Co islam ma wspólnego z terroryzmem?

Clifford D. May

Czy ugrupowania terrorystyczne, które usprawiedliwiają swoje ataki założeniami religii islamskiej, działają w zgodzie z islamem i jego prorokiem?

Co łączy irańską Gwardię Strażników Islamskiej Rewolucji z islamem? Co skłania Aymana al-Zawahiriego, obecnego przywódcę Al-Kaidy, a wcześniej głowę innej organizacji terrostycznej nazywanej Egipskim Islamskim Dżihadem, do nazywania siebie islamskim wojownikiem?

Poczekajmy chwilę z odpowiedzią na powyższe pytania. Wykonajmy pierwszy krok i odważnie zgódźmy się przynajmniej, że te pytania wymagają odpowiedzi; nie tuszujmy ich dłużej. Wygląda bowiem na to, że zakaz chociażby samego artykułowania powyższych zagadnień stał się celem wysokich urzędników administracji prezydenta Obamy. Z raportu przedstawionego przez think-tank Westminster Institute dowiadujemy się, że „Z kluczowych dokumentów dotyczących bezpieczeństwa narodowego usunięto wszelką terminologię, która łączyła terroryzm z islamem, jak też wymazano z nich wszystkie islamskie pojęcia takie jak na przykład dżihad.”

W swoim raporcie Katherine Gorka przedstawia dowody na to, że pracownicy agencjii rządowych, którzy nie zaprzestali używania terminologii islamskiej w kontekście terroryzmu, są wpisywani na czarną listę, jak też pozbawia się ich prawa do kontynuowania pracy. Autorka raportu zadaje bardzo ważne pytanie: ”W jaki sposób agenci rządowi walczący z terroryzmem będą w stanie zidentyfikować i powstrzymać potencjalnych terrorystów, jeżeli nie pozwala im się nawet nawet na proste stwierdzenie faktu, że osoby motywowane ideologią dzihadu albo tesktami takich muzułmańskich ideologów jak na przykład Sayyid Qutb czy Abu’l-A’la Maududi skłaniają się ku aktom przemocy wymierzonym przeciwko Amerykanom?”

Qutb jest „intelektualnym ojcem chrzestnym” współczesnego panislamizmu. To on obwieścił, „że narodowością każdego muzułmanina jest jego wyznanie” i że „islam nie jest po prostu jakąś religią”. Według niego islam powinien przeniknąć wszystkie sfery ludzkiego życia, włącznie z polityką i ekonomią. Był zdecydowanym przeciwnikiem rządów demokratycznych, które określał jako bluźniercze, ponieważ zastepują prawa boskie prawami ludzkimi. Qutb był członkiem Bractwa Muzułmańskiego; został stracony w Egipcie w 1966 roku.

Maududi był Pakistańczykiem, który uważał że „celem islamu jest doprowadzenie do światowej rewolucji”. Nawoływał muzułmanów do przekształcania krajów, w których żyją, w państwa islamskie rządzone prawem szariatu. Był przekonany, że po zdobyciu odpowiednich środków i władzy wszyscy muzułmanie są zobowiązani do walki i zniszczenia wszelkich form nieislamskich rządów i wprowadzenia w ich miejsce islamskich teokracji. Warto dodać, że chociaż Maududi nie znosił i nie tolerował wszelkich niewiernych, to jednak pisał ze szczególnym uwielbieniem o Hitlerze i jego kompanach.

Napotkałem na swojej drodze wysokich rangą urzędników państwowych, którzy nigdy nie słyszeli o takich radykałach jak Qutb czy Mawdudi, ani o żadnych innych radykalnych muzułmanach. Uważam, że jest to niepokojące. Jednak dużo bardziej zatrważający jest fakt, że obecną strategią amerykańskiego rządu stało się wymaganie i podtrzymywanie powyższej ignorancji.

W tym miesiącu podczas przesłuchań przed Kongresem, kongresman Dan Lungren z Kalifornii wielokrotnie zapytał zastępcę sekretarza obrony Paula Stocktona czy „Ameryka jest w stanie wojny z używającym terroru islamskim extremizmem”. Stockton wielokrotnie powtórzył, że „Ameryka jest w stanie wojny tylko z Al-Kaidą i jej sprzymierzeńcami, jak również z używającym terroru extremizmem”. Lungren podkreślił, że dokonał rozróżnienia pomiędzy „używającym terroru islamskim extremizmem” a samym „islamem”. Na co Stockton odpowiedział: „Drogi panie, z całym szacunkiem, ale nie uważam aby pomocnym było dodawanie do opisu naszego wroga słowa ‘islamski’, ponieważ my nie jesteśmy w stanie wojny z islamem”.

Catherine Gorka skomentowała to w sposób następujacy ”Administracja Obamy ma prawo utrzymywać, że Ameryka nie jest w stanie wojny z islamem, ale z drugiej strony zaprzeczanie, że fundamentalne interpretacje islamu inspirują fale ataków terrorystycznych wymierzonych przeciwko Amerykanom, może być katastrofalne w skutkach”.

Dodałbym jeszcze, że ci, którzy mierzą muzułmanów jedną miarą, popełniają pomyłkę i trochę nieświadomie pomagają zwolennikom Bin Ladena czy irańskim teokratom. Muzułmańscy liberałowie i reformatorzy powinni być naszymi sprzymierzeńcami w wojnie przeciwko współczesnym totalitaryzmom i zwolennikom supremacji jakiejś jednej grupy ludzi.

Jednak połączenie wrażliwości z intelektualną uczciwością wcale nie jest takie trudne. Aby stwierdzić fakt, że nazizm był niemiecką ideologią, wcale nie trzeba być germanofobem. Możemy nadal radośnie kochać Włochy jednocześnie zdając sobie sprawe z tego, że faszyzm był bardzo głęboko zakorzeniony w tym kraju. Rosja dała światu Tołstoja i Czajkowskiego, a z drugiej strony zaserwowała światu leninizm i stalinizm. Albo wyobraźmy sobie, że rząd amerykański nagle zabrania jakiegokolwiek kojarzenia hiszpańskiej Inkwizycji z Watykanem tylko po to, aby przez przypadek nie obrazić uczuć katolików. Byłoby to dość żałosne.

Radykalne ideologie, które stanowią poważne zagrożenie dla Ameryki, Izraela i Europy, wypływają ze świata muzułmańskiego, który usprawiedliwia swoją agresywną postawę fundamentalistyczną interpretacją Koranu. Ci, którzy stoją na czele organizacji i reżimów rządzonych w oparciu o tę agresywną ideologię, znajdują inspirację dla swoich działań w historii muzułmańskich podbojów. Wierzą, że nadejdzie nowa era islamskiej dominacji nad światem jeśli tylko wszyscy muzułmanie podejmą walkę w taki sam sposób, jak zrobił to Mahomet i jego towarzysze, nazywani też „żołnierzami Allaha”. To właśnie wyrażenie umieścił na swojej wizytówce major amerykańskiej armii, lekarz psychiatra, Nidal Malik Hassan, muzułmanin, który zabił 13 osób i zranił 29 podczas służby w bazie w Fort Hood.

Muzułmańscy liberałowie i reformatorzy nie zaprzeczają powyższym faktom; ci, którzy im zaprzeczają, nie są liberałami i reformatorami – lecz wywierają poważny wpływ na najwyższych szczeblach amerykańskigo rządu. Można to częściowo wyjaśnić tym, że na Bliskim Wschodzie  ogromne pieniądze – niemalże co do grosza pochodzące ze sprzedaży ropy Zachodowi – wydaje się na wsparcie tych, którzy dążą do przywrócenia islamskiego imperializmu i kolonializmu.
Zakazywanie pracownikom rządu amerykańskiego, którzy walczą z terroryzmem, samej możliwości dyskusji na temat powiązań między islamem a terroryzmem wydaje się albo z góry skazaną na porażkę próbą wprowadzenia polityki ustępstw, albo aktem skrajnego szaleństwa, który może doprowadzić stopniowo do osłabienia Zachodu, a w końcu do podporządkowania go islamowi.(pj)

Tłumaczenie Lavena Mell
http://www.nationalreview.com/articles/print/285815

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign