Biję się w pierś!

Biję się w pierś! Myliłem się. Niby tylko krowa nie zmienia zdania ale powinienem był być bardziej dalekowzroczny.

Piszę powyższe o moim poście sprzed ponad roku – („Pomnik Nieznanego Libijczyka” ), w którym gorąco, ze świętym oburzeniem i obłędem w oczach nawoływałem do interwencji w Libii. Ponad rok temu Muammar Kadafi – lunatyk i psychopata rządzący Libią od 40 lat stanął w obliczu buntu ludności. Buntu, który skazany był na klęskę, ze względu na armię i arsenał dyktatora. Media donosiły o mordach na cywilach i nieuniknionej masakrze miasta Bengazi będącego epicentrum rewolty. Poszedłem za odruchem serca i na łamach bloga wystąpiłem z apelem o interwencję. To był błąd. Na swoje (marne) usprawiedliwienie mam to, że wielu innych też się wtedy myliło i najprawdopodobniej udało się dzięki takiemu obrotowi wydarzeń ocalić sporo ludzkich istnień.

Czemu więc twierdzę, że się myliłem?

Ponieważ zadziało się tak, że Zachód faktycznie niewiele później przeprowadził militarną interwencję. Kadafi został obalony i zamordowany. Można powiedzieć, że dyktator dostał to, na co zasłużył ale… koszty okazały się znacznie wyższe niż myślałem kiedy wystosowałem mój naiwny wirtualny apel.

Bunt w Libii, który obalił Muammara Kadafiego był częścią szerszego zjawiska, którego rozwój wciąż możemy obserwować. Zjawiska nazywanego, jakże optymistycznie „arabską wiosną”. W opinii społeczeństw i przywódców Zachodu a nawet wielu ekspertów „arabska wiosna” jest tym, czym była Wiosna Ludów w Europie w 1848 – słusznym buntem ludności przeciwko autorytarnej władzy. Buntem ludzi, którzy dojrzeli do wolności przeciwko strukturom politycznym dławiącym ich prawa obywatelskie.

Tak nie jest. Podobieństwa istnieją ale są jedynie fasadowe. Państwa skupiające 450 milionów ludzi w świecie arabskim w ciągu ostatniego 1,5 roku zmieniły zupełnie swój sposób funkcjonowania i zasady, którymi się kierują w polityce wewnętrznej i wobec świata (nas!). No tak, ale tego przecież chcieliśmy – ktoś mógłby powiedzieć. Libijczycy mogą robić teraz z grubsza to co chcą, mogą głosować i sami decydować o swoim życiu. Tak jak my. W czym więc problem?

W tym, że w istocie mamy do czynienia z potężną erupcją radykalnego islamu, która na naszych oczach zupełnie zmienia mapę geopolityczną świata. Aż dziwne jak mało osób to dostrzega. Zaraz po tym jak ruszyła lawina i obaleni zostali dyktatorzy w Tunezji, Egipcie i w Libii ukazało się prawdziwe oblicze arabskich „ruchów wyzwoleńczych”. Fakty są takie:

Ambasador USA

Wszyscy mają pewnie świeżo w pamięci zamordowanie amerykańskiego ambasadora w Libii. Media najczęściej przedstawiały to jako akt odwetu za zbrodnicze nakręcenie filmu przez obywatela USA w stanie Kalifornia, w którym to prorok Mahomet został przedstawiony jako chwiejny charakterologicznie nieudacznik. To nie do końca tak. Eksperci nieśmiało przebąkują, że atak musiał zostać zaplanowany na długo przed wyjściem na światło dzienne tego oburzającego muzułmanów filmu. Link Dlaczego nieśmiało? I czemu to istotne? Ponieważ jeśli nie film był powodem mordu na ambasadorze to od razu nasuwa się pytanie o to dlaczego Libijczycy, którzy jeszcze pół roku temu obalali złowrogiego Kadafiego teraz mordują czołowego przedstawiciela Zachodu, który przyszedł im z pomocą w ich rewolucji. Co się dzieje w głowach tych ludzi? Co się dzieje w Libii?

Flaga


Symboliczną odpowiedzią na to pytanie może być incydent, który w polskich mediach przeszedł zupełnie bez echa. 29.11.2011, dwa dni po podjęciu przez NATO decyzji o zakończeniu interwencji zbrojnej w Libii w Bengazi – mieście, które było stolicą „wolnościowej” rewolucji na gmachu sądu zawisła niespodziewanie czarna flaga Dżihadu – przywrócona kilka lat temu do życia przez Al-Kaidę. Ten moment był ważny, ponieważ libijscy buntownicy zrozumieli , że nie potrzebują już pomocy militarnej Zachodu – dostali to , czego chcieli i nie było już żadnego powodu aby wciąż mówić to, co Europejczycy i Amerykanie chcą usłyszeć (o demokracji, wolnościach obywatelskich, itd.). W końcu bez skrępowania można było pokazać co tak naprawdę nadaje wydarzeniom bieg i w imię czego są walki.

Broń

A pomoc, którą buntownicy otrzymali była znacząca. Zachód przez 7 miesięcy bombardował największe siły zbrojne Afryki Północnej, które początkowo bliskie były całkowitego zdławienia buntu islamistów. Przeprowadzono 26.500 nalotów i zrzucono na armię libijskie siły zbrojne kilkadziesiąt tysięcy bomb. Poza tym przekazano niezliczoną ilość broni w ręce rebeliantów. Również od strony finansowej koszty państw zachodnich były olbrzymie. Warto zadać pytanie o to w co tak naprawdę zainwestowaliśmy te pieniądze.

A odpowiedź brzmi – w zbrojne szerzenie Dżihadu i modelu państwa opartego na szarii – brutalnym kodeksie z VII wieku, bazującym na naukach Mahometa. Kodeksie, który karze śmiercią m.in. za porzucenie islamu, homoseksualizm, zdradę małżeńską, ściśle regulującego każdy aspekt życia poddanych. Pojawiają się słuchy, że broń przekazana buntownikom libijskim wcale się nie marnuje. Dzięki karabinom dostarczonym przez Zachód system społeczny oparty na szarii wprowadzany jest nie tylko w samej Libii ale też za jej południową granicą – w Mali, państwie w którym kilka miesięcy po obaleniu libijskiego dyktatora wybuchła wojna domowa. W jej wyniku islamiści przejęli faktyczną kontrolę nad północą kraju – obszarem c. wielkości Francji . Wszystko dzięki pomocy europejskich podatników, czyli być może również nam. Przyznacie chyba, że nie był to zbyt pomyślny obrót spraw?

Ale to nie wszystko. Ostatecznie losy państw są takie, jakie są – rozwijają się one i upadają na przemian. To drugie oczywiście jest tragiczne i każdy wolałby żeby upadków było jak najmniej a wszyscy żyli szczęśliwie, niemniej mamy skłonność do patrzenia na wojny domowe jak na coś „naturalnego”. Raz na wozie, raz pod wozem. Problem z Libią jest taki, że to co tam obserwujemy jest tylko cząstką większej całości. Można to dostrzec kiedy spojrzymy na Egipt – najważniejsze państwo regionu. Egipt jest krajem, przez który również przetoczyła się tzw. „arabska wiosna”. Hosni Mubarak – sprawujący władzę od kilkudziesięciu lat pod naciskiem ulicznego buntu i przyciśnięty do muru przez Zachód ustąpił ze stanowiska kilka miesięcy temu. Tak jak w Tunezji i w Libii rządy w Egipcie przejęli islamiści, W spokojnych i uczciwych względnie wyborach ok. 80% głosujących oddało tu swój głos na Bractwo Muzułmańskie – pramatkę wszystkich współczesnych organizacji islamistycznych.

Jakie są rezultaty?

Koptowie

Już teraz możemy zaobserwować nasilenie się brutalnych ataków na Koptów – chrześcijańską ludność Egiptu (6-12 mln ludzi) . Nie byli oni nigdy szczególnie rozpieszczani ale za czasów Mubaraka społeczność Koptów posiadała przynajmniej pewne gwarancje bezpieczeństwa. Te właśnie wyparowały. Chrześcijańskie kościoły płoną , nastoletnie chrześcijanki są porywane, wykorzystywane seksualnie i zmuszane do brania ślubu z gwałcicielami , pogromy stają się coraz częstsze a protesty ze strony prześladowanych chrześcijan spotykają się z brutalną reakcją służb porządkowych  Założę się że nie tego oczekiwali Koptowie kiedy masowo poparli protesty przeciwko dyktatorowi na placu Tahrir w zeszłym roku.

Kobiety

Nie tylko egipskim chrześcijanom pogorszyła się sytuacja wraz z tryumfem arabskiej wiosny. Egipt – niegdyś państwo stosunkowo liberalne jak na ten rejon świata upodabnia się coraz bardziej do Arabii Saudyjskiej również pod względem agresji wobec kobiet. Kilka miesięcy po zwycięstwie „sił wolności” kobiety ryzykują coraz bardziej samodzielnie wychodząc na ulicę. Nasilają się ataki uliczne na wszystkie kobiety, niezależnie od wieku i faktu noszenia bądź nie muzułmańskiej chusty . Głośnym echem w mediach odbijają się głównie informacje o napaściach na korespondentki zachodnich stacji telewizyjnych (1, 2). Reszta cierpi w milczeniu i coraz rzadziej wychodzi z domów. Wszystko w duchu prawa szarii.

Libia, Egipt, Tunezja – we wszystkich tych państwach, w których zwyciężył powiew „arabskiej wiosny” możemy zaobserwować pogorszenie się warunków życia mniejszości religijnych, kobiet, bezpieczeństwa wraz z zaostrzającą się w tempie rewolucyjnym obyczajowością i radykalizacją obywateli. Miała być demokracja i prawa obywatelskie a mamy powrót do ładu społecznego z VII wieku n.e. Prądy te zaczynają nadawać ton procesom społecznym w całym świecie islamu, w którym zbierają się coraz większe pokłady gniewu i nienawiści przeciwko Zachodowi, wolności słowa i wolności religijnej. Mogliśmy to niedawno zobaczyć przy okazji sprawy filmu o Mahomecie a jeszcze wcześniej – duńskich kreskówek. O wydarzeniach w Syrii – najkrwawszej odsłonie „arabskiej wiosny” nie będę już tutaj pisał- temat jest potężny i zasługuje na osobny wpis, zwłaszcza, że mam wrażenie iż mało kto rozumie co się obecnie tam dzieje a włodarze zachodni rozważają interwencję aby wesprzeć tamtejszych rebeliantów.

Podsumowując – biję się w pierś. Niepotrzebnie pisałem głupoty. Trzeba było się trzymać z daleka od Libii. Puściliśmy w ruch machinę, która działa przeciwko naszym własnym interesom i nie wiadomo jak doniosłe szkody przyniesie.

Mglisty http://swistblog.wordpress.com/2012/10/21/79/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign