Bajki królowej Rani

Arabska Wiosna jest coraz bardziej surowa, w Jordanii powtarzają się głosy wyrażające niepokój, że takie lub inne rozstrzygnięcie wojny domowej w Syrii spowoduje dalsze napięcia, gdyż powrócą tysiące wyszkolonych i uzbrojonych religijnych bojowników walczących dziś po stronie rebeliantów.

Napięcia w Jordanii nasilają się od dłuższego czasu, gdyż palestyńska większość coraz natarczywiej domaga się elementarnych praw obywatelskich. Obawy przed rewoltą zarówno grup religijnych, jak i  świeckich są tak poważne, że król

Abdallah II ibn Al-Hussein, kilkakrotnie ostatnio napomykał w rozmowach z amerykańskimi przyjaciółmi, że być może będzie musiał ustąpić. Jego żoną od 1993 r. jest królowa Rania, nawiasem mówiąc Palestynka, która studiowała ekonomię na Amerykańskim uniwersytecie w Kairze.

Piękna królowa Rania mówiła czasem rzeczy, których nie mówił król, a w nowej sytuacji zaczęła mówić rzeczy, których nawet ona  nie mówiła wcześniej. 28 października 2013 roku telewizja Al-Arabija nadała wywiad z nią. Królowa Rania (zapewne w imieniu rządzących) mówiła:

„Jesteśmy winni naszej religii potępienie fanatyzmu islamskiego. (…) Kiedy arabska młodzież odchodzi od komputerów, wraca do rzeczywistego świata i widzi, że nikogo nie obchodzi, co mają do powiedzenia, że nie mają żadnej wolności”.

* * *

1

Królowa Rania Abdallah: Kiedy mówimy o młodzieży, sądzę, że częściowo powodem ich frustracji, która może przywieść niektórych do rewolucji, jakie widzieliśmy w świecie arabskim, jest to, że młodzież arabska żyje dzisiaj w dwóch różnych światach — świecie rzeczywistym i świecie wirtualnym. Internet poszerzył horyzonty naszej młodzieży, otworzył im świat i podniósł poziom ich oczekiwań.

Dzisiaj, kiedy nasza młodzież siedzi przed komputerami, wkracza w świat wirtualny. W tym świecie rozwija pewną osobowość i tożsamość, młodzi ludzie komunikują się z innymi, wyrażają się swobodnie i pewnie. Wpływają na opinię innych, widzą, jak żyją inni i jakie wybory są dla nich dostępne. Kiedy odchodzą od komputerów, wracają do rzeczywistego świata i widzą, że nikogo nie obchodzi, co mają do powiedzenia, że nie mają wolności, żadnych rzeczywistych wyborów i że ich ręce są związane. Odczuwają więc smutek i rozczarowanie.

Te uczucia prowadzą do frustracji, która czasami przeradza się w przemoc. Naszym priorytetem powinno więc być wybudowanie mostów między tymi dwoma światami w celu uczynienia łatwego przejścia między nimi dwoma. Jak możemy to zrobić? Przez dostarczenie naszej młodzieży umiejętności, zdolności robienia czegoś i narzędzi, które dadzą im większe możliwości. Moim zdaniem dostarczenie wyboru jest podstawą wolności i niezależności. W ten sposób możemy dostarczyć ludziom większej przestrzeni do uczestniczenia, żeby zmieniali rzeczywistość wokół siebie.

Kiedy mówimy o wzajemnym porozumieniu, mówimy o dialogu, który przybliża wszystkie strony. Dialog powinien być prowadzony w spokojny, konstruktywny i obiektywny sposób. Powinien obejmować negocjacje, które włączają ustępstwa wszystkich stron. Demokracja daje legitymację wyborów, ale ta legitymacja nie jest absolutna. Po dojściu do władzy trzeba zdobyć legitymację osiągnięciami, które są najważniejsze. Etap przejściowy, jaki widzimy dzisiaj w świecie arabskim, może być tylko punktem w historii. Ale zbudowanie głęboko zakorzenionej i żywotnej demokracji, która jest mocno osadzona w naszym dziedzictwie, naszej historii, naszych zasadach i naszych wartościach — to zabierze pokolenia. To musi potrwać. […]

Nie jestem ekspertem w polityce, ale wiem jedną rzecz: polaryzacja, narastające napięcie i podżeganie do nienawiści panujące w świecie arabskim nikomu nie przynoszą korzyści, ale szkodzą wszystkim. Nie jesteśmy w jakiejś grze o sumie zerowej, w której jest zwycięzca i przegrany. Z sytuacji, w jakiej znajdujemy się obecnie, albo wszyscy wyłonimy się jako zwycięzcy, albo wszyscy razem utoniemy. Nikt nie wygra kosztem innych.

Moim zdaniem największym niebezpieczeństwem, przed jakim stoi dzisiaj świat arabski, jest rozdarcie wewnętrzne poprzez dezintegrację na drugorzędne tożsamości.

Wielu ludzi mówi, że to, co dzieje się dzisiaj w świecie islamu, jest rezultatem obcego spisku. Moim zdaniem nie możemy ustalić kto spiskuje przeciwko nam, a kto nie, ale do jakiego stopnia ten spisek udaje się, zależy w 100% od nas […]

Panującym dzisiaj stereotypowym obrazem islamu jest, przykro to mówić, że jest to religia nienawiści i przemocy i że wszyscy muzułmanie są terrorystami. To jest poważny problem, którego nie wolno nam ignorować. Rodzi on strach i podejrzliwość wobec muzułmanów, a także zachęca do uprzedzeń i dyskryminacji. Musimy potraktować to poważnie, bo ten obraz jest tak daleki od prawdy, jak to możliwe.

Dla milionów muzułmanów na całym świecie islam jest religią wartości humanitarnych i zasad dobroci. Musimy próbować naświetlić ten obraz islamu. Gdy tylko słyszymy lub widzimy, że ktoś, kogo kochamy, zostaje zraniony, pędzimy go bronić. Co więc z religią — religią, która jest częścią naszej tożsamości, samej naszej istoty, naszych wartości moralnych, sposobu, w jaki kontaktujemy się ze sobą? Jest to religia, w której wyrośliśmy i w której wychowujemy nasze dzieci. Czy nie zasługuje ona na naszą obronę?

Bez wątpienia, panuje ignorancja w sprawie islamu i są zniewagi. Kiedy jednak mówimy o zniewagach, powinniśmy być uczciwi wobec siebie i spojrzeć na to, co dzieje się w różnych miejscach na świecie, gdzie zniewagi i przemoc są popełniane w imię islamu.

Niestety, ta przemoc wzmacnia stereotypowy obraz islamu. Islam wraz z wszystkimi religiami monoteistycznymi zbudowany jest na współczuciu. […]

Narracja religijna, którą tak głośno dzisiaj słyszymy, została zakładnikiem fatw o takfir, fanatyzmu i ideologicznej ciasnoty umysłowej, jak również wezwań do ekstremizmu, nienawiści, konfliktu sekciarskiego. Co stało się z językiem współczucia? Taką narracją szkodzimy sobie znacznie bardziej niż szkodzi nam Zachód. Musimy mówić głośno i wyraźnie w obronie naszej religii, kiedy widzimy ludzi, wypaczających obraz naszej religii….

Na przykład, kilka miesięcy temu widzieliśmy mężczyznę, który nazywa siebie muzułmaninem, zabijającego niewinnego człowieka w Wielkiej Brytanii, trzymając jego odciętą głowę i mówiąc: „To jest dla narodu”. Jakiego narodu?!

Musimy wyrzec się takich rzeczy. Musimy potępić to głośno, nie zaś ostrożnie. Powinniśmy to zrobić nie w celu poprawienia naszego obrazu na Zachodzie, ale dlatego, że winni to jesteśmy naszej religii”.

Królowa Rania mówiła pięknie i mądrze, chociaż może to trochę spóźnione i czasu zostało mało na przełożenie tych słów na praktyczne działania w kraju, który od swojego powstania był dyktaturą dławiącą wszystkich i pozbawiającą praw dominującą w tym kraju grupę, czyli Palestyńczyków.

O tolerancji słyszymy na Bliskim Wschodzie często, chociaż najczęściej jest to domaganie się tolerancji dla nietolerancji lub, jak w przypadku królowej Rani, głos przerażonych władców lejących oliwę na wzburzone fale.
Opracowanie: Andrzej Koraszewski

Fragment artykułu, całość na Racjonalista.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign