Byli członkowie Bractwa Muzułmańskiego przerywają milczenie

Michael J. Totten

Czy Bractwo Muzułmańskie jest umiarkowane?

Wszyscy zadają to pytanie teraz, kiedy Hosni Mubarak został odsunięty od władzy, a islamiści prężą muskuły nie tylko przed przedstawicielami wojskowej junty sprawującej tymczasową władzę, ale także przed liberalnymi aktywistami, którzy obalili despotycznego prezydenta.

Rzecznicy Bractwa Muzułmańskiego prowadzą kampanię na Zachodzie już od wielu lat. Dokładnie wiedzą co powiedzieć, a co przemilczeć. Mówią zachodnim mediom, że są aktywistami walczącymi o demokrację i społeczeństwo obywatelskie. Nie wspominają jednak, że chcą wprowadzić prohibicję i nakaz noszenia burek przez kobiety oraz jeszcze bardziej ograniczyć prawa mniejszości religijnych.

Określenie “umiarkowany” jest relatywne. Bractwo Muzułmańskie na pewno jest umiarkowane w  porównaniu do Al-Kaidy czy Talibów, ale takie porównania nie mają sensu. Talibowie i Al-Kaida są najbardziej skrajnymi islamskimi organizacjami politycznymi na świecie. Fidel Castro jest umiarkowany w porównaniu do Pol Pota, a Ku-Klux-Klan jest umiarkowany w porównaniu do nazistów, ale co z tego?

Nie ma znaczenia, że Bractwo Muzułmańskie jest umiarkowane w porównaniu z przestępczymi i totalitarnymi organizacjami, które za ulubione narzędzie walki wybrały sobie samobójczych zamachowców. (Poza tym liderzy BM popierają zamachowców z Hamasu, co nie jest żadną niespodzianką, bo Hamas jest palestyńską odnogą Bractwa) Naprawdę ważne pytanie brzmi: Za czym opowiada się obecnie Bractwo Muzułmańskie? O czym dyskutuje, kiedy w pobliżu nie ma przedstawicieli zachodnich mediów? Dla reportera takiego jak ja jedynym sposobem dowiedzenia się tego jest porozmawianie z byłymi członkami Bractwa. I tak też zrobiłem.

Mohammed Adel był pracownikiem portalu internetowego Bractwa. Niedawno zaprzestał pracy dla Bractwa Muzułmańskiego i zaangażował się we wspieranie „Ruchu 6 kwietnia” – organizatora protestów, które  doprowadziły do upadku Hosniego Mubaraka.

Nie zgadzałem się z linią prezentowaną przez redakcję- mówi mi w namiocie, którzy jego nowi towarzysze walki postawili w miasteczku namiotowym na placu Tahrir. Założyłem więc własny, analogiczny portal internetowy. Partia oskarżyła nas o współpracę z ministerstwem spraw wewnętrznych i bezpieką. Portal Bractwa prezentuje idee jakie przyświecają liderom Bractwa Muzułmańskiego, ale wielu z nas czuło, że nie reprezentuje on poglądów wszystkich członków”.

Czym się różni linia prezentowana przez redakcję od poglądów całego ugrupowania?- zapytałem.

Portal publikuje tylko cytaty i artykuły, które albo dotyczą przywódców BM, albo są napisane przez nich. Nie poświęca w ogóle uwagi innym członkom i nie publikuje żadnych wiadomości ani oświadczeń dla prasy pochodzących od nich. Jeśli aresztowany został członek organizacji, który miał zatargi z którymś z liderów, to informacja o tym w ogóle nie pojawi się na portalu.

Teoretycznie mój rozmówca mógłby wciąż być islamistą, aczkolwiek niezadowolonym, ale to co mówi wskazuje na to, że już nim nie jest.

Nie wypadną dobrze w najbliższych wyborach. Większość głosów, które dostali wcześniej była raczej oddana przeciwko Mubarakowi, a nie w poparciu dla Bractwa Muzułmańskiego. Teraz kiedy Mubaraka i jego partii już nie ma, nie mogą się na tym oprzeć.

Podobno w chwili obecnej jest około 40 partii politycznych w Egipcie, jednak nie wiem czy osoba, która podała mi te liczbę potrafi je wszystkie nazwać i policzyć. Wielkość i znaczenie większości z tych ugrupowań jest mikroskopijne, ale niektóre są całkiem liczne i powinny poradzić sobie w najbliższych wolnych wyborach. Prezentują to samo spektrum poglądów co w innych krajach: socjaliści są na lewicy, a kapitaliści na prawicy.

Adel dodaje że wiele ugrupowań powstało w krótkim czasie i stały sie bardzo popularne. Bractwo obawia się dwóch z nich: partii „Wolny Egipt” (Free Egypt Party) oraz „Partii Sprawiedliwość” Mostafy El-Naggar’a (Mostafa El-Naggar’s Justice Party).

Partia „Wolny Egipt”, założona przez koptyjskiego chrześcijanina i biznesmena, jest ugrupowaniem świeckim, antysekciarskim i opowiadającym się za wolnym rynkiem. Nie jest w ogóle „chrześcijańska”, w przeciwieństwie do wielu partii z Libanu. Po prostu jej założycielem jest chrześcijanin. Kiedy wchodziłem do ich biura, widziałem wiele kobiet w chustach. Ich program jest równie antysocjalistyczny co antyislamski.

„Partia Sprawiedliwości” podkreśla w swoim programie „sprawiedliwość społeczną”. Pomimo tego jest partią politycznego centrum skupiającą w swoich szeregach aktywistów z lewej i prawej strony sceny politycznej włącznie z ekonomistką, siostrą Mohameda El-Baradaia imieniem Mona.

Te partie są nowe i w przeciwieństwie do Bractwa Muzułmańskiego posiadają nowoczesne programy na miarę XXI wieku.

Obecnie istnieje pięć islamskich modeli zarządzania. Talibowie z Afganistanu są oczywiście najbardziej radykalni, a turecka partia AKP najbardziej umiarkowana. AKP jest u steru władzy w Turcji już od lat i chociaż alkohol został zakazany w pewnych częściach kraju, nie wprowadzono pełnej prohibicji. Kobiety nie muszą się ubierać w tradycyjny islamski sposób jeśli nie chcą i wiele mieszkanek dużych miast korzysta z tej wolności. Inne islamskie modele obejmują konserwatywną Arabię Saudyjską, totalitarną Strefę Gazy z Hamasem u władzy oraz Iran będący republiką islamską. Nie wspomniałem o żadnym z nich Adelowi, ale myślałem o nich zadając następne pytanie:

“Czy istnieje gdzieś na świecie model ustroju państwowego, który Bractwo Muzułmańskie chciałoby wprowadzić tutaj?”

Odpowiedział, że niektórzy byli w Turcji aby nauczyć się czegoś o tamtejszym modelu. Ale egipska młodzież, która jest podobna do młodzieży w tureckiej partii islamskiej została wydalona z Bractwa jako zbyt mało religijna.

Turecka AKP nie jest wystarczająco religijna dla Bractwa Muzułmańskiego?

Bractwo uznaje AKP za liberalną, a nie chce liberalizmu tutaj, mówi Adel i dodaje: usunęli ze swych szeregów tych, którzy byli zbyt liberalni.

Mogę tylko zakładać, że Bractwo chce wprowadzić coś na wzór Strefy Gazy albo sunnicką wersję ustroju irańskiego.

Chciałbym, żeby Bractwo Muzułmańskie było bardziej jak Hamas- mówi Adel.

Zmroziło mnie. Chcesz aby Bractwo było takie jak Hamas?- upewniam się, czy dobrze usłyszałem.

Tak- odpowiada. Ponieważ Hamas jest bardziej liberalny. Obecnie Bractwo nie ma już w swoich szeregach liberalnych członków. Hamas chętniej współpracuje z innymi organizacjami niż Bractwo.

Chciałbym się upewnić, czy dobrze zrozumiałem co powiedziałeś. W twojej opinii Hamas reprezentuje liberalny islam?”

Nie są liberalni- odpowiada- ale mają w swych szeregach liberałów. Mają islamski element umiarkowany. Egipskie Bractwo Muzułmańskie zdecydowało się na usunięcie liberałów. Dla nich wchodzenie w układy z byłymi członkami, którzy odeszli z organizacji lub zostali z niej wykluczeni, albo z członkami innych partii i organizacji jest jak dogadywanie się z niewiernymi.

***

Abdul-Jalil al-Sharnouby także niedawno odszedł z Bractwa Muzułmańskiego. Miałem o wiele więcej czasu na rozmowę z nim niż z Mohammedem Adelem.

Zanim odszedł był redaktorem naczelnym portalu Bractwa Ikhwan Online. Nawet media zachodnie poświęcały mu sporo uwagi z uwagi na wysoką pozycję w organizacji. „The Daily Beast” opisał go jako „radykalnego islamskiego guru od technologii” ale on także nie jest już radykałem. Jest w okresie przejściowym: połowa serca wypełniona jest starą ideologią, a druga połowa bardziej liberalnymi, otwartymi ideami. Prawda jest taka, że te rozterki trwają już od dłuższego czasu i chciał porzucić swe stanowisko już wtedy kiedy „The Daily Beast” przeprowadzał z nim wywiad, ale wtedy nikt nie miał o tym pojęcia. Wtedy nie był w stanie przyznać się do tego przed samym sobą. Rewolucja w Egipcie bardzo przyspieszyła jego decyzję.

Byłem członkiem Bractwa Muzułmańskiego przez 23 lata- mówi. Nie jestem pewien ile ma lat, ale nie wygląda na więcej niż 40 i mówi, że wstąpił do Bractwa w czasie studiów. Oddał całe dorosłe życie tej organizacji zanim ją opuścił kilka miesięcy temu. Nie pociągała go nigdy sztywność poglądów Bractwa. Islam jest religią, która może być także stylem życia- mówi. Jest bardziej elastyczna niż się naucza na Uniwersytecie Al Azhar, gdzie studiowałem. Tak naprawdę  zostałem usunięty z Al Azhar, żebym nie uchodził za przedstawiciela Bractwa na terenie kampusu. Wszystkie te doświadczenia sprawiły, że cieszyłem się pewnym zaufaniem wśród studentów.

Po studiach pracował jako dziennikarz pnąc się jednocześnie w górę w organizacyjnej hierarchii. Wreszcie został redaktorem naczelnym portalu Bractwa, mimo że coraz bardziej irytowały go restrykcje narzucane przez kierownictwo. Wyglądało na to, że liderzy nie potrafią prowadzić dialogu. Byli bardzo uparci i nie dopuszczali innych punktów widzenia. To było najbardziej widoczne w dziedzinie działalności mediów i działalności artystycznej i humanistycznej, czyli w obszarze, którym się zajmowałem.

Porzucenie stanowiska nie było jednak żadnym wyjściem z sytuacji. Po pierwsze najbliżsi przyjaciele byli w Bractwie. Ale głównym powodem pozostania było to, że Hosni Mubarak wciąż był u władzy. On nie pozwoliłby, aby więcej niż pięciu z nas spotkało się w jednym domu- mówi. Z powodu jego tyrańskich rządów nie mogłem otwarcie krytykować Bractwa i jego liderów, bo to by było usprawiedliwieniem dla represji Mubaraka w stosunku do nich. Rząd mógłby wtedy stwierdzić, że skoro jeden z członków Bractwa krytykuje je, jest to wystarczającym usprawiedliwieniem dla represji i zakazu działalności.

Tak jak wszyscy z którymi rozmawiałem powiedział, że Bractwo Muzułmańskie miało bardzo mały wkład w powstanie antyrządowe. Bractwo oportunistycznie przyłączyło się później, przed zjednoczeniem się rewolucjonistów.

„Rewolucja została zapoczątkowana przez ludzi, którzy nie należeli do żadnej organizacji. Wszyscy ci, którzy byli członkami różnych organizacji w tamtym czasie mieli jakieś powiązania z reżimem Mubaraka i współpracowali z nim. Ludzie, którzy wyszli na ulice 25 stycznia nieśli tylko jeden sztandar i była to flaga Egiptu. Prawdziwymi rewolucjonistami są ci, którzy byli na ulicach 25 stycznia, nie ci, którzy dołączyli później”

Abdul-Jalil al-Sharnouby był jednym z ludzi, którzy jako pierwsi wyszli na ulice, więc można powiedzieć, że jego analiza jest nieco wyrachowana. Warto jednak podkreślić, że Bractwo Muzułmańskie jako organizacja było wtedy nieobecne. Bractwo nie pojawiało się nawet wtedy, kiedy plac Tahrir wypełnił się dziesiątkami tysięcy, a potem setkami tysięcy ludzi. Byli zbyt zajęci kalkulowaniem. Nie wiedzieli, że zbliża się rewolucja (nikt nie wiedział) i nie mieli pojęcia co robić kiedy się zaczęła. Z pewnością nie byli przywódcami tego przewrotu.

Byłem na placu Tahrir przez 18 dni. Pewnego dnia szedłem ulicą z dwoma francuskimi dziennikarzami. Opuściliśmy biuro Bractwa i zostaliśmy zaatakowani przez bandytów z tłumu tuż przed budynkiem. Zabrali mi wszystkie dokumenty i dwa telefony komórkowe. Osiem dni później o poranku grupa bandytów wpierana przez żołnierzy zaatakował biuro Bractwa, zniszczyła komputery i aresztowała dwanaście osób.

Z niewyjaśnionych przyczyn liderzy Bractwa przyjęli to spokojnie. Udawali, że nic się nie stało. Byli dziwnie powściągliwi w stosunku do wszystkiego co działo się wtedy w Egipcie. Wydaje mi się to dziwne. Al-Sharnouby’ego doprowadzało to do wściekłości.

Wspomniałem o tych atakach ponieważ huśtawka nastrojów w czasie rewolucji i doświadczenie bycia napadniętym ostro kontrastowało ze spokojem prezentowanym przez liderów Bractwa. Kiedy staliśmy na środku placu Tahrir, Bractwo Muzułmańskie ogłosiło, że będzie negocjować z Omarem Suleimanem (ówczesnym wiceprezydentem  i szefem wywiadu wojskowego). Ludzie na placu podchodzili do mnie i mówili ‘jesteś redaktorem naczelnym portalu Bractwa Muzułmańskiego. Dlaczego negocjujecie z armią?’ Negocjacje z rządem Mubaraka były stanowczo odrzucane przez protestujących na placu Tahrir.

Bractwo wciąż próbowało negocjować. Wielu liberałów i socjalistów, z którymi rozmawiałem miało wrażenie, że islamiści są przeciwni rewolucji lub w najlepszym razie przygotowują swoją własną. Zdaje się, że mają rację.

Były nawoływania do drugiego ‘Dnia Gniewu’ w maju, mówi Al-Sharnouby, Liderzy Bractwa dali mi materiał prasowy do opublikowania na stronie, który był utrzymany w bardzo ostrym tonie. Pisano w nim, że ktokolwiek weźmie udział w drugim ‘Dniu Gniewu’ zdradza swój naród lub próbuje doprowadzić do zamieszek pomiędzy narodem i armią.

Abdul opublikował go bez poprawek. Nie był z tego powodu szczęśliwy, ale taka była jego praca. Jednak Bractwo w żaden sposób nie mogło go powstrzymać przed udaniem się na demonstrację, więc poszedł tam.

Ludzie, którzy stali się moimi braćmi i siostrami podczas 18 dni protestów byli zaskoczeni widząc mnie. Mówili ‘czyż Bractwo nie uważa, że wszyscy jesteśmy szpiegami i dywersantami? Odpowiedziałem ‘nawet jeśli nimi jesteście, to i tak wolę być z wami

Decyzja o opuszczeniu Bractwa nie była łatwa. Jego poglądy zmieniały się powoli, nie był tego do końca świadomy. To tak jak płyty tektoniczne, które przesuwają się o centymetr czy dwa co roku by w końcu uwolnić całą energię w gwałtownym trzęsieniu ziemi. Epicentrum osobistego trzęsienia ziemi Al-Sharnouby’ego znajdowało się na placu Tahrir ogarniętym rewolucją.

Widziałem krew na ulicach- opowiada, Widziałem, jak umierają ludzie nie należący do żadnej partii. Ludzie, którzy umierali za rewolucję, nie kierowali się politycznymi kalkulacjami. Nie wchodzili w żadne negocjacje w reżimem. Umierali za wolność. Więc powinniśmy trzymać z takimi ludźmi.

Przerwał na chwilę, a potem zadał mi pytanie:

Jesteś z nami?

’Oczywiście!’ odpowiedziałem. Jestem w każdym razie z egipskimi liberałami. Jestem Amerykaninem. Z kim innym mógłbym sympatyzować? Z antyzachodnimi islamistami? Z wojskową dyktaturą, która obwinia obcokrajowców, takich jak ja o wszystko co złe w kraju?

No to w porządku=- uśmiechnął się i dodał: napij się kawy.

I zamówił dla mnie następną kawę.

Mój kolega Armin Rosen i ja przeprowadziliśmy dzień wcześniej wywiad z Esam’em El-Erian’em, jednym z wyższych rangą członków Bractwa. Był to najdziwniejszy wywiad jaki dane mi było kiedykolwiek prowadzić. El-Erian krzyczał na nas przez godzinę. Powiedział, że ma nadzieję, że Saudyjczycy przestaną nam sprzedawać ropę i nauczymy się szanować Arabów. Mówił, że Stany Zjednoczone są przeciwne rewolucji w Libii, mimo że amerykańskie samoloty w ramach pomocy rebeliantom bombardują Kadafiego. Twierdził, że Stany są przeciwne rewolucji w Syrii, mimo że to właśnie Waszyngton zaostrzył sankcje wobec Assada i przebąkuje o oskarżeniu go o zbrodnie wojenne. Mocno dawał do zrozumienia, że to rząd amerykański, a nie Bin Laden, jest odpowiedzialny za ataki z 11 września. I z dumą popierał zamachy samobójcze na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy. Jest apologetą i sojusznikiem morderców i terrorystów.

I właśnie ten człowiek, Esam El-Erian ostatecznie doprowadził do tego, że Abdul-Jalil al-Sharnouby opuścił Bractwo Muzułmańskie.

Esam El-Erian powiedział, że ludzie są źli na Bractwo za sposób, w jaki protesty zostały przedstawione na portalu. A oczywiste przecież było, że to El-Erian i jego koledzy z kierownictwa, a nie Al-Sharnouby czy ktokolwiek inny potępiali Egipcjan za demonstracje na placu Tahrir. Kiedy padły te słowa- kontynuuje, zdałem sobie sprawę, że Bractwo Muzułmańskie nie zamierza się zmienić. I złożyłem rezygnację.

Kierownictwo próbowało namówić go aby został; jednak jego irytowało również, że Bractwo odmawiało zajęcia jasnego stanowiska w jakiejkolwiek sprawie. Miałem te same doświadczenia z Bractwem Muzułmańskim. Mój ostatni wywiad z El-Erian’em nie był pierwszym, który z nim przeprowadziłem. Rozmawiałem z nim w 2005 i wtedy wił się jak piskorz. Nie udzielił jasnej odpowiedzi na żadne z moich pytań. Czy Bractwo Muzułmańskie wprowadziłoby prohibicję? Czy zmuszałoby kobiety do chodzenia w chustach? Nie powiedział ani ‘tak’ ani ‘nie’.

Powiedziałem przywódcy, że niewłaściwym jest by organizacja z taką historią jak Bractwo nie była w stanie zająć jasnego stanowiska w jakiejkolwiek kwestii. Wiedziałem, że to się nie zmieni i poinformowałem o mojej rezygnacji na portalu Facebook- opowiada al-Sharnouby.

No on chyba powinien wiedzieć czego chcą liderzy Bractwa po spędzeniu w nim całego dorosłego życia?

„Czy uważasz, że Bractwo Muzułmańskie jest demokratyczne?” zapytałem. „Czy ich celem jest rządzić Egiptem czy być jedną z wielu partii?”

Odpowiedział – Oczywiście, że ich celem jest rządzenie Egiptem.

W momencie kiedy odpowiedział na pytanie zdałem sobie sprawę, że źle je sformułowałem. Demokraci i Republikanie mają nadzieję sprawować władzę w Stanach, ale to nie znaczy, że nie są demokratyczni. Mają nadzieję wygrać wybory i objąć rządy ale nie próbują obalić rządu po swojej przegranej.

.„Chciałem zapytać” sprostowałem „czy liderzy Bractwa Muzułmańskiego chcieliby być następnymi faraonami w Egipcie”?

Rzecznicy Bractwa nie mówią amerykańskim dziennikarzom, że Bractwo chciałoby wprowadzić islamską dyktaturę. Zawsze unikają tego pytania, kiedy ktoś próbuje uzyskać jasne potwierdzenie lub zaprzeczenie. Mają wielką wprawę w unikaniu go. Ale al-Sharnouby powinien to wiedzieć. Wie o czym mówią, kiedy ludzie tacy jak ja ich nie słyszą.

Jeśli Bractwo Muzułmańskie w swojej obecnej postaci przejęłoby władzę byłby to poważny kryzys- mówi. „Religia i polityka zostałby ze sobą wymieszane. Mieszanie przez nich polityki i religii nie jest dobre i jest powodem do obaw. Ja osobiście bardzo się tego boję. Musimy docenić to co się wydarzyło 25 stycznia. Zrobiliśmy coś co sprawiło, że nikt już nie będzie rządził Egiptem w taki sposób jak faraonowie. Nikt w Bractwie Muzułmańskim tego nie rozumie, ponieważ oni nie współtworzyli tej rewolucji. Bractwo Muzułmańskie w swojej obecnej postaci chce dojść do władzy i rządzić w taki sam sposób jak Hosni Mubarak.

Wciąż nazywa sam siebie islamistą mimo, że niepokoi go istnienie politycznego islamu. Myślę, że jest trochę zagubiony i ma raczej na myśli słowo ‘muzułmanin’ nie ‘islamista’ ale nie jestem pewien. Więc pytam „co dokładnie masz na myśli kiedy nazywasz siebie ‘islamistą’?“

Postrzegam islam jako piękny sposób na życie- odpowiada, w którym jest miejsce na to, aby ludzie się różnili i rozmawiali ze sobą. Koran mówi, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę, różne narody i plemiona, żebyśmy mogli się nawzajem poznawać. Dla mnie to jest ideą islamu. Ludzie pochodzą z  różnych miejsc i kultur i powinni się nawzajem poznawać. Nie po to Bóg umieścił mnie na Ziemi abym pokazywał palcem kto pójdzie do nieba, a kto do piekła.

Dla mnie brzmi on jak liberalny lub umiarkowany muzułmanin. Raczej nie pasuje do niego etykieta ‘islamista’. Ale jest człowiekiem w trakcie przemiany. Dopiero co zerwał z ruchem, którego częścią był przez większość życia. Być może w ciągu kilku lat jakoś dojdzie z tym do ładu. Według mnie może znaleźć się tam, gdzie jest obecnie sławna feministka i ateistka Ayaan Hirsi Ali, która kiedyś utożsamiała się z Bractwem Muzułmańskim. Abdul-Jalil al-Sharnouby z pewnością interpretuje Koran inaczej niż talibowie i im podobni.

Spójrz na reguły dotyczące cudzołóstwa- mówi. Są tak ułożone, że cudzołóstwa prawie nie można udowodnić. Musisz mieć czterech świadków, którzy potwierdzą, że cudzołóstwo miało miejsce. Zdrada zdarza się podczas momentów największej słabości człowieka. Istnieje hadis (opowieść przytaczająca wypowiedź proroka Mahometa, jego czyn lub milczącą aprobatę) opowiadająca historię mężczyzny, który przyszedł do proroka i powiedział, że złapał dwie osoby na cudzołóstwie. Był z siebie bardzo dumy. Wtedy Mahomet powiedział ‘Co czynisz? Czemu siejesz zgorszenie? Co ci z tego przyjdzie? Powinieneś ich okryć i odejść”. Te zasady nie są po to aby karać ludzi ale po to by przyzwolić im na chwile słabości.

Jednym z największych problemów z byłymi islamskimi kolegami jest ich wstręt do jakiejkolwiek sztuki.

Do dzisiaj Bractwo nie dysponuje żadnymi rozsądnymi mechanizmami postępowania ze sztuką. Jakie sukcesy literackie są wynikiem działalności Bractwa? Lewica za Nassera była tak samo represjonowana jak oni, ale tworzyła literaturę. Lewicowcy pisali sztuki i scenariusze. Powodem dla którego członkowie Bractwa nie tworzą sztuki czy literatury, jest to, że mają poważny problem intelektualny ze sztuką.

Zapytałem: „Myślisz, że wprowadziliby zakaz działalności artystycznej gdyby mieli taką możliwość?”

Tak, oczywiście- odpowiedział.

Oczywiście? Byłem trochę zaskoczony słysząc to, ale tylko trochę. W końcu talibowie zakazali muzyki i sztuki. Więc to nie byłoby nic nowego. Mogliby nie zakazać tego wprost- kontynuuje ale  ograniczaliby działalność artystyczną ć stwarzając wszelkie możliwe przeszkody dla sztuki i artystów.

Jest wciąż konserwatywnym muzułmaninem, przynajmniej w niektórych sprawach. Każda wolność ma swoje granice. Amerykanie, którzy mówią o wolności i ucisku kobiet w różnych częściach świata nie widzą jak kobiety są uciskane w ich własnym społeczeństwie przez takie rzeczy jak pornografia.

W każdym razie obrał nowy kurs, który może go zaprowadzić bardzo daleko od miejsca w którym zaczynał swoją podróż.

Jak sam mówi: Widziałem przed sobą dwie drogi i musiałem zadecydować, którą wybrać. Jedna była drogą Bractwa Muzułmańskiego, druga człowieczeństwa. Wybrałem podążanie drogą człowieczeństwa. (rol)

 

Michael J. Totten jest amerykańskim dziennikarzem; był korespondentemm.in. na Bliskim Wschodzie i na Bałkanach. Współpracował z New YorkTimes, Wall Street Journal i libańskim The Daily Star.

Tłumaczenie: Severus Snape

Źródło: http://mideastposts.com/2011/08/13/former-muslim-brotherhood-members-speak-out/

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign