Ceńcie imigrantów swoich

Andrzej Szeptycki

Pod koniec czerwca bieżącego roku w Warszawie odbyło się kilka mniej lub bardziej formalnych spotkań z udziałem polskich i francuskich dyplomatów, ekspertów, naukowców i dziennikarzy zajmujących się problematyką międzynarodową. Jednym z tematów rozmów były rewolucje w krajach arabskich i pożądana reakcja Unii Europejskiej na te wydarzenia. „Solidarność europejska? Solidarność z krajami arabskimi? Znaczy to, że mamy im pomóc, tak? Tylko kto za to zapłaci? Może Polska? Nie bardzo to sobie wyobrażam”.

Przy okazji wypłynął drażliwy problem imigracji. „Mówicie, że mamy wyciągnąć do nich rękę, zrobić gest, szerzej otworzyć się na Maghreb. Nasi obywatele tego nie kupią. Nie wystarczy, jak wasz minister spraw zagranicznych pomoże przywieźć kilku uchodźców z Libii i będzie uważać, że sprawa załatwiona. Uwierzcie nam, my naprawdę znamy muzułmanów. Mamy u siebie osiem milionów wyznawców islamu. Niechże Polska weźmie połowę – wtedy możemy mówić o solidarności”. Jeden z gości, przedstawiciel starszego pokolenia, powiedział wprost, że będąc dzieckiem, nie wyobrażał sobie, że we Francji będą masowo powstawać minarety. Inny, próbując zdiagnozować francuski problem z imigrantami, przypomniał, że Francja od dawna była krajem imigracji – napływali do niej w przeszłości Włosi, Hiszpanie, Portugalczycy, osiedlali się i integrowali. Émile Zola był po części Włochem, włoskie korzenie mają Pierre Cardin i Michel Platini. Louis de Funès pochodził z Hiszpanii. To tylko kilka przykładów.

Dlaczego ten temat pojawia się na stronach „Nowej Europy Wschodniej”? Otóż dlatego, że historia francuskiej polityki imigracyjnej powinna nam służyć za wytyczną, a może raczej za przestrogę. Imigracja nie jest zjawiskiem jednoznacznie złym czy dobrym. Po stronie pozytywów – z perspektywy kraju przyjmującego – trzeba wymienić napływ relatywnie taniej siły roboczej i kapitału intelektualnego (drenaż mózgów). Po stronie wad – problemy z integracją, wzrost napięć międzyetnicznych, wykluczenie. Podobnie sprawa wygląda po stronie kraju emigracji, niemniej o tym ten tekst – co chcę wyraźnie podkreślić – nie traktuje.

Imigracja do Polski przynosi na razie więcej korzyści niż problemów. W Polsce żyje do 500 tysięcy Ukraińców, 150 tysięcy Rosjan i Białorusinów, 25-60 tysięcy Wietnamczyków, 6-12 tysięcy Ormian[1]. Te pierwsze trzy grupy to nasi „Włosi” i „Portugalczycy”, bliscy nam pod względem kulturowym i etnicznym, niebudzący obaw, jeśli chodzi o możliwości integracji z polskim społeczeństwem. To na nich trzeba postawić.

pełny tekst na Nowa Europa Wschodnia

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Piotr S. Ślusarczyk

Doktorant UKSW, badacz islamu politycznego, doktor polonistyki UW; współprowadzący portal Euroislam.pl; dziennikarz telewizyjny i radiowy.

Inne artykuły autora:

Islamski radykalizm we Francji ma się dobrze

Wojna Izraela z Hamasem: błędy, groźby i antyizraelskie nastroje

Dzihadyści zaatakowali w Rosji