Cała nieprawda o islamofobii

Piotr Ślusarczyk

Portal Onet.pl prezentuje film francuskiego dziennikarza śledczego i dokumentalisty Paula Moreiry, którego zamiarem jest tropienie islamofobii, rasizmu oraz domniemanych zwolenników Breivika w Stanach Zjednoczonych i Europie.

Ten absolutnie tendencyjny obraz, zatytułowany „Cała prawda o islamofobii”, więcej mówi o jego autorze niż o rzeczywistości, którą ma zamiar prezentować.

Ambicją filmu jest pokazanie przeciwników islamizacji jako uczestników „nowej krucjaty”, tych którzy nie chcą widzieć różnicy między – tu cytat – „ibn Ladenem a zwykłym muzułmaninem”. Sam reżyser pada jednak ofiarą własnej niekonsekwencji. Podczas rozmów z przeciwnikami budowy meczetu w Strefie Zero oskarża ich o posługiwanie się stereotypowym obrazem muzułmanina, operowaniem krzywdzącymi osądami, niedbaniem o niuanse i rozróżnienia.

Zżyma się, kiedy inicjatorka protestów przeciwko budowie meczetu Pamela Geller zaprzecza istnieniu islamu fundamentalistycznego i islamu pokojowego, mówiąc „islam to islam”. Nie przeszkadza mu jednak, kiedy tym samym uogólnieniem posługuje się uniwersytecki profesor i lider społeczności muzułmańskiej Saleh Sbenaty. Sbenaty uważa, że protesty przeciwko budowie meczetu w jednym z miasteczek w środkowej części USA są „atakiem nie tylko przeciwko naszej społeczności, ale przeciwko całemu islamowi i wszystkim muzułmanom”. Fragment tego filmu mówi więcej o naturze islamu niż wskazywałaby na to pobieżna analiza. Kiedy krytycy fundamentalizmu zabierają głos, przeciwko tymże krytykom mają obowiązek stanąć wszyscy muzułmanie. Domniemani islamscy liberałowie, kiedy wyzywa się ich do porzucenia wersetów miecza, sankcjonujących przemoc religijną, mówią: nie mogę tego zrobić, bo to moja religia, proszę to szanować.

Kiedy o rozróżnienia nie dbają krytycy islamu, wtedy z łatwością można im przyklejać łatkę rasisty. Kiedy jednak domagają się oni od organizacji muzułmańskich odrzucenia tych elementów islamu, które stoją w sprzeczności z prawami człowieka, demokracją i wolnością – wtedy liderzy islamscy mogą spokojnie powoływać się na islam „jako taki” i oczekiwać wsparcia „wszystkich muzułmanów”. Rozróżnienie obowiązuje widać tylko jedną stronę.

Reżyser dokumentu Paul Moreira dokonuje wielokrotnie rażącej manipulacji. Świat, który buduje, jest skrajnie dwubiegunowy i nacechowany stereotypami. Jeśli krytykujesz islam, jesteś rasistą. Jeśli zwracasz uwagę na totalitarny i przemocowy charakter islamu, stajesz się kolejnym Beivikiem. Tutaj nie liczą się fakty, a oceny. Dramaturgia dokumentu przypomina tę wyjętą z dziecięcych baśni. Podział na dobro i zło wydaje się być oczywisty i jasno wytyczony. Po jednej stronie – konserwatywni, bogaci krytycy islamu, po drugiej – niewinne ofiary. Z jednej strony barykady Pamela Geller (której ojciec – jak spieszy donieść nam narrator – zamieszany był w oszustwa podatkowe), zwolennicy teorii spiskowych, duchowni ewangeliccy utożsamiający Mahometa z Antychrystem, w końcu zwykli faszyści. Po drugiej zaś „powszechnie szanowany” muzułmański profesor, muzułmański amerykański patriota i imam chętnie współpracujący z policją, która ma pomóc zapewnić bezpieczeństwo modlącym się na ulicach Paryża wyznawcom Allaha. Nic pośrodku.
Paul Moriera filmując długie ujęcia opustoszałych dzielnic w Stanach Zjednoczonych, których mieszkańcy dotknięci zostali skutkami ekonomicznej recesji, mówi wprost „nie widzę żadnych objawów islamizacji w USA, widzę kryzys”. Nie dostrzega islamizacji także we własnej ojczyźnie, Francji.

IslamofobiaReżyser ubolewa nad tym, że grupa nacjonalistów „broniąc chrześcijańskiej tożsamości Francji” wybiła okna w muzułmańskiej restauracji (tutaj utożsamienie chrześcijanina z nacjonalistą nie razi, prawda?), nie wspomina jednak ani słowem o tym, że muzułmańska młodzież podpala samochody na przedmieściach francuskich miast. Na pewną ironię zakrawa fakt, że właśnie w tym samym roku, kiedy powstał film, urażeni muzułmanie podłożyli ogień pod redakcją satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo”. Satyrycy złamali bowiem zakaz żartowania z Mahometa. Cóż, każdy, nawet ten, któremu nie po drodze z islamem, powinien przecież okazywać prorokowi szacunek, bo tego chce prawo koraniczne.

Reżyser tak wrażliwy na fakt, że grupa muzułmańskich dzieci była świadkiem protestu przeciwko publicznym wystąpieniom radykalnego imama, powinien pojechać do Sydney i choćby kadr filmu poświęcić ośmioletniej muzułmańskiej dziewczynce, która nawołuje tam do dżihadu, nie rozumianego wcale jako „walka o piękną duszę”.

Po obejrzeniu tego filmu wiem, że protestując przeciwko niedemokratycznym i sprzecznym z europejskimi wartościami działaniom muzułmanów, mam szansę wystąpić w kolejnym filmie Moriery w charakterze rasisty, bo jak wiadomo ten, kto krytykuje polityczny islam, jest wart tyle samo, co ktoś, kto strzela do przedstawicieli młodzieżówki na wyspie Utoya. Nie, to nie jest krzywdzące uproszczenie! Ależ skąd!

Dokumentalista oskarża krytyków islamu, że inspirował się nimi Breivik. Idąc tym tropem można oskarżyć Karola Marksa o zbrodnie stalinizmu, Nietschego o obozy koncentracyjne, a producentów noży o to, że ułatwiają morderstwa.

Najbardziej niebezpieczną manipulacją pojawiającą się w filmie jest porównanie zbioru cytatów z muzułmańskich fundamentalistów do „Protokołów mędrców Syjonu”. Twórcy tego porównania zapominają, że fundamentaliści istnieją rzeczywiście, a „Protokoły” to absolutna fikcja – którą nota bene w krajach islamskich nadal się propaguje jako wartościową lekturę. Logika jest prosta: jeśli krytykujesz tych, który głoszą, że „holocaust był biczem na Żydów zesłanym przez Allaha”, to piszesz nowe rasistowskie „Protokoły”. To zupełnie odwrócenie porządku – to nie pochwały ludobójstwa są rażące, lecz ich krytyka staje się niedopuszczalna.

Paradoksalnie i wbrew intencjom reżysera film zawiera całą prawdę o islmofobii, pokazując miałkość argumentacji, zamknięcie na określone fakty i manipulację tych, którzy tak chętnie szafują tym pojęciem.

Redaktorzy Onetu reklamują ten dokument tak: „O rasizmie, dyskryminacji i fanatyzmie. Film dokumentalny pokazuje efekty działania amerykańskich mediów. Ludzie są podzieleni na tych, którzy po 11 września szczerze nienawidzą Islamistów i na tych, którzy dostrzegają rasistowskie zachowania i siłę stereotypów. Obsesyjna nienawiść wykierowana w Muzułmanów doprowadziła nawet do powstania nowego „gatunku” filmowego: islamskiego horroru”.

Ja dodałbym, że ten dokument reprezentuje inną odmianę horroru – horror politycznej poprawności.

P. S. W jednym wypada mi się zgodzić z autorem – rozwojowi radykalnego islamu w Europie towarzyszy rozwój równie niebezpiecznego ruchu skrajnej prawicy. Problemu jednak nie rozwiąże zwracanie uwagi na radykalizację nastrojów po prawej stronie sceny politycznej, przy jednoczesnym zaprzeczaniu istnienia negatywnych przejawów islamizacji. Mnie oburzają zarówno ośmiolatki nawołujące do świętej wojny, jak i nacjonaliści, przejęci czystością rasową kolejnych pokoleń. W dwubiegunowym świecie nie ma jednak wyraźnie miejsca dla trzeciej strony.
———————-
„Cała prawda o islamofobii”, reż. Paul Moreira, Francja 2011
http://vod.pl/cala-prawda-o-islamofobii,99151,w.html

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign