145 pisarzy przeciwko wolności słowa

Jerry Coyne

Mniej więcej tydzień temu sześcioro pisarzy, członków PEN, organizacji, która promuje i popiera wolność słowa w literaturze, odmówiło przybycia na bankiet organizowany przez PEN.

„Kto bardziej zaszkodził Mahometowi”?

„Kto bardziej zaszkodził Mahometowi”?

Był to ich protest przeciwko przyznaniu przez PEN “nagrody wolności słowa” dla Charlie Hebdo po brutalnym zamordowaniu pisarzy i artystów tego pisma. Teraz, według “New York Times”, do Haniebnej Szóstki dołączyło 139 innych pisarzy, którzy są w równym stopniu zagubieni.

The Intercept publikuje tekst tego listu oraz listę 145 sygnatariuszy. Oto fragment listu. Podkreśliłem nieuniknione “jednak”, które w takich sprawach zawsze informuje nas, że autorzy składają gołosłowne deklaracje poparcia zasady, ale potem będą argumentować, że w tym wypadku zasady nie można stosować:

Jest jasne i bezdyskusyjne, że zamordowanie dwunastu osób w redakcji Charlie Hebdo jest odrażające i tragiczne.

. . . Jednak istnieje zasadnicza różnica między zdecydowanym poparciem słowa, które narusza to, co akceptowalne, a entuzjastycznym nagradzaniem takiego słowa.

Po atakach opisywano karykatury Charlie Hebdo jako satyrę i “obrazę równych szans”, i pismo to wydawało się być całkowicie szczere w swoim anarchistycznym wyrazie zasadniczej pogardy wobec zinstytucjonalizowanej religii. Ale w nierównym społeczeństwie obraza równych szans nie ma równego skutku.

Władza i prestiż są elementami, które muszą zostać uznane w rozważaniu każdej niemal formy dyskursu, włącznie z satyrą. Nierówności między ludźmi trzymającymi pióro, a przedmiotem, który zostaje opisany na papierze przez to pióro nie powinny i nie mogą być ignorowane.

Dla tej części populacji francuskiej, która już jest marginalizowana, oblężona i prześladowana, populacji, która jest ukształtowana dziedzictwem różnych kolonialnych przedsięwzięć Francji i która zawiera znaczny odsetek pobożnych muzułmanów, karykatury Proroka w Charlie Hebdo muszą robić wrażenie zamiaru dalszego poniżenia i zadawania cierpień.

Nasz niepokój polega na tym, że przez przyznanie Charlie Hebdo Nagrody Toni i Jamesa C. Goodale’a za Odwagę Wolności Słowa PEN nie tylko wyraża poparcie dla wolności słowa, ale także waloryzuje selektywnie obraźliwy materiał: materiał, który nasila uczucia anty-islamskie, anty-Maghreb, anty-arabskie, już panujące w świecie zachodnim.

My, podpisani, jako pisarze, myśliciele i członkowie PEN, pragniemy dlatego z szacunkiem odciąć się od decyzji PEN Ameriaca przyznania Charlie Hebdo Toni and James C. Goodale Freedom of Expression Courage Award na rok 2015.

Ten list dowodzi trzech rzeczy: że autorzy albo nie znają francuskiego, albo nie rozumieją Francji, nie pojmują o co chodzi w sprawie Charlie Hebdo i że ich koncepcja „bicia zmarginalizowanych” nie ma sensu. Charlie Hebdo nie tylko wyśmiewa katolicyzm (czy nie jest to „bicie dominujących”?), ale także rząd francuski i wiele rasistowskich elementów w polityce francuskiej, szczególnie ohydnych Le Penów. Czy nie jest to „bicie silnych”? I, doprawdy, jak „zmarginalizowani” są dwaj gniewni muzułmanie z całym arsenałem broni? Z ich dostępem do broni i gotowością jej użycia trudno mi uznać dżihadystów za „zmarginalizowanych” lub „bezsilnych”. Wreszcie, jak powtarzałem wiele razy, Charlie Hebdo był na lewicy o tyle, że zwalczał rasizm i walczył o prawa imigrantów i mniejszości. Po prostu nie lubili bigoterii i religii i niemiłosiernie z nich szydzili.

Ci sygnatariusze są, proszę wybaczyć słowa, użytecznymi idiotami. Ich krytyka, że pismo „waloryzuje selektywnie obraźliwy materiał” jest eufemizmem na „Charlie Hebdo mówił rzeczy, które obrażały ludzi” – a nagroda za wolność słowa jest właśnie za to. Czego oni chcą: laureata, który ma odwagę nie obrazić nikogo??

Nie znam nazwisk większości sygnatariuszy (być może ujawnia to moją ignorancję), ale oto kilka, które znam: Eve Ensler, Michael Cunningham, Kathyrn Harrison, Joyce Carol Oates, Michael Ondaatje, Francine Prose, Danzy Senna i Wallace Shawn. Można zobaczyć pełną listę w linku do listu i hańba im wszystkim.

Są jednak dwie elokwentne i pełne werwy reakcje na tych zagubionych pisarzy. Jedna autorstwa zawsze godnego podziwu Nicka Cohena w “Spectator”: Charlie Hebdo: The literary indulgence of murder [Charlie Hebdo: Literacka pobłażliwość dla morderstwa]. Cohen (którego zamierzam nagrodzić wraz z Jeffreyem Taylorem Nagrodą Profesora Kota Sufitowego za Racjonalność), jest szczególnie rozsierdzony krytyką nagrody PEN napisaną przez Francine Prose w „Guardianie”, ale przypuszcza także ostry atak na hipokryzję pisarzy „liberalnych”, którzy, kuląc się ze strachu przed islamskimi bandziorami, porzucają te właśnie zasady Oświecenia, które podpierały tradycyjną lewicę (moje pogrubienia):

Prose, [Peter] Carey, “London Review of Books” i tak wielu innych zgadza się z pierwszym żądaniem islamistów, by świat miał de facto prawo o bluźnierstwie egzekwowane przy pomocy wycelowanego rewolweru. Złam je i możesz winić tylko siebie, jeśli morderca, którego sprowokowałeś, zabije cię.

Zgadzają się nie tylko z terrorystami z religijnej ultra-prawicy, ale z każdym państwem, które używa islamu dla utrzymania władzy. Nie potrafią okazać solidarności z gejami w Iranie, blogerami w Arabii Saudyjskiej i prześladowanymi kobietami i mniejszościami religijnymi na całym Bliskim Wschodzie, którzy muszą walczyć z teokracją. Zupełnie nie rozumieją, że wrogowie Charlie Hebdo są także wrogami liberalnych muzułmanów i ex-muzułmanów na Zachodzie. W walce między nimi w swej głupocie i złośliwości sprzymierzyli się ze złą stroną.
W sposób najbardziej oczywisty nie rozumieją władzy i przemocy. Nie jest stała, ale płynna. Zależy od tego, gdzie stoisz. Bezrobotny terrorysta z karabinem jest potężniejszy niż paryski karykaturzysta, chowający się pod biurkiem. Duchowny z marginesu może spotykać się z rasizmem i nienawiścią – jak to zdarza się większości moich przyjaciół wśród najbardziej liberalnych muzułmanów brytyjskich – ale kiedy siedzi w sądzie szariatu, narzucając mizoginistyczne reguły na muzułmańskie kobiety na Zachodzie, nie jest już ofiarą lub potencjalną ofiarą, ale człowiekiem, którego należy się bać.

Kiedy czytam literackie ataki na nagrodę PEN dla Hebdo, zastanawiam się, czy warto było pozostawać w tej lewicy klasy średniej. Sam artykuł Prose wystarcza, bym odszedł ze wstrętem. Ten ruch wydaje się skorumpowany, tchórzliwy, kłamliwy i egoistyczny, pozbawiony jakiegokolwiek ducha koleżeństwa; i nieuczciwy do szpiku kości.

Przypominam sobie jednak, że PEN nie ugiął się. Uprzejmie podziękował tym rozmaitym luminarzom za ich protest i powiedział, że go zignoruje.

Ja także jestem głęboko zażenowany reakcją tak znacznej części lewicy klasy średniej, szczególnie pisarzy i karykaturzystów, takich jak Garry Trudeau, którzy przemawiają do tej grupy. Zastrzegam sobie jednak prawo bycia lewicowcem i potępiam hipokryzję i tchórzostwo tych, którzy podobno są po mojej stronie.

Wreszcie, chociaż uważam, że Adam Gopnik jest zbyt uprzejmy wobec religii (właśnie prowadzimy przyjazną dyskusję na ten temat), podziwiam jego poparcie dla prawa szydzenia z wiary w jego artykule w „New Yorker”: PEN has every right to honor Charlie Hebdo [PEN ma wszelkie prawa do uczczenia Charlie Hebdo]. W odróżnieniu od jego tępych confreres literackich, Gopnik wyraźnie rozróżnia między wyśmiewaniem wiary a demonizowaniem wyznawców wiary. Można by pomyśleć, że w żaden sposób nie jest to trudne, ale dla 145 pisarzy najwyraźniej jest. Gopnik pisze:

Nie chodzi tylko o to, że atak na ideologię różni się od groźby wobec człowieka; chodzi o to, że jest to odwrotność groźby wobec człowieka. Końcem cywilizacji liberalnej jest zastąpienie krytyki idei atakami na ludzi. Myśl, że powinniśmy być wolni i móc wykonywać swoją pracę i głosić swoje poglądy bez dawania w przerażeniu prawa weta tym, którzy nam grożą, nie jest tylko częścią tego, co rozumiemy przez wolność słowa. To jest wolność słowa. Personel Charlie Hebdo pracował w obliczu gróźb śmierci i pogarda wobec prób uczczenia tej odwagi daje zbyt dużo władzy tym, którzy chcą mieć prawo weta. Mordercy nie przemawiali w imieniu obrażonej społeczności i nie wyjaśniali, dlaczego ktoś jednak może z łatwością nie zrozumieć, o co chodzi w tych karykaturach. Na obrazę odpowiedzieli morderstwem. Karykaturzyści z kolei nie byli pionkami w jakiejś abstrakcyjnej grze wrażliwości. Byli niemłodymi artystami, którzy jako ostatnią rzecz w życiu zobaczyli zamaskowanego mężczyznę z karabinem maszynowym. Jeśli to nie jest horrorem, to nic nie jest horrorem. Jeśli to nie jest złem, to nic nie jest złem. Jeśli pisarze nie chcą uczcić ich odwagi, to jaką odwagę możemy czcić?

… Jak możemy odróżnić obrazę wobec ideologii od gróźb wobec ludzi? No cóż, jak pisałem wcześniej, od tego mamy krytyków, sądy i prawo. Do diabła, od tego mamy pisarzy. To jest ich praca. I to jest powód, dla którego zbierają się na galach, gdzie mogą się sprzeczać.

Uważam te prawdy za oczywiste, ale najwyraźniej nie można ich podkreślać zbyt często w dzisiejszym klimacie polityki tożsamości.

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

3

Jerry A. Coyne – profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka „Why Evolution is True” (Polskie wydanie: „Ewolucja jest faktem”, Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji. Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków. Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.

Przedruk za pozwoleniem: www.listyznaszegosadu.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign