namiestnikiem Chrystusa, który ma zapewnioną pracę dożywotnio, bez potrzeby startowania w kolejnych wyborach, jest to, że może szczerze wypowiadać swoje opinie, nie musząc zabiegać o względy śmiertelników, ani obawiać się krytyki z ich strony. Dodatkowo jest głową państwa, niepodlegającą żadnej innej władzy świeckiej. Najwyższy czas, żeby papież Benedykt XVI publicznie wypowiedział się o zjawisku, o którym wszyscy wiedzą, ale z powodu poprawności politycznej boją się mówić. Trudno wymyślić lepsze słowa niż jego własne: powolne samobójstwo Europy dokonuje się w dużej mierze z powodu nie chcących się asymilować imigrantów muzułmańskich.

Tymczasem Conrad Black zrobił nam wszystkim wielką przysługę, śmiało przytaczając prawdziwą opinię papieża, zamiast swojej własnej, na ten najważniejszy z wszystkich tematów. (rol)

Tłum. Jagoda Gwizd

http://www.thedailybeast.com/articles/2011/09/25/muslims-in-europe-pope-lamented-slow-suicide.html

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign