Al-Karadawi i nowy konflikt religijny z Izraelem

Khaled Abu Toameh

Podczas gdy sekretarz stanu USA nie ustaje w wysiłkach, żeby wznowić rozmowy pokojowe między Izraelem a Palestyńczykami, znany uczony islamski z Bractwa Muzułmańskiego Jusuf Al-Karadawi przybył do Strefy Gazy, by wyrazić poparcie dla Hamasu.

Urodzony w Egipcie Al-Karadawi, który w przeszłości usprawiedliwiał samobójcze zamachy bombowe na cywilów izraelskich, przybył do Gazy na czele delegacji składającej się z około 50 wiodących postaci islamskich z 14 krajów.

Tę wizytę na wysokim szczeblu uważa się za wielkie zwycięstwo Hamasu i jego zwolenników oraz poważny cios dla Autonomii Palestyńskiej, Mahmouda Abbasa i jego „umiarkowanej” frakcji Fatahu.

Al-Karadawi, który jest przewodniczącym Międzynarodowego Związku Uczonych Islamskich, przybył do Gazy, by zachęcać Palestyńczyków do kontynuowania walki przeciwko Izraelowi.

Podczas wizyty Al-Karadawi wzywał również Palestyńczyków, by nie oddali ani centymetra ziemi nie-muzułmanom. Ostrzegał także przed jakimikolwiek ustępstwami w sprawie „prawa powrotu” milionów Palestyńczyków do ich istniejących przed 1948 r. wsi i miast na terenie Izraela. „Palestyna nigdy nie była żydowska” — powiedział 86-letni szejk do Palestyńczyków w Strefie Gazy. – „Palestyna zawsze była arabska i islamska”.

Karadawi

Chociaż Al-Karadawi nie wspomniał Abbasa, uznano, że jego słowa były skierowane przeciwko gotowości prezydenta Autonomii Palestyńskiej do rozmów pokojowych z Izraelem.

Kiedy człowiek o tak wysokiej pozycji i takich wpływach, jak Al-Karadawi, mówi Palestyńczykom, że ustępstwa wobec Izraela są zabronione, wysyła on ostrzeżenie do Abbasa i innych Arabów, że „jedyną drogą odzyskania naszych praw jest dżihad [święta wojna], nie zaś negocjacje.

Chociaż Autonomia Palestyńska wezwała swoich zwolenników w Strefie Gazy do zbojkotowania Al-Karadawiego, tysiące Palestyńczyków wyszło na ulice, by zgotować mu powitanie bohatera.

Antysemickie wypowiedzi i poparcie zamachów samobójczych przysporzyły Al-Karadawiemu szacunku i podziwu wielu Palestyńczyków, szczególnie tych, którzy chcą zniszczyć Izrael.

Gdyby Al-Karadawi z Bractwa Muzułmańskiego odwiedził Gazę, by nakłaniać Palestyńczyków do uznania prawa Izraela do istnienia, zostałby obrzucony butami i zgniłymi jajkami.

Ale Al-Karadawi jest bohaterem w oczach wielu Palestyńczyków i muzułmanów, ponieważ uważa Żydów za „wrogów islamu i zdradzieckich agresorów”.

W kazaniu w styczniu 2009 r. Al-Karadawi modlił się [według przekładu MEMERI]: „Allahu, zabierz tę ciemiężącą, żydowską bandę syjonistyczną. O Allahu, nie oszczędź ani jednego z nich. O Allahu, policz ich i zabij ich do ostatniego”.

Wizyta Al-Karadawiego jeszcze bardziej umocniła pozycję Hamasu, umożliwiając mu na zaciśnięcie uścisku, w jakim trzyma ponad 1,5 miliona Palestyńczyków w Strefie Gazy. Ponadto ta wizyta nadała legitymację rządom Hamasu w Gazie i zamieniła go dla krajów arabskich i islamskich w akceptowalną partię islamską.

Co ważniejsze jednak, wizyta Al-Karadawiego i jego wypowiedzi posłużyły także jako przypomnienie, że konflikt izraelsko-arabski koncentruje się, bardziej niż kiedykolwiek, wokół religii. Przesłanie szejka do Palestyńczyków i muzułmanów głosi, że jest to konflikt religijny, nie zaś sprawa polityczna.

Jest to przesłanie jednoznaczne, które podkreśla, że żaden muzułmanin nie jest uprawniony do zrezygnowania z ziemi muzułmańskiej na rzecz nie-muzułmanów. Dla Al-Karadawiego, Hamasu i ich zwolenników przedmiotem konfliktu nie są osiedla ani posterunki. Chodzi o obecność Izraela — o jego prawo do istnienia — na Bliskim Wschodzie.

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Artykuł ukazał się na Racjonalista.pl

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign