Chcę być „islamofobem roku”

Douglas Murray

fobia

 

W trakcie mojej kariery zostałem uhonorowany wieloma nagrodami, chociaż ta, na którą szczególnie sobie zasłużyłem, wciąż wymykała mi się z rąk. Wygląda jednak na to, że wreszcie ją dostanę.

Odkąd zacząłem pisać, miałem szczerą nadzieję, że zwrócę na siebie uwagę osób przyznających tytuł „Islamofoba roku”. Składało się na to kilka powodów. Po pierwsze, jako jeden z pierwszych otrzymał tę nagrodę Polly Toynbee. Patrzę z zazdrością na wszystko, co on wygrał.

Po drugie, zawsze marzyłem o tej nagrodzie, ponieważ termin „islamofobia” jest sam w sobie dziwaczny i absurdalny. Otrzymanie tej nagrody to tak, jakbyś obudził się pewnego dnia i dowiedział, że przyznano ci nagrodę Królowej Krainy Czarów.

Po trzecie – i to jest chyba główny powód – nagroda ta jest przyznawana przez ‘Islamic Human Rights Commission’ (IHRC – Islamska Komisja Praw Człowieka). Ta komicznie nazwana organizacja była siłą napędową wielu ważnych aktywności w dziedzinie praw człowieka w ostatnich latach, takich jak na przykład coroczny „Al-Quds day march” w czasie którego zwolennicy Hezbollahu maszerują przez centrum Londynu i nawołują do zniszczenia Izraela.

Tak czy owak, w tym roku po nieoczekiwanej przerwie w dorocznej edycji, nagroda powraca i wyobraźcie sobie moją radość kiedy okazało się, że znalazłem się na krótkiej liście nominowanych. Moje serce zadrżało, kiedy wyobraziłem sobie wszystkich, którym chcę podziękować podczas niewątpliwie wspaniałej ceremonii wręczenia nagród.

Jednak kiedy przyjrzałem się liście nominowanych stwierdziłem, że nie powinienem zbytnio się ekscytować, bo wygrana wcale nie jest taka pewna. W Zjednoczonym Królestwie mam takich silnych konkurentów jak muzułmanie prowadzący kampanie przeciwko ekstremizmowi – Maajid Nawaz i Raheem Kassam. Wśród nominowanych jest też minister spraw wewnętrznych Theresa May, jednak zastanawiam się czy ja albo Theresa mamy jakiekolwiek szanse z tak prominentnymi muzułmańskimi „islamofobami”.

Obawiam się także, że moje zwycięstwo jest zagrożone przez poważną międzynarodową konkurencję. Aby zostać „islamofobem roku” musiałbym pokonać tak osławionych fanatyków jak lewicowa francuska pisarka, a do tego feministka Caroline Fourest oraz karygodnie postępująca Aung San Suu Kyi, której działań absolutnie nic nie usprawiedliwia. Ale wciąż mam nadzieję na zwycięstwo. Być może IHRC, jako organizacja w duchu Chomeiniego, zechce uświetnić ceremonię powieszeniem mnie na dźwigu, jak to jest praktykowane w Iranie. Jestem zadowolony z nominacji i mogę tylko trzymać kciuki za to, że sprostam wymaganiom.

Jeśli nagroda zostanie mi przyznana obiecuję, że jakąkolwiek gratyfikację pieniężną przekażę na cele charytatywne. Prawdopodobnie będzie to Barnabas Fund. Jeśli tak się nie stanie, obiecuję IHRC, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby w przyszłym roku być jeszcze lepszym.

Severus-Snape na podstawie www.blogs.spectator.co.uk/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Islamski radykalizm we Francji ma się dobrze

Wojna Izraela z Hamasem: błędy, groźby i antyizraelskie nastroje

Dzihadyści zaatakowali w Rosji