Jacek Pawlicki: Z czym konkretnie jedzie pan na Bliski Wschód?
Jerzy Buzek: – Od niedzieli do czwartku będę w Izraelu i na terytoriach palestyńskich. To jedna z najważniejszych moich zagranicznych wizyt jako przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Wiozę tam przesłanie od całej UE: czas zakończyć trwający od wielu dziesięcioleci konflikt. Czas powrócić do stołu rokowań, czas na porozumienie, pojednanie i na przerwanie błędnego koła nienawiści oraz rozlewu krwi. Historyczne zmiany, jakie zachodzą w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie stwarzają nową jakościowo sytuację dla Izraela i Palestyńczyków. W całym regionie odchodzą od władzy dyktatorzy; zjawiają się ludzie, którzy chcą demokracji, bezpieczeństwa, pracy i przejrzystych reguł. Wali się stary porządek. Izrael i władze palestyńskie powinny tę wielką szansę wykorzystać. Do tego namawiać będę premiera Izraela Benjamina Netanyahu i prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmouda Abbasa.
Zapewnię też obydwu o wsparciu Europy dla rokowań, których celem byłoby pokojowe współistnienie niezależnego, stabilnego państwa palestyńskiego i bezpiecznego Izraela. Izraela, który nie czułby się zagrożony przez sąsiednie państwa arabskie; którego mieszkańcy nie musieliby już obawiać się zamachów terrorystycznych.
Czy ta wizyta nie jest skazana z góry na porażkę? Nawet prezydentowi Obamie nie udało się skłonić obu stron by znów usiadły do stołu rozmów?
– Może jestem idealistą, ale nie darowałbym sobie gdybym nie spróbował. Nie można wychodzić z założenia, że nic nigdy nie może się udać. Unia Europejska cieszy się dużym autorytetem u władz palestyńskich. Udzielamy im znaczącej pomocy finansowej, humanitarnej, pomagamy budować instytucje, które pozwolą im kiedyś rządzić niepodległym państwem. Z kolei premiera Izraela znam od dawna. W 1998 roku, jako pierwszy premier Polski szedłem ramię w ramię z Netanyahu w Marszu Żywych, który co roku odbywa się na terenie dawnego hitlerowskiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau. Wierzę mocno, że Netanyahu stać na ważne i odważne decyzje. Takie, dzięki którym zapisałby się na kartach historii Izraela i świata.
więcej na Gazeta Wyborcza