Autocenzura ze strachu przed religią

Allan Larsen
Duńscy artyści zrobili z autocenzury cnotę. Badania przeprowadzone w 2012 r. pokazują, że w duńskim życiu kulturalnym pojawia się problem samocenzury, kiedy artyście przychodzi zmierzyć się z tematem religijnym.

cenzura

 

 

 

 

Kiedy pewna autorka ogłosiła niedawno manifest w obronie nieograniczonej wolności wypowiedzi, tylko 14 duńskich twórców było gotowych go podpisać.

Manifest został opublikowany w „Politiken” 22 lutego 2013, w odpowiedzi na usiłowanie zabójstwa duńskiego aktywisty na rzecz wolności słowa, Larsa Hedegaarda, 5 lutego. Zamach się nie udał, a sprawca zbiegł. Do tej pory go nie schwytano. Nieznane są także motywy zbrodni. Lars Hedegaard jest przewodniczącym The Free Press Society, które stoi na stanowisku, że islam zagraża wolności słowa. Jest również jednym z wydawców tygodnika antyislamskiego „Dispatch International”. Hedegaard popiera również europejskich krytyków islamu, takich jak szwedzki artysta Lars Vilks i holenderski polityk Geert Wilders.

W manifeście podpisanym przez 15 autorów, czytamy: „Nigdy nie pójdziemy na kompromis w tej kwestii, że każda pokojowo nastawiona i zrównoważona społeczność zaczyna od tego, co uważamy za prawo każdego do nie zgadzania się – i że ta społeczność przetrwa tylko dlatego, że mamy odwagę bronić tego stanowiska, także w imieniu nas samych”.

Manifest oprócz jego autorki, Birgithe Kosovic, podpisali: Elsebeth Egholm, Nis Jakob, Ulrikka Strandbygaard, Niels Brunse, Henrik Dahl, Rune T. Kidde, Nicolaj Stochholm, Erling Jepsen, Kim Leine, Inge Pedersen, Bente Scavenius, Alen Meskovic, Sven Holm i Martin Sundstrom.

Krytycy manifestu nie zgadzają się natomiast z głównym jego założeniem – czyli prawem do swobodnej wypowiedzi na każdy temat, bez narażenia się na groźby.

Birgithe Kosovic wyjaśnia: “Chodzi o podstawy wolnego społeczeństwa otwartego, które kiedyś znaliśmy. Muszę się sprzeciwić, kiedy słyszę jak np. nagrodzona businesswoman Soulaima Gourani mówi, że państwo nie powinno wydawać pieniędzy na ochronę Larsa Hedegaarda, bo gdy ktoś mówi to co on, nie można mu gwarantować bezpieczeństwa”.

Tylko elektronicznej wersji manifestu towarzyszy rysunek Pera Marquarda Otzena, na którym widać osobę wystawiającą język w kierunku panteonu bogów i proroków, włączając w to Jezusa, Buddę, Ganesia, Odyna, Anubisa i … czyżby za plecami Jezusa czaił się Mahomet? Jeśli tak, to jest to pierwsza ilustracja pokazująca Mahometa w „Politiken” od czasu, kiedy jej naczelny, Toger Seidefaden, oficjalnie przeprosił prawnika arabskiego w 2010 r. za dopuszczenie do przedruku słynnych karykatur Mahometa autorstwa Kurta Westergaard z „Jyllands-Posten” w 2006 r.

Duński tygodnik „Weekendavisen” przypomniał, że 7 lat temu inny manifest podpisało 325 autorów duńskich. W grudniu 2005 r. opublikowali list otwarty domagający się „lepszego tonu w debacie publicznej” i oznajmiający, że Duńczycy powinni umiarkowanie podchodzić do krytyki mniejszości religijnych. Według tygodnika, tak mały oddźwięk nie powinien dziwić 14 sygnatariuszy manifestu, gdyż ogólny nastrój panujący wśród twórców duńskich jest taki – czego nie chcą otwarcie przyznać – że „w obliczu tych wszystkich prób zabójstw dziennikarzy, pisarzy i artystów, atmosfera dla wolności słowa nie jest najzdrowsza”.

Soren Villemoes, autor artykułu, wskazuje na rosnący poziom autocenzury. W 2010 r. badanie, w których uczestniczyło 654 respondentów, wykazało, że powszechnym zjawiskiem panującym w życiu kulturalnym Danii jest samocenzura i obawa przed swobodnym wyrażaniem się. 47% jest zdania, że wolność wypowiedzi jest zagrożona; 29% jest zdania, że tzw. „kryzys rysunkowy” z 2006 r. stanowi oś problemu, a 12% przyznało, że porzuciło jakiś artystyczny projekt z obawy przed urażeniem uczuć religijnych. W sumie ponad połowa respondentów podczas prac na projektami miała na uwadze uczucia religijne.

Wbrew oczekiwaniom Villemoesa odpowiedzią na badania nie była rebelia, ani choćby  troska, ale wręcz przeciwnie: „Duńska przewodnicząca Stowarzyszenia Pisarzy w tamtym czasie powiedziała, że badanie ‘stworzyło fałszywe poczucie strachu przed muzułmanami i społeczeństwem islamskim, czego my nie będziemy popierać. To wyolbrzymianie spraw. Ten rodzaj samocenzury, o której tu mowa, daje się etycznie i moralnie wybronić’”.

Villemoes komentuje, że w takim razie artystów nie peszy stosowanie autocenzury w odpowiedzi na terroryzm. Nie jest dla nich ona nawet czymś, nad czym warto ubolewać, gdyż odzwierciedla „zdrowy etycznie i moralnie” stan rzeczy. Autocenzura nie jest dla nich problemem, ale cnotą.

Tłumaczenie Jagoda Gwizd
Źródło: www.artsfreedom.org
Subskrypcja “Dispatch International” online (język angielski): : www.d-intl.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign